Rzecznika Praw Obywatelskich racz nam wybrać władzo!

Grafika: Karolina Jaworska
Artykuł ukazał się w 2. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

Obecna sytuacja z powołaniem nowego Rzecznika Praw Obywatelskich nie przypomina opery mydlanej a dramat. Wieczne odraczanie głosowań, przechodzenie nad brakiem nowego Rzecznika do porządku dziennego i wreszcie – nieuwzględnianie opinii ponad tysiąca organizacji społecznych – wołają o pomstę do nieba. Ponadto, są też jawnym niewywiązywaniem się przez władzę z jej obowiązku, co boli tym bardziej, że jest to obowiązek spójny z interesem wszystkich obywateli. Trzy miesiące po zakończeniu swojej kadencji Adam Bodnar nadal pozostaje Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Bez względu na sympatię lub antypatię jaką darzy go czytelnik, jako społeczeństwo nie znajdujemy się w sytuacji, obok której powinniśmy przechodzić obojętnie. Jaka jest bowiem pozycja społeczeństwa, które nie potrafi wymóc na władzy powołania rzecznika swoich praw i interesów? Jaki jest stan naszej politycznej świadomości – jeśli nad tą sytuacją przechodzimy do porządku dziennego?

Zastanówmy się dlaczego nie możemy odwracać głowy od wydarzeń związanych z wyborem nowego ombudsmana i dlaczego mają one większe znaczenie niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Najpierw jednak, odpowiedzmy sobie na jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie.

Po co właściwie nam ten Rzecznik?

Jak głosi ust. 1. art. 208. naszej Konstytucji: Rzecznik Praw Obywatelskich stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w Konstytucji oraz w innych aktach normatywnych. Jest to organ szczególny, którego głównym zadaniem jest czuwanie nad prawidłowością postępowania administracji publicznej wobec obywateli.[1] Stanowi on organ konstytucyjny i w pełni samodzielny, a jakakolwiek próba zakwalifikowania go do tradycyjnego trójpodziału władzy nie będzie skuteczna. Bowiem w głównej mierze organ ten przygląda się funkcjonowaniu władzy wykonawczej, a choć jego działania przywodzą skojarzenia z działalnością władzy sądowniczej to jednak Rzecznik pozostaje odpowiedzialny przed Sejmem, czyli władzą ustawodawczą. Prof. Lech Garlicki zaleca, aby zgodnie z tytułem IX rozdziału Konstytucji, określać ów urząd jako organ ochrony prawa. Wymienia również cztery elementy jakie charakteryzują współczesnego ombudsmana. Zaczyna od stwierdzenia, iż jest to samodzielny organ państwowy. Zaznacza, iż jest on powiązany z parlamentem – ponieważ w większości państw ombudsmana powołuje parlament, zaś zawsze jego zadania mieszczą się wewnątrz funkcji kontrolnej parlamentu. Prof. L. Garlicki zwraca uwagę na dwojakość zadań tego organu. Po pierwsze, nie pozostaje głuchy na skargi obywateli dotyczące nieprawidłowości w działaniach administracji czy sądownictwa i stara się im zaradzić. Po drugie, przekazuje informacje o praworządności tych działań do wiadomości parlamentu i opinii publicznej. Przy czym informacje te nie muszą dotyczyć jedynie legalności owych działań – ale również ich słuszności lub sprawiedliwości. Ostatnim z wymienionych elementów jest łatwy dostęp dla skarżącego się obywatela oraz jego szybkość, bezpłatność i brak nadmiernej formalizacji postępowań, co odróżnia działania ombudsmana od działalności sądów.[2]

Pamiętajmy jednak, że ombudsmani nie rozstrzygają w sprawach, w których interweniują. Mogą tylko sugerować potrzebę sprawiedliwego rozwiązania określonej sprawy.[3] Natomiast ich efektywność często zależy od ich relacji z parlamentem.

Co nam to mówi? Mówi całkiem sporo, przede wszystkim jednak wyjaśnia dlaczego obecny Rzecznik, choć samodzielny i niezmiennie wierny swoim wartościom, nie może realnie sprostować wszystkich kwestii, które wraz ze swoim biurem podnosi w debacie publicznej. Nie oznacza to jednak, że Rzecznik Praw Obywatelskich w Polsce jest bezradny gdy ma przeciwko sobie nieprzychylny parlament. Zwróćmy uwagę na to, że RPO pozostaje organem niezależnym od pozostałych, co oznacza, że inne organy państwa w żaden sposób nie mogą wpłynąć na działalność ombudsmana. Rzecznik pozostaje zatem jednym z najbardziej niezależnych organów posiadającym legitymację społeczną (poprzez wybór na urząd odbywającym się przy udziale obu izb parlamentu) a poprzez swoją dostępność jest urzędem, który śmiało można określić jako ten najbardziej przyjazny każdemu obywatelowi. Każdy z obywateli może zwrócić się do niego o pomoc w ochronie naruszonych przez władzę publiczną praw – dlatego do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich co roku wpływa kilkadziesiąt tysięcy spraw. Jakimi zatem instrumentami dysponuje Rzecznik?

W myśl ustawy Rzecznik Praw Obywatelskich może przykładowo:

skierować wystąpienie do organu, organizacji lub instytucji, w których działalności stwierdził naruszenie wolności i praw człowieka i obywatela; wystąpienie takie nie może naruszać niezawisłości sędziowskiej; – co niezwykle istotne, organizacje te są ustawowo zobowiązane do poinformowania Rzecznika (w ciągu 30 dni) o działaniach jakie podjęły w związku z jego interwencją. Zaś gdy RPO nie uzna takich działań za stosowne może zwrócić się do jednostki nadrzędnej z wnioskiem o zastosowanie środków przewidzianych w przepisach prawa.

żądać wszczęcia postępowania w sprawach cywilnych, jak również wziąć udział w każdym toczącym się już postępowaniu – na prawach przysługujących prokuratorowi;

żądać wszczęcia przez uprawnionego oskarżyciela postępowania przygotowawczego w sprawach o przestępstwa ścigane z urzędu;

zwrócić się o wszczęcie postępowania administracyjnego, wnosić skargi do sądu administracyjnego, a także uczestniczyć w tych postępowaniach – na prawach przysługujących prokuratorowi;

wystąpić z wnioskiem o ukaranie, a także o uchylenie prawomocnego rozstrzygnięcia w postępowaniu w sprawach o wykroczenia, na zasadach i w trybie określonych w odrębnych przepisach;

wnieść kasację lub rewizję nadzwyczajną od prawomocnego orzeczenia, na zasadach i w trybie określonych w odrębnych przepisach.[4]

Jak widać Rzecznik – poprzez autorytet swojego urzędu – jest w stanie realnie przyczynić się do rozwiązania szkód obywateli. Tyczy się to zarówno tych dużych jak i tych mniej nagłośnionych spraw. W dodatku prawo zobowiązuje inne organy do współpracy z ombudsmanem. Muszą zapewnić mu dostęp do dokumentów, akt oraz informacji, których ten zażąda. Są także zobligowane do udzielania mu wyjaśnień dotyczących swoich rozstrzygnięć i ustosunkowywać się do ogólnych ocen, uwag i opinii Rzecznika.

Nie jest to jednak wszystko. RPO może również brać udział w kreowaniu aktów prawnych w sprawach związanych z prawami człowieka i obywatela. Może również zwracać się z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego w sprawach zawartych w art. 188 Konstytucji, a więc: zgodnością ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją; zgodnością ustaw z ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja wymagała uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie; zgodności przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe, z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi i ustawami; zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych czy skargą konstytucyjną. W dodatku może zgłosić swój udział w postępowaniu przed TK oraz występować z wnioskami do Sądu Najwyższego o podjęcie uchwały mającej na celu wyjaśnienie przepisów prawnych budzących wątpliwości w praktyce lub których stosowanie wywołało rozbieżności w orzecznictwie.

Widać zatem, że ombudsman dysponuje całą gamą kompetencji. które umożliwiają mu czynne oddziaływanie na otaczającą nas rzeczywistość. Wróćmy zatem do tu i teraz i zobaczmy na czym, jako społeczeństwo, stoimy z wyborem rzecznika naszych praw.

Chcemy Rzecznika!

Niestety, z wyborem nowego ombudsmana jesteśmy dalej w lesie. Nie przeszliśmy nawet pierwszego etapu, jakim jest uchwalenie powołania przez Sejm, a przecież – jak wiemy – na tym nie koniec. Przyjrzyjmy się nieco wnikliwiej ostatnim wydarzeniom. Nie mamy do czynienia z sytuacją, którą można sprowadzić do zwykłego stwierdzenia: Ot, kolejny raz nasi politycy nie mogą dojść do zgody w sprawie jakiegoś personalnego głosowania. Mamy tu do czynienia z lekceważeniem konstytucyjnego organu. Tym gorszym, że celowym. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz ma za sobą grubo ponad sto dni kampanii, w trakcie której przekonała do siebie bezprecedensową liczbę ponad tysiąca dwustu organizacji pozarządowych. Samej rządzącej większości jak widać nie. Marszałek Sejmu wielokrotnie odraczała głosowanie w sprawie wyboru nowego Rzecznika, mimo iż pięcioletnia kadencja A. Bodnara zakończyła się 9 września tego roku. Tymczasem, na głosowanie Sejmu w tej sprawie przyszło nam poczekać aż do 22 października. Głosowanie, w którym posłowie odrzucili wybór jedynej zgłoszonej kandydatki. Tak oto procedura powołania nowego ombudsmana wróciła do punktu wyjścia. Niespełna miesiąc później raz jeszcze pobito kolejny rekord absurdu. Zgłoszona kandydatka, została zawiadomiona o posiedzeniu Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka – która to komisja wydaje niewiążącą Sejm opinię w sprawie kandydatów na urząd RPO – na 221 minuty (!) przed jej rozpoczęciem. Jak widać, nie ma co dbać o przyzwoitość skoro wynik jest z góry przesądzony. Komisja Pani Z. Rudzińskiej-Bluszcz nie zarekomendowała a Sejm ponownie odrzucił jej kandydaturę głosami 204 – za, 244 – przeciw, 3 wstrzymujące się.[5]

Czy dwukrotne odrzucenie jedynej zgłoszonej kandydatki może dziwić? Czy coś jeszcze w ogóle może dziwić poza tym, że powinno oburzać? Pozostawiam te pytania rozterce czytelnika.

Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie: co dalej? Z pewnością, jeszcze przez jakiś czas, pozostaniemy z A. Bodnarem w roli RPO (o czym później). Również z pewnością Sejm raz jeszcze podejmie próbę powołania nowego ombudsmana, gdyż taki obowiązek wynika z ustawy. Pytanie jakie się nasuwa, dotyczy zgłaszanych kandydatur. Słyszy się, że do następnego głosowania partia rządząca ma wystawić swojego kandydata, coraz częściej wymienia się przy tej okazji nazwisko młodego posła Daniela Milewskiego. Jednak, jak będzie, czas pokaże. Dodatkowo, wzrok obserwatorów znów kieruje się na Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej. Ma on wydać wyrok w sprawie wniosku złożonego przez posłów Prawa i Sprawiedliwości dotyczący niekonstytucyjności przepisów pozwalających na pełnienie funkcji RPO po wygaśnięciu jego kadencji przy braku powołania następcy. I to wszystko mimo iż taka sytuacja miała już w naszej historii miejsce – kiedy to prof. Andrzej Zoll pełnił obowiązki Rzecznika ponad pół roku od przewidzianego w Konstytucji końca pięcioletniej kadencji. Z resztą, poprzednia Rzeczniczka, dr. hab. Irena Lipowicz, również sprawowała ten urząd nieco dłużej. Rozprawa ta, jeszcze niedawno, była wyznaczona na 3 grudnia lecz została przełożona na styczeń i było to trzecie odroczenie terminu tej sprawy.[6]

Obecne przepisy umożliwiają pełnienie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich do czasu powołania na to stanowisko nowej osoby. Stanowi to zapis w art. 3. ust. 6. ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich. Zapobiega to sytuacji, w której interesy obywateli nie mają swojego reprezentanta. Słowem, obecne przepisy gwarantują ciągłość funkcjonowania tego urzędu. Dzięki nim nie mamy do czynienia z powracającym co pięć lat zagrożeniem braku rzecznika naszych interesów. W przypadku stwierdzenia niezgodności obecnych przepisów z Konstytucją Zjednoczona Prawica może pokusić się o wybór kogoś w postaci p.o. RPO, kto miałby zastąpić Adama Bodnara do czasu powołania nowego Rzecznika. Byłoby to kolejne zdjęcie odpowiedzialności z barków władzy ustawodawczej i przerzucenie odpowiedzialności na władzę sądowniczą. I raz jeszcze mielibyśmy do czynienia z patologicznym psuciem trójpodziału władzy. Dlaczego? Tylko dlatego, że Konstytucja przewidziała udział Senatu w procedurze wyboru RPO, a w nim PiS większości nie ma. Jest to zatem powód, tylko i wyłącznie, polityczny.

Władza nie wywiązuje się ze swoich obowiązków

Podstawowym zadaniem każdej władzy jest wypełnianie przypisanych jej obowiązków niezależnie od politycznych okoliczności. Niestety, nie pierwszy raz widzimy jak polityczne okoliczności biorą górę nad prawnymi zobowiązaniami. W tym wypadku zadecydował ustrojowy mechanizm bezpieczeństwa – czyli dualizm władzy ustawodawczej. Choć dla wielu fasadowy – wszak kolejne elekcje przyzwyczaiły nas do tego, że partia wygrywająca wybory do Sejmu w Senacie posiadała samodzielną większość – dualizm ten stał się namacalnym faktem, kiedy to obóz rządzący nie zdobył większości mandatów w drugiej izbie parlamentu. Polski parlamentaryzm znalazł się w sytuacji precedensowej, a relacje obu izb zbliżyły do tych, jakie przewidział dla nich ustrojodawca. Skończyła się rola Senatu jako maszynki do przyklepywania decyzji Sejmu. Niestety, ustrojodawcy nie przewidzieli zbyt wielu kompetencji, jakie znalazłyby się w samodzielnej gestii drugiej izby. Przewidzieli natomiast jej współudział w obsadzaniu organów kontroli państwowej i ochrony prawa. Jednym z takich organów jest właśnie Rzecznik Praw Obywatelskich. W praktyce oznacza to, że bez jego zgody, RPO powołać się nie da. A opozycyjna względem PiSu większość Senacka z pewnością odrzuciłaby każdą kandydaturę, która personalnie byłaby związana z obozem rządzącym.

Czy ta polityczna kalkulacja jest usprawiedliwieniem dla Sejmu, który ewidentnie kwestią obsadzenia urzędu ombudsmana zająć się nie chce? Nie jest. Nie jest również właściwe spłycanie tego wyboru do zwykłej politycznej kalkulacji. Być może, przy obecnym stanie polaryzacji politycznej, nie da się już wybrać kompetentnego kandydata lub kandydatki ponad podziałami. Kandydatką taką z pewnością jest Z. Rudzińska-Bluszcz jednak jej lewicowość odstrasza partię rządzącą. Zupełnie tak, jakby to poglądy nowego RPO a nie wierność ideałom jakie wyznaje, była cechą decydującą o czyimś powołaniu na konstytucyjny urząd.

Możemy powiedzieć, że sprawujący nadal funkcję ombudsmana Adam Bodnar jest postacią wierną swoim ideałom i bez względu na to, jak szanowny czytelnik ocenia poglądy obecnego Rzecznika, jest to cecha, którą nie charakteryzuje większości postaci w naszym życiu publicznym. Nawet pomimo mojej nieskrywanej sympatii do Adama Bodnara i jego autentyczności, nie mogę powiedzieć, że jestem z obecnej sytuacji zadowolony. W moim najszczerszym przekonaniu nikt nie powinien być. Znajdujemy się w niedopuszczalnej, a co za tym idzie, niezadowalającej sytuacji, w której to władza przedkłada swój polityczny interes nad dobro obywateli. Nie wywiązując się ze swojego obowiązku jakim jest powołanie nowego RPO, dokłada kolejną nieczystą kartę w historii naszego niesamodzielnego parlamentaryzmu.

***

Z pewnością nie jest to ostatni – po nieodbytych majowych wyborach, “pokonaniu” wirusa i skandalicznym wyroku TK Julii Przyłębskiej – zawód, jaki przysparza nam nasza klasa polityczna. Ten jednak zdaje się być wyjątkowo bolesny. Wszak mowa tu o lekceważeniu tak bardzo dziś potrzebnej instytucji. Choć nasze serca i umysły zaprzątają teraz inne sprawy i skandale, nie możemy zapominać o patologiach, które dzieją się poza głównym nurtem wydarzeń. Nieobsadzenie instytucji stojącej na straży wolności i praw człowieka i obywatela z pewnością taką patologią jest.

  1. L. Garlicki, Polskie prawo konstytucyjne, Wolters Kluwer, Wydanie 4., Warszawa 2017

  2. Tamże

  3. Tamże

  4. art. 14. ustawy z dnia 15 lipca 1987 r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich (Dz. U. z 2020 r., poz. 627)

  5. https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/sejm-nie-wybral-rzecznika-praw-obywatelskich-juz-po-raz-drugi/sd21hp7,79cfc278

  6. https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/rzecznik-praw-obywatelskich-kto-zastapi-bodnara-nowe-nazwisko-na-gieldzie-to-daniel/pgjpy8y