Quo vadis, Europa?

Grafika: Karolina Jaworska
Artykuł ukazał się w 4. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

W artykule tym, nie zamierzam przewidywać w jakim kierunku Unia Europejska będzie w najbliższym czasie zmierzać. Skupię się na tym, w jakim kierunku moim zdaniem zmierzać powinna, na czym się skupić, co zmienić. Zdaję sobie sprawę, że część prezentowanych przeze mnie założeń może wydawać się mało realistyczna i brzmieć bardzo idealistycznie. Uważam jednak, że przy tak niesamowitym projekcie, który między innymi doprowadził do trwałego pojednania niemiecko-francuskiego oraz jest gwarantem pokoju i dobrobytu na kontynencie, będącego smutnym świadkiem największych wojen w historii, idealizm w rozsądnych dawkach jest zdecydowanie wskazany. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że idealistyczne plany mają to do siebie, że nie są zazwyczaj od razu w całej swojej treści realizowane. Wychodzę jednak z założenia, że warto jest formułować nawet zbyt ambitne pomysły, by przy ich wykorzystaniu móc określać dalekosiężne cele i tworzyć lepszą wizję przyszłości.

Naprzód Europo!

Praktycznie bez przerwy od 2008 roku Unia mierzy się z trudnościami, których przezwyciężenie pochłania większość inicjatywy politycznej, chociażby światowy kryzys finansowy oraz spowodowany nim kryzys zadłużenia w strefie euro. Następnie kryzys migracyjny i nasilenie się zamachów terrorystycznych, które dotknęły głównie Europę zachodnią, ale bardzo silnie oddziaływały na całą wspólnotę. I wreszcie – pandemia koronawirusa, której w pełni nie udało się jeszcze pokonać. Patrząc jednak na proces szczepień i spadające wskaźniki zachorowań na całym kontynencie, widać już światełko w tunelu i jeśli nie sprawdzą się czarne scenariusze dotyczące powstania i rozprzestrzeniania się wariantów wirusa odpornego na stosowane obecnie szczepionki, można z optymizmem spoglądać na najbliższe miesiące.

Dodatkowo, jeszcze w grudniu zeszłego roku, Rada Europejska, czyli szefowie rządów lub głowy wszystkich państw członkowskich w porozumieniu z Parlamentem Europejskim, wyrazili zgodę na utworzenie Planu odbudowy dla Europy, określanego na stronach Komisji[1] jako NextGenerationUE. Ma on służyć odbudowie gospodarek po pandemii oraz być także pierwszym elementem realizacji postanowień Europejskiego Zielonego Ładu, który ma stworzyć Europę bardziej ekologiczną, cyfrową i sprawiedliwą. Pieniądze potrzebne do sfinansowania Planu odbudowy pochodzić będą z pożyczek zaciągniętych przez Komisję Europejską w imieniu wszystkich państw członkowskich na rynkach kapitałowych. Jest to bardzo ważna decyzja mogąca stanowić punkt przełomowy w historii europejskiej integracji. Dlatego też potrzebna jest zgoda w formie ratyfikacji przez wszystkie unijne stolice. Liderzy państw słusznie doszli do wniosku, że indywidualnie nie są w stanie wynegocjować takich warunków, jakie będzie mogła otrzymać UE jako całość. Do 2026 r. KE planuje pozyskać około 800 mld euro, które popłyną do państw członkowskich w formie bezzwrotnych dotacji i niskooprocentowanych pożyczek. Państwa będą solidarnie spłacać te zobowiązania aż do 2058 r., nie będzie się to jednak w całości odbywać w formie zwiększonych składek do wspólnego budżetu. Część z tych pożyczek ma być zwracana z nowych zasobów własnych UE, na które składać się mają: opłaty od plastiku niepoddanego recyklingu, opłaty związane z systemem handlu emisjami, a także opłata cyfrowa.[2] Na szczególną uwagę zasługuje ta ostatnia, która ma być odpowiedzią na problem tzw. cyfrowych gigantów, którzy obecnie korzystając z zasad wspólnego rynku, skutecznie unikają płacenia części lub wszystkich podatków w większości państw Unii. Postanowienia te znacznie zwiększą finansową niezależność UE od tylko i wyłącznie składek państw członkowskich, chociaż nadal to one będą stanowić główne źródło dochodu do budżetu.

Udana walka z pandemią i wielki plan odbudowy – wydaje się, że Europa wychodzi na prostą. Jest to najlepszy moment na wykonanie odważnego kroku naprzód. Decyzja o uwspólnotowieniu długu idealnie wskazuje, w którą stronę powinna Unia się rozwijać. Nie dość, że jak na dłoni widać w tej sytuacji, że przy głębszej współpracy można więcej osiągnąć, to jeszcze dodatkowo nic tak nie cementuje małżeństwa jak wspólny kredyt. Co oczywiście jest w tym przypadku w pełni pożądanym zjawiskiem. Zaryzykowałbym twierdzenie, że ci najwięksi czyli Niemcy czy Francja byłyby w stanie pozyskać pieniądze na nie dużo gorszych zasadach, ale jednak już biedniejsze kraje południa i wschodu, z pewnością nie mogłyby liczyć na takie warunki. Większa integracja się nam, Europejczykom, po prostu opłaca, a więc do dzieła!

Nie popełniajmy tych samych błędów

Większość z tych kryzysów, które wymieniłem w poprzedniej części i które trapiły Unię, dałoby się uniknąć lub przynajmniej łatwiej opanować, gdyby tylko państwa przekazały, więcej swoich kompetencji na szczebel ponadnarodowy.

Zaczynając od 2008 roku, światowy kryzys finansowy nie rozpoczął się oczywiście w Europie, ale jeśli chodzi już o zaburzenia w samej strefie euro, to zdecydowanie dało się więcej zrobić. Pisze o tym Joseph Stiglitz, amerykański laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii[3]. Jego zdaniem do zapaści przyczynił się brak unii bankowej, która na szczęście została zainicjowana już w 2012 roku, właśnie w reakcji na kryzys. Zabrakło również bardziej skutecznego nadzoru bankowego nad instytucjami finansowymi w całej Unii. Receptą więc na zapobieżenie tego typu kryzysów finansowych w przyszłości jest ściślejsza współpraca w tym wymiarze. Powinna się ona opierać na strefie euro, której rozszerzenie na wszystkie państwa członkowskie pozwoliłoby sprawniej zarządzać całą wspólnotą i lepiej zapobiegać różnym niepożądanym zjawiskom.

Wielkie fale ludności, które w 2015 roku, głównie drogą morską przez Morze Śródziemne i szlakiem bałkańskim przez Turcję, zaczęły pojawiać u europejskich granic, stanowiły wielki test dla unijnej solidarności i umiejętności zarządzania kryzysowego. Test ten UE oblała i nie chodzi mi nawet o względy humanitarne i cierpienie, jakie wiele z tych ludzi przeżywało. Mam bardziej na myśli chaos jaki wtedy zapanował, spowodowany głównie tym, że to państwa indywidualnie podejmowały kluczowe decyzje. Na pewno cały kryzys udałoby się dużo skuteczniej i szybciej zażegnać, gdyby działania państw były bezpośrednio koordynowane z Brukseli, albo nawet jeszcze lepiej, gdyby to Unia była w pełni odpowiedzialna za politykę migracyjną. Rozwiązaniem okazało się dopiero wir schaffen das Angeli Merkel. Czy nie lepiej jednak byłoby, gdyby takie sytuacje kryzysowe na swoje barki brała instytucja, która w swoich działaniach reprezentuje całą Unię Europejską?

Po trzecie, kryzys spowodowany wybuchem pandemii koronawirusa, który szczególnie silnie doświadczył kraje europejskie. W pierwszych tygodniach kiedy wirus dotarł na nasz kontynent, byliśmy znowu świadkami chaosu i najróżniejszych, czasami sprzecznych ze sobą decyzji podejmowanych przez rządy państw. Politycy bardzo chcieli się pokazać, że w pełni panują nad sytuacją, nie myśląc w ogóle, lub prawie w ogóle, o swoich sąsiadach i możliwych zyskach, które dałoby się osiągnąć w przypadku większej koordynacji starań. Z dnia na dzień ograniczono to, do czego tak dobrze byliśmy wszyscy przyzwyczajeni, pojawiły się kontrolę na granicach, a niektóre z nich zostały zupełnie zamknięte dla ruchu osobowego. Państwa decydowały się na zakaz wywozu sprzętu ochrony osobistej, takiego jak maseczki czy kombinezony i to w sytuacji największej niepewności i strachu. Zrozumiałbym jeszcze gdyby zakaz taki wprowadziła Unia Europejska i dotyczyłby on wtedy eksportu produktów potrzebnych do walki z pandemią poza wspólny rynek. Niewytłumaczalna jest jednak dla mnie sytuacja, w której to członkowie Unii wprowadzają tego typu ograniczenia między sobą. Nie dość, że jest to szkodliwe w ten sposób, że utrudnia wspólny wysiłek w walce z zarazą, która nie uznaje nawet zamkniętych granic państwowych, to co jeszcze gorsze – podważa wzajemne zaufanie. Moglibyśmy uniknąć tego bałaganu i wielu zgonów, gdyby od samego początku Unia posiadała więcej kompetencji w zarządzaniu tego typu kryzysami. Niestety, zwyciężyły egoizmy narodowe, które jeśli cokolwiek przynoszą, to tylko złudne i krótkotrwałe poczucie kontroli i panowania nad sytuacją. Najlepszym dowodem na skuteczność Unii, w tego typu działaniach był cały proces zamawiania i dystrybuowania szczepionek, który mimo pewnych trudności, okazał się w ostateczności wielkim sukcesem. Fakt negocjowania z koncernami farmaceutycznymi w imieniu całej dwudziestki siódemki, pozwolił na uzyskanie znacznie korzystniejszych warunków i zapewnił tak samo szybki dostęp do preparatów bez znaczenia na wielkość i zamożność państwa, co było w tym wszystkim moim zdaniem zdaniem najważniejsze.

Po drodze Unii przydarzyły się jeszcze prezydentura niechętnego jej Donalda Trumpa, rosyjska agresja na Ukrainie czy ostatnie wydarzenia na Białorusi. Ze wszystkimi tymi wyzwaniami Europa poradziłaby sobie lepiej, gdyby mówiła jednym głosem i nie dawała się rozgrywać indywidualnie swoim konkurentom na światowej scenie.

Nowa europejska demokracja

Wielu Europejczyków ma poczucie, że ich głos jest słabo słyszalny w UE i że tak naprawdę nie ma na nic konkretnego wpływu. Rozwiązaniem na to może być większy udział obywateli w elekcji najważniejszych unijnych stanowisk. Najczęściej rozważanym i moim zdaniem mającym najwięcej sensu byłby bezpośredni wybór przewodniczącego Komisji Europejskiej. Mogłoby to być organizowane razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Przyczyniłoby się to do większej niezależności samej Komisji oraz powinno się wiązać z większymi kompetencjami. Na przykład kosztem Rady Europejskiej, której członkowie za często stają się zakładnikami krajowych polityk i nie decydują zgodnie z dobrem całości, a jedynie ze swoim własnym, myśląc jedynie o zapewnieniu sobie reelekcji. Hamuje to proces integracji i uniemożliwia przeprowadzenie odważnych reform. Za słuszną praktykę można przyjąć odchodzenie przez RE w coraz większej liczbie spraw od jednomyślności w głosowaniu na rzecz większości kwalifikowanych. Wracając jeszcze do pomysłu wybierania przewodniczącego KE przez wszystkich uprawnionych do tego obywateli, byłoby to niewątpliwie wielkie święto demokracji. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że kandydaci byliby wysuwani przez frakcje europarlamentarne i później prowadziliby kampanię wyborczą, w której odwiedzaliby cały stary kontynent, od Lizbony po Tallin, aby w ten sposób agitować za swoją kandydaturą. Warto również dodać, że zgodnie z badaniem[4] z 2013 roku, za bezpośrednim wyborem przewodniczącego Komisji opowiada się blisko 70% mieszkańców UE.

Przechodząc do Parlamentu Europejskiego, to przy okazji Brexitu pojawił się pomysł, aby te miejsca, które się w nim zwolnią po wyjściu Zjednoczonego Królestwa ze wspólnoty, obsadzić kandydatami wybieranymi z list ponadnarodowych. Tworzyliby oni listy według przynależności do frakcji w PE, a ich okręgiem wyborczym byłoby terytorium całej Unii. Zwiększyłoby to poczucie przynależności do wspólnych wartości i idei. Spowodowałoby również prawdopodobnie zwiększenie zainteresowania przez obywateli sprawami dotyczącymi całej Unii. Niestety, takiemu rozwiązaniu sprzeciwiła się Europejska Partia Ludowa. Mimo to, nie zapomniano o sprawie i pomysł ten, ma być omawiany na Konferencji o Przyszłości Europy[5]. Możemy się zatem spodziewać głośnych dyskusji na ten temat w najbliższym czasie. Wprowadzenie takiego rozwiązania, na początku nawet w ograniczonej formie, byłoby dużym krokiem naprzód, pozwalającym europosłom na skupieniu się na pracy na rzecz całej wspólnoty, nie będąc ograniczonym do wewnątrzkrajowych rozgrywek politycznych. Pomysł zakładający wystawianie list ponadnarodowych jest już realizowany przez Volt Europa, ogólnoeuropejską partię, której celem jest dostanie się do PE z jak największej liczby krajów członkowskich, a także trochę przy okazji do parlamentów krajowych, aby w nich propagować proeuropejską agendę. Dotychczas Volt udało się wprowadzić jednego europarlamentarzystę z list w Niemczech oraz trzech deputowanych do holenderskiego parlamentu. Są to skromne początki, ale ze sporą szansą na sukces w następnych latach.

Większa sprawczość

Sukces ostatnich siedmiu dekad udowadnia, że Europa zjednoczona może więcej. Niech za pierwszy przykład posłuży wspólna polityka handlowa. Unia jako całość, czyli rynek blisku 500 mln zamożnych konsumentów jest jednym z najatrakcyjniejszych na świecie dla zagranicznych inwestorów i eksporterów. Połączona gospodarka zależnie od wskaźnika, klasyfikowana jest zawsze w pierwszej trójce. Tylko w ten sposób jesteśmy zdolni na równych zasadach konkurować ze Stanami Zjednoczonymi czy stawiać czoła wzrastającym Chinom i Indiom. Ale tylko jako całość, nigdy pojedynczo. Także wszystkie inne wspólne polityki przyczyniają się do wspólnego rozwoju. Rozwój biedniejszych regionów leży nawet w interesie płatników netto do budżetu.

Dlatego też tak pozytywnie odbieram powołanie do życia Prokuratury Europejskiej[6], która swoją działalność rozpoczęła 1 czerwca bieżącego roku. Jest ona odpowiedzialna za ściganie nadużyć przy wydawaniu unijnych funduszy, a także badanie przypadków korupcji związanych z wydatkowaniem wspólnych pieniędzy. W swojej działalności współpracuje z krajowymi prokuratorami, aby w ten sposób jak najskuteczniej spełniać powierzone jej zadania.

Powrót na światową scenę

Koniec II wojny światowej, a wraz z nim proces dekolonizacji, przyniósł ostateczny kres europejskiej dominacji na świecie. Na czoło wysunęła się rywalizacja amerykańsko-radziecka, która po rozpadzie ZSRR przekształciła się jednobiegunowy moment całkowitej hegemonii Stanów Zjednoczonych. Przebudzenie na Bliskim Wschodzie i emancypacja Chin zaburzyła tę dominację. W nowym kształtującym się porządku nie ma miejsca na małych graczy a poszczególne państwa europejskie straciły już na tyle na znaczeniu, że nie są w stanie w zadowalający sposób oddziaływać na swoje otoczenie.

Dlatego potrzebna jest nam wspólna, europejska polityka zagraniczna i obronna. Wśród decydentów istnieje taka świadomość, stąd co raz pojawiające się pomysły dotyczące na przykład współpracy wojskowej. W tym aspekcie przewodzi Francja, tradycyjnie sprzeciwiająca się roli jaką odgrywa USA w regionie. W związku z tym, dobrym pomysłem było utworzenie stanowiska Wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa oraz powołanie ciała pomocniczego jakim jest Europejska Służba Działań Zewnętrznych. Są to niewątpliwie odpowiednie kroki naprzód, jednak nadal zbyt nieśmiałe.

Wzrastająca siła Chin, powoduje, że nasz największy sojusznik coraz większą uwagę zaczyna przykładać do Pacyfiku, z mniejszą uwagą śledząc to, co dzieje się na Atlantyku. Jest to ważny argument za tym, żeby zastanowić się nad utworzeniem jednej europejskiej armii, która nie tylko będzie zapewniać nam wszystkim bezpieczeństwie, ale dzięki której Unia będzie w stanie skutecznie oddziaływać na najbliższe sąsiedztwo, czyli dwa najważniejsze kierunki: wschodni i południowy. Z każdego z nich może potencjalnie nadejść inne niebezpieczeństwo, które jednak zawsze będzie wymagać szybkiej, skoordynowanej i jednoznacznej akcji. Bez znaczenia, czy mielibyśmy do czynienia z wojną hybrydową, czy niekontrolowanym napływem ludności, europejskie siły zbrojne byłyby skutecznym narzędziem do powstrzymania zagrożenia. Pierwszym krokiem mogłoby być powstanie brygady szybkiego reagowania, które poparło niedawno 14 państw członkowskich, w tym co najważniejsze Francja i Niemcy[7]. Do jej celów miałaby należeć interwencja lub wsparcie w państwach leżących w bezpośrednim sąsiedztwie Unii. Innym dyskutowanym pomysłem jest ten zaproponowany przez Radosława Sikorskiego[8]. Postuluje on utworzenie Legionu Europejskiego, który składałby się z ochotników z państw unijnych, był finansowany ze wspólnego budżetu i miał pełnić podobne obowiązki jak brygady szybkiego reagowania. Nie uważam jednocześnie, że powinniśmy się odcinać od Stanów Zjednoczonych. Pozostają one dalej naszym największym i najważniejszym sojusznikiem, jestem tylko zdania, że Unię stać w końcu na samodzielność i radzenie sobie z większością problemów bez pomocy zza wielkiej wody.

Poza wspólnymi siłami zbrojnymi zdolnymi do natychmiastowego działania, Unia potrzebuje zintegrowanej polityki zagranicznej, która przynajmniej przy najważniejszych sprawach byłaby zdolna do formułowania spójnych odpowiedzi. Warto byłoby również przyjąć wspólną strategię wobec największych wyzwań, z którymi jako kontynent niewątpliwie będziemy się mierzyć. Mam tu głównie na myśli trzy zjawiska: agresywną postawę Federacji Rosyjskiej wobec swoich zachodnich i południowych sąsiadów, przemiany w Afryce związane z ocieplaniem się klimatu oraz przyrostem demograficznym, a także nieprzewidywalne zachowanie ChRL. Wszystkie te wyzwania wymagają skoordynowanego podejścia i zdecydowanego działania.

Odwagi!

Nadszedł najwyższy czas, żeby poważnie pomyśleć nad zmianami w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W zupełnie nowej rzeczywistości międzynarodowej, Europa potrzebuje nowego pomysłu na siebie i odważnych reform. Bez nich będzie coraz wyraźniej tracić na znaczeniu. Nie ma na świecie drugiego tak udanego projektu integracyjnego, możemy być z tego dumni. Nie spoczywajmy jednak na laurach. Zmiana jest potrzebna. Musimy wykonać krok naprzód i przestawić nasze myślenie z XIX-wiecznych pojęć interesu narodowego, na znacznie aktualniejszy interes wspólnotowy. Jesteśmy w Europie na siebie skazani i nie ma co się na to obrażać, tylko trzeba działać, żeby tę współpracę zawężać i intensyfikować. Przyniesie nam to korzyść dla dobra nas wszystkich – obywateli Unii Europejskiej. Tylko zjednoczeni w różnorodności możemy być silni. Odwagi!

  1. Plan odbudowy dla Europy, ec.europa.eu, https://ec.europa.eu/info/strategy/recovery-plan-europe_pl, [dostęp 31.05.2021].

  2. Edwin Bendyk, Co Polska zrobi z pieniędzmi z Funduszu Odbudowy, www.polityka.pl, 11.05.2021, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/2117879,1,co-polska-zrobi-z-pieniedzmi-z-funduszu-odbudowy.read, [dostęp 31.05.2021].

  3. Joseph Stiglitz, Jak stworzyć strefę euro, która będzie działać?, www.wyborcza.pl, 13.01.2018, https://wyborcza.pl/osiemdziewiec/7,159012,22888730,jak-stworzyc-strefe-euro-ktora-bedzie-dzialac-fragment-ksiazki.html, [dostęp 31.05.2021].

  4. Making the European elections more democratic and boosting participation – Ground is prepared, say two Commission reports, ec.europa.eu, 27.03.2014, https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/en/IP_14_321, [dostęp 31.05.2021].

  5. Ponadnarodowe listy w eurowyborach. KE chce przedyskutować ten pomysł na konferencji o przyszłości Europy, www.gazetaprawna.pl, 22.01.2020, https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1449893,konferencja-przyszlosc-europy-ke-wybory-parlament-europejski.html, [dostęp 31.05.2021].

  6. Stefania Kolarz, Trudne początki unijnej prokuratury, www.pism.pl, 24.05.2021, https://www.pism.pl/publikacje/Trudne_poczatki_unijnej_prokuratury, [dostęp 31.05.2021].

  7. Marek Świerczyński, Czy Europa będzie miała miniarmię? Błaszczak mówi „nie”, www.polityka.pl, 07.05.2021, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2117697,1,czy-europa-bedzie-miala-miniarmie-blaszczak-mowi-nie.read,[dostęp 31.05.2021].

  8. Radosław Sikorski, Stwórzmy Legion Europejski, www.rp.pl, 02.02.2021, https://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/302029913-Radoslaw-Sikorski-Stworzmy-Legion-Europejski.html, [dostęp 31.05.2021].