Jeszcze nie tak dawno, bo w styczniu bieżącego roku, opozycyjny sen o odebraniu władzy Prawu i Sprawiedliwości jawił się jako coraz bardziej realny scenariusz życia politycznego w Polsce po zbliżających się jesiennych wyborach parlamentarnych. Kolejne sondaże potwierdzały szanse partii demokratycznych na uzyskanie niewielkiej, ale wciąż decydującej większości w sejmie, a do debaty publicznej pewnym krokiem zaczął wchodzić temat rozdzielania stołków ministerialnych między kolejnych polityków potencjalnej koalicji rządzącej. Zarówno w działaczy partyjnych jak i w wyborców wstąpiła wyraźna i – co ważne – żywa nadzieja na wyczekiwany od 8 lat sukces wyborczy. Dziś, a więc 3 miesiące później – w kwietniu 2023, realia wyglądają kompletnie inaczej: opozycja szuka sposobu na wyjście z dołka i mobilizację elektoratu, przy jednoczesnych obawach o przekroczenie progu wyborczego przez niektóre partie, a w PiS szkicują modele potencjalnego rządu z Konfederacją, ale już tylko jako planu zapasowego, gdyby drużynie Kaczyńskiego noga się jednak powinęła i sami nie przekroczyliby granicy 230 posłów.
Przyglądając się tym zwrotom akcji zdawać by się mogło, iż Polacy to wybitnie nieprzewidywalni ludzie, a ich preferencje wyborcze zmieniają się niczym obrazy w kalejdoskopie. I o ile autor tekstu przemieszczający się po mieście rowerem, obcujący na co dzień z rodzimymi kierowcami, jest w stanie zgodzić się z tezą pierwszą, o tyle obserwowane zmiany nastrojów społecznych, i idące za nimi różnice sondażowe, z całą pewnością nie są wynikiem przypadku. Aby więc zrozumieć przyczynę takiego stanu rzeczy uwagę wypadałoby poświęcić partiom opozycyjnym, gdyż uprawnionym założeniem zdaje się być, iż to one od pewnego czasu kopią swój własny grób. Jeśli jednak któraś z czytelniczek odczułaby wyraźny niedosyt spowodowany brakiem podmiotowości obozu Zjednoczonej Prawicy w niniejszym artykule, to pogłębiona analiza przedwyborcza partii (a nawet koalicji!) rządzącej ukazała się w 11. wydaniu kwartalnika „Młodych o Polityce”[1].
Cesarzowi co cesarskie
Politycy Platformy Obywatelskiej przy każdej okazji podkreślają, że ewentualnym premierem przy tworzeniu rządu „opozycyjnego” winien zostać przewodniczący ugrupowania z największym poparciem, a takim w gronie anty-PiS nieprzerwanie szczycić się może właśnie partia liberałów. Pomijając chwilowo fakt, iż wizja rządu z Tuskiem na czele jest obecnie co najmniej mało prawdopodobna, wypada wszakże rozpocząć poniższą analizę od spojrzenia na zakładaną przez niego przed ponad 20 laty partię. Od głośnego comebacku za stery PO, byłego przewodniczącego Rady Europejskiej mówiło się, że głównym celem jest powrót do poparcia na poziomie 30%. Magiczny próg, którego, według uśrednionych sondaży największych pracowni, partia nie była w stanie przekroczyć od – uwaga – lipca 2019[2], stał się więc dla nich dogmatem. Subtelny spoiler: nie udało się, ale było blisko. Na przełomie 2022 i 2023 PO dobiła do 29% i zbliżyła się, jak dotąd najbliżej PiS, a mianowicie na 3 punkty procentowe. Taki stan utrzymywał się jeszcze przez styczeń i luty, jednak marzec, a później kwiecień przyniosły znaczący spadek sondażowy do poziomu 25%, przy jednoczesnym wzroście rządzących do 34%. Powodów zdaje się być kilka, ale po kolei.
Przede wszystkim 6 marca na antenie TVN24 wyemitowany został reportaż „Franciszkańska 3” z Janem Pawłem II w roli głównej. Krótko mówiąc, w Platformie do dzisiaj nie wiedzą kto wpadł na pomysł publikowania owego materiału w stacji jednoznacznie kojarzonej z ich partią, na pół roku przed wyborami parlamentarnymi. PiS może nie do końca zgrabnie, ale wykorzystało tak podaną na tacy bombę społeczną, we wciąż jednak religijnej Polsce. Uchwała o obronie dobrego imienia Jana Pawła II przeszła w sejmie głosami rozmodlonych nad obrazami papieża posłów PiS i oportunistycznych przy tej okazji ludowców. Platforma schowała głowę w piasek, wyjęła z kolei karty do głosowania. Prawda jest jednak taka, że nie miała innego wyjścia, jak tylko względnie zachować dyscyplinę partyjną i nie opowiedzieć się po żadnej ze stron. Dochodząc tym samym do sedna pierwszego powodu słabej kondycji liberałów, zauważyć należy, iż niemała część ich elektoratu to wciąż osoby wierzące, a przynajmniej uznające papieża Polaka za niezachwiany autorytet życiowy.
Dyskusja wokół wspomnianego reportażu nie zaszkodziłaby pewnie opozycji w tak dużym stopniu, gdyby nie Sondaż Obywatelski, opublikowany przez Gazetę Wyborczą 20 marca, zlecony przez fundację Forum Długiego Stołu, a zrealizowany z wpłat darczyńców[3]. Nie ma sensu rozwodzić się nad skompromitowaną już metodologią badania (dobór próby, sposób przeliczania mandatów, nieuwzględnienie najbardziej prawdopodobnego wariantu startu partii opozycyjnych), jednak pisząc o notowaniach PO nie można nie zwrócić uwagi na termin przepytywania respondentów. Zbiegł się on bowiem z momentem największego poruszenia społecznego po emisji „papieskiego” materiału. Nie powinien zatem dziwić chwilowy odpływ wyborców od największej partii opozycyjnej, która przez rządzących została w przekazie medialnym zestawiona w jednej linii ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Sondaż odznaczył się niestety jeszcze jedną poważną skazą dla całej demokratycznej opozycji, a mianowicie ożywił tak pieczołowicie wyciszany temat wspólnej listy przeciw Zjednoczonej Prawicy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi już od dłuższego czasu wskazują, że jest to idea, która – będąc delikatnym – ma małe szanse ziszczenia się, a jednak liberalne media i think-tanki zdają się nie dawać za wygraną w forsowaniu pomysłu w debacie publicznej. Ostatecznie temat wspólnej listy ma ewidentnie destrukcyjny wpływ na wszystkie zainteresowane partie, gdyż jest tylko i wyłącznie opowieścią o politykach i miejscach na listach wyborczych. Taką historią głosów się jednak nie zdobywa i gdy w Platformie powoli zaczęli to rozumieć, postawiono na inną strategię…
Lewica na sztandary
Rozumowanie liberałów przedstawiało się następująco: skoro nie możemy wciągnąć ich na jedną listę teraz i jako opozycyjny hegemon zmarginalizować ich znaczenia, to czas najwyższy urwać reszcie partii opozycyjnych trochę wyborców. Stąd już krótka droga do niebezpiecznego balansowania na progu wyborczym mniejszych ugrupowań, co skłaniałoby je ostatecznie do pogodzenia się z ideą jednej listy. Na pierwszy rzut poszła Lewica – Tusk najpierw przedstawił program o kredycie zero procent[4], wchodząc tym samym w jej sztandarowy temat obecnej kampanii, by niedługo później zaproponować „babciowe”[5], jako wyraz troski o pracujące matki i ich rodziny. Abstrahując od dyskusji na temat realnej lewicowości owych zapowiedzi, wydźwięk miał być jasny i skierowany przede wszystkim do wyborców Lewicy. Zamierzony efekt nie został jednak osiągnięty, mało tego, w sondażach zyskała libertariańska Konfederacja, ale o tym później.
Case nieudanej ofensywy Platformy zdaje się być dobrym punktem wyjścia do rozważań na temat kondycji Lewicy. Wszak na opozycji nikt nie utrzymuje tak stałego poparcia jak formacja „trzech tenorów”[6]. Wydawać by się mogło, że jest to powód do dumy, biorąc pod uwagę wybitnie niepewne pozycje zarówno Polski 2050 jak i PSL. I oczywiście lepiej trzymać poziom niż spadać w sondażach, ale Lewica zdaje się po prostu nie mieć planu na tę kampanię. Paradoks polega jednak na tym, że ciężko ją o to winić, patrząc na obecne realia społeczno-gospodarcze. Koalicji Czarzastego najzwyczajniej w świecie brakuje tematów, w których Lewica mogłaby przedstawiać wiarygodną perspektywę. A przynajmniej polska, parlamentarna lewica, co warte podkreślenia. Przez ostatnie lata i kampanie wyborcze przekaz socjaldemokratów opierał się w przytłaczającej mierze na kwestiach światopoglądowych, więc z tymi – i tylko tymi – postulatami zostali oni niejako sklejeni w świadomości wyborców.
W czasach inflacji i wojny za wschodnią granicą stali się w oczach Polaków opcją nieadekwatną do panujących realiów, stąd ich poparcie, które pod koniec 2019 wynosiło 13%, dziś oscyluje w okolicach 9/10% i nic nie wskazuje na jakiekolwiek zmiany w tej materii. Najbardziej obrazowym potwierdzeniem tego procesu wydaje się być wieś, którą lewicowcy już dawno zostawili na pastwę chociażby PiS i od wielu lat nie adresują przekazu nie tylko do rolników, ale w ogóle mieszkańców prowincji. Jak groteskowo zatem brzmi posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, grzmiąca o tym, że wszyscy wiedzieli i ostrzegali, co czeka polską wieś w kontekście zboża z Ukrainy[7]? Co najmniej bardzo.
Wsi burzliwa, wsi ponura
Pozostając w obszarach wiejskich nie sposób nie zatrzymać się na krótszą (bądź dłuższą) chwilę przy najstarszej z aktywnych politycznie partii na polskiej scenie, jaką niewątpliwie pozostaje Polskie Stronnictwo Ludowe. W ostatnich miesiącach komentowanie sytuacji ludowców odbywa się zawsze przez pryzmat ich, ogłoszonej w lutym, współpracy z Polską 2050. Pomimo zwyczajowego już nadania podmiotowości w owej relacji wyłącznie tym drugim, dziś uprawniona zdaje się być zmiana narracji w tym temacie. Warto bowiem na chwilę oderwać się od implikacji sondażowych, gdyż rzeczywisty stan gry wskazywałby na inny obraz sytuacji.
Po pierwsze poparcie „żółtych” od paru dobrych miesięcy, mówiąc kolokwialnie, leci na łeb na szyje. Oczywistym jest, że najwięcej szkód wyrządził im powrót Donalda Tuska do PO jeszcze w lipcu 2021 – wtedy to zanotowali znaczący odpływ wyborców, którzy w zdecydowanej większości wrócili do liberałów. Jednak stały trend spadkowy w przeciągu ostatniego półrocza to już konsekwencja szeregu innych zmiennych. Należy tu wskazać chociażby na wypalenie Szymona Hołowni, którego aktywność w mediach społecznościowych ewidentnie zmalała, a z ust ludzi z jego bliskiego otoczenia coraz częściej można usłyszeć, że jego emocjonalny stan zdecydowanie się pogorszył. Niektórzy komentatorzy mówią nawet o psychicznym dołku lidera[8]. Nie bez konsekwencji pozostają również problemy finansowe partii, która, pozbawiona subwencji, utrzymuje się tylko i wyłącznie z wpłat darczyńców. Z budżetem Polski 2050 ma być podobno tak krucho, że obecnie zaczyna brakować pieniędzy nawet na realizację transmisji internetowych ze spotkań wyborczych[9]. Tak więc sytuacja Hołowni i tak wygląda miernie, a gdy dołożyć do tego jeszcze olbrzymie dysproporcje finansowe, a przede wszystkim kadrowe, między jego ugrupowaniem a PSL, to rola rozdającego karty w tej kooperacji coraz bardziej zdaje się przybliżać do Władysława Kosiniaka-Kamysza. W kampanii wyborczej liczą się bowiem zarówno środki jak i zasoby kadrowe – w obu tych konkurencjach ludowcy wygrywają w przedbiegach. Ich pozycję negocjacyjną przy układaniu list najbardziej podbijają struktury partyjne. Polska 2050 w listopadzie ubiegłego roku liczyła 721 członków, podczas gdy PSL (który zlicza działaczy co kilka lat) obecnie podaje liczbę około 87 000 osób (!)[10]. Przy tak małych „żółtych” zasobach ciężko myśleć o przeprowadzeniu kampanii w całym kraju. Trudno też mówić o jakichkolwiek szansach na dotarcie z przekazem do najmniejszych miejscowości na wsi. W tym momencie całe na biało wchodzi PSL, które po ogłoszeniu współpracy z Hołownią lekko skoczyło w sondażach (1/2 p.p.), a dodatkowo przy obecnych negatywnych emocjach rolników w stosunku do rządu PiS, odznacza się ogromnym potencjałem konsolidacji swoich naturalnych wyborców. Oczywistym jest więc, że Polska 2050 przy negocjacjach musi uważać na politycznych wyjadaczy, jakimi niewątpliwie pozostają ludowcy. Stara gwardia z Waldemarem Pawlakiem i Markiem Sawickim na czele z pewnością zrobi wszystko, by wykorzystać sojusz z Hołownią do wprowadzenia do sejmu jak największej liczby swoich posłów, szczególnie, że ostatnie lata nie były dla nich obfite. Należy jednak pamiętać, że ewentualna wspólna lista obu partii byłaby z korzyścią dla obydwu graczy tego meczu, sęk w tym, by ważne, choć przedłużające się negocjacje, na dobre nie zniechęciły wyborców.
Gdzie czterech się bije…
Gdy w październiku 2022 Sławomir Mentzen przejmował władzę w partii KORWIN (obecnie Nowa Nadzieja), autor czytanego artykułu, opisując konsekwencje owej zmiany na tronie pokusił się o opinię iż Obecnie nowy prezes największej partii koalicyjnej musi uderzyć pięścią w stół i na ten moment dokładnie to obserwujemy – działania Mentzena zdają się być klasyczną demonstracją siły[11]. Nie będzie wyrazem daleko posuniętej megalomanii stwierdzenie, iż późniejsze działania nowego szefa korwinistów potwierdziły powyższą tezę. Artur Dziambor wraz z resztą Wolnościowców zostali wyrzuceni z koalicji konfederatów, a Mentzen autorytarną ręką przeprowadził i skontrolował prawybory w okręgach swojej partii[12]. Z początku działania nowego prezesa wydawały się niezrozumiałe, może nawet nieakceptowalne dla wyborców Konfederacji, jednak widocznego spadku w sondażach nie było. Dziś o prawyborczym chaosie już nikt w partii zdaje się nie pamiętać, a na pewno głośno nie mówić, bo koalicja radykalnej prawicy notuje wyniki obiecujące jak nigdy. Wszystko za sprawą cały czas niepoukładanej demokratycznej opozycji, „socjalnego” zwrotu PO i ludowego sojuszu Polski 2050.
Pierwszy powód wydaje się najmniej znaczący, przez co nie wypada poświęcać mu nazbyt dużo miejsca, jednak cały czas powoduje stały, choć niewielki, odpływ wyborców w kierunku Konfederacji. Powracający regularnie temat wspólnej listy wszystkich partii tzw. opozycji demokratycznej skutkuje tym, o czym mowa była powyżej, mianowicie przeniesieniem ciężaru dyskusji z propozycji programowych na temat polityki partyjnej, odciętej od realnych problemów Polaków. Konfederaci jawią się w takiej sytuacji jako opozycyjna do PiS alternatywa dla pogrążonej w wewnętrznych dyskusjach reszty ugrupowań. O wiele istotniejszy dla wzrostu poparcia koalicji Nowej Nadziei, Ruchu Narodowego i Korony wydaje się zestaw przedstawianych jako socjalne czy – uchowaj Boże – lewicowe postulatów PO, wspominanych kilka stron wcześniej. Prawdą jest, iż obecnie prawdziwie wolnościowy i rzeczywiście liberalny (gospodarczo!) wyborca cierpi na brak realnej oferty partii o odpowiadającym mu charakterze. „Z pomocą” przychodzi więc Konfederacja, która zgrabnie odstawiając Korwin-Mikkego i Brauna na boczny tor, stara się kłaść wyraźny nacisk na hasła wolnorynkowe. Ukrywając swą ksenofobiczną, antykobiecą i radykalnie narodowo-katolicką twarz zwraca się z ofertą szczególnie do młodych, zdrowych i bezdzietnych mężczyzn. Plan zdaje się funkcjonować coraz lepiej bo już teraz 37% dżentelmenów (jak zapewne zwykli o sobie mówić) w wieku 18–39 lat swój głos oddałoby właśnie na partię Mentzena i Winnickiego[13]. Ostatnią grupą spośród której Konfederacja łowi wyborców są szeroko pojęci anty-systemowcy, czyli ludzie zmęczeni zarówno duopolem PiS-PO, jak i ugrupowaniami o jeszcze dłuższym stażu na polskiej scenie politycznej, jak SLD czy PSL. Przez dłuższy czas naturalnym ich zagospodarowaniem mogła cieszyć się Polska 2050, ale ogłoszenie sojuszu z ludowcami poskutkowało ucieczką tej części elektoratu właśnie do konfederatów, którzy na sztandary wzięli hasło: PiS, PO – jedno zło. Na koniec warto jeszcze wspomnieć, iż koalicji radykalnej prawicy pomaga ostatnimi czasy normalizacja ich partii przez liberalnych komentatorów. Nie tak dawno, twarz polskiego neoliberalizmu i główny orędownik gospodarki wolnorynkowej – Leszek Balcerowicz, podczas wywiadu w jednej z większych rozgłośni radiowych pozwolił sobie na subtelne puszczenie oczka do Mentzena, nie szczędząc przy tym zdecydowanych słów krytyki Platformie Obywatelskiej, z którą nie od dziś prowadzi głównie medialny, choć momentami uroczy, spór[14].
Praca, pokora, umiar
Paradoksalnie tymi oto słowami Beaty Szydło z jej słynnego exposé z 2015 roku wypadałoby niejako obdarować partie opozycyjne w przeddzień startu oficjalnej kampanii wyborczej. Była premier z broszką dołożyła też rozsądność w działaniu i chyba tym punktem w głównej mierze powinna się dziś kierować opozycja. Oznaczałoby to przede wszystkim zaprzestanie „przegrzewania” tematów, bo przez ostanie 8 lat PiS wykształciło niespotykaną umiejętność wychodzenia z kryzysów bez szwanku, poprzez niebywałe znieczulenie społeczeństwa na wszelkiego rodzaju afery, skandale i oznaki niekompetencji rządu. Same partie opozycyjne w tej kampanii muszą stać się wreszcie czytelne dla wyborców, a więc oddane swoim ideologicznym założeniom i niepodejmujące nieprzewidywalnych działań. O poprawie stanu rzeczy w tej materii świadczyłoby choćby ostatecznie pogrzebanie tematu jednej listy w debacie publicznej. To wtedy mogłoby się okazać, że na opozycji jeszcze nie wszystko stracone.
-
M. Piedziuk, Prawica zjednoczona czy podzielona?, „Młodzi o Polityce: Czas kobiet”, 3/2023, s. 78, https://mlodziopolityce.pl/wp-content/uploads/2023/03/mlodziopolityce11.pdf, [dostęp: 12.04.2023]. ↑
-
https://ewybory.eu/sondaze-europa/polska/, [dostęp: 12.04.2023]. ↑
-
http://www.sondazobywatelski.online/, [dostęp: 12.04.2023]. ↑
-
Anton Ambroziak, Kredyt zero procent Tuska. Ty spłacasz kapitał, państwo – odsetki i marżę. I dalej będzie drogo, https://oko.press/kredyt-zero-procent-tuska-ty-splacasz-kapital-panstwo-odsetki-i-marze-i-dalej-bedzie-drogo, [dostęp: 14.04.2023]. ↑
-
Marcin Lis, Donald Tusk obiecuje „babciowe”. Oto ile może kosztować, https://businessinsider.com.pl/gospodarka/donald-tusk-obiecuje-babciowe-sprawdzilismy-ile-moze-kosztowac/ledbr98, [dostęp: 14.04.2023]. ↑
-
Trzech tenorów to oczywiście: Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg. ↑
-
Wypowiedź w programie Kawa na ławę, 8.04.2023, prow. Konrad Piasecki, https://tvn24.pl/polska/kryzys-na-rynku-zboza-politycy-komentuja-kawa-na-lawe-z-8-kwietnia-6892598, [dostęp: 14.04.2023]. ↑
-
Rafał Kalukin, Klątwa wspólnej listy. Opozycja: kto tu jest z kim i przeciw komu, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2206962,1,klatwa-wspolnej-listy-opozycja-kto-tu-jest-z-kim-i-przeciw-komu.read, [dostęp: 16.04.2023]. ↑
-
słowa Wojciecha Szackiego z dn. 22.03.2023. w Nasłuchu – podcaście Polityki Insight, pt. Sondażowe zamieszanie. ↑
-
Marcin Kozłowski, Zapytaliśmy partie o to, ilu mają członków. Liderem wciąż PSL, na podium też PiS i PO, https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,29250249,zapytalismy-partie-o-to-ilu-maja-czlonkow-liderem-wciaz-psl.html, [dostęp: 16.04.2023]. ↑
-
Michał Piedziuk, Libertariańskie wojny i wojenki. Konfederacja u progu roku wyborczego, „Młodzi o polityce: Zachód zapomniany”, 12/2022, s. 61, https://mlodziopolityce.pl/wp-content/uploads/2022/12/mlodziopolityce_10.pdf, [dostęp: 16.04.2023]. ↑
-
rp.pl, „Prawybory na pełnym Putinie”. Poseł Konfederacji krytykuje działania w partii Mentzena, https://www.rp.pl/polityka/art37880341-prawybory-na-pelnym-putinie-posel-konfederacji-krytykuje-dzialania-w-partii-slawomira-mentzena, [dostęp: 16.04.2023]. ↑
-
Sondaż IPSOS dla OKO.Press i TOK FM, realizowany metodą CATI, w dniach 20 – 23 marca.
Piotr Pacewicz, Michał Danielewski, Kaczyński i Mentzen będą rządzić Polską. Katastrofa Hołowni, skok Konfederacji [SONDAŻ IPSOS], https://oko.press/katastrofa-holowni-skok-konfederacji-sondaz-ipsos, [dostęp: 16.04.2023]. ↑
-
Wywiad w programie Gość Radia Zet, rozmowę prowadził Bogdan Rymanowski, 3.04.2023, https://www.youtube.com/watch?v=tp0W2emxCls&t=933s&ab_channel=RadioZET, [dostęp: 17.04.2023]. ↑