Oscarowa aureola

Ilustracja: Ada Biały
Artykuł ukazał się w 18. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

 
Sukces ma wiele imion. Zagorzali fani kina i twórcy potrafią wymienić większość z nich: Złoty Glob, Złota Palma, Złota Maska, Cesar, Europejska Nagroda Filmowa… Istnieje jednak statuetka, która jest co roku na ustach niemal wszystkich. Oscary, bo o nich mowa, cieszą się stabilną pozycją w przemyśle filmowym i nieustanną popularnością. Jak to się jednak dzieje, że właśnie ta nagroda przysłania swoim blaskiem inne?
Pewnego razu w… Hollywood
Kino przecież rozwijało się równocześnie w paru ośrodkach. W pierwszej połowie XX wieku, przed wojnami światowymi, prężnie kręcono filmy radzieckie (w Moskwie w 1919 r. powstała pierwsza szkoła filmowa na świecie[1]), skandynawskie oraz europejskie. Szczególnie istotne zjawiska w rozwoju X muzy miały miejsce w Niemczech, w których zagościł na pewien czas ekspresjonizm filmowy, także we Włoszech oraz Francji, częściowo eksperymentującej z surrealizmem. Swój wkład, choć nieco wcześniej, miał i Polak Kazimierz Prószyński, warszawski wynalazca przyrządów ułatwiających kręcenie oraz autor pierwszych filmów z udziałem rodzimych aktorów[2]. Ze złotym okresem kina kojarzy się jednak inne miejsce.
Ameryka nie spała w tym czasie i wykorzystała swoją szansę. Wytwórnie filmowe zaczynały coraz odważniej wkraczać na rynek. Szczególnie intensywne pod tym względem były lata 20. Do powstałego nieco wcześniej Paramount Pictures oraz Columbia Pictures, dołączyły tak znane dziś koncerny, jak chociażby Metro Goldwyn Mayer, Warner Bros oraz The Walt Disney Company. Hollywood zaczęło wciągać w swoje sidła nie tylko biznesmenów zainteresowanych zyskami, ale i twórców oraz artystów, którzy skuszeni wizją spełnienia się amerykańskiego snu, przyjeżdżali z różnych zakątków świata. Często w rozwoju giganta filmowego brali udział Europejczycy: wspomnieć można chociażby o Rudolphie Valentino, Charliem Chaplinie czy Grecie Garbo. Wielu, którzy chcieli rozwinąć karierę, udawało się właśnie za ocean.
To nie koniec – fabryka snów parła nieustannie do przodu. W tej samej dekadzie doszło do jeszcze dwóch ważnych wydarzeń, których rola jest nieoceniona. Pierwsza rzecz ma charakter dość symboliczny, chodzi bowiem o legendarny napis na wzgórzach, który zawitał tam w 1923 roku pod hasłem „Hollywoodland”. Jego końcówkę skrócono do formy, jaką znamy dzisiaj, w 1949 roku[3]. Obok Alei Gwiazd w Los Angeles jest to jedno z miejsc, stanowiących mekkę fanów kina, chętnie fotografujących się przed nimi.
Kolejnym aspektem jest założenie Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (AMPAS) w 1927 roku. Szybko stwierdzono, że powinna ona pełnić przede wszystkim funkcje promocyjną oraz PR-ową[4]. Nic więc dziwnego, że te same założenia posiada najstarsza impreza branżowa, czyli gala rozdania Oscarów. Pierwsze ceremonia odbyła się w maju 1929 roku w hotelu The Hollywood Roosevelt w Los Angeles. Zdecydowanie nie była tak hucznie przygotowana, jak to ma miejsce obecnie. Również zainteresowanie nią było mniejsze, wręcz nikłe – wydarzenia nie relacjonowały radio ani prasa, a udział w niej brało 270 osób[5]. Nie zniechęcono się tym jednak i dalej – niekiedy zmieniając formułę oraz eksperymentując z kategoriami – kontynuowano całe przedsięwzięcie. Dziś to jedna z istotniejszych nagród w tej dziedzinie sztuki. Można jednak gdybać, czy tak by się stało, gdyby Stany Zjednoczone nie zdominowały przemysłu filmowego.
 
Nagroda dla Ameryki
Sytuacja na niekorzyść rynku europejskiego zaczęła się zmieniać po wybuchu I wojny światowej. Już niedługo po jej zakończeniu, bo w 1919 roku, aż 90 proc. ze wszystkich wyświetlanych produkcji w Azji, Europie (z wyjątkiem Niemiec) oraz Afryce było amerykańskich[6]. Złożyły się na to w sporej mierze skutki wojny oraz rozwój techniczny widoczny w produkcjach zza oceanu. Kolejnym faktorem było większe skupienie się na czynnikach ekonomicznych, związanych z tym, by film się po prostu sprzedał, a nie na artyzmie, jak to miało miejsce w Europie[7]. Jedynym ośrodkiem, który w okresie dwudziestolecia międzywojennego miał szansę konkurować jakkolwiek z Hollywood, były Niemcy.
Studio filmowe Babelsberg, najstarsze na świecie, bo założone w 1911 roku, a sześć lat później przejęte przez Universal Film AG (UFA), święciło w tamtym okresie triumfy. W czasach schyłkowych ekspresjonizmu niemieckiego stworzono tak znane, i do tej pory oddziałujące na wyobraźnię tytuły, jak „Gabinet doktora Caligari” Roberta Wiene, „Nosferatu. Symfonia grozy” Friedricha Wilhelma Murnau i „Metropolis” Fritza Langa. Niestety studio ostatecznie poniosło klęskę i przestało być poważnym konkurentem dla Ameryki, głównie przez dojście nazistów do władzy oraz surowe regulacje w zakresie produkcji filmowej[8].
Prócz silnie oddziałujących względów politycznych panowała również dysproporcja w zakresie sprzętu telewizyjnego. Szykowały się bowiem dwa ważne przełomy w historii kina: pojawienie się filmu dźwiękowego oraz koloru na ekranie. Obydwie te rzeczy szybko opanowali Amerykanie. Już w 1927 roku pojawił się „Muzyk Jazzbandu”, którego data premiery bywa powszechnie uznawana za cezurę pojawienia się w kinie w pełni zsynchronizowanej ścieżki dźwiękowej. W dalszym czasie trójkolorowy proces Technicoloru pozwolił na osiągnięcie pożądanych efektów w tym zakresie i jeszcze w latach 30. pojawiły się „Czarnoksiężnik z krainy Oz” (w samym filmie ukazano legendarne przejście z Kansas ukazanego w sepii do kolorowej krainy Oz) oraz „Przeminęło z wiatrem”. Dwa filmy, które świetnie wykorzystują barwę. Kto bowiem nie kojarzy lśniących, czerwonych butów Dorotki lub pięknych, intensywnie kolorowych sukni Scarlett O’Hary?
To już stopniowo zaczęło ugruntowywać pozycję Hollywood w świecie kina. Dalsze dekady również były dla niego łaskawe, zwłaszcza biorąc pod uwagę II wojnę światową, która zasiała spustoszenie w Europie, oraz jej skutki. Do dzisiaj wpływowi amerykańskiemu nie sposób zaprzeczyć. Szacuje się, że przed pandemią COVID-19 jego udział w rynku europejskim wynosił 68.7 proc, a w światowym 34.5 proc[9]. Nie trzeba nawet znać liczb, by dobitnie uświadomić sobie tę przewagę. Wystarczy zerknąć w repertuar kin oraz spojrzeć na popularność, jaką cieszą się produkcje zza oceanu, a jaką pozostałe.
Nagroda dla filmowców
Nie powinna więc dziwić atrakcyjność amerykańskiej statuetki dla twórców z całego świata. Podobnie jak samo Hollywood, Oscar zapisał się na stałe w popkulturze i pozostał pewnego rodzaju symbolem. Z tego powodu nie sposób sobie dziś wyobrazić, by gala rozdania odbiła się bez echa. Wyczekują na nią zwłaszcza nominowani artyści, którzy mają szansę na otrzymanie nagrody. Jest to zrozumiałe, bo, niezależnie od naszej sympatii względem Oscarów, są z nimi związane pewne konotacje, korzystne zwłaszcza dla twórców.
Samo stwierdzenie, że ktoś dostał właśnie tę nagrodę, potrafi zadziałać na wyobraźnię i sprawić, by w głowie pojawiły się jasno określone oczekiwania względem produkcji. Zdaje się, że wiedzą o tym marketingowcy, którzy wykorzystują to niekiedy przy promocji. Często w trailerach wspomina się o nominacji czy otrzymaniu Oscara przez kogoś z obsady. Przykładami z ostatniego roku są chociażby zapowiedzi „Strefy interesów” w reżyserii Jonathana Glazera[10], „Hotelu Palace” Romana Polańskiego[11], czy „Lee. Na własne oczy” Ellen Kuras[12]. Sam fakt, że jakiś tytuł/osoba zostały uprzednio uznane przez gremium, bez wątpienia zwiększa nasze oczekiwania. Z tym wiązać się również może chęć sprawdzenia, czy dana produkcja słusznie zasłużyła na nagrodę. Oczywiście na plakatach lub w zapowiedziach potrafią znaleźć się informacje o wygraniu canneńskiej Złotej Palmy lub berlińskiego Złotego Niedźwiedzia, czy też innej nagrody, ale na wyobraźnię każdego, niezależnie czy jest kinomaniakiem, czy do kina chodzi od święta, działa właśnie ta amerykańska statuetka.
            Wiele emocji może również wzbudzić wcześniejszy etap, czyli wyłanianie przez państwa kandydatów do brania udziału w selekcjach. Werdykt potrafi niekiedy wywołać emocję, a wokół filmu siłą rzeczą powstaje naturalne zainteresowanie. Może to się wiązać ze zwiększeniem się jego popularności. Nie wspominając o tym, że gdy jakiś polski film otrzyma już nominacje, trzymamy za niego kciuki. O jej sile świadczy również to, że z wypiekami na twarzy mówimy o Oscarze, który otrzymał Polański, Pawlikowski, czy Andrzej Wajda za całokształt twórczości.
Wreszcie samo znalezienie się w gronie nagrodzonych jest również atrakcyjne dla artystów. Pozwala im dołączyć do panteonu twórców, którzy zapisali się w historii kina złotymi zgłoskami. Prócz samego prestiżu, uznanie AMPAS może przyczynić się do dalszego rozwoju kariery, stąd jej niebagatelne znaczenie. Oscar stał się synonimem sukcesu i atrakcyjnego filmu.
Nagroda dla widzów
Dlatego nie powinno dziwić, że to właśnie on przyciąga widzów przed ekrany. Jest to wspomniana już uprzednio chęć sprawdzenia jakiegoś dzieła. Dla niektórych, mniej zainteresowanych światem filmowym, Oscary mogą stanowić również pewnego rodzaju drogowskaz: skoro ten film dostał tyle nominacji, to może warto byłoby go zobaczyć? Nagroda ta jest na tyle „uniwersalna”, że nie zainteresuje jedynie kinomaniaków. Jej siła ma potencjał trafić również do osób, które światem X muzy interesują się mniej.
Odrębnie traktować należy za to samą emisję gali rozdania statuetek: oglądalność jej spadła o ponad połowę w roku po pandemii (z 23.6 milionów widzów w 2020 roku do 10.4 milionów w roku kolejnym)[13]. Liczba ta stopniowo wzrasta, ale nie dosięgnęła jeszcze pułapu sprzed pandemii. Nie wspominając o takich wynikach, jak te wahające się w okolicach 40 milionów osób (widoczne zwłaszcza na początku millennium, z wyjątkiem 2003, 2008 oraz 2009 roku), którego już po 2014 roku nie udało się osiągnąć[14]. Tę tendencję można próbować wytłumaczyć na różne sposoby. Przede wszystkim gala potrafi niesamowicie się ciągnąć (dla tych, co zarywają marcową nockę, by dotrwać do nagrody dla najlepszego filmu, każda minuta jest na wagę złota). Zdecydowanie prostszym rozwiązaniem pozostaje obejrzenie następnego dnia wybranych fragmentów wrzuconych na różne serwisy lub przeczytanie artykułów podsumowujących całość. Nawyki telewizyjne młodszej widowni różnią się również od tych starszej generacji. W dobie platform streamingowych transformację przechodzi sam sposób konsumowania treści wizualnych.
Nagroda boryka się jednak z jeszcze innymi kłopotami. Nie brakuje bowiem głosów, że jest ona już przeżytkiem, a werdykt nie dość, że przeważnie przewidywalny, to jeszcze motywowany względami poprawności politycznej. Znajdują się też opinie, że środowisko filmowe to hermetyczna grupa, przy czym gremium wyraźnie faworyzuje konkretne osoby. W tym zakresie społeczeństwo w 2016 roku dało upust swemu niezadowoleniu. Wtedy po sieci zaczął krążyć hasztag #OscarsSoWhite, zapoczątkowany przez aktywistkę i pisarkę April Reign, co miało podkreślić, że spośród 20 aktorów nominowanych w tamtym roku, żaden nie był osobą o innym kolorze skóry niż biały[15]. Akademia musiała wyraźnie usłyszeć te głosy, bo w ostatnich latach widoczne stają się osoby niemające białej skóry czy nieheteronormatywne (nagroda dla „Moonlight” (najlepszy film), pochodzącego z Meksyku Guillermo del Toro i „Kształtu wody” (najlepszy reżyser oraz film), czy też Ariany DeBose, homoseksualnej aktorki pochodzenia afrykańskiego oraz latynoskiego, za rolę Anity w „West Side Story”)[16].
Za kulisami
Akademia wyraźnie stara się sprostać oczekiwaniom społeczeństwa, a jednocześnie utrzymać status prestiżowej nagrody. Czy jej to wychodzi? Z pewnością, pomimo częstych głosów niezadowolenia, statuetka cieszy się powszechną rozpoznawalnością i na stałe weszła do kanonu silnych popkulturowo symbolów. Ma bowiem coś, czego zdaje się brakować innym: zbudowano ją na kanwie historii o spełniającym się amerykańskim śnie. Kraj, gdzie wszystko jest możliwe, a marzenia mają moc sprawczą – brzmi pięknie, prawda? Pytanie tylko, czy historie „od pucybuta do milionera” posiadają jeszcze rację bytu? Amerykańska nagroda, jak niektórzy zauważają, staje się kolejną z definicji blichtru, sztuczności i nadęcia. Stopniowo cudowny mit o Hollywood, gdzie spełniają się sny, może wyglądać jak przeżytek. Opieranie ich statusu właśnie na nim, ma potencjał doprowadzić do tego, że Oscary staną się wypalającym się stopniowo symbolem. 
 
 
 


[1] Sputnik Festiwal, Wszechrosyjski Państwowy Uniwersytet Kinematografii im. S.A. Gierasimowa (WGIK), https://www.sputnikfestiwal.pl/2019/opisy-pl_1_1154 (dostęp: 20.11.2024 r.).
[2] Anna Szczepańska, Prószyński. Zapomniany polski geniusz, który wyprzedził braci Lumiere, „Do Rzeczy”, https://historia.dorzeczy.pl/xix-wiek/561615/proszynski-zapomniany-polski-geniusz-wyprzedzil-braci-lumiere.html (dostęp: 20.11.2024 r.).
[3] Agnieszka Czarkowska-Krupa, Wytwórnie filmowe i star system – historia Hollywood, „Old Camera”, https://oldcamera.pl/pl/wytwornie-filmowe-i-star-system-historia-hollywood/ (dostęp: 20.11.2024 r.).
[4] Brak autora, Oscary obchodzą 95. urodziny. Jak wyglądały początki tego wielkiego święta kina?, „Radio Polskie”, https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/2957174,oscary-obchodza-95-urodziny-jak-wygladaly-poczatki-tego-wielkiego-swieta-kina {dostęp: 20.11.2024 r.).
[5] Tamże.
[6]Fern, „Why Europe Has No Hollywood”, YouTube, 11.02.2024, https://www.youtube.com/watch?v=SZ9Rb8Q8kOQ (dostęp: 20.11.2024 r.).
[7]Abdullah Jamal, Why Europe Has No Hollywood: Film Industry Insights, „Medium”, https://medium.com/@abdullahjamal66922/why-europe-has-no-hollywood-film-industry-insights-06e6ede9f90a (dostęp: 20.11.2024 r.).
[8]Fern, „Why Europe Has No Hollywood”, op. cit.
[9] Tamże.
[10]GutekFilm, „Strefa interesów (2023) zwiastun PL, już na VOD”, YouTube, 7.02.2024, https://www.youtube.com/watch?v=ttvohtksoG8 (dostęp: 20.11.2024 r.).
[11]Pilot Film, „Hotel Palace (2023), trailer, Roman Polański”, YouTube, 21.12.2023, https://www.youtube.com/watch?v=mRMmJKHkUIk (dostęp: 20.11.2024 r.).
[12] Monolith Films, „LEE. NA WŁASNE OCZY | Oficjalny zwiastun | Tylko w kinach od 13 września”, YouTube, 15.07.2024, https://www.youtube.com/watch?v=QnxoiNHwCC0 (dostęp: 20.11.2024 r.).

[13] Julia Stoll, Number of television viewers of the Academy Awards ceremonies from 2000 to 2024 (in millions), „Statista”, https://www.statista.com/statistics/253743/academy-awards-number-of-viewers/ (dostęp: 24.11.2024 r.).
[14] Tamże.
[15]Sophie Long, How #OscarsSoWhite changed the Academy Awards, „BBC”, https://www.bbc.com/news/world-us-canada-64883399 (dostęp: 24.11.2024 r.).
[16]Brak autora, Oscary. Tradycja, która przechodzi rewolucję, „Interia”, https://styl.interia.pl/kultura/news-oscary-tradycja-ktora-przechodzi-rewolucje,nId,5914855 (dostęp: 24.11.2024 r.).