Wybitne dzieci najstarszej Córy Kościoła

Obraz: „Święty Remigiusz chrzci króla Franków Chlodwiga I” Dzieło Mistrza z Saint Gilles
Artykuł ukazał się w 8. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

Czy Paryż wart jest mszy? Dla niektórych zdanie to brzmi bardzo niezrozumiale. Czy wielka metropolia światowa, a na pewno europejska, jest warta jednej Mszy Świętej? No cóż. Odpowiedz jest prosta: tak. Kontekst wyjawi się niewtajemniczonym, gdy wyjawię, czyj to cytat. Jego twórca – Henryk Burbon książę Nawarry nie był akceptowany przez katolickich mieszkańców stolicy Francji. Mimo że jego władza pochodziła z naturalnej sukcesji po zabójstwie ostatniego Walezjusza – Henryka III (tak, pierwszego polskiego króla pochodzącego z wolnej elekcji), to przeszkoda w postaci wyznawanej niewłaściwej odmiany chrześcijaństwa była nie do przeskoczenia. Oblegając po raz kolejny zbuntowane miasto, zrozumiał, że istnieją bariery nie do przeskoczenia. Przy zdobyciu tak wielkiej nagrody, jaką był niekwestionowany przez nikogo francuski tron, pójście na rękę adwersarzom było dla niego warunkiem do zaakceptowania. Występująca tutaj kwestia wyznania, tak silnie zmieniająca przecież dzieje Francji, nie była jednak jedyną w historii tego zachodnioeuropejskiego mocarstwa. W niniejszym artykule przedstawione zostaną Wam, drodzy Czytelnicy i Czytelniczki nietuzinkowe postacie, których życie w relacji z Kościołem doprowadziło do zadziwiających efektów i urządziło nam znany, dzisiejszy świat.

Relacje Francji z Kościołem Katolickim to niesamowicie bogato ilustrowana historia wielu epok, nabrzmiała w okresy ścisłej współpracy poprzez podporządkowanie do ostrych represji i prześladowania. Mimo obecnego charakteru Państwa Francuskiego, które obok zasad Liberté, Egalité, Fraternité (wolność, równość, braterstwo), używa również specyficznego i własnego tworu Laïcité – (sekularyzm) to bogactwo życia religijnego Francji jest bardzo duże. Dokonania potomków Franków dla Europy w aspekcie religijnym są niezwykle ogromne – francuscy królowie, politycy czy w końcu osoby życia konsekrowanego dokonały prawdziwych rewolucji w chrześcijaństwie łacińskim. Warto spojrzeć na ich dokonania.

Helleński propagator hierarchii – Ireneusz z Lyonu

Historia Francji rzecz jasna nie zaczyna się z okresem przybycia germańskich Franków na teren Galii w V wieku. Większości z nas, gdzieś w pamięci świta wiedza ze szkoły o Juliuszu Cezarze i jego podboju tej krainy, którą opisał w swych wspomnieniach „O wojnie galijskiej”. Cywilizacja rzymska romanizowała skutecznie ten bogaty obszar rozciągający się od Pirenejów i Morza Śródziemnego na południu po kanał La Manche (zwany wówczas Morzem Brytów) na północy i od Armoryki na zachodzie po Ren na wschodzie. Cezar dzielił ten obszar, rzecz jasna na kilka mniejszych. Podział ten utrwalił jego krewniak i adoptowany w testamencie syn – Oktawian August. Siedzibą Galii Lugdunensis zajmującej obszar na północ od Loary i na wschód od Rodanu było miasto Lugdunum – czyli dzisiejszy Lyon. Był to istotny ośrodek administracyjny i jedno z największych skupisk łacińskojęzycznej ludności za Alpami.

W czasach pryncypatu zaczęło pojawiać się tam chrześcijaństwo, za sprawą mniejszości greckiej i żydowskiej w tym mieście. W II wieku można było mówić już o istotnej gminie chrześcijańskiej, która koordynowała inne w rejonie Galii[1]. Na jej czele od około roku 172 n.e. stał niejaki Ireneusz. Mimo że do historii przeszedł jako ten z Lyonu, to tubylcem nie był, bo pochodził ze Smyrny (dzisiejszy turecki Izmir). Przytaczam Ireneusza ponieważ on to położył podwaliny pod wysoki autorytet stolicy Piotrowej – czyli biskupa Rzymu, każdorazowego następcy Piotra Apostoła. Jak do tego doszło? Już tłumaczę. Ten małoazjatycki Grek Nie tylko spełniał obowiązki duszpasterskie jako biskup gminy, ale był też utalentowanym pisarzem, teologiem i poniekąd dyplomatą. Utrzymywał kontakty z wieloma chrześcijańskimi autorytetami tamtych czasów, co pozwoliło na stworzenie dużej rozpoznawalności jego osoby. Stworzył sporo dzieł natury teologicznej – najważniejszym jest polemizujący z wówczas prężnie niczym chrześcijaństwo rozwijającym się ruchem gnostycznym, do którego idei odniósł się w swoim wybitnym dziele „Adversus Haereses” przetrwałym do naszych czasów. W czystości i obronie jedności wiary chrześcijańskiej szedł dalej: angażował się w działania na rzecz ustalenia jednej wspólnej daty obchodów świąt Wielkiej Nocy, wobec której różnych metod obliczania wśród wyznawców Chrystusa panowały solidne spory. Nie bał się krytykować ówczesnego biskupa Rzymu Wiktora, za jego zaciętość i brak kompromisowego podejścia do tematu[2]. Oprócz tego, co jest najistotniejsze z punktu widzenia celu artykułu, Ireneusz stworzył pojęcie Tradycji.

Czym jest owa Tradycja? Jednym z najpoważniejszych zagadnień występujących w chrześcijaństwie – uznawanie Tradycji i siły jej znaczenia jest przedmiotem sporów między katolicyzmem, prawosławiem, anglikanizmem, kościołami orientalnymi a wyznaniami protestanckimi. W rozumieniu Ireneusza jest to ciąg nauk, praktyk i zasad, które wywodzą się od apostołów i ich następców. Stanowią obok Pisma Świętego podstawowy fundament wiary, pomagając interpretować ją w odpowiedni sposób. Dzięki temu do składników chrześcijaństwa, jego rdzenia, wchodzi pojęcie historii połączonej z tradycją, które pozwala na głębsze rozumienie zasad wyznania i nie zbaczanie z ortodoksyjnego kursu. Ponadto Ireneusz, mimo sporów z biskupami Rzymu, ugruntował pojęcie sukcesji apostolskiej. Ta zaś oznaczała w swym zakresie m.in. ciągłość posługi biskupów. To oni otrzymali swe zadanie od apostołów, a zatem na nich spoczywa obowiązek dochowania czystości wiary i myśli Ewangelii. To sformułowanie rozpoczęło budowę autorytetu biskupów Rzymu, późniejszych papieży – a to dlatego, iż zgodnie z treścią zawartą w Nowym Testamencie, to Piotr został przez Chrystusa wskazany jako ten, na którym cały Kościół ma się opierać. Każdy chyba zna treść z Ewangelii według św. Mateusza gdzie padają odpowiednie słowa: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie[3]”. Lyoński biskup podkreślał prymat Rzymu w przewodnictwie wśród chrześcijan, dodatkowo tworząc spis pierwszych biskupów tej gminy chrześcijańskiej.

Zatem Ireneusz stał się pierwszym wpływowym nierzymskim duchownym argumentującym powody wywyższenia Stolicy Piotrowej. Zaś jego starożytność (pradawność) i bliskość do czasów apostolskich wzmacniała to podejście jako rozsądne oraz zgodne z wolą Chrystusa. Zgodnie z tradycją (tego zwykłego rodzaju), biskup miał ponieść śmierć męczeńską w roku 202[4]. Papież Franciszek nadał mu w styczniu 2022 roku zaszczytny tytuł Doktora Kościoła, nagradzając tym samym jego teologiczną spuściznę i być może doceniając tego, kto dał intelektualny zaczątek znaczenia Stolicy Apostolskiej.

Uwierzę w ich Boga, a On da mi sukces– Chlodwig

Cesarstwo Rzymskie na zachodzie waliło się konsekwentnie za sprawą Wędrówki Ludów, wywołanej przybyciem bezwzględnych i niezwyciężalnych wtedy Hunów. Wówczas wiele plemion germańskich forsowało imperialną granicę chcąc schronić się w obrębie ziem rzymskich przed huńską nawałą. Na terenach dzisiejszej Nadrenii i Niderlandów istniały wówczas dwa królestwa plemienia Franków – królestwo Franków salickich oraz Franków reńskich. Oba zwalczały się wzajemnie, nie bojąc się wzywać na pomoc tak Cesarstwo jak i Hunów. Kulminacją rywalizacji dwóch potęg, u których boku Frankowie wzięli udział w starciach była sławna i krwawa bitwa na Polach Katalaunijskich w roku 451. Rzymski patrycjusz Aecjusz udowodnił, że Hunowie pod wodzą Attyli nie są niepokonani, to zaś niezamierzenie skutkowało niezamierzonym zniszczeniem przez Zachodnie Cesarstwo Rzymskie mitu, który kazał barbarzyńskim plemionom pozostawać pod protekcją rzymską[5].

Gdy Hunowie odeszli rozbici, dotychczasowi sojusznicy Rzymu zaczęli w krótkim czasie rozrywać ziemie Cesarstwa. Ono samo zaś znika z kart historii wraz z upadkiem Rawenny w 476 roku. Tymczasem na terenach dzisiejszej Belgii wzmacniali swą pozycję Frankowie saliccy, którzy w bitwie na Polach postawili na dobrego konia. Wykorzystując zniknięcie możnego sojusznika, zaczęli przejmować tereny rzymskiej prowincji Germania Inferior. zajmującej w przybliżeniu tereny dzisiejszej Belgii i Niemiec na zachód od Renu. Przybysze zlokalizowali swoją stolicę w mieście Tournai. Tam w 481 roku królem Franków został ogłoszony niejaki Chlodwig, którego wyniesienie na tron, dało podwaliny budowy potęgi rodu Merowingów. Władca ten nie spoczął na laurach, ponieważ natychmiast po intronizacji rozpoczął ekspansję swego królestwa. Łakomym kąskiem wydawał się twór niejakiego Syagriusza – tak zwane państwo Soissons. Była to pozostałość rzymskiej prowincji Galia Belgica i części Galii Lugdunensis, rządzona przez wyżej wymienionego rzymskiego wodza tytułowanego duxem. Zajmowała ona znaczącą większość rzymskich ziem na północ od Loary – zatem był to znakomity łup dla ambitnego frankijskiego władcy. Chlodwig wyruszył w bój i pokonał Syargiusza, wcielając jego ziemie do państwa Franków, zaś jego samego gładząc. Tym samym opanował znaczące tereny, na których istotnie było już rozkrzewione chrześcijaństwo[6]. Dla pogańskiego Chlodwiga nie była to sytuacja nieznana – miał poddanych chrześcijańskich co do których nie przejawiał wrogich zachowań. Jednak zagarnięcie znaczących areałów zamieszkanych przez zromanizowanych galijskich chrześcijan, musiało pchać go w stronę samego chrześcijaństwa. Jednakże wybór nie był taki prosty – o ile Rzymianie w większości reprezentowali nicejskie wyznanie wiary, to nowo powstałe królestwa barbarzyńskie kultywowały ariańską odmianę chrześcijaństwa, zakładającą wyłączną ludzkość Chrystusa. Kontrowersja ariańska była najpoważniejszym sporem w historii Kościoła, nieomal doprowadzając do zwycięstwa arianizmu. Chlodwig w większości był otoczony na dworze przez zwolenników wersji ortodoksyjnej – czyli katolickiej. Istotny wpływ na to miała jego pobożna żona, księżniczka burgundzka Klotylda. Ta nieustannie próbowała namówić go na chrzest czego Chlodwig nie zamierzał jednak uczynić. Do czasu.

Zobowiązania władcy Franków salickich do wspomagania niedawnych rywali w postaci Franków rypauryjskich poprowadziły Chlodwiga na ich ziemie w celu obrony ich przed naporem Alemanów zamieszkujących wówczas ziemie dzisiejszej Szwabii i Szwajcarii. Merowing niepewien wyniku starcia i będący pełen obaw o swój los po bitwie, poprzysiągł wówczas chrześcijańskiemu Bogu przyjęcie chrztu, jeśli starcie wygra. Nieoczekiwanie podczas walk pod Tolbiac poległ król adwersarzy – Gibuld. To zaś doprowadziło do rozproszenia sił alemańskich. Chodwig widząc spełnienie jego osobistej prośby, postanowił dopełnić swej obietnicy. Zatem nie zwlekając długo, przybył do miasta Durocortorum – dzisiejszego Reims. Zabrawszy ze sobą pięciotysięczną drużynę swych wojów, dał się ochrzcić miejscowemu biskupowi Remigiuszowi, późniejszemu świętemu z tytułem apostoła Franków. Data 25 grudnia 496 roku, przeszła zatem do historii jako chrzest frankijski.

Co dawało to Chlodwigowi? Bardzo dużo. Polityczne zyski były ogromne. Zdecydowanie zyskał sobie uznanie i szacunek wśród swoich galorzymskich poddanych, dla których jego opowiedzenie się po katolickiej stronie chrześcijaństwa było wyznacznikiem władcy z Bożej łaski. Tym samym uzyskał ich posłuch i scementował swoje prawa do podbitych ziem. Jednocześnie wykorzystał to do reform i kodyfikacji praw plemiennych, te zaś dały początek prawu salickiemu, będącego głównym prawem monarchów zachodnioeuropejskich przez wieki. Co ciekawe, prawo salickie zakazywało dziedziczenia przez kobiety i gdy dzisiejsze monarchie europejskie reformowały zasady sukcesji, by następczyniami mogły być kobiety, to obalano stare zapisy tegoż lex salica. Chlodwig korzystał z osiągnięć rzymskiej administracji, jednak nie w tak rozkrzewionym zakresie, jak czynili to Rzymianie. Dokonał zmiany stosunków między poddanymi wprowadzając zaczątki organizacji feudalnej w miejsce typowo rodowo-plemiennej. Dzięki temu wszystkiemu, jego państwo było dobrze zarządzane a wojsko – dobrze wyposażone. Mając pretekst do walki w postaci zwalczania heretyckich władców sąsiednich państw germańskich, aktywnie działał na polu polityki zagranicznej: zwalczał Wizygotów, (mających swe centrum władzy w Akwitanii) oraz Burgundów (zajmujących większość terenów w dolinie Rodanu). Rozszerzywszy znaczące swe państwo, zdecydował się przenieść jego stolicę do prężnie rozwijającego się Parisium – nazwa nie powinna nastręczać nam trudności, chodzi o dzisiejszy Paryż. Dzięki tym podbojom, a także temu, że wyznawał ortodoksyjną wersję chrześcijaństwa, uwagę na niego zwrócił wschodniorzymski cesarz Anastazjusz, który nadał Chlodwigowi tytuł konsula – wówczas niemający realnej władzy czy znaczenia, niemniej bardzo prestiżowy[7]. Dało to potomkom Chlodwiga solidne umocowanie na nowej mapie Europy i pozwoliło na kształtowanie historii kontynentu temu możnemu państwu. Chlodwig, nie stroniący od okrutnych czynów w kwestiach centralizacji swej władzy zmarł w roku 511. Doprowadziło to do rozpadu państwa na cztery części, z których największe znaczenie osiągnęły w następnych dziesięcioleciach Austrazja i Neustria. Mimo rozdrobnienia wśród Franków, nicejska wersja chrześcijaństwa została utrzymana, zaś argument głoszenia chrześcijaństwa będzie wielokrotnie wykorzystywany przez frankijskich władców do ekspansji terytorialnej.

Pierwszy władca zjednoczonej Europy – Karol Wielki

Dynastia Merowingów w VIII wieku chyliła się ku upadkowi. We francuskiej historiografii występuje określenie les rois fainéants oznaczające królów gnuśnych. Tak tytułuje się okres od 639 do 751. Przez ponad wiek w królestwie Franków władali władcy niekompetentni albo niepełnoletni. Wobec braku charyzmatycznego monarchy, wzrastała rola dworskich urzędników, a przede wszystkim majordomusa. Majordom pełnił funkcje wojskowe i cywilne, dowodził armią i zawiadywał pracą urzędników królewskich. Od pewnego momentu stanowisko to trzymała rodzina, która przeszła do historii pod nazwą dynastii Karolingów. Kojarzyć możemy z niej Karola Młota – zwycięzcę Arabów spod Poitiers w 732 roku, czy Pepina Krótkiego, który zakończył farsę i obalił ostatniego Merowinga – Chlideryka III. Dokonał tego poprzez ciekawy gest – niczym biblijnemu Samsonowi obcięto mu długie włosy, które dla Franków stanowiły symbol sprawowanej władzy. Niedawnego pana zesłano do klasztoru gdzie wkrótce zmarł.

Bezkrwawemu przewrotowi pobłogosławił papież Zachariasz, którego obawy budziły agresywne działania państwa Longobardów, ponieważ ci po dwóch wiekach zmagań z Cesarstwem Wschodniorzymskim opanowali tereny egzarchatu Rawenny. Oznaczało to, iż Ojciec Święty znajdował się teraz w ich mocy, co zdecydowanie nie było mu w smak, zważywszy na dużą dozę niezależności wypracowaną przez fakt znacznej odległości Rzymu od Konstantynopola. Następca Zachariasza, Stefan, po nieskutecznych poselstwach nad Bosfor zdecydował się zagrać va banque i jako pierwszy papież udał się zza Alpy prosić Pepina o interwencję zbrojną. Ta została udzielona, zaś jej konsekwencją okazało się utworzenie Państwa Kościelnego, które miało przed sobą ponad 1100 lat istnienia. Tak zadziergnęła się nić komitywy między Stolicą Apostolską a władcami Franków, którą wzmocnił syn Pepina – Karol. Ów ambitny monarcha za szczególny cel wziął sobie walkę z niewiernymi a jednocześnie narzucanie wpływów frankijskich w Europie. W tym celu wyprawiał się do Hiszpanii (gdzie żywot swój skończył sławny Roland), na tereny Dolnej Saksonii (po zaciekłych i brutalnych walkach skutkiem była chrystianizacja i trwałe opanowania tej krainy) czy na ziemie kaganatu Awarów w Panonii (nowych koczowniczych łupieżców, terroryzujących Europę). Wielokrotnie też stawał w obronie nowego państwa Papieży: walcząc z Longobardami, których ostatecznie podbił w 774 roku, czy instalując na tronie biskupa Rzymu, gdy zbuntowali się mieszkańcy Wiecznego Miasta. Za te zasługi i wiele donacji na rzecz Kościoła, papież Leon III w dość pokazowym i nieoczekiwanym przez ludność Rzymu ruchu, koronował sprytnego Karola na Cesarza Rzymian. Miało to miejsce w Boże Narodzenie 800 roku. Koronacja przez pierwszego biskupa świata chrześcijańskiego dawała mu mandat boski do panowania nad królestwem, czyniąc z niego bożego pomazańca. Karol stał się tym samym numerem jeden w całym świecie zachodnim przebijając nawet papieża, będącego jego pupilem. Nie w smak było to władcom Bizancjum – czyli Wschodniego Rzymu którzy, ociągając się, uznali tytuł cesarski dopiero kilkanaście lat później[8].

Nowy Cesarz aktywnie promował kulturę i naukę, ściągając na swój dwór w Akwizgranie (Aachen) wybitnych duchownych, artystów i uczonych, wśród których najznaczniejszym był Anglosas Alkuin. Doprowadził do znaczącej rozbudowy sieci kościołów oraz klasztorów, które miały być ośrodkami krzewienia nauki i chrześcijaństwa zwłaszcza na do niedawna pogańskich ziemiach. Karol uzyskał silny wpływ na życie Kościoła, wybierając nowych biskupów w procesie inwestytury, czy tworząc podstawy pojęcia gallikanizmu, który ograniczy w dalekiej przyszłości wpływ papieski na życie wewnętrzne kościoła francuskiego. Władca frankijski, podporządkowawszy sobie Kościół, dał mu jednak solidne podstawy do rozwoju, co było nie bez znaczenia po jego śmierci i objęciu władzy przez mniej wybitnych potomnych. Królestwo Franków osiągnęło szczyt swej potęgi właśnie za życia Karola – sięgało za Pireneje aż po rzekę Ebro, podporządkowało sobie Bretanię, ziemie germańskie i słowiańskie aż po Elbę, Dunaj i Chorwację. Był także niekwestionowanym władcą Italii. Te tereny będą podstawą późniejszych królestw Francji, Niemiec i Włoch – najważniejszych części składowych średniowiecznej Europy.

Karol będącym Wielkim nie tylko ze względu na swoje zasługi, ale także na wzrost (184 cm w tamtym czasie było wielką rzadkością) nie miał jednak szczęścia co do następców. Po swej śmierci w 814 roku, władzę przejął po nim jego potomek Ludwik, któremu jako tako udawało się trzymać władzę w garści. Jednak jego synowie doprowadzili do wojny domowej, zakończonej traktatem z Verdun w 843 roku. Układ ten dzielił Państwo Frankijskie na trzy części dając zaczątek Państwu Zachodniofrankijskiemu, Lotaryngii i państwu Wschodniofrankijskiemu. Odtąd historia Francji i Niemiec stała się rozdzielna, zaś różnice językowe i kulturowe między mieszkańcami tych państw zaczęły narastać. Spowodowane to było tym, że frankijska elita na zachodzie zasymilowała się z galoromańską ludnością, zaś ci mieszkający na wschodzie takiej sytuacji nie mieli, bowiem zamieszkiwali głównie tereny nie będące pod panowaniem rzymskim. Niemniej spuścizną Karola jest istotny wkład w rozwój feudalizmu, do którego zaprzęgnął Kościół w życie polityczne swego państwa nadając mu liczne nadziały ziemskie, co w przyszłości poskutkowało tworzeniem licznych majątków i księstw biskupich. Karol Wielki jest czczony w kościele katolickim na poziomie lokalnym w Akwizgranie, gdzie jego kult został zatwierdzony dopiero po ponad 900 latach od jego śmierci. Jego imię nosi także prestiżowa nagroda nadawana zasłużonym osobom, mającym wkład w promowanie pokoju i jedności Europy. Zdecydowanie godny patron.

Świętokradca i bluźnierca na tronie – Filip IV Piękny

Po podziale z Verdun zachodnie państwo frankijskie powoli przekształcało się we Francję. Po raz pierwszy nazwę królestwa Francji możemy użyć w odniesieniu do państwa pod nowym przewodnictwem dynastii Kapetyngów, co nastąpiło wraz z przejęciem władzy przez Hugo Kapeta w roku 987. Jednak tytułem króla Francji w miejsce króla Franków posługiwał się dopiero wybitny krzyżowiec Filip II August, który rozpoczął żmudny proces zbierania ziem pod bezpośrednią kontrolą królewską. Ta zaś na początku XIII wieku, wskutek gwałtownego postępowania rozdrobnienia i rozwoju feudalizmu ograniczała się tylko do okolic Paryża, czyli regionu zwanego Île-de-France. On sam i jego następcy, wykorzystując pozytywne stosunki z Kościołem i zwycięstwa w walkach z królami Anglii i Świętym Cesarstwem Rzymskim pozyskiwali kolejne terytoria do swej domeny. Warto zauważyć, że w 1154 roku, pod kontrolą angielską zostawała prawie połowa ziem dzisiejszej Francji, tak więc do odzyskania było sporo. Do roku 1259 udało się Kapetyngom odebrać Normandię, Andegawenię, Akwitanię, Maine i Poitou, co istotnie wzmocniło realną siłę władcy Paryża.

Od 1285 roku władcą francuskim był Filip IV, którego historia obdarzyła przydomkiem Pięknym. Jego panowanie to zdecydowane działania na rzecz wzmocnienia autorytetu monarchy i podporządkowania sobie Kościoła. W owym czasie dynastia Kapetyngów była już najpotężniejszą dynastią w Europie – zmarły w tym samym roku Karol, książę Andegawenii miał na swoim koncie tytuły króla Neapolu, Sycylii i Jerozolimy, zaś jego następcy jako Andegawenowie (boczna linia Kapetyngów) przejęli trony Węgier, a także Polski. Tym samym posiadali dość silne wpływy w Italii, co było znaczące ze względu na chaos i osłabienie władzy cesarskiej wynikające z okresu wielkiego bezkrólewia, który zapanował w Rzeszy Niemieckiej. Francja wykorzystywała wówczas swoją realną siłę, nie mając silnego konkurenta. Panowanie Innoncentnego III (1198-1216) stanowiło szczyt potęgi Państwa Kościelnego, które było samo w stanie skutecznie egzekwować własne cele polityczne w Europie. Jego następcy tracili jednak autorytet. Filip Piękny wykorzystał to do własnych celów w polityce wewnętrznej, usuwając wrogich mu duchownych ze stanowisk, ściągając podatki od duchowieństwa i ingerując w struktury kościelne na terenie Francji. Gniew papieża Bonifacego był wielki, to zaś popchnęło go do wydania bulli Unam Sanctam, która ewidentnie była skierowana przeciw Filipowi, a głosiła ona wyłączne prawo papieża do nominacji biskupich w Kościele oraz żądała posłuszeństwa każdego monarchy wobec Ojca Świętego, a także wyłączała możliwość sądzenia duchownych przez świeckich. Na to wściekły Filip odpowiedział wysłaniem do Włoch na czele wojska swego sługi Wilhelma Nogareta by pochwycił Bonifacego i przywiódł do Paryża, gdzie przygotowywał dla niego proces. Zadanie to finalnie nie powiodło się z powodu oporu zwolenników papieża, jednak Bonifacy wkrótce potem zmarł. Pustkę po nim wypełniono Bertrandem de Got – francuskim duchownym z Akwitanii, który przyjął imię Klemensa V. Była to świetna wiadomość dla Filipa. Klemens był w dużej mierze powolny wobec francuskiego monarchy, który wykorzystał to jak tylko mógł. W obawie przed zamieszkami w Rzymie, którego mieszkańcy niechętni byli francuskiemu papieżowi, Klemens wyprowadził się do Francji, finalnie osiadając w Awinionie. To zaś dawało kontrolę nad następcą Księcia Apostołów i głową Kościoła Katolickiego Filipowi. Będący pod jego protekcją Klemens nie mógł się mu sprzeciwiać, monarcha zaś nakazał mu wydać wyrok potępiający poprzednika. Mało tego nakazał wyciągnąć zwłoki Bonifacego i spalić je na stosie, do czego jednak ze względu na brak kontroli nad Rzymem nie doszło[9].

Najsłynniejszym czynem Filipa, dającym mu niewiarygodne zyski, a jednocześnie wieczne potępienie u potomnych, było zniszczenie zakonu Templariuszy. Monarcha istotnie był u nich poważnie zadłużony. Zakon dorobił się fortuny na krucjatach, a w końcowych latach swych istnienia, – utracił swoją siedzibę w Ziemi Świętej, jaką była Akka w 1291 roku. Przenieśli się wówczas całkowicie do Europy, gdzie ich siedzibą stał się Paryż. Od kilku dziesięcioleci trudnili się pożyczkami i obrotem finansowym, także dorobili się jeszcze większych bogactw, ale jednocześnie sporej niechęci. Wykorzystał to Filip, chcący, oprócz pozbycia się swojego zadłużenia, napełnienia skarbca królewskiego. Do pomocy potrzebował jednak bezpośredniego zwierzchnika zakonu – to okazało się prostym rozwiązaniem gdyż sprawował bezpośrednią opiekę nad nim. Papież Klemens V przyłożył rękę do planu Filipa, rozwiązując na soborze w Vienne w 1312 roku Templariuszy, zakazując ich funkcjonowania pod karą ekskomuniki. Do tego czasu poczyniono jednak aresztowania wszystkich dostępnych w kraju braci zakonnych, przejmując ich majątki i wytaczając im procesy. Torturowanych, okaleczonych, zastraszonych zakonników królewscy oprawcy zmuszali do przyznawania się do herezji, pedofilii, sodomii, czarnoksięstwa i jeszcze innych zbrodni, w które nikt naprawdę nie dawał wiary. Sam papież Klemens w utajnionych dokumentach (między innymi w pergaminie z Chinon) uznawał Templariuszy niewinnych zarzucanych czynów. Niemniej nie zamierzał ich ratować od zachłannego monarchy. Legendarne potępienie papieża i króla z ust ostatniego wielkiego mistrza Jacquesa de Molaya, gdy ten smażył się na stosie 18 marca 1314, spełniło się jeszcze w tym samym roku. Klemens zmarł w ciągu miesiąca, zaś jego niepochowane ciało miało zostać nadpalone w wyniku pożaru. Kapetyng umarł zaś na skutek wylewu krwi do mózgu, choć niektórzy opowiadali jakoby król zginął na polowaniu, nie mogąc uwolnić nogi ze strzemienia spłoszonego konia.

Filip dokonał niewiarygodnej koncentracji i podporządkował sobie najwyższego przedstawiciela Boga na ziemi. Francja uzyskała zabezpieczenie swoich interesów wewnętrznych i mogłaby dokonać z papieskim zakładnikiem istotnych przetasowań na arenie europejskiej już w XIV wieku. Nie stało się tak ze względu na niszczący konflikt, który pochłonął jej uwagę na ponad 100 lat. Wojna stuletnia, będąca konsekwencją wygaśnięcia głównej linii dynastii Kapetyngów i podniesienia roszczeń przez spokrewnionych z francuskimi królami władcami Anglii, spowodowała zaoranie prosperity polityki dworu paryskiego. Koniec średniowiecza nie był dla Francji łaskawy. Być może dlatego wszystkich królów Kapetyngów po Filipie (włączając także jego) nazwano królami przeklętymi – Les rois maudits.

Ojciec nowożytnego języka francuskiego – Jan Kalwin

Turbulencje na linii Kościół – Monarcha w gruncie rzeczy dotyczyły kontaktów zewnętrznych, a więc kwestii relacji ze Stolicą Apostolską. Po powrocie do Rzymu z niewoli awiniońskiej w roku 1389 papieża Grzegorza IX, na którego to działanie nawiasem mówiąc wyczekiwało wiele wpływowych autorytetów, mistyków, świętych a także zwykłych ludzi[10], Papież znowu stał się niezależny od tronu paryskiego. Naturalnie nie było to w smak królom Francji. Dlatego starali się oni za wszelką cenę pokazywać, że losy głowy Kościoła dalej są uzależnione od ich woli. Gdy wybuchła wielka schizma zachodnia, a świat łaciński posiadał trzech Ojców Świętych na raz, siedzibą jednego antypapieża był właśnie Awinion – dalej pod protekcją Walezjuszy – nowej dynastii sprawującej władzę z pałacu w Luwrze. Złe praktyki, które zaczęły ogarniać papiestwo w XIII wieku i narastały w XIV wieku – symonia, nepotyzm, przypadki łamania celibatu, kolekcjonowanie beneficjów kościelnych – nie zniknęły po powrocie do Wiecznego Miasta, w co niektórzy naprawdę szczerze wierzyli. Po okresie walk koncyliarystów (zwolenników poglądu, że tylko sobór – zgromadzenie biskupów – ma władzę wprowadzania nowych zasad i dogmatów w Kościele) z papieżami, ostatecznie wygrali ci drudzy, którzy do roku 1449 definitywnie ugruntowali swoją pozycję. Niemniej kosztowało ich to utratę nieograniczonego autorytetu i otworzyło pole do krytyki Watykanu.

XV wiek to nadejście renesansu, który oprócz rozkwitu sztuki, kultury i nauki, przyniósł ciekawy wynalazek, jakim był druk. Głoszenie idei nigdy przedtem nie było prostsze. Marcin Luter rozpoczynając reformację w kościele zachodnim, skorzystał z tego pewnego rodzaju nowum. Ogień protestantyzmu, począwszy od 1517 roku, gwałtownie rozprzestrzenił się po Europie, a wkrótce zawitał do Francji. Tam pozyskał dla swoich idei człowieka, który do dziś jest uznawany za jego numer drugi. Jan Kalwin dokonał naprawdę wiele dla utrzymania reformatorskiego żaru odnowy Kościoła. Urodzony w 1509 roku w małym pikardyjskim mieście, był przeznaczony przez swojego ojca do stanu duchownego, który gwarantowałby mu objęcie jakiejś konkretnej synekury kościelnej, a to ze względu na świetne kontakty rodziciela. Mimo tych niewielkich wymagań nie szczędził pieniędzy na wykształcenie młodego Jana. Po osiągnięciu tytułu teologa na Sorbonie z jego nakazu syn zaczął studiować także prawo. Ojciec wiedział już, że jego pociecha zaczęła nasiąkać rewolucyjnymi ideami, to zaś poróżniało go z jego zwierzchnikami, którzy nie zamierzali trzymać stołka dla niepewnego linii dogmatycznej absolwenta. Janowi to nie przeszkadzało. W tym czasie skupił się na nauce języka greckiego i łaciny, co pozwalało mu czytać oryginały prac rzymskich oraz helleńskich klasyków, a także czytać Biblię w językach oryginalnych. Do śmierci ojca, która nastąpiła w 1531 roku, nie ujawniał się jednak z poglądami otwarcie protestanckimi. Jego konwersja na protestantyzm otwarcie się skrystalizowała w roku 1533, gdy zaangażował się w napisanie mowy nowego rektora Sorbony, z której wynikała obrona Lutra i ruchu zapoczątkującego podziały w Kościele. To było zbyt jawne obranie strony, a nie mający protekcji możnych Kalwin po zrzeknięciu się dochodów kościelnych dziedziczonych po ojcu, opuścił kraj.

Uciekający przed gniewem króla Franciszka I, który oskarżał go o sianie fermentu w Paryżu, Kalwin schronił się w szwajcarskiej Bazylei. Tam rozpoczęła się jego prawdziwa kariera. Przebywając w tym helweckim mieście w roku 1536, opublikował dzieło, które było sformułowaniem jego własnej wizji chrześcijaństwa. Obraz ten znacznie różnił się od poglądów Marcina Lutra, ponieważ wprowadzała założenie predestynacji – zrywał więc ze starożytną koncepcją wolnej woli na rzecz twierdzenia, że Bóg już przy stworzeniu świata podzielił ludzi na zbawionych i potępionych. Tym pierwszym w życiu zawsze się miało powodzić, mieli być zdolni oraz ambitni. Potępieńcy zaś nieważne, jak by się starali, z automatu są gorsi i przeznaczeni do mąk piekielnych. Bezpośrednią oznaką przynależności do grona jednych lub drugich miał być stan finansowy i zdolność mnożenia bogactwa. To znaczyło, że zbawienie nie jest uniwersalne dla wszystkich, co oczywiście spowodowało krytykę płynących z niemieckich kół reformacji. Oprócz tego Kalwin uderzył w papieża, instytucjonalny Kościół, kult świętych i Maryi, a także obecność Chrystusa w eucharystii, podważając wiarę w przemienienie – na sposób katolicki i luterański. Ponadto uważał, że koniecznym jest absolutny brak ozdób, obrazów, rzeźb i asortymentów liturgicznych – to zaś otwierało pole nieznanemu od wczesnego średniowiecza ikonoklazmowi. Księga ta zatytułowana jako ,,Institutio religionis christianae” była wybitnym traktatem teologicznym napisanym, co istotne, piękną francuszczyzną. Wysoka jakość merytoryczna, gramatyczna i kompozycyjna tego dzieła była bardzo zauważalna i awangardowa. Kolportowana szeroko po ojczyźnie, wywierała wpływ na zasady zapisu mowy, co pozwoliło Kalwinowi zdobyć tytuł ojca nowożytnego języka francuskiego. Niewątpliwie był to wielki dorobek, który postanowił zadedykować Franciszkowi I, licząc na to, że król skorzysta z jego teologicznych argumentów na rzecz konfiskaty majątków kościelnych na terenie Francji. Nadzieja na pozyskanie protektora reformacji w ojczyźnie okazała się płonna, Walezjusz nie docenił wysiłków Kalwina. Niemniej jego współwyznawcy nazywani we Francji hugenotami, błyskawicznie pojawili się we wszystkich zakątkach królestwa, koncentrując się głównie w miastach, gdzie zwłaszcza wśród warstwy mieszczańskiej i kupiectwa pozyskiwano nowych wyznawców kalwinistycznych nauk. Podział społeczeństwa francuskiego doprowadził do serii konfliktów i wojen religijnych, które naznaczyły głęboko historię Francji. Jednym z kulminacyjnych wydarzeń stała się noc świętego Bartłomieja w 1572 roku, która oznaczała wymordowanie przez katolickich Gwizjuszy kilku tysięcy kalwińskich szlachciców i stronników Burbonów w kraju rządzonym wówczas przez królową Katarzynę Medycejską. Walki trwać będą aż do roku 1598, gdy Henryk IV Burbon po przejściu na katolicyzm wydał Edykt nantejski, mający gwarantować swobody religijne dla mniejszości hugenockiej. Oznaczało to swobodę dla kalwinistów, którzy mogli poszerzać swój stan posiadania, wznosząc nowe zbory, szkoły i twierdze, choć musieli uznać, że Francja pozostaje krajem katolickim.

Jan Kalwin nie dożył tego triumfu. Umarł w roku 1564 w Genewie, która już wówczas cieszyła się tytułem Mekki Reformacji. Grób Kalwina istnieje do dzisiaj; jego skromność, aż po dziś dzień objawia się ubóstwem nagrobku i zakazem ozdabiania miejsca jego spoczynku kwiatami wydanym przez pochowanego[11]. Nauka Kalwina przyjmowana przez licznych mieszkańców Niderlandów, doprowadziła do udanego zrywu antyhiszpańskiego, zaś etos pracy płynący z wyznania hugenockiego dopomógł malutkiej Holandii dokonać rzeczy niezwykłej – zostać mocarstwem morskim i pierwszą uniwersalną potęgą światową jeśli chodzi o handel. A zatem pojedynczy człowiek obdarzony wiarą góry może przenosić…

Godny następca Machiavellego – Armand-Jean du Plessis de Richelieu

Postanowienia edyktu nantejskiego było przestrzegane przez pozostałą część rządów Henryka IV Burbona aż do jego nagłej śmierci w roku 1610. Zabójstwo pierwszego Burbona, mimo że poczynione z rąk katolika, wzbudziło ponowny ferment w kraju. Duża w tym zasługa królowej regentki Marii Medycejskiej, która odsunęła od dworu protestanckich szlachciców, ci zaś obawiający się represji zaczęli się zbroić. W owym czasie karierę urzędniczą rozpoczynał biskup Luçon, wyświęcony na to stanowisko w wieku zaledwie 22 lat Armand-Jean de Richelieu. Widząc chaos, jaki powodowało ścieranie się frakcji dewocyjnej królowej z hugenotami pod wodzą księcia de Rohan, postanowił zdobyć wpływ na politykę wewnętrzną, wierząc w swoje osobiste talenty polityczne. Te faktycznie zaczęły wybrzmiewać, a zauważone przez ustępującą z regencji Marię zaowocowały kapeluszem kardynalskim w roku 1622. Zdobycie tej pozycji pozwoliło na stałe przebywanie na dworze króla Ludwika XIII i umożliwiło wywieranie wpływu na młodego i ekscentrycznego monarchę. Richelieu był w tym tak skuteczny, że władca całkowicie mu zaufał, odsuwając od rady zaskoczoną, wściekłą na swego byłego protegowanego królową matkę. Ludwik widząc skuteczność swego kardynała w tępieniu opozycji wewnętrznej miał osobiście oddać mu faktyczny ster rządów w państwie. Richelieu zaś ze swej strony postanowił zbudować prawdziwą monarchię absolutną bez posiadającej wpływy militarne i potencjał do rujnowania kraju niepokornej arystokracji.

Swoje kroki rozpoczął od rozbicia szlachty hugenockiej, organizując wyprawy militarne przeciw twierdzom protestanckim wspieranym przez obce państwa, zwłaszcza Anglię. Konflikt narastał, choć jednoznacznie wynik wojny wskazywał na zwycięstwo wojsk królewskich. Najsłynniejszym starciem tego okresu było udane i efektowne oblężenie La Rochelle zakończone jego zdobyciem w 1627 roku. Kardynał, chcący prawnego i trwałego spacyfikowania hugenotów, by uzyskać wolną rękę do działań na innych frontach, wydał dokument zwany Pokojem Łaski. Na jego mocy Protestanci we Francji tracili twierdze, zamki i część miast, zakazano im tworzenia porozumień militarnych, choć, co zakrawa na ironię, katolicki kardynał – książę Kościoła – gwarantował heretykom ochronę ich wyznania! To jeszcze nic. Richelieu zwalniał miejsce na nowy konflikt. Zamierzał się przyłączyć do szalejącej wówczas w Europie wojny trzydziestoletniej. Nie jednak dla wsparcia państw katolickich, lecz osamotnionych protestantów pod przywództwem Gustawa II Adolfa. Czy zatem to religijny cynik nosił kardynalską czerwień? Nie. Richelieu rozumiał politykę zagraniczną jako konieczną z racją stanu. Pojęcie to (raison d’État) nakazywało zwalczanie katolickich Habsburgów, otaczających Francję z każdej strony. Początkowo Francja udzielała gigantycznych subsydiów królom Danii i Szwecji[12], potem zaś od 1635 roku dołączyła bezpośrednio do konfliktu, czego przejawem były działania zbrojne w Nadrenii, Flandrii i w Pirenejach – głownie przeciw hiszpańskim tercios. Było to niedorzeczne w tamtym czasie, a kardynał był krytykowany przez papieża i sporą część kleru w kraju.

Działania francuskie odmieniły losy tego największego ze wszystkich dotychczasowych konfliktów w Europie i uchroniły protestantyzm od zniszczenia. Utrzymanie podziału wyznaniowego kontynentu nie było zgodne z intencją Rzymu. Wówczas istniała jeszcze szansa na odwrócenie dokonań reformacji, choć za cenę przelewu krwi i pacyfikacji Niemiec, Skandynawii, Niderlandów czy Wysp Brytyjskich. Nadzieje cesarzy habsburskich, którzy oczywiście byliby numerem jeden wśród najbardziej zyskownych w tej sytuacji, zostały jednak zażegnane. Nagrodą okazało się dla Francji stworzenie pierwszego stałego porządku europejskiego, w którym ona sama odgrywała wiodącą rolę, to zaś da pole manewru następnemu królowi Ludwikowi XIV (królowi Słońce) na zdominowanie Europy we wszystkich dziedzinach na przełomie XVII i XVIII wieku. Zasługa to bezwzględnego kardynała, który niezrozumiany przez jego rówieśników, jest do dzisiaj wzorem dla dyplomatów i racjonalnego działania na korzyść własnej ojczyzny. Sam Richelieu zdawał sobie sprawę z tego, że zostanie doceniony dopiero po śmierci. Nie uważając się, mimo że de facto tak było, za faktycznego władcę Francji, w swym testamencie złożył hołd uznania wobec swojego władcy, któremu zawsze gorliwie służył, budując potęgę swej ojczyzny i siłę rządów jej głowy. Na swoje stanowisko namaścił innego purpurata – Włocha Julesa Mazarina, który podtrzymał i rozbudował dzieło swego poprzednika – Pierwszego Ministra Francji. Katolik oraz wielki patriota. Hołd jego talentowi i dalekowzroczności!

Podsumowanie

Rządy jednego z najsłynniejszych Burbonów, dumnego posiadacza pałacu w Wersalu, przyniosły nadejście nowej epoki, która znacząco wpłynęła na podkopanie autorytetu Kościoła. Oświecenie uwolniło prądy, które po wiekach panowania systemu feudalnego we Francji zogniskowały się w formie wybuchu Rewolucji Francuskiej – ta zaś, obok monarchii obrała sobie za cel właśnie przedstawicieli duchowieństwa, będących jedną z kolumn ancien régime. Terror rewolucyjny nie mógł jednak trwać wiecznie. Sytuację ustabilizowały ostatecznie niepowtarzalne talenty i wizja najpierw Pierwszego Konsula, a potem Cesarza Francuzów – Napoleona Bonaparte. Ten wypracował w roku 1801 pierwszy nowoczesny konkordat – umowę określającą zasady współdziałania państwa i Kościoła, czyniąc z duchowieństwa funkcjonariuszy władzy publicznej z wypłacaną pensją[13]. Także to jego rządy doprowadziły do przyznania swobód prawnych protestantom czy Żydom[14]. Zatem od XIX wieku możemy mówić o wielkiej transformacji podejścia do wyznania katolickiego i pozycji duchowieństwa, co zostanie później jeszcze bardziej wzmożone po upadku II Cesarstwa – III Republika Francuska charakteryzowała się ostrym antyklerykalnym kursem, którego ukoronowaniem były ustawy o rozdziale państwa i Kościoła z 1905 roku. Od tego momentu Francja jest państwem ściśle laickim (laicitë). Mimo to warto wspomnieć, że do dzisiaj każdorazowo prezydent Francji (a wcześniej – monarchowie) jest z urzędu protokanonikiem honorowym Bazyliki Św. Jana na Lateranie w Rzymie – jest to kościół katedralny biskupów Rzymu i najważniejsza świątynia miasta (Bazylika Św. Piotra jest dopiero druga pod kątem ważności). Francja wciąż sprawuje ten honorowy patronat nad kościołem a pierwszy obywatel Państwa Francuskiego po objęciu urzędu tradycyjnie akceptuje ten zaszczytny tytuł w momencie swojej pierwszej wizyty w bazylice. Ponadto warto pamiętać, że jako głowa świecka księstwa Andory, prezydenci dzielą się władzą z biskupami miasta Urgell – współksiążęta świecki i episkopalny współdziałają razem dla dobra tego malutkiego pirenejskiego kraju. Zatem – mimo przeciwności, Francja instytucjonalnie trwa w orbicie działań i życia Kościoła, który jest nieodzownym składnikiem jej fascynującej historii.

  1. Ks. M. Olszewski. D, Dzieje chrześcijaństwa w zarysie, Katowice 1983.

  2. H. von Campenhausen, Ojcowie Kościoła, Warszawa 1973.

  3. Mt 16, 18-19

  4. Hieronim ze Strydonu, De Viris Illustribus, XXXV.

  5. P. Brown. Świat późnego antyku, Warszawa 2001.

  6. Ks. M. Żywczyński, Kościół i społeczeństwo pierwszych wieków, Warszawa 1979

  7. Prokopiusz z Cezarei, Wojna gocka, Poznań 2015

  8. P. Heather, Odrodzenie Rzymu, Poznań 2018.

  9. T. Deary, Measly Middle Ages – Horrible Histories, Londyn 2007.

  10. Ks. M. Collins, Watykan – sekrety i skarby Stolicy Apostolskiej, Warszawa 2009.

  11. Ringier Axel Springer Polska, 100 osób, które zmieniły świat, Warszawa 2009.

  12. Z. Anusik, Gustaw II Adolf, Warszawa 1996.

  13. A. Zamoyski, Napoleon. Człowiek i mit, Lublin 2019

  14. G. Bordonove, Napoleon Bonaparte. Wielkość i upadek Cesarza Francuzów, Warszawa 2010