Umarła cesarzowa, niech żyje Europa – pusty tron po Angeli Merkel

Ilustracja: Zofia Waga
Artykuł ukazał się w 6. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

Ponad półtorej dekady rządów Angeli Merkel jako kanclerz Republiki Federalnej Niemiec oznacza, że najmłodsze pokolenie Niemców i Europejczyków nie pamięta innego lidera. Postać Angeli Merkel tak mocno zlała się z obrazem niemieckiego przywództwa, że czasem aż ciężko jest wyobrazić sobie, jak świat będzie wyglądał bez niej. Jest to tym trudniejsze, że kanclerz swoim stylem rządzenia rzadko pozostawiała przestrzeń dla zaistnienia odmiennych koncepcji i alternatyw dla prowadzonej przez nią polityki. Obecna zmiana to bez wątpienia przetasowanie i nowe rozdanie w warunkach bardzo dynamicznych. Emerytura cesarzowej Europy oznacza otwarcie okien i powiew świeżości dla polityki zarówno niemieckiej, jak i europejskiej. Należy jednak nie tracić czujności i pamiętać, co znajduje się za oknem – a mamy tutaj nie tylko unoszącego się w powietrzu wirusa Covid-19 – ale również gęstą atmosferę spowodowaną wzrostem nacjonalizmów i eurosceptycyzmów. Wyraźnie czuć też kwaśny zapach smogu i gazów cieplarnianych, które są sygnałami kryzysu klimatycznego. Zmiana, która musiała nastąpić, będzie wiązała się obecnie z dużymi turbulencjami w przestrzeni politycznej – zarówno krajowej niemieckiej – jak i unijnej. Jej skutki widoczne będą dopiero po okresie przejściowym, którego czasu trwania nie można być pewnym. Powstała już umowa koalicyjna w Niemczech pozwala na odrobinę optymizmu, że nie będzie on bardzo długi. Analizując wpływ przywództwa Angeli Merkel na politykę europejską, postaram się odpowiedzieć na pytanie, czego Europa może się spodziewać obecnie i jakich zmian potrzebuje, aby umocnić siebie i wkroczyć na nowy etap europejskiej integracji.

Kanclerz Merkel – punkt stały w zmiennym otoczeniu

Dwie pierwsze dekady trzeciego tysiąclecia, w które Europa wchodziła jako demokratyczna, otwarta na zjednoczenie oraz pełna nadziei, przyniosły z pewnością więcej kryzysów, rozczarowań i resentymentów niż można było się spodziewać. Angela Merkel przez cały ten czas była czołową postacią polityki – najpierw od roku 2000 jako liderka Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), a później od 2005 roku jako kanclerz niemiecka. Przez ten czas Unia Europejska mierzyła się z kryzysem ekonomicznym, migracyjnym, pandemią oraz Brexitem. To wszystko przy jednoczesnych, coraz głośniejszych alarmach związanych z nadchodzącą katastrofą klimatyczną. Angela Merkel jest jedyną liderką europejską, która stała na czele państwa przez wszystkie te wydarzenia.

Kanclerz Merkel nie posiadała żadnej formalnej funkcji w strukturach Unii Europejskiej, a jednak przez wielu była postrzegana jako bezdyskusyjna liderka. Wielu również obawiało się jej władzy i autorytetu. Była członkinią Rady Europejskiej – pozornie równorzędną z pozostałymi głowami państw lub rządów państw europejskich. Z drugiej strony najsilniejsi przywódcy od zawsze uważani są w Unii za liderów, co budzi problem na płaszczyźnie legitymizacyjnej. Nie posiadają oni żadnego mandatu do bycia postrzeganymi w taki sposób – nie zostają wybrani w wyborach, nie są identyfikowani ze społeczeństwem europejskim. Wielkim problemem legitymizacji przywództwa europejskiego jest to, że jest ono oparte przede wszystkim na sile politycznej i ekonomicznej poszczególnych państw. Może to być podstawa dla niektórych podmiotów politycznych do opierania się podejmowanym decyzjom oraz pojawiania się kryzysów. Brak takiego prawomocnego przywództwa na arenie europejskiej ma związek zarówno z niedoborem demokracji w UE, jak i tym, że jest to projekt, u którego steru ciągle znajdują się te same elity[1]. Pomimo niedostatków legitymizacji przywództwa w Unii Europejskiej Angeli Merkel przez 16 lat udawało się zachować pozycję liderki. Nieformalnie stała na czele UE, niezależnie od tego, jak były postrzegane podejmowane przez nią decyzję i jak wielki budziły one niekiedy sprzeciw.

Ogrom jej doświadczenia zdecydowanie wpłynął na to, jak była odbierana na arenie międzynarodowej oraz jaki wzbudzała autorytet. Zdecydowanie należy do tego dołączyć jej osobowość oraz charakter cechujący się spokojem i nieugiętością. Działania Merkel na arenie politycznej były oceniane często jako dyplomatyczne, spokojne i potrafiące redukować napięcie. Miały charakter ochronny, tworzyły barierę przed ewentualnymi niepożądanymi zachowaniami. Potrafiła stosować przy tym formalny i biznesowy styl prowadzenia negocjacji, co powodowało, że była mniej podatna na wstrząsy o charakterze wewnętrznym (osobiste wpadki, problemy, animozje, stereotypizacja wynikająca z tego, że jest kobietą)[2]. Na to, że miała szansę stać się najważniejszym głosem w UE, zdecydowanie największy wpływ miał status Niemiec jako najsilniejszej europejskiej gospodarki. Nie zmienia to jednak tego, że wiele osób takich okoliczności nie potrafiło lub nie było w stanie wykorzystać. Tymczasem głos Merkel zawsze był bardzo wyraźny i jasno wskazywał, w którym kierunku chce ona podążać. Zdecydowanie, nie zawsze był to kierunek, który odpowiadał wszystkim pozostałym państwom członkowskim. Merkel pomimo swojego dość ludzkiego i przyziemnego wizerunku politycznego nie była postacią jednoznaczną, wokół której mogliby się zjednoczyć nie tylko Niemcy, ale też i Europejczycy. Budziła różne emocje, a podejmowane przez nią decyzje nie zawsze miały wielu zwolenników. Pomimo tego umiała utrzymać swoją pozycję oraz swój kurs, dbając o to, co w jej przekonaniu było najważniejsze.

Na ratunek po raz pierwszy – Angela Merkel i kryzys strefy euro

Pierwszym wielkim kryzysem, który nadszedł, był kryzys finansowy z roku 2008, stający się początkiem wielkich drgań w posadzie europejskiej. Strefa wspólnej waluty europejskiej nie udźwignęła zapaści na rynku kredytów i pożyczek. Wina za ten stan spadła na najsłabsze gospodarki euro – Irlandię, Portugalię, Włochy, Hiszpanię oraz przede wszystkim Grecję, w którą kryzys uderzył najsilniej. Państwa niechlubnie nazwane PIIGS (od pierwszych liter swoich nazw) miały ponieść odpowiedzialność za zapaść oraz problemy na europejskich rynkach finansowych. Już to wskazanie winnych pokazało, jak mało solidarna jest Unia Europejska. Sytuacja w rzeczywistości była znacznie bardziej złożona i największym problemem wcale nie były państwa śródziemnomorskie, a europejskie banki, które udzielały pożyczek i pompowały bańkę na rynkach hipotecznych. To one znalazły się w największym kryzysie i to je postanowiono ratować, wysługując się przy tym państwami członkowskimi. Taką decyzję podjęto, by nie narazić na kryzys gospodarek Niemiec i Francji oraz zapewnić dalsze istnienie euro – nawet jeżeli wiązało się to z gigantycznych osłabieniem gospodarczym najsłabszych państw członkowskich.

Angela Merkel jeszcze przed kryzysem zwracała uwagę, że to nie długi publiczne są powodem coraz gorszej sytuacji na rynku, tylko prywatne banki oraz zbytnia indywidualna rozrzutność i brak umiejętności oszczędzania. Pomimo tej świadomości, nie była ona skłonna do pomocy państwom PIIGS oraz nawoływania do zbiorowej odpowiedzialności za kryzys. Sprzeciwiała się pomysłowi, aby kraje posiadające nadwyżkę budżetową zmniejszyły oszczędności i m.in. podniosły pensje, co zmniejszyłoby konkurencyjność Niemiec na arenie europejskiej. Miało to bezpośredni związek z zasadą wyznawaną przez niemieckich polityków, polegającą na braku możliwości posiadania deficytu budżetowego. Ponadto Niemcy dopiero sami podnieśli się z kryzysu wywołanego przejściem od marki do wspólnej waluty euro, więc tym samym trudniej byłoby im zdobyć się na gest solidarności i udzielenie pomocy z własnej kieszeni. Warto przypomnieć, że rząd poprzedzający erę Angeli Merkel stracił poparcie i przegrał wybory w dużej mierze z powodu kryzysu ekonomicznego oraz niepopularnych mechanizmów wychodzenia z niego (zmniejszenia podatków od dochodów, deregulacji zatrudnienia oraz zatrzymania wzrostu płac)[3]. Biorąc pod uwagę, że była to pierwsza kadencja Merkel, faktycznie trudne mogłoby być przekonanie Niemców do większej solidarności i pomocy. Pakiety pomocowe jednak zostały zaakceptowane, a w dyskursie publicznym pojawiły się opinie, że Niemcy z własnej kieszeni ratowały nierozsądnych Greków. Taka narracja wcale nie była sprzyjająca dalszej integracji oraz utrzymaniu silnej wspólnoty europejskiej, również w strefie euro. Pieniądze z zaakceptowanych transz zostały przeznaczone przede wszystkim na ratowanie banków. Ten rodzaj pomocy i udzielony kredyt dla Grecji Janis Warufakis określił jako nowoczesną wersję dickensowskiego więzienia dla dłużników, do którego wyrzucono klucz[4]. Chociaż negocjacje w sprawie Grecji były kontrolowane przede wszystkim przez tzw. Trójkę, czyli Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Komisję Europejską oraz Europejski Bank Centralny, nad wszystkim czuwały Niemcy – z Angelą Merkel i jej ministrem finansów Wolfgangiem Schäuble na czele. To przede wszystkim oni narzucili śródziemnomorskim krajom pogrążonym w kryzysie politykę zaciskania pasa. Nie pozwolili również na bankructwo państwom PIIGS, co spowodowałoby powrót do waluty narodowej oraz odzyskanie mechanizmów makroekonomicznych. Takie rozwiązanie byłoby bardzo ciężkie dla poszczególnych gospodarek, jednak pozwoliłoby na wyjście z kryzysu. Zamiast tego kraje pozostawiono w strefie euro, bo pomniejszenie jej wiązałoby się z ciosem dla integracji europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego oraz gospodarek nadwyżkowych i ich banków[5].

Udało się uratować wszystko poza integracją europejską – fałszywa pomoc, brak solidarności i pozostawienie bezradnych państw PIIGS samym sobie spowodowało alienację poszczególnych krajów strefy euro i utrwaliło podział osiowy Europy na północ i południe[6]. Jest on pogłębiany od tego czasu, ponieważ zauważa się, że wspólna waluta służy od kryzysu niemal wyłącznie krajom północnym[7]. Angela Merkel przeszła przez kryzys euro, wykreślając z niego jednak Europę, a skupiając się na mechanizmach służących przede wszystkim jej własnemu narodowi.

Próba druga – kultura otwartości kontra kultura zamknięcia

Kolejny atakna integralność Unii Europejskiej został przeprowadzony kilka lat później, w 2014 roku. W wyniku tzw. arabskiej wiosny doszło do wielu konfliktów w północnej Afryce oraz na Bliskim Wschodzie, czego bezpośrednim następstwem stały się masowe migracje do Europy z tych obszarów. Była to wielka próba dla Unii Europejskiej i opracowywanych przez nią mechanizmów dotyczących migracji, azylu oraz bezpieczeństwa. Od traktatu z Amsterdamu Unia kreowała się na przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, ze szczególnym naciskiem kładzionym przy tym na kwestie azylu i uchodźctwa. W 1999 roku postanowiono stworzyć wspólny europejski system azylowy i kontrolować masowe ruchy migracyjne. Europejski Pakt o Imigracji i Azylu zobowiązywał Unię Europejską do budowania Europy azylu.[8] Druga dekada XXI wieku miała pozwolić w końcu na weryfikację tych mechanizmów poprzez wystawienie ich na poważną próbę. Masowe ruchy migracyjne spowodowały napływ setek tysięcy imigrantów do granic Unii Europejskiej. Najbardziej przeciążone sytuacją stały się państwa, do których uchodźcy docierali najczęściej – czyli głównie Grecja, Włochy, Węgry, kraje bałkańskie. Sytuacja stawała się coraz gorsza również przez ustalenia Dublin III, stanowiące, że wnioski azylowe są rozpatrywane przez pierwsze państwo, z którym imigrant miał kontakt.

W tej narastającej kryzysowej sytuacji Niemcy były zmuszone do podjęcia działań. Nie mogły zamknąć granic, ponieważ mogłoby się to wiązać z rozpadem strefy Schengen. W porozumieniu z kanclerzem Austrii Angela Merkel postanowiła zawiesić postanowienia polityki azylowej oraz porozumienie z Dublina i przyjmować większe liczby uchodźców. Jej decyzja była podparta argumentami o pogarszającej się sytuacji demograficznej Niemiec oraz niedoborze rąk do pracy. Mówiła o polityce welcoming culture, powołując się przy tym na to, że Niemcy są krajem, który już kilkakrotnie przeżywał takie masowe migracje i wychodził z nich zawsze silniejszy – jak w latach 60., gdy pozwolono na osiedlenie się Turków, czy później, po upadku muru berlińskiego i masowych migracjach ze wschodnich do zachodnich Niemiec. Ona sama, jako osoba urodzona w NRD, a której dziadkowie pochodzili ze wschodu, mówiła o swoim imigranckim pochodzeniu. Należy zauważyć, że decyzja o przyjmowaniu uchodźców nie była wcale nagłym zwrotem w dotychczasowej polityce Merkel. W 2007 roku przedstawiła Narodowy Plan Integracji i to wtedy po raz pierwszy zaczęła mówić o kulturze otwartości.[9] Jej decyzję popierali jej koalicjanci, Zieloni oraz SPD (Sozialdemokratische Partei Deutschland), jednak nie do końca zgadzał się z nią jej własny obóz. W ciągu roku przyjęto ponad 1 milion uchodźców, co było liczbą przekraczającą wszelkie szacunki. Angela Merkel zaczęła nawoływać silniej do solidarności wśród państw członkowskich oraz relokacji uchodźców we wszystkich krajach unijnych. Jej liberalne podejście do spraw migracji budziło sprzeciw poszczególnych państw oraz Rady Europejskiej. Doprowadziło również do konfliktu z jej przewodniczącym, Donaldem Tuskiem. Victor Orban krytykował Merkel, mówiąc o niemożliwym do zaakceptowania imperializmie moralnym, a premier Francji Manuel Valls mówił, że działania kanclerz podkopują integralność UE. Unia Europejska podejmowała działania mające na celu ograniczenie zjawiska migracji, przekazywanie kolejnych środków dla Frontexu oraz ONZ, wzmacnianie kontroli na granicach czy tworzenie hotspotów.[10] W stronę Merkel padały kolejne oskarżenia o sprzyjanie nielegalnej migracji oraz wykorzystywanie Unii Europejskiej do własnych, niemieckich celów. Kanclerz musiała podjąć z Turcją negocjacje w sprawie odciążenia Unii, co przychodziło jej z trudnością, ponieważ Ankara żądała w zamian przyspieszenia procesu akcesyjnego do Unii, a CDU od lat mówiło o Europie jako o chrześcijańskim klubie. Udało się jej również doprowadzić do porozumienia z François Hollandem, z którym nawoływali do wspólnotowych działań oraz ochrony strefy Schengen.

Angela Merkel w czasie kryzysu migracyjnego wystąpiła przeciwko Unii Europejskiej, opowiadając się za europejskimi wartościami, w które wierzyła (ale których też widziała rzeczywiste zalety). Podjęte przez nią działania przyniosły skutek, bo udało się, przynajmniej w pewnym zakresie, zeuropeizować jej założenia o polityce migracyjnej. Nie przyniosły one jednak spodziewanych rezultatów, a państwa członkowskie silnie opierały się jej polityce. Kanclerz zastosowała metodę, którą inni określali potem jako moralny szantaż. Kryzys migracyjny spowodował kolejną falę niezadowolenia w Europie, wzrost prawicowych nacjonalizmów i eurosceptycyzmu. Liderka Niemiec postawiła na działanie zgodne z wartościami, ale przede wszystkim również z interesem swojego państwa. Spowodowało to spadek solidarności europejskiej oraz kolejne wyboje na drodze do integracji. Warto przywołać jednak wypowiedź niemieckiej przywódczyni, która argumentowała konieczność takiej, a nie innej reakcji w odpowiedzi na kryzys migracyjny: Byliśmy szybcy, by pomóc bankom, możemy wobec tego działać niezwłocznie, by pomóc ratować życie ludzkie[11].

Wielkie europejskie kłopoty 3: Brexit oraz eurosceptycyzmy

Podjęta w 2016 roku decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej wpisywała się w nurt rosnącego sceptycyzmu wobec instytucji unijnych. Niektórzy eksperci wskazują na fakt, że takie nastroje są wypadkową działań podejmowanych przez Unię oraz jej liderów – w tym przede wszystkim Angelę Merkel. Instytut Misesa stwierdzał, że żądania kanclerz w sprawie uchodźców doprowadziły do kryzysu pomiędzy państwami członkowskimi.[12] Podobne wnioski podnoszone były w stosunku do kryzysu strefy euro. Przypisywanie winy Angeli Merkel jest jednak przesadne, choć na pewno nie pozbawione zasadności. Należy zamiast tego zwrócić uwagę na konstrukcję europejskich mechanizmów oraz instytucji. Skupiają się one na tworzeniu procesów integracyjnych i dbają o zachowanie formy, w której Unia Europejska może istnieć i się rozwijać. Nie zwraca się jednak przy tym uwagi na to, że sama UE nie do końca pasuje, ze swoimi poszczególnymi składnikami – państwami członkowskimi, do kształtu, w który się ją wciska. Ten błąd popełniła Merkel, próbując narzucić państwom członkowskim solidarność w przyjmowaniu uchodźców. Jest to jednak przede wszystkim problem całej europejskiej konstrukcji. Ciężko winić Niemcy za to, że nie były gotowe na poświęcenie i wyznaczenie europejskiego kursu, stawiającego interes całej wspólnoty wyżej od własnego państwa – nawet jeżeli w dłuższej perspektywie przyniosłoby to wszystkim więcej zysków niż strat. Niemcy mogli wesprzeć (i w mojej własnej, indywidualnej ocenie – powinni) kraje PIIGS w czasie kryzysu, a nie chronić banki i własną gospodarkę – która, jako najsilniejsza w Europie i tak by sobie poradziła lepiej niż Grecja czy Portugalia. Problemem Unii jest to, że stawia przede wszystkim na instytucje i mechanizmy, a nie na relację i tożsamość. To te dwie ostatnie pozwolą Unii Europejskiej stać się prawdziwą wspólnotą, jednak aby ją stworzyć, trzeba stawiać na solidarność, pomoc i wzajemne wsparcie. Unia jest potężną strukturą, nawet ze swoimi licznymi słabościami, i odejście od niej jest trudniejsze, niż wydawało się Brytyjczykom. Prawdopodobnie przetrwa jeszcze długie lata. Zasadniejszym pytaniem od czy przetrwa, jest jak przetrwa. Jeżeli UE zostanie w obecnym kształcie, będzie płaszczyzną ścierania się i walki o jak największy zysk – ale nie miejscem kształtowania wspólnej, zjednoczonej przyszłości. Przyszłości, na której nam wszystkim powinno zależeć, biorąc pod uwagę wyzwania, jakie niesie nam współczesny świat.

Prawicowe nacjonalizmy narastają w Europie i powodują coraz większe tarcia w procesie integracji europejskiej, często blokując ją lub wyrażając jawne niezadowolenie z przeprowadzanych procesów. Spowodowały również zmiany w dynamice prowadzenia procesów europejskich, ponieważ ze względu na istniejące silne powiązania trzeba uwzględniać również eurosceptyczną stronę. Jednym z państw, które powoduje problemy w polityce niemieckiej ze względu na konflikt wartości europejskiej i wewnętrznych celów, jest Polska. Spór o praworządność nie może być rozwiązany poprzez nałożenie sankcji, ponieważ rząd w Warszawie w takim wypadku może się odpłacić sankcjami w stosunku do Niemiec, których gospodarka jest silnie powiązana z polską. Z drugiej strony odejście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, która jest na pierwszy rzut oka wielką porażką europejskiej wspólnoty, może okazać się szansą na lepszą i silniejszą integrację. Niemcy oraz Francja zyskały dzięki temu silniejszą pozycję oraz straciły główny hamulec zatrzymujący wiele zmian w kierunku integracji.

Angela Merkel przez 16 lat swoich rządów zrobiła bardzo wiele dla Unii Europejskiej i Europy. Zdecydowanie wierzyła w europejskie wartości, wydaje się jednak, że zbytnio polegała na Unii Europejskiej w obecnym kształcie. Stawiała silny nacisk na powolną integrację, nie była zwolenniczką traktatu konstytucyjnego, nie chciała utworzenia wspólnej europejskiej armii, co sugerował Emmanuel Macron. Opowiadała się za drobnymi, racjonalnymi krokami. Tymczasem wydaje się, że Europa potrzebuje czegoś więcej. Potrzebuje kroków odważnych, zdecydowanych, ze strony tych, którzy chcą Europy i są gotowi te kroki stawiać – Niemcy wydają się być jednym z takich państw w Europie. Przez półtorej dekady rządów kanclerz Merkel dzięki swojemu doświadczeniu, charakterowi oraz umiejętności rozwiązywania politycznych problemów pozwoliła przetrwać Unii w obliczu wielkich kryzysów. Teraz schodzi z tronu i pozostawia go pustym – w momencie, gdy sytuacja w Unii Europejskiej wcale nie jest prosta.

Koalicja świateł drogowych i zielone światło dla Europy

Odejście Angeli Merkel od polityki oznacza zmiany, które już są widoczne na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, zmieni się osoba na stanowisku niemieckiego kanclerza. Po drugie, w Unii Europejskiej rozpocznie się walka o pozycję lidera pomiędzy głowami państw w Radzie Europejskiej. Po trzecie, w Niemczech zmiana będzie miała nie tylko charakter personalny, ale również partyjny. CDU/CSU przegrało wybory, a w Niemczech już stworzono nową umowę koalicyjną – rząd utworzą trzy partie: lewicowa SPD (której to lider Olaf Scholz zostanie kanclerzem), Zieloni oraz liberalna FDP. Oznacza to dużą zmianę kursu – powstanie megaministerstwo gospodarki i klimatu, za które odpowiedzialni będą Zieloni. Umowa koalicyjna zakłada również odejście od węgla do 2030 roku oraz produkowanie energii pochodzącej w 80% z OZE w ciągu najbliższej dekady[13]. Podczas podpisywania umowy mówiono również o partnerstwie z Polską, jednak broniono twardego stanowiska odnoszącego się do praworządności i powiązania z nią funduszy europejskich. Koalicja, która ma wyraźnie charakter lewicowy, może wnieść powiew świeżości zarówno do polityki niemieckiej, jak i europejskiej. Należy jednak pamiętać tutaj o kilku aspektach tej zmiany.

Przede wszystkim zmiana po tak wielu latach będzie wiązała się z rekonstrukcją systemu w wielu obszarach. Wprowadzone zostaną nowe mechanizmy, jednak należy oczekiwać, że te, które już obowiązują, będą stawiały opór i nie wszystkie decyzje uda się urzeczywistnić. Po drugie, choć partie tworzące nową koalicję zdecydowanie niosą bardziej progresywne hasła od rządzącej przez półtorej dekady CDU, teraz czeka je sprawdzian z rządzenia. Czym innym jest znajdowanie się w opozycji lub na pozycji współkoalicjanta pod przywództwem tak doświadczonego lidera, jakim jest Angela Merkel, a czym innym nowa koalicja ze świeżymi pomysłami na przyszłość. Pytanie brzmi, czy będą potrafiły je zrealizować i postawić wyżej wspólny interes europejski niż

robiła to dotychczas Merkel. Koalicja, przynajmniej na papierze, stawia na UE poprzez wspieranie jej i reformowanie. Klucz wyjścia do tych przemian widzi ona w trwającej konferencji o przyszłości Europy. W umowie koalicyjnej znajduje się również stwierdzenie o przekształcaniu Unii w federacyjne państwo europejskie[14]. Tylko czy nowe rządy będą potrafiły trzymać obrany przez siebie cel w momencie, gdy nie posiadają doświadczenia w polityce międzynarodowej w takim formacie, a w Europie panują nastroje odległe od euroentuzjastycznych. Ważne jest też to, jak nowi koalicjanci zamierzają tego dokonać – czy poprzez wywieranie wpływu na instytucje i mechanizmy europejskie, czy próbując przekształcać wartości i budując relacje? Odpowiedzi na te pytania z pewnością przyniosą kolejne miesiące, pierwsze pod rządami nowego kanclerza Olafa Scholza. One pokażą również, czy świeżo wybrany kanclerz, pełniący do tej pory stanowisko zastępcy Merkel odważy się usiąść na tronie pozostawionym przez poprzedniczkę z CDU, czy nawet nie będzie miał takiej możliwości. Za sterami UE z pewnością będzie chciała zasiąść Francja, która do tej pory, mimo swojej siły, trzymała się nieco w cieniu Niemiec. Teraz, w obliczu wewnętrznych zmian w Republice Federalnej będzie miała szansę zająć miejsce lidera. Nad Sekwaną jednak również szykują się wybory. Francuzi wiosną przyszłego roku wybiorą prezydenta i jak na razie donośnie słychać tam głosy eurosceptyczne i prawicowe, co może doprowadzić do kolejnych problemów europejskich. Marie Le Pen, marząca o opuszczeniu Unii przez Republikę, znów startuje w wyborach, a francuska lewica nie może się dogadać co do jednego, wspólnego kandydata. Jeszcze zbyt wcześnie, by móc cokolwiek prognozować, ale wydaje się, że tandem niemiecko-francuski, który poznamy w przyszłym roku, powie wiele o najbliższych latach rozwoju europejskiego projektu. Bardzo możliwe, że będą to burzliwe lata pełne wielkich zmian.

Unia Europejska potrzebuje więcej zrozumienia i energii, więcej wiary we własne możliwości i możliwości swoich obywateli. Wydaje się, że świeża koalicja niemiecka może dać zielone światło na takie pozytywne zmiany w Europie. Pozostaje wierzyć, że będzie potrafiła to zrobić, nawet jeżeli w innych częściach UE wieją niesprzyjające wiatry. Angela Merkel przeprowadziła Unię przez wiele kryzysów, jednak opuszcza ją, gdy ta mierzy się z kolejnymi. Projekt europejski jest ciągle niedokończoną przygodą i potrzeba odwagi, by poprowadzić go dalej. Nowym liderom europejskiej polityki nie może jej zabraknąć, ponieważ nie ma nic gorszego niż zastój w zmieniającym się środowisku. Oby potrafili wprowadzić Europę na nowe wody, na których UE będzie opierała się na solidarności, wolności, różnorodności. Wspólnota potrzebuje reform, by znaleźć się w miejscu, z którego będzie gotowa mierzyć się z nadchodzącymi wyzwaniami: kryzysem ekologicznym, kolejnymi wielkimi migracjami, cyfryzacją, prawicowymi resentymentami. Konieczni są liderzy, którzy zrozumieją, że źródło siły leży w zjednoczonej Unii Europejskiej. Niemcy, pomimo istniejącego w Europie trendu skierowali się na lewo w ostatnich wyborach i pozostaje mieć nadzieję, że będą umieli przekonać resztę, że to dobry kurs. Przed nimi trudne wyzwanie – a na szali leży nie tylko przyszłość Niemiec, ale i całej Europy.

Odejście Angeli Merkel to symboliczna śmierć cesarzowej, która dumnie siedziała na europejskim tronie. Była ona przywódczynią pewną siebie i rządzącą w sposób niepozwalający na snucie wielu alternatyw dotyczących przyszłości Europy. Obecnie pojawia się przestrzeń, która może pozwolić na zajście tej zmiany, na wytworzenie alternatywnych, europejskich scenariuszy. Technokratyczna, oderwana często od europejskich problemów i codzienności Unia bardzo tego potrzebuje. UE nie tylko musi mieć nowego lidera, ale też wykształcić sobie nowe podstawy, wokół których będzie się jednoczyć. Zamiast przywódcy merytokratycznego, potrzebuje bardziej liderów charyzmatycznych, umiejących pokazać wspólną europejską drogę opartą na wartościach. Należy spróbować zgromadzić europejczyków wokół silnej, dominującej kultury europejskiej i towarzyszących jej wartości. Aby tak się jednak stało, potrzebuje przywództwa, które będzie ukierunkowane na europejską wspólnotę, a nie takiego, które będzie stale grało kartą narodową[15]. Umarła królowa, niech żyje Europa – i miejmy nadzieję, że będziemy mogli powtarzać to stwierdzenie jeszcze przez wiele dekad i zmian na pozycji lidera. Najważniejsze zadanie, które teraz czeka na liderów Unii Europejskiej, to zadbać o nią tak, by była obszarem ważnym dla jeszcze wielu pokoleń władzy. By tak się stało, trzeba przekształcić ją w projekt dotyczący każdego z obywateli, każdego Europejczyka. W tym celu Unia musi przestać być płaszczyzną ponadnarodową, instytucjami ponad społeczeństwami. Zamiast tego czas stać się wspólnymi wartościami i tożsamością, które zjednoczą wszystkich pomimo różnic i granic.

  1. F.A.W.J Van Esch, The paradoxes of the legitimate EU leadership. An analysis of the multi-level leadership of Angela Merek and Alexis Tsipras during the euro crisis., “Journal of European Integration”, 2017 r., 39:2, str. 223-226, https://doi.org/10.1080/07036337.2016.1277716, dostęp online: 27.11. 2021 r.

  2. Jenniffer A. Yoder, 2011, An intersectional approach to Angela Merkel’s Foreign Policy, German Politics 20:3, 360-375, str. 366-367, https://doi.org/10.1080/09644008.2011.606571, dostęp online: 27.11.2021 r.

  3. Fritz W. Scharpf, Unia walutowa, kryzys fiskalny oraz erozja demokracji, “Nowa Europa” 2(15)/2013 str. 192-194.

  4. Janus Warufakis Porozmawiajmy jak dorośli. Jak walczyłem z europejskimi elitami, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019.

  5. Fritz W. Scharpf, Unia walutowa… ibidem, str. 202-203.

  6. Paweł J. Borkowski, Unia Europejska – próba przedolimpijska, Rocznik Strategiczny 24/2019, str. 195, https://www.ceeol.com/search/article-detail?id=882872, dostęp online: 27.11.2021 r.

  7. Jacek Kubera, Niemcy i Francja wobec strefy Euro, biuletyn Instytutu Zachodniego nr 236/2016, str. 4, https://www.iz.poznan.pl/publikacje/biuletyn-instytutu-zachodniego/nr-236-niemcy-i-francja-wobec- strefy-euro, dostęp online: 27.11.2021 r.

  8. Bogdan Koszel, Unia Europejska, Niemcy i problem uchodźców (2014-2016), Rocznik Integracji Europejskiej, 10/2016, str. 143-144., https://www.ceeol.com/search/article-detail?id=555609, dostęp online: 27.11.2021 r.

  9. Joyce Marie Mushaben, Wir schafen das! Angela Merkel and the European Refugee Crisis, German Politics, 26:4, 2017 r., str. 517-526, https://doi.org/10.1080/09644008.2017.1366988, dostęp online: 27.11.2021 r.

  10. Bogdan Koszel, Unia Europejska, Niemcy… ibidem, str. 149-150.

  11. Joyce Marie Mushaben, Wir schafen das!… ibidem, str. 527.

  12. Paweł J. Borkowski, Unia Europejska – próba… ibidem, str. 195.

  13. Martyna Kompała, Niemcy: Nowy rząd przyspieszy dekarbonizację. Do 2030 roku Polska odpowiadać będzie za ⅔ produkcji energii z węgla w UE, Euractiv.pl, https://www.euractiv.pl/section/energia-i-srodowisko/news/coalexit-niemcy-zieloni-spd-fdp-polska-bulgaria-czechy-wegiel-polityka-klimatyczna-2030-ekologia-msk-lasota/, dostęp online: 27.11.2021 r.

  14. Mateusz Kucharczyk, Oliver Noyan, Niemcy: nowy rząd będzie działał na rzecz powstania europejskiego państwa federalnego, euractiv.pl, 25.11.2021 r., https://www.euractiv.pl/section/demokracja/news/lindner-habeck-baerbock-praworzadnosc-polska-niemcy-rzad-koalicja-ue-unia-europejska-scholz/, dostęp online: 27.11.2021 r.

  15. F.A.W.J Van Esch, The paradoxes of the legitimate EU leadership…, ibidem, str. 226.