W okresie kampanii wyborczej królują sondaże. Rozbijane są one następnie na dziesiątki różnych konfiguracji, starających się dociec co by było, gdyby… I tak możemy się przekonać, co by było, gdyby głosowali tylko ludzie ze wsi lub tylko ludzie z wykształceniem wyższym, tylko młodzi lub tylko kobiety. Oczywiście, okazuje się, że mężczyźni mają serce raczej po prawej, a kobiety po lewej stronie. 8 sierpnia “Wyborcza” w artykule „Kto przekona kobiety, ten jesienią wygra wybory. Już zaczął się festiwal obietnic” zauważa, że gdyby to tylko kobiety poszły do urn, Konfederacja musiałaby się pożegnać z Sejmem na najbliższe cztery lata, a trzy demokratyczne listy (KO, Lewica, Trzecia Droga), uzyskałyby 240 mandatów[1]. Nieco inaczej przedstawiało się to w sondażu zrealizowanym przez Ipsos dla OKO.press i TOK.FM, gdzie rząd wybrany przez kobiety formuje Koalicja Obywatelska (37%) razem z Lewicą (10%), wprowadzając razem 248 posłów i posłanek do Parlamentu. Drugie miejsce i 29% przypada Prawu i Sprawiedliwości. W tym wypadku Konfederację widzimy w Sejmie, ponieważ głos oddaje na nią 7% kobiet[2]. Nie wdając się tu w szczegółowe rozważania dotyczące tego, na ile prawicowe, a na ile lewicowe są programy największych partii politycznych w Polsce, widzimy, że co trzecia kobieta głosuje na prawicę (przyjmując, że tylko PiS i Konfederacja się do takich partii zaliczają). I chociaż OKO.press w swoim artykule pisze, że Polki są z demokratycznej i empatycznej Wenus, Polacy z prawicowego Marsa kontroli i wykluczania, nie wydaje się, żeby to był tak oczywisty podział – 36% to w końcu nie tak mało[3].
Oczywiście, nie można oczekiwać, że wszyscy będą głosować przeciwko prawicy – ludzie w końcu są różni. Prawe głosy kobiet kłują jednak w oczy – przecież rządy prawicowych partii tak wiele złego potrafią wyrządzić kobietom. Możemy oczywiście przyglądać się w tej kwestii tylko Polsce, ale warto spojrzeć na to też z szerszej perspektywy. Kobiety przecież nie tylko głosują na prawicę, ale i potrafią być jej liderkami, tak jak Marie Le Pen we Francji czy Giorgia Meloni we Włoszech.
Można sprowadzić to do studium przypadku – Marie, Giorgia, co się tam wydarzyło?, lub spojrzeć na to bardziej ogólnie i zadać sobie, przekorne trochę, pytanie – co poszło nie tak? Dlaczego, choć ciągle podkreśla się wagę siostrzeństwa oraz feminizmu, równości płci, wyzwolenia kobiet, tak wiele z nich głosuje przeciwko tym ideałom? Co takiego dla kobiet robi prawica, że decydują się one oddać na nią głos? Czego nie zrobiły dla kobiet feminizm i lewica?
Dużo przegranych bitew
Wydaje się, że feminizm jako ruch społeczny poniósł klęskę wielokrotnie w ciągu ostatnich lat. Gdyby tak nie było, nie walczonoby ciągle o prawo do aborcji, o ochronę kobiet w ciąży, wszyscy mieliby dostęp do edukacji seksualnej, nie bbyło by w mainstreamie polityków, którzy chcą pozbawić kobiety praw wyborczych i trzymać je w domu. Gdyby feminizm wygrywał, prezydentką Stanów Zjednoczonych zostałaby Hilary Clinton, a nie Donald Trump, prawda?
W kinach leci „Barbie”, a w moich mediach społecznościowych wyświetlają się polaryzujące treści – jaki ten film jest antymęski, jakie stanowi zagrożenie dla rodziny i tradycji. „Barbie” jednak nie jest wcale wywrotowym filmem feministycznym – wiele twórczyń[4] zauważa, feminizm w nim przedstawiony jest liberalny – nieukierunkowany na zmianę systemu, ale jedynie częściową jego zmianę. To nie wystarczy, by osiągnąć równość – niektórzy z nas nie mają nawet dostępu do planszy, na której toczy się rozgrywka.
Feminizm w obecnym wydaniu zawodzi. Przypomnijmy sobie osiem lat Prawa i Sprawiedliwości i jak wiele złego wyrządziły one kobietom i mniejszościom żyjącym w kraju. W tej rzeczywistości politycznej jestem prędzej w stanie zrozumieć 30% kobiet, które zamierzają zagłosować na prawicę (mają swoje przekonania, którym trzeba się przyjrzeć), niż 45% tych, które według sondaży nie zamierzają wybrać się na wybory wcale[5]. Szczególnie, że chodzi tu o kobiety w wieku 18-39 lat, które jeszcze długo będą w Polsce żyć i powinno im zależeć na tym, żeby mieć wpływ na to, co się dzieje. Dlaczego feminizm nie pokazał kobietom wagi ich głosu? Dlaczego nie zainteresował ich polityką?
Częściową odpowiedzią na to pytanie może być teza o uśpionej czujności – feminizm na tyle dawno święcił swoje największe triumfy, że jego waga przestała być już doniosła. Feminizm przestał się liczyć, bo wszyscy zapomnieli już, jak to było, zanim się pojawił. To jednak niepełna odpowiedź.
Pozycja kobiety w polskiej narracji politycznej
Polska to kraj nacjonalistyczny. Bynajmniej nie chodzi tu o to, kto w niej obecnie rządzi, nie chodzi też o to, że po polskich ulicach panoszą się na 11 listopada paramilitarne, skrajnie prawicowe organizacje takie jak ONR czy Młodzież Wszechpolska. Chodzi o to, że cała narracja polityczna, ale i medialna (oraz co w kontekście polskim jest również bardzo ważne – kościelna), ma charakter nacjonalistyczny.
Wizja polskości, jej drogi, zmagań i poświęceń, ale również i jej przyszłości, dominuje krajobraz polityczny, co nie może się dobrze skończyć dla kobiet oraz feminizmu. Nacjonalizm bowiem jest silnie ugenderowiony (co?! krzyczą przerażeni patrioci), a role kobiet i mężczyzn w tym systemie są jasno przedstawione. Jak zauważa Agnieszka Graff, w nacjonalizmie męskość pełni rolę metonimiczną – to oni tworzą naród oraz sąsiadują ze sobą jako jego członkowie, to oni konstytuują wspólnotę. Kobiety natomiast pełnią rolę metafizyczną oraz symboliczną – co najlepiej da się zrozumieć, gdy odwołamy się do figury Matki Polki. Kobiety są nosicielkami tożsamości narodowej, ponieważ ojczyzna (co za ironia), Polska, jest kobietą oraz matką – widać to, analizując przedstawienia Polski w sztuce. Taka jest tradycja polskości i taka kobiecość i taka męskość są wobec tego doceniane. A że konserwatyzm wspiera to, co tradycyjne, to prawica docenia symboliczną i skupioną wokół macierzyństwa kobiecość krążącą wokół: Matki Boskiej, Matki Polski, Polski[6]. Dla wielu kobiet taka wizja jest kusząca oraz wartościująca – zapewnia im bowiem wyjątkową rolę w systemie społecznym.
Idąc dalej, możemy przejść do populizmu, który od 2015 roku jest normalnością w Polsce. Częścią populistycznych narracji Prawa i Sprawiedliwości jest oczywiście dyskurs antygenderowy – o wywrotowych feministkach, zamierzających zniszczyć istniejący porządek społeczny. Ta narracja jest silnie polaryzująca i ma dążyć właśnie do podziału społeczeństwa, gdzie po jednej stronie znajdzie się naród i lud (przywiązany do tradycji i polskości), a po drugiej skorumpowane elity. Dlatego właśnie trzeba stanąć po stronie prawicy, ponieważ to one wartościują kobiety – jako matki, twórczynie narodu, bez których opieki Polska przestałaby istnieć[7].
Po jednej stronie mamy wobec tego naród i tradycję oraz jasną rolę kobiet społeczeństwie, po drugiej natomiast neoliberalizm, skorumpowane elity oraz feminizm w wydaniu liberalnym. Tak to wygląda w populistycznej teorii, jednak warto przyjrzeć się temu bliżej, by zobaczyć, czy nie ma w tym przypadkiem ziarna prawdy.
Przeciwieństwo konserwatyzmu to…
Naturalnie, ruchów kształtujących obecne nastroje polityczne nie da się łatwo uogólnić, co więcej – nawet gdy zachodzą podobne zjawiska, często mają one inne powody. Tak jest w przypadku populizmu i różnicy pomiędzy wschodem a zachodem Europy. Wschodni populizm ma często charakter antygenderowy, na zachodzie jest on natomiast femonacjonalistyczny. Populiści prawicowi na zachodzie Europy wykorzystują w swojej retoryce fragmenty feminizmu, przedstawiając je jako cywilizacyjne zdobycze, których należy bronić, a które zagrożone są w obliczu imigrantów z innych kontynentów. Wystąpienia antyimigranckie pokazują różnice nie do pogodzenia między europejskim a nieeuropejskim podejściem do kobiet. Element moralnej paniki jest pożądany zawsze, gdy do głosu dochodzą populiści i na zachodzie ma on postać strachu przed utratą cywilizacyjnych zdobyczy i cofnięcia się z nowoczesności. Na wschodzie populizm jest ukierunkowany na tradycję – a próby wprowadzenia równości płci są traktowane jako element obcy, który stara się narzucić Unia Europejska. Antygenderyzm łączy się tu z antykolonializmem – tworząc narrację o konieczności bronienia się przed wpływami elit zachodnich, również pod postacią instytucji i prawodawstwa unijnego. Szczególnie istotne jest tu dystynkcja: elity (neoliberalizm, feminizm, UE) oraz lud (naród, rodzina, tradycja)[8].
Na to samo rozróżnienie zwracają uwagę autorki Feminism for 99%. A manifesto, gdy szukają powodów porażki Hilary Clinton w starciu z Donaldem Trumpem. Jak doszło do tego, że kandydatka, kobieta i feministka, nie przekonała do siebie kobiet? Przyczyną ma być brak porozumienia pomiędzy Clinton (oraz obozem demokratycznym w ogóle) a kobietami – te, które na nią głosowały, były uprzywilejowane, z wyższych klas społecznych. Te, które jej nie wybrały, nie czuły, żeby feminizm i kobiecość kandydatki partii demokratycznej miała im cokolwiek do zaoferowania[9]. Popularny feminizm, reprezentowany również przez Hilary Clinton, w swoim programie nie ma zbyt wiele, co mogłoby pomóc w codzienności kobiet, które uprzywilejowane nie są.
Feminizm liberalny, bo to o nim mowa, skupia się w swoim przekazie przede wszystkim na wyzwoleniu kobiet. Możesz być kim chcesz, krzyczy, zwracając uwagę między innymi na problem szklanego sufitu. To, o co walczą liberalne feministki, można najogólniej podsumować jako zaprzestanie dyskryminacji kobiet oraz wolność wyboru (np. kariery), jednak bez zmieniania systemu jako takiego[10]. Proponuje wobec tego życie, jakie znamy obecnie, z tą różnicą, że do przywilejów, z których korzysta grupka mężczyzn znajdujących się na szczycie, będą miały dostęp również wybrane kobiety. Jak zauważa bell hooks, pojedyncze kobiety, którym się udało, nie są jednak dowodem na to, że coś się zmienia i świat staje się równiejszy. Wręcz przeciwnie, tokenizm[11] umacnia system, ponieważ kobiety, które w ramach istniejących struktur zdobyły władzę, starają się ją utrzymać, cementując zasady, na których się on opiera[12].
Oczywiście walka o to, by kobiety miały równy dostęp do pracy czy edukacji jest niesamowicie ważna. Starania o parytet na stanowiskach kierowniczych również. Należy jednak przy tym pamiętać, że dotyczą one jedynie odsetka wszystkich kobiet. Wiele z nich nie uczestniczy w taki sposób w życiu społecznym, a to, o czym czytają i o co walczą ludzie, z którymi się stykamy jako studenci, osoby mieszkające w dużych miastach, to swego rodzaju bańka, poza którą trudno wyjrzeć. W swojej feministycznej narracji przekazuje ona dwie wiadomości: jedną, którą słyszymy wyraźnie i drugą, która dociera do nas jedynie w podświadomości. Pierwsza to informacja, że kobiety powinny być równe w życiu społecznym mężczyznom. Druga, która dociera do nas w sposób poniekąd zakamuflowany, to: nie trzeba zmieniać systemu, jedynie niektóre rządzące nim zasady. Kapitalizm jest podłożem, na gruncie którego wyrósł feminizm liberalny. Z tego powodu on sam nie neguje go zbytnio, uważając, że w momencie, w którym będziemy funkcjonować tak, jak obecnie, jedynie bez zauważalnych różnic pomiędzy płciami, osiągniemy równość.
Tymczasem nie jest to prawda i, według bell hooks, masa kobiet ma tego świadomość (choć może niekoniecznie potrafi to wyrazić publicznie). Kobiety z niższych klas społecznych, kobiety, które nie odebrały edukacji, należące do mniejszości etnicznych i rasowych, wiedzą, że taki feminizm nie jest dla nich, ponieważ nie oferuje im nic, z czego mogłyby czerpać zyski. Mają one bowiem świadomość tego, że taka równość nie sprawi, że one będą mogły żyć lepiej. Wiedzą natomiast, że zmieni się pozycja tych, które i tak już są wyżej w hierarchii społecznej. Nie wszyscy mężczyźni są sobie równi i nie wszystkie kobiety znajdują się w tym samym miejscu[13]. Dostęp kobiet do stanowisk kierowniczych nie oznacza, że kobietom, które nie mają dostępu do takiej liczby zasobów, pieniędzy, służby zdrowia, edukacji, czy często po prostu do godnego poziomu życia, zacznie się żyć lepiej. Nie ma co oszukiwać się i łudzić, że w momencie, gdy kobiety przejmą stery partii politycznych, zarządów firm, państw, wprowadzą one feministyczną utopię. Często mówi się w końcu o tym, że te kobiety grają według męskich zasad, ale oprócz tego muszą pracować ciężej, robić więcej i nie dawać się. I takie kobiety niejednokrotnie nie walczą już później w imieniu innych kobiet, ale powielają tę narrację. Tak jak Sheryl Sandberg, była COO Facebooka, która w swojej książce Lean in przekonywała, że kobiety po prostu muszą przestać narzekać, a pracować ciężej – aż do momentu, gdy ktoś je zauważy[14]. Lub tak, jak w wyśmianym przez internautów filmiku z siostrami Kardashian, które zachęcają do cięższej pracy w celu osiągnięcia sukcesu i narzekają, że obecnie nikt już nie chce pracować[15].
To narracja, którą oczywiście dzieli się publicznie Konfederacja – wtedy ona oburza, ponieważ jest wyrażona wprost. Na dobrą sprawę podobną mają często również inne partie, szczególnie liberalne. To partie, które nie adresują często rażących nierówności społecznych, które nie mówią o tym, że należy zająć się osobami wykluczonymi na wiele sposobów z życia społecznego. Głosują na nie ludzie niedostrzegający często własnego przywileju, przez co łatwiej jest im mówić, że każdy jest kowalem swojego losu i wielu ludzi po prostu powinno wziąć się w garść. Kapitalizm oducza nas troski o innych – powinniśmy zająć się przede wszystkim sobą, naszym dobrobytem i pozycją społeczną. Pomija się powiązania, które istnieją między nami wszystkimi, ale też i pomiędzy nami a światem zewnętrznym – w tym środowiskiem naturalnym. Liberalizm sprawia, że nierówności tworzone przez kapitalistyczny system, w którym żyjemy, stają się czymś naturalnym – a jednocześnie buduje mit, który każe wierzyć w to, że jednostka ma w sobie siłę przebicia się na sam szczyt.
W odpowiedzi na feminizm liberalny ukształtował się ruch pod nazwą feminizm 99 procent, którego manifest napisały Cinzia Arruzza, Tithi Bhattacharya oraz Nancy Fraser. Jest on skierowany nie tylko do kobiet, lecz wszystkich poszkodowanych przez system społeczny – czyli do 99% społeczeństwa. Jedynie wąski wycinek społeczeństwa, ci, którzy znajdują się na samym szczycie hierarchii uprzywilejowania, odnoszą z niego korzyści. Wszyscy pozostali – kobiety, mężczyźni, osoby BIPoC (z ang. Black, Indogeneous, People of Color), osoby z niepełnosprawnościami, osoby queerowe, osoby z niższych klas społecznych – w mniejszym lub większym stopniu, są ofiarami współczesnego systemu społecznego. Tylko zwrócenie na to uwagi pozwoli nam na stworzenie szerokiej koalicji, w ramach której wszyscy będą mogli odnieść korzyści i zacząć po prostu lepiej żyć. Feminizm 99 procent nie adresuje jedynie kwestii kobiecej, ale jest o wszystkich wyzyskiwanych, zdominowanych i opresjonowanych przez współczesny model społeczny[16]. Owszem, żyjemy w patriarchacie i kobietom należy się równość, ale mężczyźni często również padają jego ofiarą, szczególnie jeżeli nie wpisują się w schemat męskoścki nagradzany w społeczeństwie[17]. Feminizm 99% mówi ponadto nie tylko o nierówności i dyskryminacji, ale również innych problemach – jak życie w nieodpowiednich warunkach, odnoszenie strat w wyniku czyichś zysków, niszczone środowisko naturalne, brak godziwego wynagrodzenia, dostępu do ochrony zdrowia itd. To feminizm, do którego powinniśmy wszyscy dążyć i nie bać się go – ponieważ wszyscy możemy na nim skorzystać.
By dostrzec wagę feminizmu 99% potrzebujemy zrozumieć wagę intersekcjonalności. Termin ten został wprowadzony przez Kimberle Crenshaw, by opisać sytuację czarnych kobiet w Stanach Zjednoczonych. Crenshaw pisała o zetknięciu tych kobiet z systemem sprawiedliwości, nierozumiejącym, że ich doświadczenie różni się zarówno od doświadczeń dyskryminacji (białych) kobiet oraz czarnych (mężczyzn). Te dwie płaszczyzny, na których funkcjonowały one jako mniejszości sprawiały, że ich doświadczenie miało zupełnie inny charakter, niestanowiący po prostu sumy dwóch dyskryminacji, lecz ich niepowtarzalnym powiązaniem. Ich sytuacja zwyczajnie różniła się od sytuacji innych grup, które niekoniecznie potrafiły ją zrozumieć[18]. To nie tworzenie hierarchii poszkodowania, nie wyścigi o to, kto ma gorzej, ale umiejętność zrozumienia nakładania się na siebie różnych elementów stanowiących o unikalności doświadczenia, stanowią sedno intersekcjonalności. To przyznanie każdej osobie prawa do mówienia o sobie oraz do rozważania różnych pozycji znajdują się tu na pierwszym miejscu, ponieważ tylko dzięki temu będziemy mieli szansę na stworzenie lepszego świata.
Osobiste narracje i mówienie o swoich przeżyciach nie mają na celu postawienia murów pomiędzy różnymi grupami, lecz przeciwnie – dostrzeżenia podobieństw problemów, z którymi zmagamy się jako ludzie. Jak pisze Emma Dabiri, to właśnie one, a nie tożsamości same w sobie, powinny być podstawą do wspólnego działania.[19]
Głosy, które grzmią o pojawiających się wszędzie, jak grzyby po deszczu, politykach tożsamości starają się zdyskredytować ruchy, które mówią o własnej pozycji, tworzą autonarracje. NDominującą polityką tożsamości jest jednak narodowość, która ignoruje doświadczenia mniejszości, skupiając się na abstrakcyjnym dobru narodowym. Nie dając głosu wszystkim, nie będziemy mogli skupić się na dobrostanie jednostek. Proces mówienia i słuchania jest w polityce bardzo ważny. Pozwala on dostrzec oraz zrozumieć, a dzięki temu – dołączyć się do ruchów, które może pozornie nie mają nic wspólnego z nami jako jednostkami, jednak które szeroko walczą o zmianę systemu.
To co z tymi kobietami?
Wracając do punktu wyjścia – dlaczego kobiety głosują na prawicę? Prawicę, która nie daje im praw, a wiele nawet odbiera? Prawicę, która stara się ugruntować tradycyjne role płciowe? Wiele ruchów i partii politycznych nie dostrzega unikalnych doświadczeń kobiet – i w rezultacie nie potrafi im wiele zaoferować.
W feminizmie nie chodzi wyłącznie o skupienie się na tym, by kobiety mogły, ale też na zrozumieniu, co wiele kobiet musi i jak to wpływa na ich możliwości. Może prawica widzi to lepiej i gra na ich emocjach, lękach oraz potrzebach? Odwołuje się przy tym do tego, co znają, co jest ich codziennością i tak zdobywa ich głosy.
Dlaczego kobiety jako grupa miałyby posiadać bardziej lewicowe poglądy niż mężczyźni? Należy zastanowić się, co kształtuje poglądy polityczne. To nie tożsamość, ale problemy oraz potrzeby. To, na którą w ostatecznym rozrachunku partię zagłosujemy, zależy w dużej mierze na to, jak adresują one działania. Lewica i prawica to tylko pewne abstrakcje, którymi posługujemy się, by zrozumieć ramy, w których mają mieścić się działania i postulaty polityczne. Ludzie mają różne pomysły na to, co według nich zapewni im dobrobyt. Kobiety decydują się głosować na prawicę, gdy czują, że dostrzega je bardziej, co daje większą szansę na rozwiązanie ich problemów. Tym bardziej w sytuacji, w której dołożymy również kobiece liderki polityczne, mówiące tym samym głosem. To dla wielu kobiet jedyna dostępna pro-feministyczna opcja.
-
Arkadiusz Gruszczyński, Kto przekona kobiety, ten jesienią wygra wybory. Już zaczął się festiwal obietnic, “Gazeta Wyborcza”, 8 sierpnia 2023, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,30050588,na-kogo-zaglosuja-kobiety.html, online: 12.08.2023. ↑
-
Piotr Pacewicz, Gender wisi nad PiS. Wg sondażu Ipsos na 100 dni przed wyborami Polki są zupełnie inne niż Polacy, OKO.press, 18 lipca 2023, https://oko.press/polki-sa-zupelnie-inne-niz-polacy, online: 12.08.2023. ↑
-
Ibidem. ↑
-
Jak na przykład @kasiacoztymseksem na swoim koncie na Instagramie. ↑
-
Dominika Wantuch, To my, kobiety, oddajemy nasz los w ręce Mentzena i Konfederacji. Kreślimy scenariusz „świat o nas bez nas, „Wysokie Obcasy”, 04.04.2023, https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,29607817,to-my-kobiety-oddajemy-nasz-los-w-rece-mentzena-i-konfederacji.html, online: 15.08.2023. ↑
-
Agnieszka Graff, Rykosztem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2008, str. 15-36. ↑
-
Agnieszka Graff, Elżbieta Korolczuk, Kto się boi gender? Prawica, populizm i feministyczne strategie oporu, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, str. 15. ↑
-
Agnieszka Graff, Elżbieta Korolczuk, Kto się boi gender? Prawica, populizm i feministyczne strategie oporu, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, str. 23-30, 146-150. ↑
-
Cinzia Arruza, Tithi Bhattacharya, Nancy Fraser, Feminism for 99%. A manifesto., Verso 2019, str. 4. ↑
-
Ibidem, str. 11. ↑
-
Tokenizm to działania fasadowe mające na celu symboliczne promowanie oraz pozorne włączanie mniejszości w struktury instytucjonalne, sprawiając tym samym wrażenie równości statusu społecznego grup nieuprzywilejowanych. Za: Reni Eddo-Lodge, Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry, Karaker, 2018, str. 202. ↑
-
bell hooks, Teoria feministyczna od marginesu do centrum, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, str. 119. ↑
-
Ibidem, str. 47. ↑
-
Emma Goldberg, What Sheryl Sandberg’s ‘Lean In’ Has Meant to Women, “The New York Times”, 2.06.2022, https://www.nytimes.com/2022/06/02/business/sheryl-sandberg-lean-in.html, online: 24.08.2023. ↑
-
Variety, Kim Kardashian’s Business Advice: ‘Get Your F***king Ass Up And Work, YouTube, 09.03.2022, online: 08.09.2023. ↑
-
Cinzia Arruza, Tithi Bhattacharya, Nancy Fraser, Feminism for 99%. A manifesto., Verso 2019, str. 14. ↑
-
bell hooks, Teoria feministyczna od marginesu do centrum, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, str. 104. ↑
-
Bridie Taylor, Intersectionality 101: what is it and why is it important?, Womankind Worldwide, 24.11.2019, Ihttps://www.womankind.org.uk/intersectionality-101-what-is-it-and-why-is-it-important/, online: 08.09.2023. ↑
-
Emma Dabiri, What white people can do next. From allyship to coalition, Penguin Books, 2021, str. 14, 25. ↑