Midterms 2022. Trudne wybory spolaryzowanego społeczeństwa

Grafika: Łucja Żochowska
Artykuł ukazał się w 10. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

Po wielu miesiącach kampanijnego amoku, medialnych przepychanek i konkurencji na najskuteczniejsze narzucenie oponentom niewygodnych narracji, odbyły się długo wyczekiwane wybory uzupełniające do Kongresu Stanów Zjednoczonych. O midterms mówiono, że prawdopodobnie będą to jedne z najważniejszych wyborów ostatnich dekad, szczególnie w obliczu polaryzacji, która w ciągu prezydentury Donalda Trumpa jedynie się zaostrzyła. Amerykański dyskurs publiczny jest bowiem przesycony tzw. hot button issues/wedge issues, czyli tematami, które dzielą społeczeństwo oraz wywołują kontrowersje i wielkie emocje. Były to również pierwsze wybory po niesławnym ataku na Kapitol, przez co wielu komentatorów zdawało się traktować tegoroczne midterms jak papierek lakmusowy, mający przetestować stan amerykańskiej demokracji. Zanim jednak możliwe będzie omówienie wyników tegorocznych wyborów uzupełniających, należy przybliżyć ich cel i miejsce w amerykańskim systemie wyborczym, medialne decorum, którym od dekad są otaczane oraz polaryzację z jaką zmaga się amerykańskie społeczeństwo.

Wybory środka kadencji

Midterms to powszechne wybory parlamentarne, które odbywają się w połowie czteroletniej kadencji prezydenta. Zwykle organizowane są we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada (w tym roku przypadły na 8 listopada). W midterms wybiera się nie tylko przyszłych członków Kongresu ale także gubernatorów czy sekretarzy stanowych. Wybory obejmują w różnym zakresie obie izby amerykańskiego parlamentu. Jeśli bowiem chodzi o Izbę Reprezentantów, to wybory dotyczą wszystkich 435 miejsc wchodzących
w jej skład. Dzieje się tak za sprawą stosunkowo krótkich kadencji, ponieważ reprezentanci służą zaledwie dwa lata[1]. Skutkuje to wybieraniem członków Izby w każdych wyborach, zarówno w midterms, jak i w trakcie wyborów prezydenckich. Zgoła inaczej jest w przypadku Senatu, gdzie kadencja trwa sześć lat. Sto miejsc w Senacie podzielonych jest na trzy klasy, z których dwie liczą po 33, a jedna 34 senatorów. Jest to rozwiązanie, dzięki któremu nie wszyscy senatorowie są wybierani w trakcie jednych wyborów odbywających się raz na sześć lat. Ten podział na swoiste transze sprawia, że tylko jedna trzecia miejsc izby jest wystawiona do wyborów. Co więcej, miejsca są podzielone w taki sposób, że dwaj senatorowie reprezentujący ten sam stan znajdują się w dwóch różnych grupach, dzięki czemu ich kadencje nie kończą się w tym samym momencie. Jeśli chodzi o ostatnie trzy cykle, wygląda to następująco: w 2018 roku odbyły się wybory na miejsca w pierwszej klasie, w 2020 na miejsca w drugiej klasie, a w tegorocznych wyborach uwzględniono
34 miejsca w klasie trzeciej[2] System ten został ustanowiony przez artykuł I, sekcję 3, klauzulę 2 Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie podziału w drodze losowania dokonał Senat I Kongresu w maju 1789 r. Za każdym razem, gdy do unii dołączał nowy stan, dwa przynależne mu miejsca w Senacie również były przydzielane do dwóch różnych klas drogą losowania. Jednocześnie dbano, aby ilość miejsc w trzech klasach była za każdym razem jak najbardziej zbliżona[3]. Poza senatorami i członkami Izby Reprezentantów
w trakcie midterms wybierani są również gubernatorzy 36 stanów (w Vermont oraz New Hampshire kadencje gubernatora trwają dwa lata, podczas gdy w pozostałych stanach trwają cztery lata). Dodatkowo odbywają się wybory na burmistrzów czy inne lokalne urzędy publiczne.

O co zatem toczy się gra? Zarówno Senat, jak i Izba Reprezentantów mają swoje charakterystyczne prerogatywy. Senat ma uprawnienia o charakterze doradczym. Obejmują one jednak kluczowe funkcje, takie jak potwierdzanie ambasadorów, sekretarzy Gabinetu oraz sędziów federalnych, w tym sędziów Sądu Najwyższego. Szczególnie to ostatnie uprawnienie jest niezwykle pożądane przez obie strony politycznego sporu. Z kolei Izba ma prawo do inicjowania wszystkich ustaw o dochodach, może stawiać w stan oskarżenia funkcjonariuszy federalnych oraz wybiera prezydenta, jeśli żaden z kandydatów nie otrzymał większości głosów Kolegium Elektorskiego. Izba uchwala również federalne akty prawne, czyli tzw. bills. Warto jednak zauważyć, że część z nich jest uchwalana także przez Senat, a następnie przekazywana do rozpatrzenia przez prezydenta. Obie izby są kluczowe dla życia politycznego Stanów Zjednoczonych, jednak to Senat uznawany jest za bardziej prestiżowy.

Wyborcza gorączka

Przeglądając wieczory wyborcze prowadzone trzeciego listopada 2020 r. na dwóch głównych kanałach informacyjnych – CNN i MSNBC – można było odnieść wrażenie,
że ogląda się ten sam program. Wyniki spływały z kolejnych komisji i jedyne, co pozostało, to oczekiwanie na zliczane głosy. Wtem, trzecia z wielkich stacji, Fox News zelektryzowała widzów przed telewizorami, podając kontrowersyjne prognozy wyników w kluczowych stanach. Stacja operowała bowiem na własnych danych, a nie na tych udostępnianych przez The Assiociated Press. Gdy wyborcza „igła” na Florydzie zaczęła przechylać się na stronę Donalda Trumpa, największa gwiazda stacji, Tucker Carlson, skrytykował AP za niedoszacowanie wyniku jeszcze urzędującego wtedy prezydenta. Wszystko dlatego, że prognozy Fox News przyznały zwycięstwo w Słonecznym Stanie kandydatowi Partii Republikańskiej godzinę wcześniej niż wszystkie pozostałe stacje. Z kolei Nicolle Wallace
z MSNBC, oglądanej zdecydowanie częściej przez elektorat Demokratów, starała się zminimalizować znaczenie Florydy i uspokoić widzów. Dziennikarka tłumaczyła, że to Pensylwania oraz Wisconsin są najważniejsze z punktu widzenia zwycięstwa kandydata Partii Demokratycznej. Ta sytuacja to przykład dobrze znanych przepychanek , które mają do zaoferowania amerykańskie media szczególnie w trakcie wieczorów wyborczych.
Jest to również część wcześniej wspomnianego medialnego decorum. Stacje i prowadzący nie są bezstronnymi obserwatorami w duchu rzetelnego dziennikarstwa. Stają się oni aktorami w spektaklu, który niekiedy sami reżyserują. Emocje potęgują dodatkowe czynniki i bodźce, takie jak słynne dzwonki MSNBC, o których aktor Jeff Daniels napisał: za każdym razem, kiedy słyszę alert MSNBC, tracę miesiąc życia[4].

Kolejnym sposobem na emocjonalne angażowanie widzów są słynne election maps, które na bieżąco pokazują rozkład głosów oraz uwzględniają przechyły szali zwycięstwa na którąś ze stron. Eksperci omawiający mapy, tacy jak John King z CNN, rozkładają na czynniki pierwsze wyniki z poszczególnych hrabstw i przedstawiają, jak głosowały poszczególne grupy elektoratu. Momentami trudno oprzeć się skojarzeniom z mapami,
na których Jacek Gmoch tłumaczy taktykę piłkarską w niezwykle zawiły sposób i za pomocą przesadnie dużej liczby strzałek. Uwagę przykuwa również batalistyczny sposób opisywania zmagań kandydatów. To szczególnie zauważalne w przypadku tzw. swing states, czyli stanów, w których głosy rozkładają się mniej więcej po równo między Demokratów
a Republikanów. Również w trakcie tegorocznych midterms mieliśmy do czynienia ze stanami spornymi, były to: Arizona, Georgia, Michigan, Nevada, Pensylwania oraz Wisconsin. Przez niezwykle intensywne i wysoko nakładowe kampanie, które mają miejsce w tych stanach, są one również nazywane battleground states. Nawet wystrój i wirtualne elementy oprawy studiów omawiających postępy kampanii lub w trakcie wieczorów wyborczych są zaprojektowane w taki sposób, aby przykuć uwagę widza równie skutecznie jak najważniejsze wydarzenia sportowe. Nie jest to zresztą nic dziwnego patrząc na wyniki oglądalności tegorocznej edycji Super Bowl. Zgromadziła ona bowiem prawie sto milionów widzów przed telewizorami.

Władze korporacyjnych mediów doskonale zdają sobie sprawę z zainteresowania transmisjami sportowymi. Były prezes CNN Jeff Zucker naciskał, aby jego kanał informacyjny zaadaptował w 2016 r. styl relacjonowania podobny do tego prezentowanego przez sportową stację ESPN. Niektórzy badacze tematu uważają, że media analogizujące politykę do sportu mogą wpłynąć na odbiorców i skutkować postrzeganiem polityki jako gry o sumie zerowej. Alex Tolkin oraz Diana Mutz, badacze politycznego dyskursu, sprawdzili, jak zmieniła się społeczna percepcja Sądu Najwyższego po kontrowersyjnym zaprzysiężeniu Breta Kavanaugh w 2018 roku. Tolkin zauważył, że obecnej literaturze tematu panuje konsensus co do tego, iż instytucje oderwane od bieżącej polityki cieszą się większym zaufaniem [5]. Dwójka naukowców zauważyła widoczną zmianę w poparciu dla SCOTUS – wyborcy republikanów zaczęli wspierać go jeszcze mocniej, podczas gdy poparcie demokratów zmalało. Oznacza to, że poszczególne, duże wydarzenia,
które otrzymują dużo medialnej uwagi, mają potencjał zmienić opinię publiczną[6].

Fox i przyjaciele

Mówiąc o sposobie, w jaki amerykańskie media relacjonują najważniejsze wydarzenia polityczne, należy wspomnieć, że potrafią one równocześnie stworzyć narrację albo rozdmuchać niewielką kwestię do ogólnokrajowych rozmiarów. W tym miejscu warto przybliżyć sylwetkę wcześniej wspomnianego Tuckera Carlsona. Prowadzi on najpopularniejszy program informacyjny Tucker Carslon Tonight który osiąga średnią oglądalność 4,56 milliona widzów. Jest on również jawnym sympatykiem Partii Republikańskiej oraz Donalda Trumpa. Program Carslona stał się znany z wielu kontrowersyjnych wypowiedzi prowadzącego oraz kuriozalnych segmentów skupiających się m.in na inkluzywnych kampaniach marketingowych korporacji i doszukiwaniu się w nich zapowiedzi społecznego upadku[7]. Carlson jest jednak również dysponentem groźnych, często skrajnie prawicowych postulatów. Dziennikarz Foxa to jeden z największych popularyzatorów teorii „Wielkiego zastąpienia”, czyli rasistowskiej teorii spiskowej, według której biali amerykanie są celowo zastępowani przez imigrantów[8]. Według Dereka Blacka, założyciela neo-nazistowskiego forum internetowego Stormfront. Tucker Carlson promuje skrajnie prawicowe i rasistowskie postulaty znacznie lepiej niż biali supremacjoniści. Wydawałoby się, że przy takim profilu politycznym programu widownia Tucker Carlson Tonight ogranicza się tylko do najbardziej zagorzałych republikanów. Jednak, jak pokazują statystyki, Carslon nie jest jedynie najpopularniejszym prowadzącym wśród republikanów, ale także wśród niezależnych i demokratów (!) w przedziale wiekowym 25-54 lat[9]. Jest to o tyle zaskakujące, ze Carslon posługuje się bardzo polaryzującym językiem oraz często sugeruje, że „liberałowie”[10] dążą do całkowitej anihilacji tradycyjnej amerykańskiej drogi życia. Wykorzystuje on podobne zabiegi do dzielenia amerykańskiego społeczeństwa na „Nas” i „Ich”, kreśląc osie podziału w zależności od potrzebnego mu kontekstu. Raz chodzi
o kolor skóry, a innym razem o orientację seksualną.

Źródło podziału

Naturalnie Carslon nie jest jedynym stronniczym dziennikarzem w amerykańskich mediach. Nie jest on również jedyną przyczyną ogromnej polaryzacji w Stanach Zjednoczonych. Co zaskakujące, jego oraz Donalda Trumpa, którego jest stronnikiem można uznać za bezpośredni produkt polaryzacji. Jak wynika z badań Pew Research Center, korzenie obecnie widocznych podziałów amerykańskiego społeczeństwa sięgają aż do lat siedemdziesiątych XX wieku. Ośrodek nadawczy wskazuje trzy główne przyczyny tego stanu rzeczy. Pierwszą z nich jest fakt uspójnienia ideologicznego obu partii. Obecnie wśród przedstawicieli Demokratów i Republikanów na Kapitolu jest zaledwie około 24 umiarkowanych polityków. W latach 1971-72 było ich 160. Drugim powodem jest odejście od ideologicznego centrum obu partii. Podczas gdy Demokraci przesunęli się z pozycji -0,31 do -0,38[11] i stali się umiarkowanie bardziej liberalni, Republikanie przesunęli się z pozycji 0,25 do prawie 0,51. W związku z tym stali się zdecydowanie bardziej konserwatywni. Ostatnią przyczyną jest pochodzenie polityków oraz skład etniczny samych partii. Prawie połowa Republikanów wywodzi się z tradycyjnie konserwatywne południa, podczas gdy prawie połowa Demokratów w Izbie pochodzi z mniejszości rasowej[12]. Warto również zwrócić uwagę, że od 1994 roku podwoiła się ilość członków obu partii, którzy mają
o swoich adwersarzach politycznych nieprzychylne opinie[13].


Krajobraz po burzy

Jak polaryzacja ma się do tegorocznych wyborów? Republikanie w swoim wyborczym przekazie w pełni postawili na wojny kulturowe, jednocześnie powołując się na poczucie zagrożenia tradycyjnych amerykańskich wartości. Zamiast odwoływać się do braku bezpieczeństwa ekonomicznego odczuwalnego przez coraz większą ilość Amerykanów, Republikanie skupili się na światopoglądowych żalach. Doskonałym przykładem tego podejścia jest reakcja na wideo, na którym barista ze Starbucksa płacze prosto do obiektywu mówiąc, że studiuje dziennie, jednocześnie pracując 25 godzin tygodniowo, nawet w weekendy. Zamiast zrozumienia dla sytuacji i niskich zarobków osób pracujących w sektorze usługowym, wiele konserwatywnych głosów w amerykańskiej przestrzeni medialnej szydziło z osoby autorskiej filmiku, ponieważ była osobą transpłciową. Partia Republikańska skupiła się na walce z „poprawnością polityczną” korporacji, jednak nie odważyła się zaoferować propracowniczych rozwiązań, które mogłyby pomóc dużej części amerykańskiego społeczeństwa. W obliczu odrodzenia się ducha pracowniczej solidarności i fali powstawania związków zawodowych, partia Republikańska zrobiła piwot na tani i wewnętrznie sprzeczny populizm. Dobitnym przykładem tego kierunku była odpowiedź Mehmeta Oz’a na plan umorzenia pożyczek studenckich przez administrację Bidena. Republikański kandydat powiedział, że nie mógłby wesprzeć takiego rozwiązania, ponieważ zaszkodziłoby klasie pracującej[14]. W jaki konkretnie sposób? Oz nie rozwinął tej myśli.

To, co konserwatywni komentatorzy zapowiadali jako wielką czerwoną falę, okazało się raczej czerwoną kałużą, ponieważ skazywani na sromotną porażkę Demokraci wygrali Senat i zdobyli znacznie więcej miejsc w Izbie Reprezentantów, niż ktokolwiek przypuszczał. Warto przypomnieć, że potrzebowali jednego miejsca w mniej niż Republikanie, za sprawą Kamali Harris, która jako wiceprezydentka ma prawo do głosu przełamującego remis. Wraz ze zwycięstwem Raphaela Warnocka w dogrywce w stanie Georgia, ostateczny stan posiadania Demokratów w Senacie wynosi 51 miejsc. W ten sposób udało im się przeciwstawić historycznym tendencjom, według których partia prezydencka zawsze staje się ofiara społecznych frustracji środka kadencji i przegrywa w midterms. Co więcej, Joe Biden jest pierwszym prezydentem od czasów Johna F. Kennedy’ego, który utrzymał Senat w wyborach uzupełniających[15]. Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że decyzja SCOTUS o obaleniu precedensu Roe v. Wade, zapewniającego aborcji federalną ochronę, dała Partii Demokratycznej polityczne paliwo, którego brakowało we wcześniejszych miesiącach. Szczególnie przy niskiej popularności Joe Bidena, którego popiera obecnie zaledwie 41,4% Amerykanów[16]. Mimo mało optymistycznych sondaży demokratyczny elektorat nie zawiódł „niebieskich”.
Wielu analityków uznało, że może być to początek nowego trendu wysokiej partycypacji wyborczej, która ma być motywowana strachem przed zwycięstwem drugiej partii[17]. Paradoksalnie republikanie również przyczynili się do dobrego wyniku demokratów, wystawiając słabych kandydatów. Wielu z nich poza przynależnością partyjną łączyło jeszcze jedno – nominacja Donalda Trumpa. W efekcie Demokraci stawali przeciwko wymarzonym kontrkandydatom, dzięki czemu udało im się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najbardziej dotkliwa okazała się porażka w Pensylwanii, gdzie wspomniany wcześniej Mehmet Oz uległ progresywnemu demokracie, Johnowi Fettermanowi.
W ten sposób demokratom udało się „obrócić” jeden stan. Również w Michigan poparcie byłego prezydenta okazało się pocałunkiem śmierci dla republikańskiego kandydata na gubernatora, Tudora Dixona, a Kristina Karamo, znana z podważania legalności wyborów prezydenckich, przegrała wyścig o stanowisko sekretarz stanu[18]. W świetle tych wyników decyzja Donalda Trumpa o ogłoszeniu swojej kandydatury w wyborach prezydenckich
w 2024 r. wydaje się nietrafiona. Warto zauważyć, że tuż przed wyborami starał się on umiejscowić się na szczycie Partii Republikańskiej, jednocześnie wymieniając swoje zasługi dla „czerwonych”[19]. Wydaje się również, że kierownictwo partii ma wątpliwości czy trumpizm to odpowiedni kierunek na przyszłość. Duże zagrożenie dla byłego prezydenta wyrosło na Florydzie, gdzie Ron DeSantis wygrał w bardzo przekonującym stylu (prawie 60% głosów)[20]. Tak pokaźne zwycięstwo jasno sugeruje, że Słoneczny Stan przestał być swing state i permanentnie zmienił barwy na czerwone. Wielu już teraz upatruje
w DeSantisie prawdziwego kandydata republikanów.

Obie partie mają obecnie chwilę na refleksję nad wynikami. Republikanie
z pewnością czują się lekko upokorzeni wynikiem znacznie poniżej oczekiwań. Jednak nie należy zapominać, że wygrali w Izbie Reprezentantów, gdzie na pewno zajmą 222 miejsc. Republikańska Izba i demokratyczny Senat oznaczają powrót do politycznego impasu, w którym żadna z partii nie będzie posiadała wystarczającej liczby głosów, żeby wprowadzić większe ustawy ze swojej agendy. Republikanie najprawdopodobniej wrócą do starej
i sprawdzonej taktyki na czasy, kiedy w Białym Domu rezyduje demokrata – rozpoczną wezwania do ograniczenia wydatków rządowych, powołując się na zbyt wysoki dług oraz deficyty. Mimo to prezydent Biden pozostaje w dobrym humorze. Być może przede wszystkim dlatego, że spodziewał się znacznie gorszego wyniku swojego ugrupowania
i cieszy się z powodu możliwie zminimalizowanych strat. Tegoroczne midterms będą miały także duży wpływ na przyszłość Partii Demokratycznej, której wyborcy pokazali nową drogę, wybierając progresywnych kandydatów związanych z senatorem Bernie Sandersem. Udowodnili oni bowiem, że warto na nich stawiać, wygrywając urzędy w głęboko republikańskich stanach takich jak Teksas czy Floryda[21]. Obranie nowego kierunku
z pewnością zostanie przyspieszone przez odejście Nancy Pelosi ze stanowiska Spikerki Izby Reprezentantów, na którą wstąpić musi nowa generacja demokratów. Papierek lakmusowy – znany jako Midterms 2022 – wykazał, że amerykańska demokracja działa, jednak postaci takie jak Tucker Carlson czy Donald Trump wraz ze swoimi nominatami są częścią środowiska, które stale ją kontestuje. Amerykańskie społeczeństwo musi być tego świadome.

  1. Oficjalna strona Senatu Stanów Zjednoczonych, https://www.senate.gov/reference/reference_index_su

    bjects/House_of_Representatives_vrd.htm, [dostęp 30.11.12].

  2. D. Victor, A Basic Guide to the U.S. Midterm Elections, The New York Times, https://www.nytimes.com/arti

    cle/midterm-elections-basics-explained.html, [dostęp 30.11.2022].

  3. Oficjalna strona Senatu Stanów Zjednoczonych, https://www.senate.gov/about/origins-foundations/sen

    ate-and-constitution.htm, [dostęp 30.11.12].

  4. T. Hisu, How the Major Cable Networks Covered Election Night, „The New York Times”, https://www.nytim

    es.com/interactive/2020/11/04/business/media/election-tv-coverage.html, [dostęp 01.12.2022].

  5. D. Nguyen, The Game of Politics, OMINA, https://omnia.sas.upenn.edu/story/game-politics, [dostęp 02.12.2022].

  6. Ibidem.

  7. D.D. Placido, Tucker Carlson Widely Mocked After Criticizing ‘Less Sexy’ M&Ms, „Forbes”, https://www.forbe

    s.com/sites/danidiplacido/2022/01/22/tucker-carlson-widely-mocked-after-criticizing-less-sexy-mms/?sh=1338b9192b62, [dostęp 02.12.2022].

  8. A. Gabbatt, Fox News suddenly goes quiet on ‘great replacement’ theory after Buffalo shooting, „The Guardian”, https://www.theguardian.com/us-news/2022/may/17/buffalo-shooting-fox-news-tucker-carl

    son-great-replacement-theory, [dostęp 02.12.2022].

  9. A. Griffing, Who is the Most Watched Host in All of Cable News For Young Democrats? Tucker Carlson, „Mediaite”, https://www.mediaite.com/tv/who-is-the-most-watched-host-in-all-of-cable-news-for-young

    -democrats-tucker-carlson/, [dostęp 02.12.2022].

  10. Carlson używa słowa „liberałowie” odnośnie osób o progresywnym światopoglądzie.

  11. Pozycja 0 to centrum.

  12. D. Desilver,The polarization in today’s Congress has roots that go back decades, Pew Research Center, https://www.pewresearch.org/fact-tank/2022/03/10/the-polarization-in-todays-congress-has-roots-that-go-back-decades/, [dostęp 02.12.2022].

  13. How Democrats and Republicans see each other, „The Economist”, https://www.economist.com/graphic-d

    etail/2022/08/17/how-democrats-and-republicans-see-each-other, [dostęp 02.12.2022].

  14. S. Ahmari,Why the Red Wave Didn’t Materialize, „The New York Times”, https://www.nytimes.com/2022/

    11/10/opinion/republicans-midterms-workers-populists.html, [dostęp 02.12.2022].

  15. A. Bhattacharya, Biden is the first president in 20 years to hold the Senate at the midterms, „Quartz”, https://qz.com/biden-is-the-first-president-in-20-years-to-hold-the-se-1849778861, [dostęp 02.12.2022].

  16. How unpopular is Joe Biden?, Five Thirty Eight, https://projects.fivethirtyeight.com/biden-approval-ratin

    g/, [dostęp 02.12.2022].

  17. B. Hounshell, Five Takeaways From a Red Wave That Didn’t Reach the Shore, „The New York Times”, https://www.nytimes.com/2022/11/09/us/politics/midterm-elections-takeaways.html, [dostęp 02.12.2022].

  18. C. Wilkie, Trump’s favorite candidates disappoint on Election Day, raising questions about his 2024 pitch, „CNBC”, https://www.cnbc.com/2022/11/09/midterm-election-results-trump-candidates-disappoint-on

    -election-day.html, [dostęp 02.12.2022].

  19. Ibidem.

  20. M. Pengelly, Ron DeSantis landslide victory brings Trump and 2024 into Focus, „The Guardian”, https://ww

    w.theguardian.com/us-news/2022/nov/09/ron-desantis-trump-2024-florida-midterms, [dostęp 02.12.

    2022].

  21. J. E. Greve, Progressive candidates score crucial wins in midterm elections, „The Guardian”, https://ww

    w.theguardian.com/us-news/2022/nov/09/democrats-progressive-candidates-races-wins-midterms-congress, [dostęp 02.12.2022].