Suweren i Imperium – Dynastia Windsorów

Grafika: Zuzanna Jacewicz

Dzień 8 września dość istotnie zapadł mi w pamięci. Rano bym myślał, że przez zdaną poprawkę. Po południu, dlatego iż wziąłem udział w wielce angażującym projekcie. Wieczór przyniósł jednak jedną gwałtowną zmianę. Pewna kobieta na co dzień żyjąca 1500 kilometrów na zachód od Warszawy umarła w wieku 96 lat. Świat dowiedział się o tym po kilku godzinach. Moja reakcja? Cały późny wieczór mam chaos informacyjny w głowie. Mojej dziewczynie tłumaczę jak wiele jedna śmierć zmienia. Że kończy się epoka. Że nic nie będzie w Wielkiej Brytanii takie samo. Że Ukraina i inne miejsca świata będą mniej medialne przez najbliższy czas. Nazajutrz pojawia się refleksja. Odszedł wielki świadek historii, kobieta znająca Churchilla, będąca w nienawiści u Hitlera, rówieśnica Thatcher i Marylin Monroe. Jedyna w swoim rodzaju.

Z Bożej łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz brytyjskich dominiów zamorskich król, Obrońca Wiary, Cesarz Indii… gdy Elżbieta Aleksandra rodziła się 21 kwietnia 1926 roku w dzielnicy Mayfair w Londynie, tymi tytułami zwracano się do głowy jej rodziny, rodziny Windsorów, Jerzego V. Władcy największego imperium w dziejach świata. Wielka Brytania, nie była wielka jeśli chodzi o teren metropolii, jednak jej władza kojarzyła się jednoznacznie z władzą oraz potęgą mocarstwa numer 1 w świecie. Połowa lat 20. XX wieku to czas gdy Europa dochodzi do siebie po II wojnie światowej, kwitnie gospodarka, rozwija się kultura. Wielkie brzemię prowadzenia kosztownych walk na kontynencie kilka lat wcześniej, doprowadziło jednak do pewnych drgań w koloniach brytyjskich. Tekst Traktatu Wersalskiego przewidywał możliwość usamodzielniania się niektórych terytoriów, zwłaszcza tych potureckich[1]. Jednakże zawarte tam obietnice doprowadzały do rozszerzania się dążeń niepodległościowych po wszystkich koloniach, szczególnie afrykańskich. Te nie miałyby jednak zbyt wiele do powiedzenia gdyby nie to, że Brytyjczycy zaczynali zdawać sobie sprawę z przemijania szczytu ich imperium. A podpowiedzą, że tak jest były językowe i tożsamościowe zmiany – ich krewniacy w Australii, Nowej Zelandii czy Kanadzie, określali się już przede wszystkim jako Australijczycy, Nowozelandczycy oraz Kanadyjczycy. By zreorganizować mocarstwo i zapewnić płynną współpracę Brytyjczycy musieli dokonać ustępstw na rzecz ofiarnie walczących, nie do końca w swoim własnym interesie dominiów. Czym one były ustrojowo? Najprościej rzecz ujmując nie-kolonia, ale też nie w pełni niepodległe państwo. Stan pośredni uprzywilejowany w stronę samodzielności. Statut westminsterski (1931 rok) otwierał nowy rodzaj stosunków między Metropolią a tymi krajami, dając im samodzielność, ograniczoną przede wszystkim niemożnością swobodnego zmieniania konstytucji oraz stanowienia prawa sprzecznego z tym obowiązującym w Europie[2]. Następstwem Statutu, było wzmocnienie wpływów anglosaskich na świecie, a w szczególności utwierdzenie monarchii, która była głównym łącznikiem między Londynem a nowymi niepodległymi stolicami. W tym samym roku utworzono Brytyjską Wspólnotę Narodów, która miała zrzeszać właśnie Wielką Brytanię i byłe dominia. Organizacja ta gwarantowała wspólną wizję polityki zagranicznej i promowała Londyn jako jej lidera, z czym zresztą wszyscy się naturalnie zgadzali. Po reorganizacji imperium, liczono na stabilizację, która pozwoli odbudować się po traumie pierwszowojennej. Strach o upadek wielkiego państwa był powszechny wśród brytyjskich polityków. Dlatego dążyli za wszelką cenę do deeskalacji konfliktów na arenie międzynarodowej. Efektem tego, niestety, będzie polityka appeasementu torysowskiego premiera Nevilla Chamberlaina. Lata 30. XX wieku to obawy elity o to, by nie spaść z siodełka potęgi[3]. Co o tym mogła sądzić rodzina królewska?

Kiedy wybuchła I wojna światowa, naród dość alergicznie zaczął sobie przypominać, że ich ukochany władca nie jest Brytyjczykiem z pochodzenia. Faktycznie Jerzy V w nazwisku wówczas stosował niemieckie Sachsen-Coburg-Gotha. Dynastia Koburska źle się kojarzyła ofiarnie walczącemu pod Sommą, Verdun czy Ypres narodowi, który podejrzewał monarchę o sprzyjanie ich wrogowi. By przeciąć te spekulacje król przyjął w imieniu rodziny nowe nazwisko – Windsor. Już w XIV-wiecznej Anglii chwyt z przyjęciem takiej nazwy jako element imienia albo tytułu był spotykany, a tyczył się głównej rezydencji dynastii rządzącej, zamku Windsor. To usatysfakcjonowało Brytyjczyków. Rodzina królewska jednak spotkała się wówczas po raz pierwszy tak wyraźnie z faktem, iż opinia publiczna może wpływać na ich decyzje. Choć od XVIII wieku monarchia sukcesywnie oddawała swoje kompetencje na rzecz gabinetu i parlamentu, zwłaszcza Izby Gmin, to dotyczyło to jednak decyzji politycznych. XX wiek okazał się czasem decyzji dotyczących wizerunku politycznego i społecznego. To zaś nie mieściło się wówczas w rozumieniu świata w oczach arystokratycznej elity. Ale wszystkiego da się nauczyć.

Elżbieta miała przed sobą bajkową i spokojną przyszłość. Bez zbędnych obowiązków, za to z całym ceremoniałem i przyjemnościami życia. Była pierwszą córką księcia Yorku Alberta oraz księżnej Elżbiety Bowes-Lyon. Albert jako drugi syn Jerzego nie był przeznaczony do objęcia tronu. Osobiście go to satysfakcjonowało, bowiem miał wiele wad personalnych, wynikających z innego rozumienia wychowywania niż ma to dzisiaj miejsce. Albert był koślawy, słabego zdrowia, tępiona leworęczność skutkowała dramatycznym stylem pisma. Niemniej był wielkiego ducha i przyzwoitego charakteru. Jego żona, ambitna Elżbieta, wpierw starała się o względy starszego brata przyszłego męża, następcy tronu Edwarda. Biedny Albert dopiero za trzecim razem z sukcesem oświadczył się Elżbiecie. Co ciekawe ich ślub, mógł być pierwszym wydarzeniem z życia monarchii, transmitowanym przez nowozałożone rado BBC, jednak w tamtym czasie uznawano to za skandaliczny pomysł. Księżna Elżbieta przywiązała się do Alberta i była jego znacznym oparciem. Pchała go do przodu zabiegając o zadania państwowe, wspierając na duchu, dbając o jego zdrowie poprzez terapie, oraz tworząc mu kochający dom[4].

W takich warunkach mała Elżbieta rosła obdarzona miłością rodziny. Nie była jedynaczką, bowiem w 1930 roku urodziła się jej siostra Małgorzata. Obie znajdowały się pod czujnym okiem króla-dziadka Jerzego V, który pilnował by ich edukacja domowa stała na wysokim poziomie. Sytuacja szła ku dobremu, gdy niespodziewanie zmarł król. 20 stycznia 1936 roku życie Elżbiety zmieniło się zdecydowanie.

Technicznie nic nie zwiastowało gwałtownej zawieruchy która w przeciągu 12 miesięcy dotknie małą Elżbietę. Na tron po Jerzym V wstąpił ambitny, mający dalekosiężne plany polityczne idące naprzeciw oczekiwaniom elity brytyjskiej oraz czołowym politykom w Izbie Gmin najstarszy syn zmarłego władcy. Edward miał delikatną urodę i być może także delikatne serce, cieszył się popularnością wśród Brytyjczyków i uwielbieniem Brytyjek, nierzadko oddających mu zbyt daleko idącą cześć. Jego pociąg do kobiet był zauważony przez Jerzego V, który życzył sobie w duchu i poufnych rozmowach, by jego najstarsza latorośl była bezpłodna, co skutkowałoby przejęciem władzy przez Alberta. Życzenie starego monarchy miało się jednak spełnić w sposób nieoczekiwany dla niego samego. Edward VIII został ogłoszony władcą 21 stycznia i już wówczas wzbudził głęboki niepokój wśród rządu Stanleya Baldwina (torysi). Pokazał się wówczas z kobietą, o której wiedziano, że jest kochanką Edwarda. Rozwódka Wallis Simpson, Amerykanka z urodzenia, była niezwykle barwną postacią połączoną żywym uczuciem z nowodoszłym do władzy królem Zjednoczonego Królestwa. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby uczucie to zostało na poziomie romansu. Jednak Edward miał inny plan. W listopadzie na spotkaniu z premierem zdradził Baldwinowi, że zamierza poślubić Simpson. Stanley Baldwin, przez 11 miesięcy z młodym suwerenem ciągle żył w nerwach i gniewie, ponieważ Edward miał sympatie proniemieckie, kontaktował się dygnitarzami NSDAP, wbrew zwyczajowi, aktywnie komentował sytuację polityczną w kraju i zagranicą. Zatem gdy usłyszał o nowym kuriozum króla, mocno zaprotestował. Wskazał na niemożność pogodzenia ślubu z rozwodniczką z zasadami Kościoła Anglii, którego król był przecież głową! Edward zdawał się to lekceważyć. Gdy zaś do sprzeciwu Arcybiskupa Canterbury i Gabinetu, doszły protesty z Australii, Kanady i Związku Południowoafrykańskiego, Edward zorientował się w tym, że przegrywa sprawę małżeństwa ze swoją ukochaną. W grudniu sytuacja była już krytyczna. Media i Naród wypowiadały się przeciw planom choćby morganatycznego małżeństwa ich władcy z Amerykanką. Choć Edward miał jeszcze możliwość zebrania zwolenników wśród wielu wpływowych postaci, do których zaliczały się takie persony jak Oswald Mosley czy Winston Churchill, to z niej nie skorzystał. Kapitulacja oznaczała abdykację. Korona miała przejść na drugiego syna Jerzego V. Alberta. Powiedzieć, że nie był tym zachwycony, to nic nie powiedzieć.

Albert korony nie chciał. Absolutnie nie chciał odrywać się od dotychczasowego życia. Także księżnej Elżbiecie to nie pasowało – spokój i wychowanie dzieci były dla niej najważniejszymi zadaniami. Mimo swojej niechęci czuł, że musi wstąpić w miejsce swojego brata. 11 grudnia stał się nowym królem Zjednoczonego Królestwa i Cesarzem Indii. Jego pierwszą wolą jako Jerzego VI, gdyż takie przyjął imię, było nadanie problematycznemu bratu tytułu księcia Windsoru (jak widać zamek rodowy jest ciągłym punktem odniesienia). Jerzy VI wprowadził się do Pałacu Buckingham razem z żoną i dwoma córkami. Miał wiele do udowodnienia. Do tego momentu unikał mieszania się w głębszą politykę oprócz wypełniania zadań reprezentowania rodziny królewskiej, jako dziedzic Edwarda. Od teraz miał przewodzić imperium, wchodzącemu w coraz bardziej niebezpieczny czas.

Koronacja odbyła się 12 maja 1937 roku, w dzień który pierwotnie miał być dniem koronacji starszego brata. Nowy monarcha zaczął naprawiać prestiż monarchii, w czym pomagały mu oddana żona, królowa Elżbieta oraz czarujące córki – Lilibet oraz Małgorzatę które dość prędko zdobyły serca Brytyjczyków. Był aktywnie wspierany przez swoją matkę królową wdowę Marię Teck oraz młodszych braci Henryka (późniejszego gubernatora generalnego Australii) i Jerzego (ten co ciekawe, był typowany podczas wojny przez Władysława Sikorskiego na króla potencjalnej Unii Polsko-Czechosłowackiej, a zginął tragicznie w wypadu lotniczym[5]). Król mając zaufanie do swojego nowego premiera Chamberlaina nie interweniował w sprawie jego pobłażliwej polityki w stosunku do coraz bardziej angażującego uwagę świata Adolfa Hitlera. Była to błędna decyzja. Mimo to Jerzy VI nie stał z założonymi rękami. Podróżował do Francji i za Ocean, gdzie w Waszyngtonie zrobił pozytywne wrażenie na prezydencie Roosevelcie, zaś w Kanadzie witany był bardzo entuzjastycznie. Wzmocniło to stosunki Zjednoczonego Królestwa z partnerami i sojusznikami. Było to konieczne ponieważ wojna nadchodziła wielkimi krokami. Księżniczka Elżbieta miała wówczas 13 lat.

Następczyni tronu w porównaniu do sytuacji sprzed 1936 roku, była aktywnie prezentującym się członkiem rodziny królewskiej. Oznaczało to częste podróże po kraju przy boku swego ojca i matki. Jednym z miejsc odwiedzin Windsorów w lipcu 1939 roku była baza Royal Navy w Darthmouth. Z powodu panującej tam epidemii, zmienił się plan wizyty, zaś Windsorów miał podejmować i oprowadzać po terenie, ich krewny. Lord Ludwik Mountbatten dobrał sobie do pomocy swego siostrzeńca. Filip Mountbatten był znany Windsorom z kilku przyjęć, także księżniczka Elżbieta znała 18-latka. Jednakże ta wizyta zmieniła zdecydowanie jej życie. Zakochała się w młodzieńcu, który zrobił na niej ogromne wrażenie. Od tamtego momentu zaczęła pisać do niego listy, które jeszcze bardziej wzmacniały jej uczucie do tego grecko-duńskiego arystokraty. Na tym etapie, jej rodzice nie mieli tej relacji nic przeciwko. Filip aktywnie szkolił się na wojskowego, który już wkrótce będzie miał okazję sprawdzić wiedzę teoretyczną w praktyce i być może zdobyć uznanie w boju.

3 września Zjednoczone Królestwo wraz z sojuszniczą Francją, honorując sojusz i gwarancje dla Rzeczypospolitej Polskiej przystąpiło do wojny polsko-niemieckiej, co oznaczało de facto wybuch II Wojny Światowej. Nie do końca zgrane po okresie I Wojny społeczeństwo miało mieszane opinie na temat nowego-starego przeciwnika. Rozumiano jednak, że polityka ustępstw wobec III Rzeszy była błędem i należy ponieść tego konsekwencje. Król Jerzy VI wystąpił z orędziem do Narodu, wzywając Brytyjczyków do wytrwałości. Londyn rychło miał się okazać europejskim centrum oporu przeciwko nazizmowi. Do czerwca 1940 roku, a więc w ciągu 9 miesięcy od wybuchu wojny Rzesza rozbiła Polskę, Danię, Norwegię, Holandię, Belgię no i największą z nich Francję. Był to poważny szok dla Imperium, które wówczas zaangażowało już Kanadę, Australię, Nową Zelandię, Związek Południowoafrykański oraz Nową Fundlandię a także kolonie. Zjednoczone Królestwo musiało podjąć wielki wysiłek wojenny na gwałt mobilizując obywateli i zwiększając produkcję wojskową. Realna była obawa o desant Wermachtu w Albionie. Wobec tego, nowy premier torysowski, doświadczony polityk Winston Churchill wraz ze swoim koalicyjnym gabinetem, starali się zapewnić bezpieczeństwo monarsze. Sugerowano wyjazd do Kanady, skąd król mógł przewodzić Brytyjskiej Wspólnocie Narodów i w bezpieczeństwie być symbolem dla poddanych. Zagrożenie faktycznie było duże, bowiem hitlerowcy zamierzali pojmać Windsorów z zamiarem potencjalnej likwidacji (Czarna Księga[6]). Na wyjazd nie zgodziła się jednak Królowa małżonka, argumentując, że dzieci muszą być z matką, żona z mężem, a władca w swej własnej stolicy. Wiedza, że monarcha dzieli los z poddanymi, wzmocniła Brytyjczyków. Blitz czyli seria nalotów w ramach Bitwy o Anglię wymusiła jednak przeniesienie Elżbiety i Małgorzaty w obawie o ich bezpieczeństwo na zamek w Windsorze, który był oddalony od Londynu. Ponadto ściągnięto byłego monarchę Edwarda VIII na Bahamy, wiedząc, że wywiad niemiecki aktywnie stara się go przechwycić i wykorzystać jako kolaboranta. Przeczeka tam wojnę będąc gubernatorem tego archipelagu, wielce niezadowolony z pełnionego zadania i miejsca[7].

Elżbieta dojrzewała zatem w warunkach światowej zawieruchy. W październiku 1940 roku przez BBC zwróciła się po raz pierwszy do Brytyjczyków oraz narodów Wspólnoty Narodów z przesłaniem otuchy w walce. Wtedy miliony mogły zapoznać się z głosem i jego charakterystyką następczyni tronu. Trzy lata później zaczęła występować publicznie. Wielkie zadanie jak dla 17-latki, jednak godnie i z uznaniem sobie radziła. W lutym 1945 roku, chcąc aktywnie zaznaczyć swoją gotowość do walki, wstąpiła do ochotniczej formacji Auxiliary Territorial Service, gdzie została przeszkolona w zakresie naprawy pojazdów i ich kierowania. Wiedza ta z korzyścią była przez Elżbietę używana do końca jej życia, zaś naoczni świadkowie potwierdzali jej dryg do samochodów, a także jej zaradność w przypadkach awarii. Ze stopniem kapitana, nie walczywszy na froncie doczekała zakończenia wojny. 9 maja ukazawszy się na tarasie Pałacu Buckingham wraz z Jerzym VI, Królową Elżbietą, księżniczką Małgorzatą oraz gwiazdą wojny i brytyjskim buldogiem (jak zwali go popierający zwolennicy) Winstonem Churchillem świętowali pokój w Europie. Następnie córki króla ruszyły po tajniaku w tłum. Miały prawo do radości, po stresujących latach napięcia, król zaś zrobił wyjątek w protokole chcąc im wynagrodzić niejako stracone lata.

Wielka Brytania wojnę wygrała. Wojnę też przegrała. Jak pogodzić te dwie sprzeczne opinie? Bardzo prosto. Polska także była w takiej sytuacji. Formalnie Zjednoczone Królestwo współprzewodziło Aliantom w walce z III Rzeszą, Włochami i Japonią. Prestiż zwycięstwa był znaczący. Ale siły jakie zaangażowano do pokonania wrogów, byłyby niemożliwe do osiągnięcia gdyby nie wytężone wsparcie płynące z dominiów i kolonii Wspólnoty Narodów. Tak jak I wojna światowa, pokazała Kanadyjczykom, Australijczykom, Nowozelandczykom oraz Południowoafrykańczykom, że mają własną tożsamość, tak ta wojna pokazała, że metropolia nie jest już wszechwładna, co więcej nie domaga. Na czoło wyszły Stany Zjednoczone Ameryki, które istotnie przyłożyły się do zwycięstwa w Europie i na Pacyfiku. Prezydent Roosevelt grał jednocześnie na osłabienie swojego najważniejszego sojusznika firmując hasła obalenia kolonializmu i rozkwitu suwerenności na świecie. Powołanie Organizacji Narodów Zjednoczonych z jednej strony utrzymało istotny status Wielkiej Brytanii jako jednego z pięciu mocarstw w Radzie Bezpieczeństwa z prawem weta, jednak z drugiej strony wzmacniało antykolonialne nurty w koloniach. Wydzierżawienie baz brytyjskich w zamian za 50 starych niszczycieli, także pokazywało kto jest stroną słabszą, mimo tego, że w traktacie waszyngtońskim z 1922 roku, określano stosunek US Navy do Royal Navy jako 1:1. Na dokładkę, wtopy Brytyjczyków na Pacyfiku i konieczność ratowania się sojusznikami, doprowadziły do wzmocnienia wpływów amerykańskich w Oceanii oraz Azji Południowo-Wschodniej i de facto pewności utraty tamtejszych posiadłości przez Koronę Brytyjską. Na koniec Zjednoczone Królestwo musząc prowadzić walkę na Pacyfiku, w Afryce oraz Europie wykosztowało się znacząco. Efekt? Krytyczne zadłużenie, którego w sporej części wierzyciele mieszkali za Atlantykiem. Mimo udanych przez lata procesów renegocjacji długów, to Wielka Brytania miała je spłacać aż do początków XXI wieku. Brak pieniędzy uniemożliwiał aktywne działania przeciw rozpadowi imperium. Proces zaczął się więc bardzo prędko.

Jerzy VI swoją olbrzymią popularnością mógł utrzymać wielkie imperium, gdyż zdecydowanie był akceptowany przez kolonialnych poddanych, mimo ich sprzeciwu wobec władzy brytyjskiej. Zaczął się więc czas wzrostu znaczenia Commonwealthu – Wspólnoty Narodów, która splatała więzami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi różne części imperium, choć równocześnie oznaczało to spadek znaczenia metropolii. Wielka Brytania przyjęła inną taktykę niż inne mocarstwa europejskie. Starała unikać się trwania za wszelką cenę w koloniach, konkludując, że nowo niepodległe państwa, wobec pełnego kompromisu w sprawie ich niepodległości, będą starały się zachowywać specjalne więzi z Londynem. Strategię tę można było zastosować już w 1947 roku. Laburzystowski rząd Clementa Attlee miał do rozwiązania sprawę hinduską. Klejnot koronny, Cesarstwo Indii od lat było trapione ruchami niepodległościowymi, których największą ikoną był pokojowy bojownik o sprawę Mahatma Gandhi. Utrzymanie tam brytyjskiej administracji i wojska pochłaniało krocie, zaś wobec masowych protestów i zamieszek, dochodowość Indii Brytyjskich była coraz bardziej znikoma. Krewny Windsorów i wspomniany już admirał, wicekról Indii Ludwik Mountbatten rozpoczął przygotowania do opuszczenia tych ziem. Wielka kolonia, została podzielona na kilka krajów: hinduistyczne Indie, muzułmański Pakistan (zawierający także ziemie Bangladeszu) buddystyczną Birmę oraz Cejlon (Sri Lankę). Mimo niestabilności wewnętrznej i masowych ruchów ludności między dwoma największymi państwami, miały one stabilne podstawy trwania. Lata 1947-48 oznaczały rozpoczęcie aktywnej dekolonizacji Imperium Brytyjskiego i ostateczny koniec Pax Britannica. Z areny wycofywało się mocarstwo, ustępujące teraz dwóm wielkim graczom. Nastąpił czas Ameryki i czas Związku Radzieckiego.

Elita brytyjska nie była tym faktem zachwycona. Mijało bowiem ledwo 50 lat, od szczytu potęgi Brytanii, wielkiego wieku ery wiktoriańskiej. Dyplomacja, marynarka, wojsko i ekonomia brytyjska były wówczas potęgą, teraz zaś urodzeni w XIX wieku musieli patrzeć na karlenie się ich ukochanego imperium. Na ich własnej wyspie musiano borykać się przez lata powojenne z kryzysem gospodarczym i kartkami na żywność czy odzież. Zawierucha tych czasów była olbrzymia i naród potrzebował stabilizacji. Jedyne co wydawało się trwać i promieniować była rodzina królewska. Możliwość odniesienia swych emocji i uczuć do tego, który stał na czele państwa z godnością w najciemniejszym czasie jego istnienia, istotnie była podniesieniem morali i zapału Brytyjczyków. Nie inaczej było także z dziedziczką Jerzego VI. Księżniczka Elżbieta była wysoce popularna wśród poddanych, co było wzmacniane jej licznymi podróżami po krajach należących do Wspólnoty Narodów. Podczas jednej takiej wizytacji w 1947 roku w Południowej Afryce wygłosiła przemówienie, które, choć było jednym z wielu, stanowiło swoistą obietnicę, której przez swoje życie chciała dotrzymać. Za pomocą radia BBC, stale będącym na usługi rodzinie królewskiej w swoje 21 urodziny, w kwietniu 1947 wygłosiła mowę. Pamiętną i zobowiązującą. Powiedziała: […] Jest takie motto, które przyświecało wielu moim przodkom – szlachetne motto „służę”. Te słowa były inspiracją dla wielu dawnych spadkobierców tronu. […] Oświadczam wobec was wszystkich, iż poświęcę całe moje życie, jakiekolwiek będzie, długie czy krótkie, służbie wam i wielkiej imperialnej Wspólnocie, której członkami jesteśmy my wszyscy[8] […] Słowa wyryły się w pamięci nie tylko jej samej i adresatom, lecz także jej ukochanemu, księciu Filipowi. Od 1946 starał się o rękę zakochanej w nim Elżbiecie, zaś wobec obietnicy zrzeczenia się tytułów duńskich i greckich i konwersji na anglikanizm przekonał do siebie niechętnego mu króla i królową, pamiętającą, że rodzeństwo Filipa, czyli trzy siostry poślubiły nazistowskich dygnitarzy. Na plus jednak działało to, że ofiarnie walczył w Royal Navy podczas wojny, oraz fakt, iż Elżbieta nieustannie od 7 lat była w nim zakochana. Rodzice nie chcieli krzywdy ich ukochanej nieśmiałej i czarującej córki. Ślub odbył się 20 listopada 1947 roku w opactwie Westminsterskim, będąc transmitowanym przez radio BBC na żywo. Audycję z uroczystości według danych słuchało aż 200 milionów ludzi! Przypomnijmy, że na świecie żyło wówczas około 2 miliardy 450 milionów ludzi, oraz obecność radia w domu w wielu miejscach na świecie to dalej był luksus. Filip od tego momentu zwać się będzie księciem Edynburga, earlem Merioneth i baronem Greenwich. Elżbieta zaś zdobyła na zawsze największą podporę jej życia, choć nie była to miłość łatwa i obfitowała w pierwszych latach w kryzysy, wywoływane przez imprezowego i kochliwego męża.

Zimna wojna rozlewała się po świecie, a świat zachodni obawiał się zakusów Stalina zbrojącego swoje marionetki i swój Związek Radziecki. By temu zapobiec, należało zjednoczyć siły. Pod auspicjami Stanów Zjednoczonych 15 krajów, wśród których znalazły się także frankistowska Hiszpania i salazarystyczna Portugalia stworzono w 1949 roku Sojusz Północnoatlantycki. Nie ukrywano, że od Wielkiej Brytanii oczekuje się wkładu przede wszystkim lotniczego i morskiego. Przynajmniej w Europie pozycja militarna wyspiarskiego kraju była renomowana. W Azji zaś Brytyjczycy mogli zaznaczyć swoją obecność w wojnie koreańskiej, gdzie dołożyli znaczącą cegiełkę w utrzymanie demokracji na Półwyspie Koreańskim. Niemniej kraj musiał się podnieść z ruin, spłacając zadłużenie i przeprowadzając reformy społeczne, takie jak powołanie państwowej służby zdrowia, czy nacjonalizacja Banku Anglii i wielu prywatnych dotychczas sektorów gospodarki. Zmiany te, znacząco odmieniły obraz kraju z ściśle kapitalistycznego na dryfujący pod wpływem rządzących laburzystów w państwo częściowosocjalne[9]. W 1951 roku wyborcy uznali te zmiany za idące zbyt daleko, wobec czego do władzy doszedł znów Winston Churchill, coraz bardziej martwiący się o kondycję króla. Jerzy VI był nałogowym palaczem, co przerodziło się w raka gardła i płuc. Leczenie nie przynosiło efektów. Monarcha gasnął w oczach. Gdzie była w tym czasie następczyni?

Elżbieta wypełniała swoje obowiązki skrupulatnie, lecz także chciała się cieszyć szczęściem rodzinnym z mężem. Na świat w 1948 roku, przyszedł najstarszy syn pary, Karol, zaś w 1950 roku córka Anna. Ciągłe zadania sprawiały, że małżeństwo niewiele czasu mogło sobie poświęcać, jednakże w 1952 roku, udało im się wyjechać, w trakcie objazdu po krajach Wspólnoty na wakacje do Kenii. Tam 6 lutego nadeszło wielkie brzemię. Filip oznajmił, iż jej ojciec, król Zjednoczonego Królestwa i Cesarz Indii Jerzy VI Windsor umarł. Córka automatycznie została jego sukcesorką. Elżbieta była załamana. Wiedziała, że ten moment nadejdzie, jednak nie liczyła iż nastąpi to tak szybko. Jej ojciec miał ledwo 52 lata, nie był to wiek zaawansowany, zaś ona musi teraz przejąć powagę urzędu. Nie było mowy o żałobie. Natychmiast wróciła do Londynu. W tamtym czasie narodziła się królowa jaką znaliśmy. Żelazna, opanowana, obowiązkowa i sprawdzona Elżbieta II.

Karol długo czekał na swą szansę. Mimo swego osobliwego charakteru, kilku poważnych wizerunkowych katastrof oraz mniejszej niż ukochana matka powściągliwości, przez 70 lat piastował tytuł następcy tronu. 53 lata temu odbył inwestyturę na godność księcia Walii, tradycyjnego tytułu pierwszego kandydata w kolejce do korony. Od 9 lat będący dziadkiem, od 18 lat mężem kobiety, którą faktycznie kochał. Jako monarcha ma wiele do udowodnienia. Jeszcze więcej do uratowania. Dzisiaj monarchia nie traci kolonii. Dzisiaj Imperium traci swą nazwę i poddanych. Ale można temu zapobiec. Imię Elżbiety działało jak zaklęcie. Stabilizowało wzdłuż i wszerz poparcie dla takiej formy rządów, wiążąc blisko z Londynem, Ottawę, Canberrę, Wellington czy wiele innych mniejszych krajów uznających ją za swoją monarchinię. Mało kto przechodził wobec tej kobiety obojętnie. Bo i ciężko był jej nie docenić. Poświęciła swe życie. Tak jak obiecała. Jej służba była długa. Jej rozumienie obowiązku, daleko stare i nieprzystające do naszych czasów. Czy to nas nie zmusi do refleksji? Czy faktycznie stare zasady nie mają racji bytu? A może to my opuściliśmy gardę, my obniżamy poprzeczkę w poszukiwaniu dostatniego życia? Zagadnienia te są warte refleksji. Elżbieta miała dobrze przeżyte życie, choć taka droga jest przeznaczona nielicznym. Wielki obowiązek, traktować swój żywot jako służbę. Ile w tym było tej prawdziwej Lilibet? Oby wiedzieli o tym jej najbliżsi.

Król wstąpił na tron w chwili śmierci poprzedniczki. Obecnie odbywają się istotne ceremonie mające za zadanie doprowadzić do pogrzebu Jej Wysokości. Po tym należy oczekiwać w przeciągu kilkunastu miesięcy koronacji Karola. Co ciekawe jest to jedna z dwóch pozostałych na świecie ceremonii mająca wymiar sakralny. Wszędzie indziej w Europie monarchowie są intronizowani. Koronowana demokracja to standard, choć osobiście uważam, że brak im przez to duchowego polotu. A jaki jest drugi kraj? To mały pacyficzny kraj, który sam był poddany zwierzchniej władzy brytyjskiej w przeszłości. Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzicie ten piękny zakątek świata o nazwie Tonga. Naprawdę polecam. Zaś co do dynastii Windsorów; będzie trwała. Nie dam sobie uciąć ręki czy 100, 50 a może 25 lat, ale wiem, że jest to rodzina doświadczona w panowaniu. Być może od Zjednoczonego Królestwa odpadnie Ulster, być może Szkocja. Możliwym jest demontaż monarchii w Australii. Wszystko się może zdarzyć. Dlatego pozostaje mi życzyć nowemu królowi owocnej pracy nad zachowaniem tego dziedzictwa. Uważam, że warto. Wyjątkowość Wielkiej Brytanii w myślach i oczu milionów to ten koronowany charakter kraju, który wybrzmiewa w filmach z serii Jamesa Bonda, przepięknej muzyki masowej i klasycznej, pięknych hymnach, cudownej urodzie tamtejszego teatru i miast, specyficznej kuchni, masowego footballu oraz wszechobecnej dumie. Byle wyrobić się na herbatę.

GOD SAVE THE KING!

 

 

  1. https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19200350200/O/D19200200_PL.pdf

  2. http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/konst/wbrytania2011.html#_ftnref9.

  3. Davies Norman, Wyspy, Kraków 2012.

  4. Roche Marc, Elżbieta II. Ostatnia królowa, W.A.B 2010.

  5. https://www.rp.pl/historia/art10747291-ksiaze-jerzy-skandalista-ktory-mial-zostac-krolem-polski.

  6. The black book: Sonderfahndungsliste GB. Londyn: Imperial War Museum, Dep. of Printed Books, 1989.

  7. Bogusław Wołoszański, Sensacje XX wieku – Największa tajemnica księcia Windsoru, Warszawa 1995.

  8. https://www.royal.uk/21st-birthday-speech-21-april-1947.

  9. Davies Norman, Wyspy, Kraków 2012.