Moje wartości są ważniejsze niż twoje!

Grafika: Karolina Jaworska

Ludzie w całym kraju manifestują swój sprzeciw wobec ostatniego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Na ulice wielu polskich miast wychodzą kilkudziesięcio tysięczne tłumy, aby okazać solidarność wobec praw kobiet oraz brak aprobaty dla obozu rządzącego. Nie sposób jeszcze powiedzieć czym zakończy się protesty natomiast z całą pewnością nie można przejść obojętnie nad tym co wydarzyło się 22 października.

Zadajmy sobie zatem pytanie czy powinien dziwić fakt, iż obóz polityczny sympatyzujący ze środowiskami pro-life brutalnie stawia na swoim w kwestii zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych? Powinien, a nawet powinien oburzać!

Po pierwsze, wątpliwości i emocje budzi tryb w jakim do tego doszło. Na wniosek części prawicowych posłów upolityczniona instytucja wydaje orzeczenie zmuszające przyszłe matki do – przywołując słowa sędziego Leona Kieresa – heroizmu w imię religii czy moralności części społeczeństwa. Nie baczy się na to czy są to wartości podzielane przez osoby, których bezpośrednio to dotyczy. Instytucja funkcjonująca wbrew wielu wątpliwościom związanym z jej legalnością opowiada się przeciw kompromisowi, na który od 27 lat powołują się różne środowiska naszej sceny politycznej. Sprzeciw budzi sam fakt posłużenie się tą instytucją i uchylenie od politycznej odpowiedzialności za tę decyzję. Zdziwienie natomiast budzi to, że władza, która od lat manifestuje swoją antypatię wobec obowiązującej konstytucji oraz całego sądownictwa posłużyła się instytucją, której odebrała niezależność.

Po drugie czas, w jakim rozgrywają się te wydarzenia. W dobie pandemii, gwałtownego przyrostu liczby zachorowań i niewydolnego sanepidu. W momencie, w którym służba zdrowia przechodzi najtrudniejszy test w ciągu ostatnich dekad, a od społeczeństwa wymaga się zdyscyplinowania oraz troski o drugiego człowieka. W tym momencie podejmuje się decyzję antagonizującą nasz naród. Bez debaty, bez wymiany argumentów, na siłę przepychając stanowisko jednej strony. Nie ma to nic wspólnego z łączeniem rodaków w dobie wyzwań z jakimi mierzy się nasze społeczeństwo. Nie ma to nic wspólnego z troską o naród i najprawdopodobniej nie ma to nic wspólnego z ochroną życia i zdrowia obywateli.

Natomiast zdecydowanie najgorsza jest buta i ignorancja z jaką zwolennicy zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji, potraktowała resztę społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że obudziło to tak ogromną reakcję.

Tłum rządzi się swoimi, specyficznymi, prawami i nic dziwnego, że emocje biorą tu górę. Emocje te znajdują upust w głośnych przemarszach i wulgarnych okrzykach, które spotykają się z poważnym oburzeniem części komentatorów. Budzi to śmieszność ponieważ wiąże się z zupełnym – mam nadzieję, że nie umyślnym – brakiem zrozumienia mentalności oraz duszy tłumu. Czyż, z ową wulgarnością, nie mamy do czynienia przy każdej manifestacji? Czyż nie mieliśmy z nią do czynienia pod pałacem prezydenckim, gdy Bronisława Komorowskiego od czci i wiary odsądzały środowiska dziś oburzone wrogością protestów? Czym różni się wyzywanie Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego na kolejnych rocznicach katastrofy smoleńskiej od epitetów rzucanych pod adresem Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego? Wulgarność zawsze jest warta nagany ponieważ nakręca jedynie nienawiść, ale zwyczajnie nie powinniśmy się dziwić emocjom, które znajdują upust w słowach.

Zatrzymajmy się tu na moment, ponieważ zachowania manifestującego tłumu należy odróżnić od dewastacji oraz zakłócania obrządków religijnych. Co sprawia, że jedni ludzie są gotowi zakłócać mszę, w której biorą udział inni. Czy to jeszcze frustracja czy już chęć zrobienia sobie zdjęcia na social media? Gdzie w tym zachowaniu jest wrażliwość na drugiego człowieka? Przede wszystkim nie bądźmy zamknięci na poglądy innych. Nie obwiniajmy wszystkich wyborców PiSu oraz chrześcijan za słowa i czyny polityków i hierarchów kościelnych. Patrzmy na jednostkę i nie dzielmy bezrefleksyjnie ludzi na dobrych i złych, tych po naszej stronie i tych po tej niewłaściwej. W przeciwnym przypadku gdzie będziemy jako ludzie? Myślę, że każdy z osobna powinien poświęcić temu chwilę refleksji.

Wracając z tej wędrówki w głąb ludzkich sumień poświęćmy chwilę uwagi postaci, której ocena niemal równie mocno dzieli nasze społeczeństwo. Jarosław Kaczyński jest uosobieniem całego obozu, który sprawuje władze w naszym kraju. Jak każdy przywódca polityczny ponosi on pełną odpowiedzialność za każde działanie swojego obozu nawet gdy działanie jest przeprowadzone rękami – w teorii apolitycznej – instytucji. Jest to odwieczne prawo polityki. Dlatego nie może dziwić fakt, iż protestujący gromadzą się pod jego domem. Jest on symbolem dzisiejszej władzy i jej realnym przywódcą, dlatego manifestujący jeszcze długo mogą się kierować na Żoliborz, a w oczach obywateli, odpowiedzialność za ostatnie pięć lat rządów w państwie i tak będzie spoczywała na nim. Bez względu na to kto będzie prezydentem, premierem czy prezesem Trybunału Konstytucyjnego to Jarosławowi Kaczyńskiemu przyjdzie wypić piwo, którego sobie naważył.

Widok pokojowych protestów jest budujący. Warto dołożyć wszelkich starań aby przyniosły realne zmiany. Jednak w ferworze emocji nie możemy zapomnieć, że nie wszyscy muszą podzielać nasze poglądy. Po prostu bądźmy dla siebie ludźmi. Bądźmy racjonalni, ale nie bądźmy obojętni.