Rok 2024 został okrzyknięty przez „The Economist” rokiem wyborów. Inne opracowania mówią o „Super Bowl wyborów 2024”[1], „wyborczym boomie”[2], „The Ultimate Election Year[3]” czy „największych światowych wyborach na świecie[4]”. Deklaracje te zostały wygłoszone nie bez powodu. W tym roku ponad połowa populacji świata, bo aż 4,2 miliarda osób, będzie mogła wziąć udział w wyborach. Zaplanowane są one w około 80 krajach.
Taka wyjątkowa sytuacja wyborcza ma miejsce po raz pierwszy w historii. W ciągu jednego roku rekordowa liczba osób uda się do urn wybrać swoich przedstawicieli i przedstawicielki w wyborach prezydenckich, parlamentarnych, samorządowych czy do władz regionalnych i lokalnych na całym globie. Kolejna taka fala wyborcza nie powtórzy się przed 2048 rokiem, a wtedy świat będzie wyglądał już zupełnie inaczej niż ten dzisiejszy.
W Afryce do urn pójdzie trzecia część kontynentu. W Europie do znacznego przetasowania może dojść nawet w czterech krajach. Status wyborów prezydenckich w Ukrainie wciąż jest nieznany z powodu panującego stanu wojennego, podobnie jak na Haiti, gdzie ze względu na kryzys wewnętrzny przełożono zaplanowane na 2023 rok wybory prezydenckie, a do dnia dzisiejszego nie ogłoszono nowej daty. Zagrożone są wybory w Burkina Faso z uwagi na przewrót wojskowy. Wybrany zostanie również najmniejszy parlament na świecie – Tuvalu (16 miejsc). Dodatkowo, na całym globie odbędą się wybory w 8 z 10 najludniejszych krajów świata – w Indiach, Stanach Zjednoczonych, Indonezji, Pakistanie, Bangladeszu, Rosji i Meksyku.
Głosować pójdą obywatele i obywatelki tych najbogatszych i najpotężniejszych krajów, najbardziej zaludnionych, najbardziej niestabilnych czy też najbardziej autorytarnych. To oznacza, że ich wybory będą kształtować zarówno politykę krajową, jak i światową na najbliższe lata.
2024 rok będzie też nie tylko wyborczym rokiem, lecz również momentem sprawdzianu dla kondycji demokracji na świecie. Zauważyć jednak trzeba, że popularność demokracji, mierzona opinią publiczną, pozostaje wysoka. Według międzynarodowych badań Open Society Foundations[5] przeprowadzonych wśród 36 tys. osób z 30 różnych krajów, ludzie pragną żyć w demokratycznym i wolnym środowisku. Średnio 86 proc. respondentów wyraża chęć życia w demokratycznym kraju oraz wierzy w jej [demokracji] potencjał i pozytywny rozwój[6].
W wielu kluczowych państwach zapadną decyzje dotyczące tego, kto i w jaki sposób będzie rządził. Co tak ogromny sprawdzian dla kondycji demokracji powie nam o współczesnym świecie? Jak te wybory wpłyną na światową gospodarkę i globalne rynki finansowe? Jak w 2024 roku zmieni się globalny układ sił i sojuszy?
Wybory w XXI wieku. Jakie mają znaczenie i co im zagraża?
Od dziecka jesteśmy uczeni, że wybory są świętem i sprawdzianem dla demokracji. Dziś w wielu krajach Europy i świata tak traktowany jest ten dzień. Jednak wciąż mamy do czynienia z przypadkami łamania praw człowieka, naruszania zasad demokracji i próbami ustawiania fasadowych wyborów, których jedynym celem jest podtrzymywanie autorytarnego reżimu. W tym roku również w takich krajach odbędą się „wybory”, które z wyborami o demokratycznych standardach nie mają nic wspólnego.
W ostatniej dekadzie osłabła „trzecia fala demokratyzacji” – chodzi o termin wprowadzony przez wybitnego politologa Samuela Huntingtona[7]. Była ona stałą globalną ekspansją demokratycznych rządów pod koniec zimnej wojny i po jej zakończeniu. Obejmowała zakończenie autorytarnego reżimu, ustanowienie systemu demokratycznego oraz jego konsolidację. Pozytywnie na nią wpływały takie czynniki jak wysoki ogólny poziom bogactwa ekonomicznego, stosunkowo równy podział dochodów, funkcjonowanie gospodarki rynkowej, rozwój ekonomiczny, modernizacja społeczna czy tradycje poszanowania prawa i praw jednostek[8].
Dziś możemy mówić o osłabieniu tradycji „trzeciej fali demokratyzacji” oraz o problemach z jej [demokracji] implementacją czy utrzymaniem. Wybory co prawda się odbywają, jednak warto zauważyć znaczącą zmianę kultury politycznej wielu państw nie tylko w Europie, ale i również na świecie. Kluczowym pytaniem też jest to, czy przywódcy polityczni będą zdolni i skłonni do utrzymywania demokracji. Analizując dzisiejszą sytuację globalną w państwach z deficytem demokracji, dostrzegamy, że chęć jej utrzymania jest na niskim poziomie.
W każdym społeczeństwie populistyczni i nieliberalni politycy zyskują popularność. Licznie wybory przynoszą rządy, które zdają się dążyć do podważania podstawowych założeń i wartości państw prawa oraz demokracji, obejmując wolność prasy, niezależność instytucji i sądownictwa, a także zdolność partii opozycyjnych do konkurowania z rządzącym establishmentem. Dzisiejszemu kryzysowi demokracji towarzyszą również liczne zagrożenia, które na przestrzeni ostatnich lat zdawały się poważnie zniekształcać scenę polityczną. Według „Globalnego raportu o zagrożeniach 2024” opracowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne najpoważniejszymi zagrożeniami z perspektywy demokracji są działania dezinformacyjne, radykalne zmiany klimatyczne, polaryzacja społeczeństw czy niebezpieczeństwo związane z cyberbezpieczeństwem[9]. Oprócz zagrożeń wymienionych przez Forum wyróżnić można populizm, wzrost tendencji nacjonalistycznych, utrzymujący się autorytaryzm, ryzyko zamachów stanu, korupcja, nierówności społeczne, ograniczanie wolności słowa i prasy, a także apatia oraz bierność obywateli.
Niewątpliwie, jednak najpoważniejszym zagrożeniem dla demokracji w 2024 roku jest i będzie dezinformacja oraz wszelkiego rodzaju wojna informacyjna, w tym szerzenie fake newsów. Kluczowym elementem w walce z tymi wyzwaniami będzie umiejętność weryfikowania informacji oraz zdolność odróżnienia prawdziwych newsów od fake newsów sporządzonych przez AI czy wykorzystywanych w wojnie informacyjnej.
Wojna informacyjna toczona jest dziś przez Rosję Putina, ale nie tylko. Kluczowe dla świata wybory prezydenckie w Brazylii i we Francji w 2022 roku, czy chociażby te w 2020 roku w Stanach Zjednoczonych pokazały, jak dezinformacja i fake newsy potrafią zniekształcić odbiór polityków oraz jak mogą wpłynąć na wyniki wyborów i nastroje społeczne.
Obecność dezinformacji w wyborach w 2024 roku może poważnie zdestabilizować zarówno rzeczywistą, jak i postrzeganą legitymizację nowo wybranych rządów. Ryzyko to może prowadzić do niepokojów społecznych, przemocy, terroryzmu, a nawet długotrwałej erozji procesów demokratycznych.
Biorąc pod uwagę wszelkie zagrożenia i rzeczywistą kondycję światowej demokracji, ważne jest, aby świadomie i samodzielnie podejmować decyzje wyborcze, wyłączając wszelkie zewnętrzne naciski. Partycypacja wyborcza jest kluczowym elementem i filarem demokratycznego państwa. Udział w nich jest fundamentem funkcjonowania demokracji i pozwala obywatelom na kształtowanie polityki swojego kraju.
Dzięki świadomemu głosowaniu wyrażamy nie tylko wolę obywatelską, ale również zapobiegamy powstawaniu ekstremizmów. Aktywny udział w procesie wyborczym pomaga zapobiec dojściu do władzy radykalnych i ekstremistycznych grup, które mogłyby wykorzystać niską frekwencję do promowania swoich, często bardzo szkodliwych, postulatów[10].
Udział w wyborach można również postrzegać przez pryzmat teorii „resourcist view”, która traktuje głos jako strategiczny zasób[11]. To podejście pokazuje, że głosowanie nie jest jedynie symbolicznym aktem wyborczym, lecz stanowi narzędzie wpływu, mogące być wykorzystywane do osiągnięcia konkretnych, strategicznych celów w ramach demokratycznego systemu. Podkreśla to znaczenie bycia świadomym wyborcą, który nie tylko oddaje swój głos, ale robi to w sposób przemyślany, mający na uwadze długoterminowe skutki dla społeczeństwa.
Wybory w Europie nie tylko w Unii Europejskiej
W 2024 roku w znacznej części Europy odbędą się różnego rodzaju wybory. Największymi będą te zaplanowane pomiędzy 6 a 9 czerwca, czyli wybory do Parlamentu Europejskiego. Ponad 400 mln osób z całej Unii Europejskiej jest uprawnionych do głosowania w tych wyborach, co czyni je drugimi co do wielkości na świecie, ustępując jedynie Indiom. Obywatele i obywatelki UE wybierać będą 720 przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego, tzw. europosłów i europosłanki. Polsce w tej kadencji przypadną 53 miejsca, co oznacza jedno miejsce więcej niż w poprzedniej kadencji.
Wybory europejskie są zróżnicowane, ale jednocześnie zależne od polityk krajowych. Chociaż wszystkie systemy głosowania w państwach członkowskich muszą zapewnić proporcjonalną reprezentację to jednak krajowe systemy wyborcze różnią się pomiędzy sobą. Na przykład progi wiekowe dla osób ubiegających się o stanowisko wahają się od 18. do 25. Roku życia, a w 14 krajach wymaga się od partii przekroczenia progu wyborczego (np. w Polsce jest to 5 proc.).
Jeśli chodzi o frekwencję wyborczą, to różni się ona drastycznie w zależności od kraju. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku frekwencja na poziomie całej UE wyniosła 50,6 proc. Najniższą odnotowano w Słowacji (22,7 proc), a najwyższą w Belgii (88,4 proc.). W Polsce do urn udało się 45,6 proc.
W ciągu upływającej już IX kadencji Parlamentu Europejskiego (2019-2024) osłabieniu uległa pozycja dwóch największych partii politycznych – Europejskiej Partii Ludowej (EPP) oraz Socjalistów i Demokratów (S&D). Te trendy poparcia utrzymują się, co może świadczyć o tym, że partie te po wyborach będą musiały szukać koalicjantów[12]. Najprawdopodobniej zostaną nimi liberałowie z Odnówmy Europę (Renew), którzy także jednak tracą poparcie. Zawirowania na unijnej scenie politycznej powodują, że chadecy szukają poparcia nie tylko wśród liberałów, ale także u konserwatystów z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), do których przynależy Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Jednak taka trójstronna koalicja jest mało prawdopodobna ze względu na dużą niechęć liberałów i chadeków do współpracy z konserwatystami. Stąd najprawdopodobniej dojdzie do koalicji pomiędzy EPP, S&D i Renew. Niezależnie od tego, w zbliżających się wyborach można spodziewać się wzrostu znaczenia i poparcia dla europejskiej prawicy.
W kwestii zmian na czołowych europejskich stanowiskach wiele może się nie zmienić. Kandydatką typowaną na objęcie szefostwa w Komisji Europejskiej jest jej obecna przewodnicząca Ursula von der Leyen, która najprawdopodobniej utrzyma swoje obecne stanowisko.
Wybory do Parlamentu Europejskiego to nie jedyne ważne wybory, które odbędą się w Europie. Swoich prezydentów wybiorą obywatele Gruzji czy Mołdawii, gdzie ich wybór będzie oznaczał kierunek, w którym pójdzie ich kraj na najbliższe lata. Przekonamy się, czy będzie to bardziej proeuropejski skręt, czy jednak wręcz przeciwnie. Prezydentów wybiorą również obywatele Litwy, Chorwacji, Rumunii, Północnej Macedonii czy Słowacji. W Finlandii na początku lutego wybrano nowego prezydenta – Alexandra Stubba z liberalno-konserwatywnej Koalicji Narodowej.
Władze lokalne wybiorą natomiast wyborcy w Polsce, Belgii, Irlandii, Malcie, Turcji, Bośni i Hercegowinie, Cyprze, Włoszech, Rosji, Wielkiej Brytanii, Węgrzech, Czechach, dwóch landów w Austrii (Styrii i Voralbergu), trzech landów niemieckich (Saksonii, Turyngii i Brandenburgii), dwóch regionów hiszpańskich (Galicji i Kraju Basków) oraz portugalskich Azorów.
Wybory parlamentarne odbędą się również w San Marino, Macedonii Północnej, Litwie, Rumunii, Belgii, Portugalii czy Austrii. W tych dwóch ostatnich krajach może dojść do ciekawych wyników. Wydaje się, że skrajna prawica albo w koalicji, albo na czele bloku rządzącego, dojdzie do władzy w marcu w Portugalii i w Austrii, gdzie skrajnie prawicowa Partia Wolności (FPÖ) prowadzi w sondażach. W Niemczech natomiast, rosnąca w siłę skrajna prawica może odnieść bezprecedensowe zwycięstwo w kilku wyborach lokalnych do landów.
Jednak jednymi z najważniejszych wyborów w Europie będą te w Wielkiej Brytanii, gdzie może dojść do znacznego przetasowania sceny politycznej. Oficjalna data nie została jeszcze ogłoszona, jednak spodziewa się, że będzie to w listopadzie. Obecnie rządząca Partia Konserwatywna z premierem Rishi Sunakiem na czele traci w sondażach do Partii Pracy około 20 punktów procentowych. Zwycięstwo laburzystów zakończyłoby 14-letni okres rządów torysów, a premierem zostałby najprawdopodobniej lider Partii Pracy, Keir Starmer. Wydaje się, że na spadek popularności obecnej władzy w Wielkiej Brytanii wpłynęły polityczne i ekonomiczne skutki Brexitu oraz rotacyjna karuzela konserwatywnych premierów.
Globalne Południe tłumnie idzie do urn
Największymi wyborami w tym roku będą te w największej (pod względem liczby ludności) demokracji świata – w Indiach. Uprawnionych do głosowania jest około miliard osób. Przewiduje się, że obecny premier Narendra Modi z Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) wygra wybory i po raz trzeci obejmie urząd. Indie są kluczowym graczem w sprawach globalnych, stąd też wyniki tych wyborów są istotne i wpłyną na stabilność gospodarczą całego regionu. Wybory w Indiach są też ogromnym przedsięwzięciem. Trwają one więcej niż jeden dzień (ostatnie w 2019 trwały 39 dni) i otwieranych jest ponad milion lokali wyborczych.
Modi prowadzi swoją kampanię wyborczą na sukcesach, które przez ostatnie 10 lat jego rządów udało się osiągnąć. Można tu wymienić wzrost ekonomiczny, ogromne inwestycje infrastrukturalne czy wzrost znaczenia Indii na arenie międzynarodowej. Opozycja zyskuje przewagę w regionach południowych i wschodnich, jednak w skali kraju wydaje się być rozdrobniona i słaba. Tendencje nacjonalistyczne i wysokie poparcie dla BJP wydaje się wskazywać zwycięzcę tych wyborów.
Kolejnymi dużymi wyborami będę te zaplanowane w Indonezji. Obywatele i obywatelki Indonezji zagłosują w największych na świecie jednodniowych wyborach, aby wybrać prezydenta, wiceprezydenta i prawie 20 tys. przedstawicieli do parlamentów okręgowych, prowincjonalnych i krajowego. Mimo, że wolne i demokratyczne wybory w Indonezji są obecne od transformacji z 1998 roku, to część sceny politycznej nadal jest zdominowana przez polityków, biznesmenów i wojskowych, którzy osiągnęli swoją pozycję podczas autorytarnych rządów Suharto.
Na dobrej drodze do wygrania wyborów prezydenckich w tej trzeciej co do wielkości demokracji świata, jest Prabowo Subianto. Jednak dookoła jego kandydatury jest wiele kontrowersji takich jak fakt, że Prabowo, będąc generałem, został zwolniony z wojska w związku z oskarżeniami o udział w porwaniach i torturach w latach 90. Sam jednak wypiera się oskarżeń. Niemniej jednak wiele analiz sugeruje, że jego ewentualny wybór na prezydenta Indonezji może wiązać się ze spadkiem demokracji i poszanowania praw człowieka w kraju[13].
Dużymi wyborami były również te zorganizowane w liczącym 169 miliona osób Bangladeszu. W tym kraju obecna premierka, Sheikh Hasina, 7 stycznia wygrała wybory i pozostanie u władzy czwartą kadencję z rzędu. To czyni ją najdłużej stojącą na czele rządu kobietą w jakimkolwiek państwie demokratycznym.
Jednak wspomniane wybory nie były wolne i w pełni demokratyczne. Premierka zadbała o to, żeby aktywiści i opozycjoniści nie zyskali większości, aresztując m.in. działaczy. Największa opozycyjna partia w kraju Nacjonalistyczna Partia Bangladeszu (BNP) zbojkotowała wybory, a ogólna frekwencja wyniosła około 40 proc. Głosowania były zakłócane również przez liczne protesty i przypadki przemocy. Bangladesz z premierką Sheikh Hasina na czele zmierza więc ku autorytaryzmowi.
Ważnymi wyborami prezydenckimi w regionie były te zorganizowane w styczniu na Tajwanie. Wygrał je zwolennik suwerenności i niepodległości Lai Ching-te z Demokratycznej Partii Postępowej (DPP). Wyniki wyborów wywołały poruszenie w Pekinie i zwiększyły aktywność militarną Chin niedaleko wyspy. Nowy prezydent zauważa, że fakt, że DPP wygrała kolejną kadencję świadczy o tym, iż kraj idzie właściwą ścieżką naprzód[14].
W regionie Azji i Pacyfiku wybory odbędą się też np. w Bhutanie, Kambodży, Iranie, Mongolii, Korei Południowej, Sri Lance, Pakistanie, Wyspach Salomona, Palau, Tuvalu, a obywatele i obywatelki australijskich regionów – stanu Queensland oraz Terytorium Północnego, a także otaczającego Canberrę Terytorium Stołecznego – dokonają wyboru lokalnych parlamentów.
W Ameryce Łacińskiej również odbędą się głosowania. Do urn udadzą się obywatele i obywatelki Dominikany, Panamy, Belize, Jamajki, Urugwaju, Kostaryki czy osoby mieszkające w Brazylii, gdzie lokalnie wybierać będą władze samorządowe São Paulo i Rio de Janeiro.
Najciekawszymi wyborami w tym regionie będą wybory prezydenckie w Meksyku, gdzie jest prawie pewne, że kraj ten po raz pierwszy w historii będzie posiadał kobietę na najwyższym stanowisku. Dwie najpoważniejsze kandydatki na urząd prezydentki to kobiety. Sondaże wskazują na dwucyfrową przewagę Claudii Sheinbaum z partii Morena nad jej rywalką Xochitl Galvez, kandydatką prawicowo-lewicowego sojuszu trzech partii. Którakolwiek z nich wygra, będzie musiała zmierzyć się z powszechną przemocą gangów narkotykowych i deficytem demokracji. Będą to największe w historii Meksyku wybory, nie tylko ze względu na ilość uprawnionych osób do głosowania (ponad 100 milionów), ale również dlatego, że wyłonią one nie tylko prezydentkę, ale także gubernatorów i władze samorządowe. Łącznie w kraju obsadzonych zostanie 20 tys. stanowisk.
Również w Afryce dojdzie do wielu wyborów. Parlament wybierany będzie w Botswanie, Czadzie, Mozambiku, Namibii, Ghanie, Rwandzie, Sudanie Południowym, Togo i Mauritiusie. Natomiast wybory prezydenckie odbędą się w Algierii, Mauretanii, Tunezji, Senegalu i Komorach.
W tym regionie uwagę obserwatorów skupiają wybory w Republice Południowej Afryki (RPA). Uważa się, że tegoroczne wybory są najważniejszymi od zakończenia apartheidu w 1994 roku. Mogą one doprowadzić do zakończenia, po trzech dekadach, rządów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), którego poparcie spadło do 45 proc.
W państwach niedemokratycznych też „głosują”
Rok „super” wyborów obejmie również państwa ze znacznym deficytem demokracji lub takie, w której tej demokracji po prostu nie ma. Największymi w tej grupie wyborami będą wybory prezydenckie w Rosji, gdzie jest niemal pewne, że Władimir Putin po raz piąty obejmie urząd i będzie zmieniał kraj w swoją dyktaturę. Opozycja polityczna w kraju w zasadzie nie istnieje, a największy opozycjonista Aleksiej Nawalny, na miesiąc przed wyborami zmarł w niejasnych okolicznościach w więzieniu[15]. „Głosowanie” odbędzie się również na tym, co Rosja nazywa swoimi nowymi terytoriami – czyli na częściach Ukrainy, które obecnie są okupowane przez wojska rosyjskie.
25 lutego fasadowe wybory odbyły się również u najbliższego sojusznika Rosji Putina – na Białorusi. Parlamentarne wybory w kraju nie miały nic wspólnego z demokratycznymi standardami. Głosowanie odbyło się bez niezależnych obserwatorów, którzy nie zostali wpuszczeni do kraju, w atmosferze strachu i tłumienia wszelkich przejawów opozycji. Ponadto w tegorocznych wyborach zabroniono głosowania za granicą, przez co ponad 1,8 miliona Białorusinów i Białorusinek zostało pozbawionych głosu, a nazwiska członków komisji zanonimizowano. Aleksander Łukaszenka dalej buduje w ten sposób swoje autorytarne państwo i przygotowuje się do startu w „wyborach” prezydenckich zaplanowanych na 2025 rok.
Przedterminowe wybory odbyły się również w Azerbejdżanie, gdzie prezydent Ilham Alijew wygrał swoją piątą kadencję z wynikiem ponad 92 proc. poparcia. Pełni on urząd od 2003 roku, a jego rządy można uznać za autorytarne. Partie opozycyjne, które latami represji zostały zepchnięte na margines, zbojkotowały te wybory. Po odnowieniu mandatu prezydenta, można spodziewać się zaostrzenia polityki kraju wobec Armenii oraz większego skrętu do autorytarnej formy rządów.
Wybory bez poszanowania konstytucyjnych zasad odbyły się również w lutym 2024 roku w Salwadorze. Tam prezydent Nayib Bukele uzyskał reelekcję. Jego poparcie wyniosło ponad 85 proc., a jego partia Nowe Idee (NI) uzyskała 58 z 60 miejsc w parlamencie. Jednak Bukele nie respektował zapisów konstytucji, które mówią o zakazie startu w wyborach prezydenckich na kolejną kadencję bezpośrednio po zakończeniu obecnej. Mimo to 42-letni populista pominął ten konstytucyjny zakaz, powołując się na dość elastyczną interpretację konstytucji Salwadoru. Posłużył się argumentem, że „wszystkie sondaże dawały mu zwycięstwo, co oznacza, że obywatele kraju chcą go mieć za prezydenta”[16]. Wyniki tych wyborów wskazują, że Bukele będzie sprawował bezprecedensową władzę wciągając głębiej kraj w regres demokracji i skręt ku autorytaryzmowi.
Zostając w regionie Ameryki Łacińskiej, warto wspomnieć o zaplanowanych na drugą połowę 2024 roku wyborach prezydenckich w Wenezueli. Nie będą one jednak demokratyczne i wolne. Większość opozycyjnych kandydatów albo uciekła z kraju, albo została zablokowana w starcie lub aresztowana. Dotyczy to również liderki opozycji, Maríi Coriny Machado, która nie może ubiegać się o urząd prezydentki z powodu domniemanej korupcji i popierania międzynarodowych sankcji przeciwko Caracas. Urzędujący od 2013 roku prezydent Nicolás Maduro skutecznie wytępia wszelkie przejawy opozycji oraz próby zachwiania jego władzy w kraju, który i tak za jego rządów popadł w ruinę gospodarczą i społeczną.
Wybory, które i tak nic nie zmienią, planowane są w Rwandzie, w której od 30 lat żelazną ręką rządzi Paul Kagame. Większość jego przeciwników politycznych i opozycjonistów przebywa albo na wygnaniu, albo w więzieniu. Kagame może sprawować swój urząd przez kolejną dekadę, po tym jak poprawka do konstytucji z 2015 roku zmieniła limity kadencji.
W 2024 roku fasadowe wybory odbędą się również w Korei Północnej. „Wybory” te zwykle charakteryzują się frekwencją na poziomie 99,99%, przy czym 100% popiera rządzącą Partię Robotniczą.
Biden vs. Trump. Powtórka z 2020?
Zdecydowanie największe zainteresowanie budzą wybory prezydenckie, które w tym roku odbędą się w Stanach Zjednoczonych. Naprzeciwko siebie najprawdopodobniej staną broniący urzędu, najstarszy kandydat w historii, Demokrata Joe Biden, oraz faworyt w republikańskich prawyborach, pierwszy w historii były prezydent, który stanął przed sądem pod zarzutami karnymi — Donald Trump[17].
Demokracja w Stanach Zjednoczonych stoi po raz kolejny na rozdrożu. Wyniki tych wyborów, mimo że dopiero w listopadzie, mogą posłużyć jako prognostyk dla reszty, a zwycięstwo Trumpa i jego izolacjonizmu wpłynie na inne części świata. Joe Biden w trakcie swojej prezydentury naprawił część szkód wyrządzonych przez jego poprzednika Trumpa, jednak wiele wskazuje na to, że jego kraj nie jest już latarnią wolności i bastionem demokracji. Ewentualne zwycięstwo Trumpa może tylko pomóc w niszczeniu demokratycznych wartości oraz wolnych instytucji i sądownictwa.
Propagowanie przez Trumpa „wielkiego kłamstwa” o oszustwach wyborczych w 2020 roku wydaje się być dobrą polityką — podobnie jak obietnica natychmiastowej zemsty, jeśli zostanie wybrany, przeciwko wielu postrzeganym wrogom, od demokratycznych prawodawców po nieudokumentowanych migrantów. Badania opinii publicznej przeprowadzone wśród potencjalnych wyborców w stanie Iowa wykazały, że perspektywa zamknięcia przeciwników politycznych Trumpa sprawiła, że blisko jedna piąta ankietowanych była bardziej skłonna na niego zagłosować. Równolegle do tego istnieje zwiększone ryzyko przemocy politycznej, a niektórzy zwolennicy Trumpa otwarcie wyrażają gotowość do wzięcia broni w jego imieniu, tak jak miało to miejsce w 2021 roku.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2024 roku będą jeszcze trudniejsze niż te sprzed czterech lat i znacznie bardziej spolaryzują społeczeństwo nie tylko w kraju, ale również i na całym świecie. The Economist twierdzi, że wybór Donalda Trumpa na kolejną kadencję to będzie „największe zagrożenie dla świata”[18].
5 listopada w Stanach Zjednoczonych odbędzie się nie tylko głosowanie na prezydenta, ale i na wszystkie miejsca w Izbie Reprezentantów i jedną trzecią miejsc w Senacie.
Co dalej?
Rok 2024 jest określany jako przełomowy dla kondycji globalnej demokracji. To od nas, obywateli i obywatelek wolnego świata, zależy jego dalszy los. W obliczu wyzwań, takich jak dezinformacja i rosnące zagrożenia dla procesów demokratycznych, kluczowe jest promowanie świadomego udziału w wyborach oraz kładzenie nacisku na sprawdzoną wiedzę i pracę u podstaw. Kluczowe jest też zaangażowanie w procesy demokratyczne jako fundamentu zdrowego społeczeństwa oraz długotrwałej stabilności politycznej i gospodarczej. Ten rok jest krytyczny dla demokracji, a dotychczasowe wydarzenia są niepokojące. Oznacza to, że przyszły rok może być jeszcze trudniejszy.
[1] https://www.theguardian.com/world/2023/dec/17/democracys-super-bowl-40-elections-that-will-shape-global-politics-in-2024 [dostęp: 04.03.2024].
[2] https://www.orfonline.org/expert-speak/2024-the-year-that-changed-democracy [dostęp: 04.03.2024].
[3] https://www.weforum.org/agenda/2023/12/2024-elections-around-world/ [dostęp: 04.03.2024].
[4] https://www.newyorker.com/magazine/2024/01/15/the-biggest-election-year-in-history [Dostęp: 04.03.2024].
[5] Open Society Barometr „Can democracy deliver? September 2023”, https://www.opensocietyfoundations.org/uploads/e6cd5a09-cd19-4587-aa06-368d3fc78917/open-society-barometer-can-democracy-deliver-20230911.pdf [dostęp: 24.02.2024].
[6] Ibidem.
[7] S. P. Huntington, Trzecia fala demokratyzacji, Warszawa 2009.
[8]Ibidem, s. 47.
[9] WEForum „Global Risk Report 2024” https://www.weforum.org/publications/global-risks-report-2024/ [dostęp: 25.02.2024].
[10] T. Christiano, Voting and Democracy, „Canadian Journal of Philisophy” v. 25, no. 3, 1995, s. 395.
[11] Ibidem, s. 396.
[12] https://www.politico.eu/europe-poll-of-polls/european-parliament-election/ [dostęp: 25.02.2024].
[13] https://www.aljazeera.com/news/2024/1/4/the-year-of-elections-is-2024-democracys-biggest-test-ever [dostęp: 26.02.2024].
[14] https://www.pap.pl/aktualnosci/tajwan-lai-ching-te-wygral-wybory-prezydenckie [dostęp: 27.02.2024].
[15] https://www.reuters.com/world/europe/alexei-navalnys-death-what-do-we-know-2024-02-18/ [Dostęp: 04.03.2024].
[16] https://apnews.com/article/el-salvador-nayib-bukele-election-8637667ca3b9f35c9ffd2baf805a9ade [Dostęp: 04.03.2024].
[17] https://www.politico.com/interactives/2023/trump-criminal-investigations-cases-tracker-list/ [Dostęp: 04.03.2023].
[18] https://www.economist.com/leaders/2023/11/16/donald-trump-poses-the-biggest-danger-to-the-world-in-2024 [dostęp: 28.02.2024].