Między sołtyską a prezydentem. O kobietach w samorządzie

Ilustracja: Alicja Matusiak
Artykuł ukazał się w 11. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

Prezydentka, marszałkini, posłanka, radna, burmistrzyni, sołtyska. Wiele osób wciąż krzywi się słysząc i czytając sfeminizowaną formę profesji, którymi trudnią się kobiety w polityce. I nie tylko w polityce. Temat feminatywów wciąż wywołuje gorące dyskusje wśród Polek i Polaków. Warto zastanowić się jednak, czy nie zdominowały one dyskursu właśnie ze względu na potrzebę, na jaką odpowiadają. Słowa mają ogromną moc kształtowania naszej rzeczywistości – być może jeśli więcej dziewczynek słyszałoby o prezydentkach, dyrektorkach i prezeskach już od najmłodszych lat, miałyby odwagę sięgać właśnie po te stanowiska. Wiedziałyby, że są one dostępne również dla kobiet. Jednak odkładając na bok kwestie leksykalne – nie da się ukryć, że kobiety są coraz bardziej dostrzegalne w życiu publicznym. Obserwujemy je nie tylko na najwyższych stanowiskach państwowych, ale też na tych najbliżej nas – w samorządach. W swoich miastach, miasteczkach i wsiach pełnią najważniejsze funkcje i działają w interesie swoich mieszkańców i mieszkanek. Są burmistrzyniami, radnymi, ale też pełnią role doradcze – działają w Radach Kobiet, są pełnomocniczkami.

Według wskaźnika sfeminizowania jednostek samorządu terytorialnego odsetek kobiet w wykonawczych władzach samorządu terytorialnego wynosił:

  • Prezydenci miast w rekordowym 2014 roku ok. 12%
  • Burmistrzowie 11% w 2018 roku
  • Sołtysi 37% w 2014 roku

Z przytoczonych danych wynika, że w miastach oraz zarządach współczynnik feminizacji nie jest wysoki. Najwięcej kobiet na wyższych stanowiskach pełni rolę sołtysa. To właśnie w gminach wiejskich najbardziej widoczna jest zmiana – w latach 90. na tych terenach kobiety pełniły najmniej ról urzędniczych. Wynikało to prawdopodobnie z konserwatyzmu kulturowego dominującego w tych ośrodkach. Niestety, cały czas poziom udziału kobiet we władzach samorządowych daleki jest od chociażby 50%. Nawet w trwającej kadencji Sejmu RP mandat poselski sprawuje 131 kobiet, czyli ok. 28,5% wszystkich posłów. To jednocześnie najwyższy udział kobiet w pracach Sejmu w historii. Procentowo najwięcej przedstawicielek znalazło się na listach Lewicy, ale to w Prawie i Sprawiedliwości posłanek jest najwięcej – „aż” 55.

Ostatnie wybory samorządowe odbyły się w 2018 roku i, choć udział kobiet w sprawowaniu władzy się zwiększa, to nadal, podobnie jak w izbie pierwszej parlamentu, nie przekracza 30%[1]. Warto postawić więc pytanie, czy kobiety mają w Polsce realny wpływ na proces decydowania politycznego. Choć w 2011 roku wprowadzono kwoty płci na listach wyborczych (lista kandydatów komitetu wyborczego musi składać się z minimum 35% kandydatek i kandydatów – w Kodeksie wyborczym nie znajdziemy jednak słowa „kandydatka” – przyp. J. S.), to, do pewnego czasu, obowiązywał on jedynie w wyborach proporcjonalnych, tj. w wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego, rad powiatów i sejmików województwa. W 2018 roku wybory lokalne miały już, ze względu na zmianę prawa, charakter proporcjonalny i po raz drugi obowiązywały w nich kwoty.

Wracając jednak do najbardziej interesującej wyborczynie i wyborców kwestii, czyli osób, które wygrywają wyścig w starciu o fotel prezydenta, burmistrza i wójta, należy podkreślić, że symptomatyczny jest marginalny odsetek kobiet pełniących wyżej wymienione funkcje. Na jedną kandydatkę na każde z tych stanowisk przypada ponad czterech kandydatów[2].

W 2018 roku odsetek prezydentek miast wyniósł 10,3%, burmistrzyń 10,7%, zaś wójtek – prawie 13%. Oczywiście poziom poparcia kobiet zmienia się w zależności od badanego obszaru – najmniej chętnie na kobiety głosuje się w województwach podkarpackim i lubelskim – stereotypowo uznanych za jedne z bardziej konserwatywnych miejsc Polski. Mimo wszystko, ze względu na tendencje rosnące, można przypuszczać, że w przyszłości Polki doprowadzą do zmiany, która da kobietom i mężczyznom równe szanse zajmowania stanowisk publicznych – za 50 lat, o ile utrzymamy tę dynamikę, proporcje się wyrównają.

105 lat po wywalczeniu czynnego i biernego prawa wyborczego, Polki wciąż rzadziej wybierają karierę w polityce. Z przeprowadzonych przez Amandę Ripley badań dotyczących aktywności politycznej kobiet w USA wynika, że największy wpływ na ambicje udziału we władzy mają rodzice i kierowany przez nich przekaz. Dziewczynki, które słyszały od rodziców, że mogą zostać polityczkami, wybierają politykę równie często, co mężczyźni[3]. Trudno porównywać polską rzeczywistość polityczną do amerykańskiej, zwłaszcza ze względu na wewnątrzpartyjne uwarunkowania w Polsce, jednak zachęcanie lub odwodzenie młodych kobiet od pełnienia danej roli może być symptomatyczne dla zachodniego kręgu kulturowego.

Politycy są osobami bardziej rozpoznawalnymi – łatwiej im przebić szklany sufit i piąć się po partyjnej drabinie. Często wynika to z faktu, że kobietom polityka kojarzy się z czymś brutalnym i negatywnym, zaś same mają mniejszy wpływ na proces decyzyjny. Mimo wszystko, część (choć wciąż niewielka) Polek decyduje się na karierę w tym stereotypowo męskim zawodzie. Kim są więc osoby, które były oraz są dzisiaj twarzami kobiecego samorządu?

Hanna Gronkiewicz-Waltz, Aleksandra Dulkiewicz, Hanna Zdanowska czy Renata Kaznowska. Gronkiewicz-Waltz pełniła urząd Prezydenta m.st. Warszawy przez 12 lat, Dulkiewicz przejęła władzę w tragicznych okolicznościach – po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Zdanowska rządzi Łodzią od niemal 14 lat, a Kaznowska utrzymuje się na stanowisku zastępcy prezydenta Warszawy już 7. rok. W tym gronie nie może zabraknąć również Anny Hetman, która od 2014 roku jest prezydentką Jastrzębia-Zdroju. Co je łączy? Mimo coraz większej reprezentacji, wciąż napotykają znaczące bariery, jeśli chodzi o udział w samorządzie lokalnym. Nadal panuje przekonanie, że kobiety nie są zdolne do zajmowania stanowisk przywódczych, a ich główną rolą jest opieka nad rodziną. Te stereotypy mogą być szczególnie znaczące w obszarach wiejskich, gdzie tradycyjne role płci są bardziej zakorzenione.

Kolejną przeszkodą dla kobiet w samorządzie lokalnym może być brak wsparcia i mentorstwa: mają one często trudności ze znalezieniem osób, które mogą pomóc im odnaleźć się w złożonym i cały czas, niestety, męskim świecie polityki. Ponadto, niekiedy brakuje wsparcia dla kobiet, które próbują pogodzić karierę polityczną z obowiązkami rodzinnymi. Mimo wszystkich tych przeszkód, wiele z nich odniosło sukces w samorządzie lokalnym oraz stało się potężnymi obrońcami swoich społeczności. A wymienione powyżej samorządowczynie są na to najlepszym przykładem.

Coraz więcej młodych aktywistek, a także lokalnych liderek, rozważa kandydowanie do rad dzielnicy, miast, sejmików. To dla nich okazja do rozpoczęcia kariery politycznej, sprawdzenia się i możliwości pozyskania realnego wpływu – z pragmatycznego punktu widzenia to właśnie samorząd może być trampoliną do Sejmu, zakładając takie ambicje danej kandydatki. Budowanie sieci kontaktów, zdobywanie doświadczenia oraz rozpoznawalności powinno zachęcić te kobiety, by myśleć globalnie, a działać lokalnie.

Tu pojawia się kolejny problem. Za co odpowiedzialne są kobiety pełniące wysokie funkcje w jednostkach samorządu terytorialnego? Renata Kaznowska i Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydentki Warszawy, są odpowiedzialne m.in. za: edukację oraz politykę społeczną i kulturę. Ich odpowiedniczka z Sopotu, Magdalena Czarzyńska-Jachim, za wydziały oświaty, zdrowia i spraw społecznych oraz obywatelski. Marta Makuch, wiceprezydentka Słupska, odpowiada m.in. za trzeci sektor i politykę równościową. Wnioski? Polityczki są często odpowiedzialne za stereotypowo „kobiece” dziedziny życia społecznego. Należy stanowczo podkreślić, że są to ogromne wydziały, które pełnią jedne z kluczowych roli w funkcjonowaniu miast. Jednakże w m.st. Warszawie za politykę mobilności i zarządzania ruchem drogowym oraz infrastruktury drogowej odpowiedzialny jest wiceprezydent Michał Olszewski. Czy to coś złego? Absolutnie nie. Ważne jednak, by uświadomić sobie, że narzucane role społeczne, które są determinowane przez płeć, są widoczne nawet w zadaniach wyznaczonych do realizowania przez polityczki.

Poza bardzo wymagającymi zadaniami zawodowymi, samorządowczynie (ale i wszystkie kobiety pełniące wysokie funkcje) muszą mierzyć się z jeszcze jednym problemem, a mianowicie ciągłym ocenianiem ich wyglądu. Fryzura, make-up, to, w co są ubrane -opinia publiczna nadal ma tendencje do komentowania ciał i stroju, a nie kompetencji kobiet. Nietrudno przypomnieć sobie komentarze po objęciu przez Joannę Muchę stanowiska Ministra Sportu. O kondycji polskich drużyn niewiele się wtedy mówiło… Dochodzą do tego kwestie rodzinne i możliwość poświęcenia się polityce. Jest to zajęcie wymagające 100% uwagi niemal przez 24 godziny na dobę. Na takie poświęcenie częściej decydują się mężczyźni, którzy wiedzą, że domem i dziećmi zajmie się żona lub partnerka. Kobietom, ze względu na oczekiwania społeczne, trudniej jest poświęcić się pracy kosztem życia prywatnego. Są to aspekty daleko wychodzące poza jedynie politykę samorządową, ale muszą wybrzmieć, by społeczeństwo uświadomiło sobie wagę i rolę partnerstwa, które umożliwiłoby większej liczbie kobiet realizacje ambicji politycznych.

Podniesiona we wstępie artykułu kwestia języka również stanowi nie lada problem. Formalnie ktoś taki jak prezydentka czy sołtyska nie istnieją. Nie ma inspektorek, specjalistek, za to są sekretarki czy sprzątaczki. Czytając Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 25 października 2021 r. w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych[4], nie da się znaleźć stanowiska mężczyzny podejmującego pracę w sekretariacie – zgodnie z prawem jest on sekretarką. Sekretarz to inna funkcja, inne obowiązki. Jak widać, język działa wykluczająco w obie strony.

1 marca w Sejmie RP odbyło się spotkanie dotyczące zmian legislacyjnych w sprawie oficjalnego stosowania żeńskich form zawodów m.in. w administracji samorządowej, którego inicjatorkami były Aldona Machnowska-Góra oraz Magdalena Czarzyńska-Jachim. Do dyskusji zaproszono językoznawcę i profesora Uniwersytetu Warszawskiego – Marka Łazińskiego, który zwrócił uwagę na możliwości, jakie daje język polski do tworzenia feminatywów: Od ponad dwudziestu lat zajmuję się feminatywami i od ponad dwudziestu lat twierdzę, że powinny zwiększyć swój zasięg w języku. Nie ulega wątpliwości, że polszczyzna powinna się zmienić, tak jak inne języki słowiańskie. Nie widzę powodu, żeby kobieta pełniąca wysoki urząd, nie mogła tego zapisać na wizytówce. Przede wszystkim chodzi też o to, żebyśmy mieli wybór, żebyśmy wiedzieli, że mamy w języku polskim słowo „profesorka” i przestali się go bać[5]. Język zatem musi dopasować się do rzeczywistości, czy się to komuś podoba czy nie.

Samorządowczynie podczas spotkania w Sejmie apelowały o dopasowanie wymagań ustawowych do stanu faktycznego. Kobiety pełnią role eksperckie, zarządcze, są prezydentkami, posłankami i dyrektorkami, jednak formalnie feminatywy przewidziane są tylko dla stanowisk pomocniczych[6]. Wnioski? Rozporządzenie musi się zmienić. Jak zapowiadała podczas spotkania posłanka Barbara Nowacka – sprawą zajmą się posłanki dzisiejszej opozycji, kiedy tylko przejmą władzę. Jak będzie rzeczywiście? Dowiemy się po wyborach w październiku – przegranych lub wygranych przez opozycję.

Z kim i w jaki sposób współpracują jeszcze samorządowczynie? Jedną z Komisji tematycznych Związku Miast Polskich (najstarsza polska organizacja samorządowa o tradycji sięgającej czasów II Rzeczpospolitej; wspiera polskie miasta w działaniach na rzecz rozwoju społecznego i gospodarczego oraz upowszechnia dobre praktyki nowoczesnego i innowacyjnego zarządzania samorządowymi wspólnotami mieszkańców) jest Komisja Praw Człowieka i Równego Traktowania. Przy ZMP powstaną dwa zespoły: Zespół pełnomocniczek i pełnomocników ds. równego traktowania oraz Zespół Rad Kobiet i Rad równego traktowania. Przewodnicząca Komisji (Magdalena Czarzyńska-Jachim) zaprosiła do pracy w tych zespołach zarówno przedstawicieli miast członkowskich ZMP, jak i innych samorządów.

Nawiązywanie kontaktów oraz współpraca to jeden z aspektów, który wysuwa się na pierwszy plan, kiedy mówimy o kobiecej polityce. Polityczki działają wspólnie, rzadziej niż mężczyźni grają tylko na siebie. Jeśli już decydują się poświęcić życie polityce, są zaangażowane w faktyczne zmienianie rzeczywistości – czy tej językowej czy też najbliżej siebie. W marcu, który jest miesiącem kobiet, warto bliżej przyjrzeć się im oraz ich działaniom. Docenić i zauważyć. Polityka przestaje być męską domeną i jest się z czego cieszyć. Przyszłość jest kobietą.

 

  1. M. Druciarek, D. Przybysz, I, Przybysz, Kobiety w polityce lokalnej. Strategie partii politycznych w wyborach samorządowych 2018 roku, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2019, s. 3.

  2. Tamże, s. 19.

  3. A. Ripley, What it will take for women to win, POLITICO 6.12.2017, https://www.politico.com/interactiv

    es/2017/women-rule-politics/?cmpid=sf, dostęp: 17.02.2023.

  4. Dz.U. 2021 poz. 1960.

  5. Język powinien dawać wybór, https://um.warszawa.pl/-/jezyk-powinien-dawac-wybor, [dostęp: 2.03.

    2023].

  6. Tamże.