Luiz Inácio Lula da Silva (Lula) po raz pierwszy został wybrany na urząd prezydenta Brazylii w październiku 2002 roku, uzyskując prawie dwie trzecie głosów. Doszedł do władzy jako lider lewicowej Partii Pracujących (Partido dos Trabalhadores – PT). Partią związaną z socjalnymi postulatami, teologią wyzwolenia i masowymi ruchami społecznymi. Jego wybór był wydarzeniem bez precedensu, ponieważ pierwszy raz w historii Ameryki Łacińskiej robotnik został wybrany bezpośrednio na najwyższy urząd w kraju[1]. Jego kampania wyborcza zmobilizowała poparcie wśród szerokich mas ludowych. Obiecywał walkę z korupcją, wyznaczanie nowych priorytetów w polityce państwowej oraz nadzieję na przyszłość. Ogłoszenie wyników wyborów spotkało się z dużym entuzjazmem ze strony Brazylijczyków. W 2006 roku udało mu się uzyskać reelekcję, jednak już przy mniejszym poparciu i mniejszym entuzjazmie społeczeństwa brazylijskiego.
Po równo 20 latach od jego pierwszej wygranej, 30 października 2022 roku, Lula trzeci raz sięgnął po fotel prezydenta Brazylii. Tym razem jednak przy umiarkowanym entuzjazmie obywateli, którzy mieli wrażenie, że wybierają mniejsze zło. Widmo afer korupcyjnych za jego poprzednich rządów oraz niepewność w kraju dała mu niedużą przewagę (50.9 proc.) nad ustępującym Jairem Bolsonaro. Samym tego potwierdzeniem jest brak wygranej Luli w I turze.
Wybór Luli na prezydenta Brazylii zdaje się potwierdzać nowy trend w Ameryce Łacińskiej, którym jest nawrót „różowej fali” (z ang. pink tide) do regionu. Zjawisko to wiąże się z dochodzeniem do władzy przez rządy o lewicowych poglądach. Tendencję tą zaobserwowano w całej Latynoameryce. Nazwana została tak, aby odróżnić ją od „czerwonych fal” kojarzących się z komunizmem i ideologią socjalistyczną. „Różowa fala” miała być czymś innym w sensie ideologicznym, jak i doktrynalnym[2]. Początek pierwszej fali miał miejsce w 1998 roku, kiedy to Hugo Chávez został wybrany na prezydenta Wenezueli. Od tego momentu, na początku XXI wieku, zaobserwować możemy pierwszą lewicową falę. W późniejszym okresie rządy te zaczęły tracić na popularności, a zyskiwać zaczęły partie centrowe i prawicowe. Zjawisko dochodzenia prawicowych i nacjonalistycznych rządów do władzy w Ameryce Łacińskiej nazwać możemy „niebieską” lub „błękitną falą”.
„Różowa fala” charakteryzowała się silnym antypółnocnoamerykanizmem, populizmem, szerokimi reformami społecznymi, skłonnością do odchodzenia od demokratycznego modelu państwa. Rozpoczęto wtedy próbę uniezależnienia się od wpływów Ameryki Północnej oraz dystansowania od Stanów Zjednoczonych. Natomiast wspomniana prawicowa „błękitna” fala charakteryzowała się odchodzeniem od antypółnocnoamerykanizmu na rzecz zacieśnienia stosunków i współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, populizmem, nacjonalizmem w życiu politycznym i gospodarczym, zainteresowaniem jednostką, krytycyzmem i sceptycyzmem wobec socjalizmu. Podkreślano również tożsamość narodową, prowadzono politykę antyimigracyjną czy kładziono nacisk na silne przywiązanie do rodziny, tradycji i kultury.
Jednak w okresie ostatnich kilku lat zjawisko „różowej fali” znów zaczyna nabierać na sile. Rządy lewicowe powracają do władzy w regionie. Stąd też można tę sytuację nazwać drugą różową falą. Po Argentynie, Peru, Boliwii, Chile czy Kolumbii przyszła pora na Brazylię. Dlatego wybory w Brazylii są ostatecznym dowodem na powrót pink tide do Ameryki Łacińskiej.
Najbardziej spolaryzowane wybory od lat
Brazylię w tym roku czekały nie tylko wybory prezydenckie. Na horyzoncie jawiły się również inne wybory zaplanowane na ten sam dzień. Brazylijczycy poszli do urn, aby wybrać prezydenta, 27 z 81 senatorów, wszystkich 513 członków Izby Deputowanych oraz wszystkich 27 gubernatorów.
Konstytucja Brazylii zakładała, że jeśli żaden z kandydatów nie otrzyma więcej niż 50 proc. głosów, zostanie ogłoszona II tura, która w tym roku przypadała na 30 października.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się 2 października 2022 roku. Przeciwko sobie stanęło 11 kandydatów i kandydatek. Jednakże wśród tych 11 osób, dwóch kandydatów było najbardziej kluczowych i to pomiędzy nimi rozgrywała się główna polityczna gra. Chodzi oczywiście o Luiza Inácio Lula da Silvę i Jaira Bolsonaro.
Jair Bolsonaro występował w wyborach jako przedstawiciel konserwatywnej Partii Liberalnej (Partido Liberal – PL). Sprawuje władzę jako prezydent od 1 stycznia 2019 roku. Swoją udaną kampanię wyborczą w 2018 roku skupił na swoim statusie outsidera, konserwatyzmie społecznym, obietnicy prawa i porządku, i krucjacie przeciwko PT. Będąc już na stanowisku, Bolsonaro obniżył podatki i cła, wzmocnił wojsko i prawa dotyczące posiadania broni, a także osłabił agencje federalne – np. organ Ibama odpowiedzialny za egzekwowanie prawa w zakresie ochrony środowiska. Okres jego populistycznych rządów często nazywany jest „trumpizmem brazylijskim” czy upadkiem demokracji w Brazylii. Jest tak, ponieważ zachowanie Bolsonaro przypominało zachowanie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, którym brazylijski przywódca nierzadko bezpośrednio się inspirował. W 2019 roku Brazylia dołączyła do krajów rządzonych przez skrajną prawicę. Jego prezydentura znana jest z rasizmu, otaczania się wojskowymi, seksizmu, nienawiści do osób nieheteronormatywnych, populizmu czy negowania ochrony środowiska i, co za tym idzie, masowej wycinki drzew w Amazonii, i degradacji środowiska naturalnego.
Bolsonaro ma za sobą bogatą przeszłość byłego wojskowego, radnego Rio de Janerio czy deputowanego do Kongresu. Kojarzony jest głównie ze swoich kontrowersyjnych postulatów dotyczących m.in. wyniszczania Amazonii, podejścia do kobiet, odnoszenia się do osób niehetreonormatywnych czy uzasadniania stosowania przemocy. W swoich przemówieniach Bolsonaro obiecywał, że zachowa program opieki społecznej, który wypłaca gotówkę biedniejszym Brazylijczykom. Skrajnie prawicowy kandydat jest szeroko krytykowany za niszczenie Amazonii, nieumiejętne zarządzanie kryzysową sytuacją związaną z COVID-19, ostrą retorykę wymierzoną w rdzenną ludność czy poddawanie w wątpliwość krajowego systemu wyborczego, zwłaszcza głosowania elektronicznego. Skupiał się na promowaniu poglądu, że wojsko powinno być ściśle zaangażowane w zapewnienie przejrzystości i uczciwości nadchodzących wyborów. Zapowiadał również, że nie zaakceptuje wyników wyborów, jeśli nie będzie wierzył, że są możliwe do skontrolowania. Prowadziło to do obaw, że będzie kontestował wyniki w stylu Donalda Trumpa.
67-letni prezydent jawił się również jako obrońca rodzinnych wartości i patriotyczny ewangelik. Obiecywał ekspansję górnictwa i rolnictwa, a także prywatyzację firm energetycznych. Zapowiedział również nowe programy społeczne, walkę z korupcją i przestępczością. Otwarcie sprzeciwiał się zalegalizowanej aborcji i narkotykom (legalizacja marihuany, miękkich narkotyków i substancji psychoaktywnych). Swojego głównego rywala – Lulę da Silvę – nazywał przestępcą i złodziejem, podkreślając czas, jaki ten spędził w więzieniu za korupcję.
Lula da Silva, który był zdecydowanie najpoważniejszym kontrkandydatem dla Bolsonaro, prowadził swoją szóstą kampanię wyborczą. Utożsamiany jest przez wyborców z polityką prowadzoną w trakcie swojej poprzedniej prezydentury. Wprowadzone przez niego za poprzednich rządów programy pozwoliły wyjść z biedy prawie 40 milionom Brazylijczyków. W okresie swoich wcześniejszych rządów stał się jednym z najbardziej popularnych przywódców na świecie. Rozgłos przyniosło mu wykorzystanie pozytywnej koniunktury gospodarczej dla poprawy jakości życia swoich obywateli i wprowadzane programy socjalne, takie jak Bolsa Familia czy Zero Głodu. Programy te pomogły krajowi osiągnąć stabilniejszą sytuację ekonomiczną.
76-latek prowadził tegoroczną kampanię wyborczą pod hasłem „odbudowy kraju”. Obiecywał wyeliminowanie ubóstwa, biedy, głodu, walkę o ochronę środowiska i ochronę lasów amazońskich. Zapowiedział również walkę z przemocą i ułatwienie dostępu do edukacji. Apelował do Brazylijczyków, żeby wybrali go, aby mógł odbudować i przekształcić kraj po czterech latach złych rządów Bolsonaro. Obiecał również programy, które mają na celu wspieranie najbiedniejszych obywateli czy powołanie specjalnego ministra do spraw ludności indygenistycznej.
W lipcu 2017 roku Lula został skazany na dziesięć lat więzienia za udział w aferze korupcyjnej. Zakończyło to jego szansę na kandydowanie na prezydenta w wyborach w 2018 roku. W 2019 roku Sąd Najwyższy Brazylii jednak unieważnił wyrok po stwierdzeniu, że Lula nie otrzymał należytego procesu. Wkrótce po tym wydarzeniu lewicowy polityk ogłosił swój start w wyborach prezydenckich. Lula w kampanii wyborczej musiał przezwyciężyć krytycyzm i sceptycyzm wyborców wobec skandali korupcyjnych, które zszargały reputacją PT.
Kandydatura Luli w 2022 roku jest czymś więcej niż jego kampania wyborcza w latach 2000. Po pierwsze, zwrócił się do bardziej umiarkowanych wyborców starając się stworzyć szerszą koalicję. Zaczął zabiegać również o ogromny elektorat brazylijskich ewangelików. Jego retoryka w tym cyklu kampanii była bardziej religijna niż wcześniej[3]. Swoją kampanię skupiał głównie na najbiedniejszych Brazylijczykach. Dyskutował nad rozwojem programów społecznych czy rozszerzaniem finansowania projektów infrastrukturalnych.
Choć to Lula i Bolsonaro byli głównymi pretendentami w wyścigu prezydenckim, to jednak nie byli jedyni. Obok nich stanęło również dziewięciu innych kandydatów i kandydatek. Dwoje z nich – były gubernator i minister finansów Ciro Gomes z Brazylijskiej Partii Pracy i senatorka Simone Tebet z Brazylijskiego Ruchu Demokratycznego – byli największa alternatywą i centrum pomiędzy opcją Luli i Bolsonaro. Mieli nadzieję na zapewnienie „trzeciej drogi” dla Brazylii. Zarówno Gomes, jak i Tebet proponowali bardziej umiarkowane programy reform, krytykując jednocześnie dwóch najpoważniejszych kandydatów, przeciwstawiając się ogromnej polaryzacji brazylijskiego społeczeństwa. W wyborach nie odcisnęli jednak znaczącego piętna. W I turze Gomes otrzymał 3 proc. głosów, a Tebet 4.1 proc. Przejęcie głosów i poparcia od tych dwóch kandydatów mogło się okazać kluczowe dla wygrania drugiej tury.
W pierwszym starciu żaden z 11 kandydatów nie otrzymał wymaganej większości głosów. Kandydaci Lula da Silva i Bolsonaro otrzymali odpowiednio 48.4 proc. i 43.2 proc., głosów. Do wygrania były również stanowiska gubernatorów w stanach. Żaden z kandydatów nie uzyskał większości w pierwszej turze. Frekwencja wyborcza wyniosła 79.05 proc.
Druga tura wyborów prezydenckich zaplanowana została na 30 października. Po ogłoszeniu wyników I tury, kampania wyborcza przybrała jeszcze bardziej na sile. Zintensyfikowały się również akcje dezinformacyjne oraz festiwal wspólnych oskarżeń. W gorącej kampanii obaj kandydaci zaognili i podnieśli swoją retorykę, a w reklamach i spotach wyborczych zintensyfikowali ostre ataki osobiste.
Odzwierciedleniem dla ogromnej polaryzacji społeczeństwa brazylijskiego były debaty prezydenckie pomiędzy Lulą a Bolsonaro, w których kandydaci oskarżali się wzajemnie i atakowali. W jednej z debat Lula powiedział, że większej części zgonów w Brazylii z powodu COVID-19 można było uniknąć, gdyby rząd Bolsonaro nie opóźniał dostawy szczepionek i nie marginalizował roli wirusa. Natomiast Bolsonaro straszył opinię publiczną działaniami Luli. Uważał, że ten będzie chciał zamykać kościoły i zmieni Brazylię w komunistyczny kraj na wzór Wenezueli i Kuby. W wielu swoich wypowiedziach Bolsonaro poddawał pod dyskusję krajowy system wyborczy, zarzucając mu podatność na fałszerstwa i nieprzejrzystość.
Lula do samego końca kampanii prezydenckiej był liderem sondaży. Szansą na zmianę sytuacji mogła być ostatnia debata prezydencka, która odbywała się w piątek przed wyborami. Sztab wyborczy Bolsonaro liczył na zniwelowanie różnicy między nim a Lulą. Jednak i ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów po żadnej ze stron.
Debata ta nie różniła się niczym innym od poprzednich[4]. Podkreśliła ona głęboką polaryzację społeczeństwa brazylijskiego. Obaj kandydaci urządzili festiwal wspólnych oskarżeń i wyzwisk, wielokrotnie odmawiali również odpowiedzi na pytania zadane przez drugą stronę. Był to wielki finał brutalnej kampanii wyborczej, naznaczonej miesiącami obrzucania się błotem, negatywnymi spotami wyborczymi i zalewem dezinformacji i fake newsów w mediach społecznościowych.
W całym okresie wyborczym i go poprzedzającym Brazylijczycy byli bombardowani negatywnymi spotami wyborczymi i dezinformacją w mediach społecznościowych. Ogólna dezinformacja i szalejące fake newsy były poważnym problemem w Brazylii w trakcie trwania kampanii wyborczej. Duża część z nich rozpowszechniana była na platformach mediów społecznościowych, takich jak TikTok czy WhatsApp. Ludzie fałszywie twierdzili, że Lula chce pozwolić starszym mężczyznom korzystać z toalet w szkołach publicznych obok małych dziewczynek, podczas gdy w innych fałszywych informacjach twierdzono, że Bolsonaro wygłaszał komentarze, w których przyznawał się do pedofilii i kanibalizmu[5]. Jedną z najbardziej niepokojących kwestii było to, że firmy medialne zezwoliły na publikowanie reklam i spotów wyborczych, które zawierały w sobie dezinformację, mowę nienawiści czy podburzanie zaufania wobec systemu wyborczego.
II tura i cisza Bolsonaro
Ostatecznie wybory prezydenckie w Brazylii wygrał Luiz Inácio Lula da Silva z wynikiem 50.9 proc., podczas gdy Bolsonaro uzyskał 49.1 proc. Wyniki te oznaczają, że pierwszy raz w historii urzędujący prezydent nie zdobył reelekcji. Niewiele ponad dwa miliony głosów dzieliły obu kandydatów.
Lula da Silva na zwycięskim wiecu stwierdził, że dziś jedynym zwycięzcą jest naród brazylijski. Uderzał również w pojednawcze tony, uważając, że będzie prezydentem wszystkich Brazylijczyków, a nie tylko tych, którzy na niego głosowali. Nie ma dwóch Brazylii. Jesteśmy jednym krajem, jednym ludem, jednym wielkim narodem. Zobowiązał się również do odbudowy Brazylii. Lula obiecuje również, że opanuje wylesianie Amazonii i będzie działał na rzecz ochrony środowiska naturalnego oraz walczył ze zmianami klimatycznymi[6]. Chcąc podkreślić swoją rolę w kwestii ochrony lasów amazońskich, prezydent-elekt pojawił się na szczycie klimatycznym COP27 w Egipcie, gdzie zapewniał, że zrobi wszystko, aby pomóc z walce z deforestacją brazylijskich lasów i będzie przejmował inicjatywę w kwestii walki z zmianami klimatycznymi.
W Brazylii tradycją jest, że w noc wyborczą przegrany kandydat przemawia jako pierwszy, przyjmując wyniki wyborów i gratulując wygranemu. Po ogłoszeniu oficjalnych wyników opinia publiczna spodziewała się reakcji Jaira Bolsonaro. Ten jednak przez ponad 48 godzin od zwycięstwa Luli nie wypowiedział się publicznie. Podczas jego milczenia zwolennicy Bolsonaro zaczęli protestować w jego imieniu, wzywając do interwencji wojskowej, żeby uniemożliwić Luli przejęcie władzy[7]. Kiedy Bolsonaro milczał, wielu jego zwolenników postanowiło sprzeciwić się wynikom[8]. W formie protestów wyjechali ciężarówkami i zablokowali ponad 300 autostrad w 23 stanach. Użyli płonących opon i pojazdów do zablokowania kluczowych tras w całym kraju. Protestujący byli ubrani w żółto-zielone barwy brazylijskiej flagi, który ustępujący prezydent sobie zawłaszczył, wykrzykiwali hasła i wieszali transparenty wspierające Bolsonaro.
Po prawie dwóch dniach publicznego milczenia Bolsonaro przerwał ciszę i powiedział, że będzie szanował brazylijską konstytucję w procesie tranzycji władzy. W krótkim oświadczeniu jednak nie odniósł się do swojej porażki z Lulą. Zakończyło to okres niepewności, w którym znalazła się Brazylia. Sytuacja była niespokojna, z tego względu, że Bolsonaro wiele razy fałszywie twierdził, że elektroniczny system głosowania w kraju jest podatny na oszustwa i wadliwy. Zarzuty te zostały jednak odrzucone przez ekspertów. Jego zachowanie wzbudzało obawy, że przegrany prezydent może przygotować się do zakwestionowania wyników wyborów i wykorzystać armię. Jednak wielu kluczowych sojuszników Bolsonaro już wcześniej publicznie uznało zwycięstwo Luli.
Co dalej?
Partia Bolsonaro złożyła skargę do Najwyższego Sądu Wyborczego, która kwestionowała wyniki przegranych przez niego wyborów prezydenckich. Jego zwolennicy domagali się nadzwyczajnej weryfikacji wyników. Wniosek ten jednak 23 listopada 2022 roku został odrzucony. Prezes sądu Alexandre de Moraes stwierdził, że argumenty PL były absolutnie fałszywe. Dodatkowo ukarano również partię Bolsonaro grzywną w wysokości 22.9 mln reali (ok. 4.27 mln dolarów) za prowadzenie sporu w złej wierze.
Choć Bolsonaro stracił prezydenturę, jego ruch polityczny jest daleki od porażki. Równolegle z wyborami prezydenckimi odbywały się wybory do Kongresu, w których Partia Liberalna odniosła zwycięstwo. Wielu kandydatów, którzy byli ministrami w jego ustępującym rządzie, zdobyło miejsca w brazylijskim parlamencie. Czyni to jego prawicową PL największa partią w Kongresie, zarówno w izbie niższej, jak i wyższej. Koalicja z partią Bolsonaro (PL) w Kongresie będzie miała 99 miejsc i 14 miejsc w Senacie. To pierwszy raz od 1998 roku, kiedy jedna partia osiągnęła taką względną dominację[9]. Prawicowe partie uzyskały również gubernatorstwo w trzech największych gospodarczo stanach Brazylii. Lewicowa koalicja Brazylia Nadziei z PT na czele, zyskała w izbie niższej 81 miejsc. Sytuacja w Kongresie może znacząco utrudnić realizację części programu Luli, zwłaszcza w zakresie długoletnich planów i reform.
Po ogłoszeniu wyników wielu światowych przywódców z zadowoleniem przyjęło powrót Luli. Z wielu części świata płynęły gratulacje i wyrazy wsparcia wobec nowego prezydenta. W szczególności gratulowali mu przywódcy, którzy ideologicznie są bliżej Luli, niż Bolsonaro. Liderzy z Latynoameryki, których można zaliczać do przedstawicieli „różowej fali”, jako pierwsi wyrażali swoje zadowolenie[10].
Podczas swojej pierwszej kadencji Lula odgrywał wpływową rolę w globalnej polityce, często służąc jako pośrednik między rządami państw zachodnich a ich rywalami. Jego wybór może również pomóc w uzdrowieniu nadszarpniętych relacji Brazylii z Unią Europejską i Zachodem.
Raz jeszcze warto podkreślić, że jego wygrana w brazylijskich wyborach zdaje się ostatecznie potwierdzić tezę, że do regionu Ameryki Łacińskiej i Karaibów powraca nowa „różowa fala”.
Nowy rząd Luli stanie przed znacznie trudniejszym obrazem gospodarczym i geopolitycznym niż w 2003 roku. Brazylia od wielu lat zatacza się w kryzysie ekonomicznym, a globalne zawirowania gospodarcze tylko pogarszają sytuację. Na Lulę czekają wyzwania nie tylko związane z prowadzeniem polityki wewnętrznej, ale również wyzwania w sferze międzynarodowej.
-
P. Flynn, Brazil and Lula, 2005: crisis, corruption and change in political perspective, „Third World Quarterly”, vol. 26, no. 8, 2005, s. 1222. ↑
-
M. F. Gawrycki, Ameryka Łacińska: odpływ „różowej fali”, w: Rocznik strategiczny 2016/17, red. R. Kuźniar, Warszawa 2017, s. 301. ↑
-
Ch. Harrison, Explainer: Brazil’s 2022 General Election, https://www.as-coa.org/articles/explainer-brazils-
2022-general-election [dostęp 22.11.2022]. ↑
-
Brazil’s Bolsonaro, Lula clash in last debate before run-off vote, https://www.aljazeera.com/news/2022/10
/29/bolsonaro-and-lula-trade-blows-in-final-brazil-election-debate [dostęp: 04.12.2022]. ↑
-
C. Kahn, What to know about Brazil’s election as Bolsonaro faces Lula, with major world impacts, https://www.npr.org/2022/10/28/1131962073/brazil-presidential-election-bolsonaro-lula [dostęp: 04.12.2022]. ↑
-
M. Taylor, Analysis: Brazil’s Lula hopes to unite rainforest nations, tap funding at COP27, https://www.reute
rs.com/business/cop/brazils-lula-hopes-unite-rainforest-nations-tap-funding-cop27-2022-11-06/ [dostęp: 04.12.2022]. ↑
-
C. Nugent, How Lula Won the Most Crucial Election in Brazil for Decades, Time https://time.com/6226269/
how-lula-won-brazil-election/ [dostęp 23.11.2022]. ↑
-
C. Rocha, Bolsonaro remains silent after Brazil presidental election loss, https://edition.cnn.com/2022/10/3
1/americas/brazil-election-result-explainer-intl-latam/index.html, [dostęp: 04.12.2022]. ↑
-
IDEA Internacional 2022, https://www.idea.int/es/blog/brazil%E2%80%99s-2022-election-missed-stor
y-congress, [dostęp 23.11.2022]. ↑
-
S. Grattan, Latin America’s ‘pink tide’ leaders congratulate Brazil’s Lula on election win, https://www.reuters.
com/world/americas/latin-americas-pink-tide-leaders-congratulate-brazils-lula-election-win-2022-10-31/ [dostęp: 04.12.2022]. ↑