Węglove dylematy polskiej energetyki

Ilustracja: Alicja Matusiak
Artykuł ukazał się w 13. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

Kolejna kadencja parlamentarna Prawa i Sprawiedliwości zbliża się ku końcowi, co stwarza przestrzeń do oceny stanu zarówno polityki energetycznej, jak i bezpieczeństwa energetycznego Polski. Co ciekawe, niszowy i raczej niepopularny temat energetyczny, w związku z wybuchem wojny w Ukrainie, stał się przedmiotem rozważań nowej rzeszy ekspertów, komentatorów i analityków, których przed 24 lutego 2022 roku w rodzimych mediach społecznościowych szukać można było ze świecą. Jako skromna obserwatorka, komentatorka i fascynatka, i ja przyjrzę się temu tematowi, pozwalając sobie na koniec na gorzko-słodką refleksję nad wyzwaniami stojącymi przed polskim sektorem energetycznym.

Otóż najprostszą definicję bezpieczeństwa energetycznego można sprowadzić do słów: nieprzerwana podaż surowców energetycznych oraz dostęp do energii w dobrej, akceptowalnej cenie[1]. Może ona dodatkowo dotykać obszaru ekologicznego (produkcji energii elektrycznej, wydobycia surowców, transportu z zachowaniem równowagi środowiskowej). Może również przyjąć wymiar geostrategiczny, polityczny, infrastrukturalny i zasadniczo – z rozwojem gospodarczym, pojawianiem się nowych zagrożeń i technologii – rozciągać się na coraz więcej obszarów. W cieniu 2022 roku oraz geograficznego i politycznego usytuowania Polski na świecie, nie sposób nie wspomnieć o wpływie wojny w Ukrainie na stan naszego bezpieczeństwa energetycznego oraz ociężałej transformacji energetycznej.

Węgiel w duszy gra

W Polsce, po 8 latach rządów PiS, węgiel odpowiada za około 70% produkcji energii elektrycznej[2]. Lekki spadek odnotowano jedynie w 2020 roku (60%), gdy w czasie pierwszej i drugiej fali lockdownów zmniejszyła się i produkcja, i konsumpcja energii. Po tym czasie jednak wróciliśmy na wcześniejsze tory. Co więcej, mimo największego odsetka produkcji energii elektrycznej z węgla w Unii Europejskiej i nacisków dążących do dekarbonizacji gospodarki, rząd Zjednoczonej Prawicy podjął decyzję o budowie dwóch nowych bloków w Opolu i jednego w elektrowni Turów. W 2015 roku od świeżo wybranego prezydenta Andrzeja Dudy mogliśmy usłyszeć: Węgiel jest naszym absolutnie podstawowym surowcem energetycznym i bazą energetyczną, a więc elementem naszej energetycznej suwerenności[3]. 3 lata później, w czasie Szczytu Klimatycznego ONZ COP24 zorganizowanego w Katowicach, podniesionym głosem z mównicy, pełnym dumy, Prezydent oznajmił, że Polsce właściwie to węgla wystarczy jeszcze na 200 lat.

Uzależnienie Polski od węgla i utrzymywanie po dziś dzień kraju w tej toksycznej zależności odbija się czkawką już teraz. Po pierwsze, Polska objęta jest unijnym systemem handlu emisjami (ETS), co oznacza, że im więcej emitujemy, tym więcej płacimy. Nasz sektor produkcji energii elektrycznej jest jednym z najbardziej energochłonnych i “brudnych” w Unii Europejskiej – średnioroczna intensywność emisji przewyższa trzykrotnie średni poziom unijny[4]. Z wyliczeń Forum Energii wynika, że koszt uprawnień do emisji dwutlenku węgla odpowiada za 23% finalnego rachunku za prąd[5]. Z ETS-u jednak jedyne wyjście prowadzi przez pożegnanie się z Unią Europejską. Wszelkie sentymenty PiS-u do polskiej tradycji węglowej obciążają polską gospodarkę, pozbawiając ją coraz większych sum pieniędzy – dopłacamy do górnictwa, ale i podnosimy koszty uprawnień do emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych. Po drugie, już w 2025 roku Polska będzie musiała stopniowo wyłączać najstarsze bloki węglowe. Zegar tyka i powoli zbliża się kres wspierania sektora węglowego z finansów publicznych w krajach Unii Europejskiej. Początkowo mówimy o stracie około 8 GW mocy węglowych, później 6 GW[6]. Co prawda braki mają zostać częściowo zastąpione przez nowe bloki gazowe w Dolnej Odrze, Ostrołęce, Adamowie i Grudziądzu, jednak deficyt mocy z biegiem lat będzie się zwiększał przez konieczność wyłączania kolejnych starych bloków węglowych. Ciężko mówić o zbilansowaniu tych braków energią z OZE, bo w Polsce długo wstrzymywano się z liberalizacją rynku wiatraków. Dodatkowo do produkcji energii z wiatraków i paneli fotowoltaicznych potrzeba wiatru i słońca – są to więc źródła, które nie zapewnią stałego dostępu do surowca, z którego produkować można energię elektryczną. W tej sytuacji jedynym wyjściem na załatanie luki węglowej pozostanie import energii elektrycznej z innych krajów.

Dlaczego OZE nie wystarczy?

Od 2016 roku Polska prawie 70-krotnie zwiększyła swoją produkcję energii elektrycznej z paneli fotowoltaicznych[7]. Dzięki dopłatom rządowym w ramach programu “Mój Prąd”, produkcja energii ze słońca stała się ogromnie atrakcyjna dla ponad miliona polskich rodzin, ozdabiając tym samym ich dachy. Tempo wzrostu i popularność fotowoltaiki podnoszą na duchu, jednak – mimo tak spektakularnego wyniku – to wciąż za mało, aby Polska w najbliższej dekadzie zapełniła lukę mocową. W 2022 r. produkcja energii elektrycznej z paneli, mimo ogromnego rozwoju w ostatnich latach, stanowiła jedynie 4,5% produkcji energii elektrycznej. Fotowoltaika jest niezbędna w tworzeniu zielonego miksu energetycznego, jednak zależność od dostaw od słońca oraz wciąż jej marginalny wkład w bilansie produkcji energii elektrycznej sprawiają, że nie wystarczy ona do zastąpienia węgla.

Z kolei rozwój energetyki wiatrowej przez wiele lat w Polsce był dosłownie, i w przenośni, walką z wiatrakami. Od 2016 roku w Polsce obowiązywała zasada 10h, która skutecznie uniemożliwiała rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Zgodnie z nią wiatraki na lądzie mogły stanąć w miejscu, którego odległość od miejsc zamieszkałych jest dziesięciokrotnie większa niż wysokość samej konstrukcji. W praktyce więc większość terenów Polski nie nadawała się do rozwoju tego sektora produkcji energii elektrycznej. Jednym z czołowych argumentów, którzy przedstawiali politycy Solidarnej (dzisiaj Suwerennej) Polski, gdy pytano ich o liberalizację przepisów, był szkodliwy wpływ dźwięku turbin wiatrowych na zdrowie ludzkie[8]. Teorię tę zweryfikowała jednak Polska Akademia Nauk, stwierdzając, że zdrowie Polaków jest w pełni chronione, jeśli wiatraki stoją w odległości 500 m od miejsc zamieszkałych[9]. Dopiero w 2022 roku nastąpił przełom w dyskursie, a w 2023 roku udało się zliberalizować prawo wiatrakowe. Obecnie turbiny wiatrowe można stawiać w odległości nie mniejszej niż 700 m od zabudowań mieszkalnych. Jest to bezdyskusyjnie korzystne wyjście z wieloletniego impasu wiatrakowego, które w przewidywalnej przyszłości uwolni potencjał wiatrowy, jednak ustawa niepotrzebnie ogranicza potencjalne moce produkcyjne, które Polsce będą potrzebne w najbliższych latach.

Jak zatem wygląda produkcja energii ze wszystkich OZE wykorzystywanych w Polsce w stosunku do całkowitej produkcji energii elektrycznej? W 2022 roku wyniosła 20%, z czego połowa to produkcja z wiatraków, a tylko 4,5% to produkcja z fotowoltaiki. Pozostałą część stanowią elektrownie wodne (około 1%), biogazowe (niecały 1%), biomasa (2,4%) i współspalanie biomasy (1%). Nie wydaje się, by w najbliższych latach pojawiły się przeszkody ku dalszemu rozwojowi OZE w Polsce, jednak długoletnie blokowanie wiatraków i stosunkowo późne zainwestowanie w fotowoltaikę zostawiły ślad w tempie transformacji w stronę zielonych źródeł energii.

To może atom?

Katastrofa reaktora w Czarnobylu naznaczyła tempo politycznej i społecznej akceptacji na postawienie elektrowni atomowej w Polsce na blisko 40 lat po wybuchu. Dopiero pod koniec 2022 roku Polska podpisała umowę na budowę pierwszego reaktora jądrowego z amerykańską firmą WestingHouse, decydując się tym samym najpierw na postawienie tzw. małych reaktorów (SMR). Są to reaktory, które stawia się szybciej niż całą elektrownię atomową oraz dostarczane są jako całościowe moduły. Zatem postawienie SMR-ów znacznie lepiej odpowiada na obecną pilną potrzebę zastąpienia węglowych mocy, niż budowa pełnej elektrowni atomowej, która to może potrwać co najmniej kilkanaście lat. Nie unikniemy jednak dekarbonizacji bez realizacji pełnoskalowych projektów jądrowych. Obecnie wiemy o kilkunastu lokalizacjach, które Orlen i Tauron wskazały na budowę konstrukcji, a według planów pierwszy SMR ma zacząć produkować energię z uranu w 2033 roku. Pozostaje nam zatem 10 lat, z czego 8 bez dalszego wspierania finansowego dla najstarszych i najmniej wydajnych bloków węglowych. Dlatego przy realizacji projektów budowy elektrowni atomowych w Polsce trzeba mieć na uwadze, że absolutnie nie są one odpowiedzią na najbliższe wyzwania, z którymi za chwilę będziemy się mierzyć. PiS faktycznie może przypisywać sobie sukces rozmów z “atomowymi” krajami, jednak do czasu wybudowania pierwszych reaktorów w Polsce zwiększać się będzie luka mocowa, którą będziemy zmuszeni łatać importem energii, gazem i sukcesywnym zwiększaniem obecności w Polsce wiatraków i fotowoltaiki.

Rosyjska agresja i energetyczny szantaż

Trzeba przyznać, że Prawu i Sprawiedliwości udało się całkiem nieźle wybrnąć w starciu energetycznym z szantażem Władimira Putina po zaatakowaniu Ukrainy. Były pełnomocnik Rządu RP, Piotr Naimski, już w 2016 roku wskazywał, że Polska dąży do zakończenia współpracy energetycznej z Rosją: Będziemy zmierzać do sytuacji, w której kontrakt długoterminowy odejdzie do przeszłości. Jeśli cena gazu z Rosji będzie wystarczająco konkurencyjna, nie wykluczamy jego zakupu, ale na pewno nie w ramach umowy długoterminowej[10]. Kontrakty długoterminowe były standardową praktyką, stosowaną od lat w strategii energetycznego pozyskiwania wpływów Rosji – zabezpieczały jej rynek zbytu oraz uniemożliwiały państwom-odbiorcom odsprzedaży zakupionego gazu do innego kraju. Ostatni kontrakt długoterminowy, który Polska podpisała w 1996 roku, wygasał akurat w 2022 roku. Zgodnie z zapowiedziami Naimskiego kontraktu nie przedłużono, a Rosja (łamiąc z resztą jego zapisy) przestała wysyłać zakontraktowany gaz Polsce jeszcze przed wygaśnięciem umowy.

Roczne zapotrzebowanie Polski na gaz wynosi około 20 mld m3, przy czym, jeszcze przed wybuchem wojny, połowę zapewniał import rosyjski. Po wybuchu wojny udało się go całkowicie zastąpić, finalizując rozbudowę terminala LNG w Świnoujściu, uruchamiając gazociąg Baltic Pipe do Szelfu Norweskiego oraz uruchamiając gazociąg GIPL, który zintegrował polsko-litewskie systemy przesyłowe. Dodatkowo, w trakcie odcięcia dostaw rosyjskiego gazu, Polsce udało się przez kilka miesięcy utrzymywać ponad dziewiędziesięcioprocentowy poziom zapełnienia magazynów gazu, co czyniło nas jednym z najlepiej przygotowanych krajów Unii Europejskiej w starciu z szantażem energetycznym Putina.

Bezpieczeństwo energetyczne – czas zapiąć pasy

I choć w starciu z energetycznym szantażem Putina rząd Prawa i Sprawiedliwości spisał się naprawdę nieźle, Polska energetyka ma obecnie olbrzymi problem. W najbliższych latach największym wyzwaniem będzie zapewnienie stałego dostępu do energii elektrycznej. Perspektywa budowy elektrowni atomowych wobec krótkoterminowych problemów nie zda egzaminu, bo energetyka atomowa wystartuje najwcześniej w połowie lat 30. tego wieku. Mamy zatem nawet 10-letnią lukę deficytu energii, która z roku na rok będzie coraz bardziej dotkliwa. Dodatkowo rosnące ceny za emisję dwutlenku węgla mogą dołożyć swoją cegiełkę w ogólnym wzroście cen energii elektrycznej. Ekspresowy rozwój fotowoltaiki nie rozwiąże problemu przy tak ogromnym uzależnieniu produkcji energii od węgla. Podobnie wiatraki – przez długi czas brak woli politycznej i społecznej rzucał cień na dalszy rozwój zielonej energii. I choć OZE oraz atom w perspektywie kilku dekad staną się głównymi surowcami odpowiadającymi za produkcję prądu, okres przejściowy pozostaje niepokojącą niewiadomą. PiS zostawił Polsce wielkie atomowe marzenia obarczone węglowym balastem, którego ciężar będzie finansowo obciążać bezpieczeństwo energetyczne Polaków.

  1. D. Yergin, Ensuring Energy Security, Foreign Affairs, Council on Foreign Relations, tom 85, nr 2, 2006, s. 70-71.

  2. https://www.prezydent.pl/aktualnosci/narodowa-rada-rozwoju/aktualnosci/energia-stanowi-istotny-orez-i-element-szantazu,7939, [dostęp 24.08.2023].

  3. https://www.prezydent.pl/aktualnosci/narodowa-rada-rozwoju/aktualnosci/energia-stanowi-istotny-orez-i-element-szantazu,7939, [dostęp 24.08.2023].

  4. J. Wiech, https://energetyka24.com/klimat/analizy-i-komentarze/uprawnienia-do-emisji-miazdza-polska-energetyke-i-nie-wiadomo-co-z-tym-zrobic-analiza, [dostęp 24.08.2023].

  5. https://www.forum-energii.eu/pl/blog/ceny-energii-koszt-co2, [dostęp 24.08.2023].

  6. https://www.forum-energii.eu/pl/blog/luka-weglowa-2025, [dostęp 24.08.2023].

  7. https://www.iea.org/countries/poland, [dostęp 24.08.2023].

  8. https://konkret24.tvn24.pl/nauka/minister-elektrownie-wiatrowe-moga-szkodzic-zdrowiu-naukowcy-nie-ma-przekonujacych-dowodow-st6681011, [dostęp 24.08.2023].

  9. https://pan.pl/blog/komitet-inzynierii-srodowiska-pan-elektrownie-wiatrowe-sa-bezpieczne-dla-zdrowia/, [dostęp 24.08.2023].

  10. Polska nie przedłuży umowy na dostawy gazu z Rosji, https://www.cire.pl/artykuly/serwisinformacyjny-cire-24/112905-naimski-polska-nie-przedluzy-umowy-na-dostawy-gazu-zrosji?fbclid=IwAR12_04BLAS-csKAYY-5Sywrj9FJsGhTtZIzBLRIeaM4AD3ZzgCnYRVbFhE, [dostęp 24.08.2023].