Media prawdziwie publiczne? O zupie, propagandzie i tym, co nas czeka

Ilustracja: Ada Biały

Na początku uporządkujmy sobie parę kwestii:

19 grudnia ubiegłego roku Sejm przegłosował tzw. uchwałę medialną, która wezwała wszystkie organy państwowe do natychmiastowych działań przywracających ład prawny w tym obszarze. Tego samego dnia Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego odwołał zarządy spółek Telewizja Polska i Polskie Radio, a także Polskiej Agencji Prasowej. Wtedy również zaczęła się okupacja siedzib wyżej wymienionych podmiotów przez parlamentarzystów PiS.
20 grudnia w budynkach pojawili się członkowie nowo powołanych zarządów. Tego dnia realną władzę stracili prezesi spółek powołani za rządów PiS, czego najwyraźniejszym skutkiem było przerwanie nadawania kanału TVP Info krótko po godzinie 11. Wtedy również, po raz pierwszy od dekad, telewizja publiczna nie wyemitowała głównego programu informacyjnego. Pojawiło się jedynie krótkie oświadczenie red. Marka Czyża.

21 grudnia o 19:30 widzowie Telewizji Polskiej zobaczyli nową odsłonę wieczornych wiadomości (choć pod zmienioną nazwą: i9.30). Tego dnia, po raz pierwszy od 2016 roku, realnie zakończyła się propaganda partyjna PiS-u w publicznych kanałach.
 
Brzmi świetnie, czyż nie? Dla polityków obecnej większości bez wątpienia. Dla obozu poprzedniej władzy – zgoła przeciwnie. Gdzieś pośrodku miejsce znalazło się dla części dziennikarzy, komentatorów i analityków. Czemu nie ogarnęła ich euforia, którą wieczorem 20 grudnia mogliśmy oglądać na profilu jednej z posłanek Koalicji Obywatelskiej[1]? Tym bardziej, że przez ostatnie 8 lat z należytą starannością krytykowali ówczesne oblicze mediów publicznych?
 
Kto dotychczas wybierał zarządy mediów publicznych?

Stosowana do 2015 roku praktyka polegała na tym, że władze TVP i Polskiego Radia wybierał konstytucyjny organ – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Szefostwo wyłaniane było wówczas na podstawie jawnych konkursów. Miesiąc po przejęciu rządów przez Prawo i Sprawiedliwość nowa większość przeprowadziła przez parlament ustawę, która de facto przekazywała kompetencje wyboru zarządów mediów publicznych Ministrowi Skarbu Państwa (odpowiednik dzisiejszego Ministra Aktywów Państwowych). Władza wykonawcza uzyskała więc prawo do bezpośredniej ingerencji w selekcję osób znajdujących się na czele największych rozgłośni medialnych[2].
13 grudnia 2016 roku „mała” ustawa medialna, bo pod taką nazwą występowała w debacie publicznej, została uznana przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodną z Konstytucją m. in. w zakresie, w jakim pomija KRRiT w procesie wyłaniania członków rad nadzorczych spółek publicznej radiofonii i telewizji[3]. Stało się to na kilka dni przed przejęciem sterów nad Trybunałem przez Julię Przyłębską. Pod jej zwierzchnictwem instytucja została uznana przez znaczną część prawników i komentatorów, a także obecnie rządzącą koalicję za wadliwie obsadzoną oraz niespełniającą wymogów bezstronności. Wpływ na to miały wydarzenia takie jak: niejasna procedura wyłonienia obecnej szefowej TK, powołanie nowych członków Trybunału w miejsca już zajęte czy ujawnienie prywatnych korespondencji Julii Przyłębskiej z politykami PiS. Decyzja z 13 grudnia 2016 roku była jednym z ostatnich orzeczeń podjętych przez polski sąd konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego.
Jednakże wyrok w tej sprawie miał ówcześnie niewielki wpływ na dotychczasowe działania władzy ustawodawczej. Pomiędzy uchwaleniem „małej” ustawy medialnej a zakończeniem sprawy w TK, w czerwcu 2016 roku na mocy „dużej” ustawy medialnej powołano Radę Mediów Narodowych, której przekazano kompetencje wyboru zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Tym samym prerogatywę tę utracił Minister Skarbu.
Zmiana ta bynajmniej nie zapobiegła późniejszemu kwestionowaniu zasadności utworzenia RMN. Trybunał Konstytucyjny co prawda nigdy nie wypowiedział się na temat konstytucyjności „dużej” ustawy medialnej, jednak politycy obecnej władzy i eksperci wskazują na brak wypełnienia obowiązku, jakim było przywrócenie kompetencji wyboru władz mediów publicznych do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W gruncie rzeczy oznacza to, że wyrok z grudnia 2016 roku nie został wykonany. W takim stanie pozostaje do dziś.
 
Co zrobił minister Sienkiewicz?

Wątpliwości wokół Rady Mediów Narodowych, a także chęć spełnienia obietnicy Donalda Tuska z kampanii wyborczej o załatwieniu sprawy TVP w 24 godziny, skłoniły decydentów nowej koalicji do szukania sposobów na zmiany w mediach publicznych łatwiejszych niż uchwalenie nowej ustawy (która musiałaby zostać podpisana przez prezydenta Dudę). Powołując się więc na Kodeks spółek handlowych, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego występujący zarówno jako właściciel, jak i w imieniu walnego zgromadzenia akcjonariuszy, wieczorem 19 grudnia 2023 roku odwołał zarządy spółek akcyjnych Telewizja Polska i Polskie Radio, a także Polskiej Agencji Prasowej. Jednocześnie Sienkiewicz powołał rady nadzorcze, które wybrały nowe zarządy mediów publicznych.
Działania Koalicji 15 Października spotkały się z oporem Rady Mediów Narodowych. Jej przewodniczący, Krzysztof Czabański, stwierdził, że ustawa z 2016 roku jasno określa sposób wyboru władz TVP, Polskiego Radia oraz PAP, i leży to w kompetencji RMN. W reakcji na rezygnację ówczesnego prezesa TVP, Mateusza Matyszkowicza, 26 grudnia 2023 roku RMN na stanowisko szefa Telewizji Polskiej powołała Michała Adamczyka – byłego prowadzącego „Wiadomości” i jedną z najjaśniejszych twarzy stacji[4].
 
Co na to eksperci?

Działania ministra Sienkiewicza spotkały się z reakcją ekspertów. Prof. Ewa Łętowska, w przeszłości m.in. Rzeczniczka Praw Obywatelskich i sędzia TK, opowiedziała się za doraźnymi działaniami naprawczymi podjętymi przez rządzących. Zwróciła uwagę na obecną sytuację polityczną i spodziewane weto Prezydenta, jeśli doszłoby do przegłosowania nowej ustawy o mediach publicznych. W końcu to Andrzej Duda przyłożył rękę do stanu, w jakim znalazły się TVP, Polskie Radio i PAP całkowicie zawłaszczone przez PiS. Profesorka wskazała również na kryzys wokół TK, który ma odpowiedni mandat do rozstrzygania tego rodzaju sporów, jednak instytucja ta sama potrzebuje uzdrowienia[5]. Do tej opinii przychylił się m. in. minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Adam Bodnar.
Zdania prof. Łętowskiej nie podziela specjalizujący się w prawie konstytucyjnym prof. Ryszard Piotrowski. Podkreśla on nadrzędną rolę ustawy zasadniczej nad Kodeksem spółek handlowych, bo to właśnie ona gwarantuje obywatelom dostęp do niezależnej informacji, którą chroni odpowiedzialny za to organ – KRRiT. Wspomina jednak o niewykonanym wyroku TK z 13 grudnia 2016 roku. Tak długo, jak ustawodawca nie przywróci należnych Krajowej Radzie kompetencji, nie można mówić o przywróceniu ładu prawnego w obszarze mediów publicznych. Tym samym działania Sienkiewicza, według prof. Piotrowskiego, nie mają zakotwiczenia konstytucyjnego, o którym wspomina prof. Łętowska[6].
Opinię w podobnym tonie do ww. konstytucjonalisty wyraziły organizacje pozarządowe. O naciągnięciu zasad praworządności mówi Międzynarodowy Instytut Prasy i dodaje, że sposób zmiany władz w mediach publicznych tworzy niebezpieczny precedens, bowiem luki prawne mogą być wykorzystane przez każdą następną władzę[7]. Z kolei Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz organizacja Reporterzy bez Granic, pozostając przy krytyce stanu TVP, Polskiego Radia i PAP, podkreślają potrzebę kompleksowej i obszernej reformy. Wypełni się ona wtedy, kiedy politycy utracą bezpośredni wpływ na wybór władz państwowych mediów[8]. W tym miejscu należy wspomnieć, że Reporterzy bez Granic zostali nominowani do Pokojowej Nagrody Nobla 2024 za działania na rzecz wolności prasy i walki z dezinformacją.
 
Ogniem i mieczem

19 grudnia, a więc tuż po podjęciu przez Sejm uchwały wzywającej wszystkie organy państwa do naprawy mediów publicznych, pod siedzibami TVP rozpoczęły się protesty zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei działacze tej partii przystąpili do okupacji budynków. Wtórowali im pracownicy i jednocześnie twarze propagandy państwowej stacji, z czego najsłynniejszym działaniem było zajmowanie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na warszawskim Placu Powstańców.
Politycy PiS, wyjaśniając swoje postępowanie, powoływali się na możliwość przeprowadzenia kontroli poselskiej, którą umożliwia im ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Fakt, prawo upoważnia parlamentarzystów do wstępu na teren jednostek przedsiębiorstw państwowych, ale wskazuje jednocześnie, że nie może to następować poprzez naruszanie dóbr osobistych innych osób. A incydentów z posłami PiS nie brakowało, jak chociażby przepychanki Antoniego Macierewicza w PAP, podawanie się za policjanta przez Pawła Szrota czy bezprawne legitymowanie ludzi na ulicy przez Jacka Ozdobę. Jednak najbardziej zapamiętanym działaniem potwierdzającym upartyjnienie mediów publicznych w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy, będzie wymowne zdjęcie Joanny Lichockiej udostępnione na jej profilach społecznościowych, prosto z reżyserki TVP. Na koniec warto podkreślić, że ustawa nie wskazuje również jakoby parlamentarzyści mieli prawo do stałego zajmowania siedziby jakiegokolwiek organu czy przedsiębiorstwa, leżącego w gestii państwa.
Obecność polityków Prawa i Sprawiedliwości niewiele zdziałała, gdyż już przed południem 20 grudnia odcięto sygnał najważniejszym kanałom TVP, w tym TVP Info. Również tego samego dnia do włączenia telewizji o 19:30 na swoich profilach społecznościowych gorąco zachęcała Platforma Obywatelska[9]. Wówczas widzom „Jedynki” objawił się red. Marek Czyż, który oznajmił:
 
Żaden polski obywatel, który finansuje działania telewizji publicznej, nie ma żadnego obowiązku wsłuchiwać się w propagandę, czyjąkolwiek. Każdy polski obywatel (…) ma prawo żądać od nich rzetelnej i uczciwej informacji. (…) Zamiast propagandowej zupy chcemy Państwu zaproponować czystą wodę.
 
Równocześnie redaktor Czyż zaprosił widzów na nową odsłonę serwisu informacyjnego TVP, w której, zgodnie z enigmatyczną zapowiedzią, prezentowane miały być fotografie, a nie obraz.
 
Reakcja Prezydenta i natychmiastowa odpowiedź

Nowemu prowadzącemu najwyraźniej nie udało się przekonać prezydenta Dudy, który przystąpił do otwartej krytyki zmian w mediach publicznych z pominięciem procesu legislacyjnego, a więc bez udziału jego jako głowy państwa[10]. Słowo dosyć szybko stało się ciałem. Jeszcze przed świętami większość rządowa przegłosowała w Sejmie tzw. ustawę okołobudżetową, w której znalazły się m. in. środki w wysokości 3 miliardów złotych dla państwowych spółek medialnych. Nie weszła ona jednak w życie, gdyż na jej drodze stanął nie kto inny, jak Andrzej Duda, który odmówił jej podpisania. Ten ruch Prezydenta stał się pretekstem dla Ministra Kultury, który w następstwie ogłosił postawienie spółek mediów publicznych w stan likwidacji. Bartłomiej Sienkiewicz skorzystał zatem po raz kolejny z narzędzia znajdującego się w Kodeksie spółek handlowych. Nie ukrywał przy tym swojej prawdziwej motywacji, czyli restrukturyzacji spółek medialnych, bowiem w komunikacie MKiDN zaznaczył, że w każdej chwili jako ich właściciel może zdecydować o cofnięciu decyzji likwidacyjnej[11].
 
Co się stało, a co się dziać nie powinno

Szybko po wprowadzonych zmianach światło dzienne ujrzały doniesienia medialne, które opisywały, jak organizowano nowe kadry w mediach publicznych. W debacie zorganizowanej przez Onet, red. Magdalena Rigamonti wprost powiedziała:
 
Do wielu z tych dziennikarzy nie dzwoni Tomasz Sygut [prezes TVP – red.] (…), nie dzwoni Grzegorz Sajór [szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej – red.], tylko dzwonią konkretni politycy. (…) Otóż, kiedy polityk dzwoni do dziennikarza, powinny nam się wszystkim zapalić ogromne czerwone pulsujące światła (…)[12].
 
Fakt, po 19 grudnia do mediów publicznych wróciła spora część dziennikarzy wyrzuconych za prezesury Jacka Kurskiego – niekiedy po kilkunastu latach pracy. Niemniej, nie jest bezpodstawnym postawienie sobie pytania, czy to politycy powinni decydować, kto będzie odbudowywał TVP, Polskie Radio i PAP, zniszczone przez – a jakże – polityków. Tym bardziej, jeżeli działalność nowych pracowników była bezpośrednio związana z polityką, jak to miało miejsce w przypadku prezesa Polskiego Radia – został nim były szef gabinetu politycznego ministra Sienkiewicza.
Na początku lutego Helsińska Fundacja Praw Człowieka zapowiedziała złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w związku z brakiem przedstawienia przez Ministerstwo Kultury ekspertyz prawnych dot. zmian dokonanych we władzach spółek oraz postawieniem ich w stan likwidacji. O posiadaniu takich dokumentów zapewniał jeszcze pod koniec 2023 roku premier Donald Tusk. Zdaniem fundacji MKiDN uchyliło się od upublicznienia ekspertyz, czym ograniczyło konstytucyjne prawo obywateli do informacji publicznej[13]. Dzień po zapowiedzi HFPC opinie prawne przedstawiło Centrum Informacji TVP, jednak okazało się, że przygotowane zostały nie przed, a dopiero po podjęciu decyzji ministra Sienkiewicza – zarówno tej o pierwotnej zmianie władz spółki, jak i tej o otwarciu postępowania likwidacyjnego. Można zatem domniemywać, że działania rządzących w czasie ich dokonywania nie były podparte żadnym uzasadnieniem w świetle prawa[14].
To nie koniec przyszłych batalii sądowych z udziałem nowej TVP. Organizacja Watchdog Polska zapowiedziała kroki prawne wobec spółki, której likwidator odmówił podania zarobków nowoprzyjętych dziennikarzy z grudnia oraz stycznia. Kiedy jednak posłowie Koalicji Obywatelskiej w trybie uzyskania informacji publicznej występowali z podobnymi wnioskami względem wynagrodzeń poprzedniej ekipy, z Michałem Adamczykiem i Danutą Holecką na czele, władze Telewizji Polskiej bez wahania udzielały odpowiedzi z dnia na dzień[15].
 
W styczniu grzmoty

Rok 2024 rozpoczął się pod znakiem widocznego na horyzoncie porozumienia w sprawie rozwiązania sytuacji w państwowych mediach. Z inicjatywą wyszedł prezydent Andrzej Duda, który w Pałacu spotkał się najpierw z członkami KRRiT, a następnie z przedstawicielami Rady Mediów Narodowych. Również koalicja rządząca sygnalizowała rozpoczęcie prac nad bliżej nieokreślonym projektem ustawy.
Zasadność decyzji Ministra Kultury odnośnie postawienia spółek TVP i Polskiego Radia w stan likwidacji podważył referendarz sądowy. W obu przypadkach resort odwołał się, a sprawy zostaną rozstrzygnięte ostatecznie w postępowaniach na salach sądowych. W gruncie rzeczy oznacza to, że dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok, stan likwidacji wprowadzony przez Bartłomieja Sienkiewicza pozostaje w mocy. Okoliczności te umożliwiły likwidatorowi zwolnienie dyscyplinarne dotychczasowego kierownictwa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (w tym Michała Adamczyka), które ostatecznie 13 stycznia tego roku opuściło budynek TVP na Placu Powstańców Warszawy[16]. W sprawie PAP-u otwarcie likwidacji zostało wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego, co oznacza, że ta decyzja w rozumieniu sądu została podjęta zgodnie z prawem[17].
 
Media publiczne – czyli czyje?

Kilka tygodni przed odwołaniem władz TVP, PR i PAP głośno zrobiło się o propozycji Jacka Żakowskiego wygłoszonej podczas jednego z wielu spotkań o tematyce przyszłości państwowych mediów. Zasugerował on wtedy, by przy potencjalnym wprowadzeniu zmian zastanowić się, jak je podzielić, by każda siła polityczna była zadowolona z nowego rozdania wpływów. Bez nadmiernego analizowania prostowań red. Żakowskiego – nie chodzi tu bowiem o wypowiedź w kontekście jego prywatnego poglądu, a raczej o trafną diagnozę stanu, w jakim przez dekady znajdowały się państwowe środki przekazu. A stan ten jest pochodną traktowania mediów publicznych przez partie i stronnictwa nie jako dobro wspólne, a jedynie łup polityczny.
To, że decyzja ministra Sienkiewicza względem TVP i Polskiego Radia pozostaje w mocy do czasu zapadnięcia prawomocnego wyroku sądu nie oznacza, iż sprawa mediów publicznych może zostać zamieciona pod dywan. Wręcz przeciwnie – jest to czas, który rządzący, wedle opinii organizacji zajmujących się wolnością słowa, powinni spożytkować na konsultacje wokół kształtu nowej ustawy. Wiadomo już, że od stycznia Kancelaria Sejmu zajmuje się organizacją panelu obywatelskiego w tym temacie. Takie ciało, z pomocą ekspertów, ma opracować rekomendacje, które wedle przewidywań Kancelarii będą gotowe na przełomie wiosny i lata[18]. Zalecenia nie będą jednak w żadnym stopniu wiążące – oznacza to, że co zrobi z nimi Ministerstwo Kultury, pozostanie już w gestii resortu.
Przy całościowej debacie kwestia mediów publicznych nie powinna zostać ograniczona do wątku wolności słowa jako takiej, czy do samej recenzji narracji obecnej w programach informacyjnych. Tak samo ważną ustawową misją państwowych środków przekazu jest chociażby budowanie więzi społecznych czy rozpowszechnianie polskiego dorobku naukowego i artystycznego. Praktyka jednak – widać było to szczególnie w ostatnich 8 latach – daleko odbiega od teorii, czyli prawa ustanowionego w 1992 roku. Wzorce prawdziwych mediów publicznych spełniających swoją rolę możemy czerpać z krajów nordyckich – to właśnie w Norwegii, Danii, Szwecji i Finlandii zasada przedłużonego ramienia okazała się skuteczna. Państwa te od lat zajmują najwyższe miejsca w Światowym Wskaźniku Wolności Prasy. Poza odsunięciem polityków od decyzyjności, prestiż skandynawskich mediów publicznych jest rezultatem silnego prawa chroniącego dziennikarzy, konsekwentnego wsłuchiwania się w opinię odbiorców oraz obecności samoograniczających rozwiązań w postaci rad prasowych, które dbają o przestrzeganie przepisów wewnątrz redakcji.
Rządzący mają więc szansę na zbudowanie prawdziwych mediów publicznych. Metodami niebudzącymi wątpliwości. Przy współpracy z ekspertami i środowiskiem dziennikarskim, a nie tylko kolegami z ław sejmowych. Z uwzględnieniem opinii całego, a nie tylko części społeczeństwa. Wreszcie – z otwartą debatą oraz informacjami, a nie partyjnym przekazem dnia.


[1] Klaudia Jachira, „Pierwsze prawdziwe Wiadomości od 8 lat! Mamy to!”, Instagram, 20.12.2023, https://www.instagram.com/p/C1FgMeLIQD-/?igsh=MWFmNWsyb2c4cWMyNw== [dostęp: 8.02.2024].
[2] Onet News, „Tak PiS przejmowało władzę w mediach. Dziennikarz Onetu wspomina ostatnie dni pracy w TVP”, YouTube, 22.12.2023, https://www.youtube.com/watch?v=UQLW7IGQgus [dostęp: 8.02.2024].
[3] Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 13 grudnia 2016 roku (sygn. akt K 13/16).
[4] Michał Adamczyk został zdjęty z anteny we wrześniu 2023 roku po publikacji Onetu – w przeszłości miał zostać oskarżony przez swoją byłą partnerkę o brutalne pobicie. Mimo odsunięcia od prowadzenia programów, Adamczyk pozostał wówczas na stanowisku szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Więcej: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/bil-mnie-piesciami-i-wyrywal-wlosy-mroczna-przeszlosc-michala-adamczyka/nkr9pyw?utm_campaign=cb [przyp. red.].
[5] E. Łętowska, Czego może nas nauczyć kryzys medialny, konstytucyjny.pl, https://konstytucyjny.pl/czego-moze-nas-nauczyc-kryzys-medialny/ [dostęp: 8.02.2024].
[6] J. Ojczyk, Czy minister mógł zmienić władze TVP? Konstytucjonalista: prawa nie pisze się na wiecach, Business Insider, https://businessinsider.com.pl/prawo/opinie/czy-minister-mogl-zmienic-wladze-tvp-konstytucjonalista-nie-ma-watpliwosci/pc572ft [dostęp: 8.02.2024].
[7] Upheaval at Polish public broadcaster must lead to comprehensive reform to restore and safeguard independence, International Press Institute, https://ipi.media/upheaval-at-polish-public-broadcaster-must-lead-to-comprehensive-reform-to-restore-and-safeguard-independence/ [dostęp: 8.02.2024].
[8] Stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w sprawie zmian w mediach publicznych, 22.12.2023, https://hfhr.pl/aktualnosci/stanowisko-hfpc-ws-zmian-w-mediach-publicznych [dostęp: 8.02.2024].
[9] Tym wpisem PO strzeliła sobie w stopę? Lawina komentarzy, Wirtualna Polska, https://wiadomosci.wp.pl/wpis-po-o-tvp-w-ogniu-krytyki-partia-go-skasowala-6975897222171616a [dostęp: 8.02.2024].
[10] A. Szczęśniak, Duda: „Sienkiewicz rażąco naruszył Konstytucję”, OKOpress, https://oko.press/na-zywo/dzien-na-zywo-najwazniejsze-informacje/duda-sienkiewicz-razaco-naruszyl-konstytucje [dostęp: 9.02.2024].
[11] Komunikat Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, 27.12.2023, https://www.gov.pl/web/kultura/komunikat-ministra-kultury-i-dziedzictwa-narodowego [dostęp: 8.02.2024].
[12] Debata o zmianach w mediach publicznych. Dziennikarka Onetu mówi o kulisach. „Dzwonili konkretni politycy”, Onet, https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/debata-o-zmianach-w-tvp-rigamonti-mowi-o-kulisach-dzwonili-konkretni-politycy/hkr19t2 [dostęp: 8.02.2024].
[13] Ministerstwo Kultury nie chce udostępnić ekspertyz dotyczących zasadności jego działań wobec mediów publicznych, hfhr.pl, https://hfhr.pl/aktualnosci/ministerstwo-kultury-nie-chce-udostepnic-ekspertyz-nt-mediow-publicznych [dostęp: 9.02.2024].
[14] Komunikat Telewizji Polskiej S.A. w likwidacji odnośnie ekspertyz prawnych na temat procesu zmian we władzach Spółki oraz otwarcia postępowania likwidacyjnego, 2.02.2024 r., https://centruminformacji.tvp.pl/75725735/komunikat-telewizji-polskiej-sa-w-likwidacji-odnosnie-ekspertyz-prawnych-na-temat-procesu-zmian-we-wladzach-spolki-oraz-otwarcia-postepowania-likwidacyjnego [dostęp: 9.02.2024].
[15] K. Boczek, Lista płac. TVP nie ujawnia pensji swych nowych dziennikarzy. Pytamy więc o nie ich samych, OKOpress, https://oko.press/lista-plac-nowej-tvp [dostęp: 9.02.2024].
[16] L. Kostrzewski, Propagandyści Adamczyk, Pereira i Tulicki dostali dyscyplinarki z TVP. „Mogło dojść do wyłudzenia odprawy po 300 tys. zł na osobę”, wyborcza.biz, https://wyborcza.biz/biznes/7,177151,30603635,propagandysci-adamczyk-pereira-i-tulicki-wlasnie-dostali-dyscyplinarki.html?disableRedirects=true [dostęp: 9.02.2024].
[17] Wiele wskazuje na to, że względem Polskiej Agencji Prasowej sąd zastosował przesłankę dotyczącą osobowości prawnej – a w świetle prawa PAP jednostką radiofonii i telewizji nie jest. Agencję, w przeciwieństwie do TVP i PR, chroni oddzielna ustawa [przyp. red.].
[18] A. Jędrzejczyk, Jak idzie organizacja panelu obywatelskiego o mediach? Pytamy Sejm, OKOpress, https://oko.press/jak-idzie-organizacja-panelu-obywatelskiego-o-mediach-pytamy-sejm [dostęp: 9.02.2024].