Media bez wyboru

Grafika: Karolina Jaworska
Artykuł ukazał się w 3. numerze kwartalnika „Młodzi o polityce”

Tu miał być Twój ulubiony program. Gdzie on jest? Dlaczego 10 lutego 2021 roku nie mogliśmy obejrzeć telewizji ani przeczytać w Internecie najnowszych informacji? Oczywiście informacji rzetelnych i niezmanipulowanych. 10 lutego był dla wszystkich popierających demokrację, opierającą się na dostępie do niezależnych komentarzy i wiadomości, dniem ciężkim i smutnym. Być może akcja Media bez wyboru uświadomiła wielu osobom, do czego zmierzają rządy Zjednoczonej Prawicy i do czego politycy mogą się jeszcze posunąć. Choć od rozpoczęcia 2021 roku minęły dopiero trzy miesiące, to partia Jarosława Kaczyńskiego postanowiła odebrać nam prawo do aborcji i informacji. Co będzie następne? Odebranie możliwości stanowienia o własnym ciele i wyboru kanałów, z których czerpiemy informację jest przekroczeniem wszystkich demokratycznych granic, dlatego nie dziwi fakt zmasowanego oporu dziennikarzy i kanałów związanych z przekazywaniem informacji. O wolności słowa w Polsce mówi się nie tylko w naszym kraju, ale i Brukseli, w której 11 marca 2021 r. odbyła się głośna dyskusja dotycząca wolności mediów w Polsce, na Słowacji i Węgrzech. Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Viera Jourowa podkreślała, że niezależne media odgrywają kluczową rolę w pomaganiu obywatelom w podejmowaniu świadomych decyzji, zwalczaniu dezinformacji i manipulacji demokratyczną debatą.[1]

Media bez wyboru to akcja, którą przeprowadziły prywatne media w odpowiedzi na zapowiadany projekt ustawy wprowadzającej podatek od reklam. Z wyliczeń Rządu wynikać ma, że nowy projekt miałby wnieść do budżetu państwa ok. miliarda złotych. Czy to dużo? Gdy patrzymy obiektywnie na tę kwotę, to jest ona niewyobrażalna, jednak w skali budżetu państwa nie jest to kwota, która chociażby dla niedofinasowanej służby zdrowia oznaczałaby przełom. Dlaczego więc ten projekt się pojawił, skoro dla nas obywatelek i obywateli nie przyniósłby zmian? Odpowiedź, dla wielu, jest jednoznaczna, chodzi o upolitycznienie mediów.

Początków tych politycznych decyzji należy upatrywać w przejęciu przez Prawo i Sprawiedliwość Telewizji Publicznej i innych, podlegających Rządowi mediów, które zostały przekształcone w tuby propagandowe. Zmanipulowane informacje docierają do milionów polskich domów i tworzą iluzoryczny obraz państwa miodem i mlekiem płynącego. Wszyscy ci, którzy dzięki prywatnym mediom mogą dowiedzieć się o realnej sytuacji Polski upatrują się w informacjach przekazywanych przez TVP kłamstw i manipulowania przekazem. Za doskonały przykład mogą posłużyć ostatnie opublikowane przez „Gazetę Wyborczą” taśmy Obajtka, który jako domniemany kandydat na nowego premiera, przedstawiany jest przez telewizję rządową jako człowiek wolności, wybitny mąż stanu i nasze dobro narodowe. Ile w tym prawdy, chociażby po materiale Czarno na białym TVN24, w którym ujawnione zostały informacje o tym, jakoby Obajtek miał przyjmować łapówki ustawiające wyniki przetargów w gminie Pcim, w której był wtedy wójtem, możemy się domyślać.[2] W tej sprawie nie zapadł jednak żaden wyrok. Czy wiedzielibyśmy o tym, gdyby nie wolne media? Z pewnością nie. Dlatego tak ważne jest, by w państwie mieli możliwość pracować niezależni dziennikarze, którzy kontrolują i patrzą władzy na ręce.

Ustawa o radiofonii i telewizji z 1992 r. stanowi, że: Publiczna radiofonia i telewizja realizują misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu.[3] Od 2015 roku media publiczne działają niezgodnie z ustawą. Można zadawać sobie pytanie jaka część mediów faktycznie oferuje swoim odbiorcom informacje całkowicie niezależne. Jednak warto uzmysłowić sobie, że media prywatne nie są finansowane przez nas, podatników, a właśnie reklamodawców. I tu koło się zamyka. Bez pieniędzy od reklamodawców część mediów nie będzie w stanie sama się utrzymać i zapewnić pensji swoim pracownikom. Być może planowany podatek nie uderzyłby w takich gigantów, jak TVN czy Polsat, ale mniejsze media mogły mieć problem z utrzymaniem się na rynku. Co prawda ustawa przewiduje próg- podatek miałyby płacić firmy, których przychody nie przekraczają miliona zł z tytułu nadawania reklam w telewizji, radiu czy kinie i 15 mln zł w przypadku reklamy umieszczonej w prasie. Podatek ma obejmować również m.in. Google czy Facebooka, które zapłaciłyby jedynie 100 mln złotych. Rządzący, kierowani doświadczeniem wielu państw na świecie, powinni zdawać sobie jednak sprawę, że tego typu firmy doskonale wiedzą, jak unikać podatków. Nowy podatek prawdopodobnie byłyby, więc ściągany od mediów zatrudniających polskich dziennikarzy, pracujących na rzecz informowania nas tu, w Polsce.

W projekcie ustawy znajduje się również propagandowy haczyk. Połowę wpływów z proponowanego podatku miałby otrzymać Narodowy Fundusz Zdrowia. Rządzący zakładają, że byłoby to 400 mln zł.

W związku z długofalowymi konsekwencjami pojawienia się i rozprzestrzeniania się wirusa SARS CoV-2 oraz jego wpływem na zdrowie, ustawodawca zaproponował, żeby Narodowy Fundusz Zdrowia, z którego finansowane są świadczenia opieki zdrowotnej, zasilić dodatkowymi wpływami, których źródło stanowić będą składki z tytułu reklamy internetowej i konwencjonalnej.[4]

Dlaczego NFZ nie jest finansowany dodatkowymi 2 miliardami złotych rocznie, które Rząd przekazuje na propagandę w TVP i Polskim Radiu, a dodatkowe środki na opiekę zdrowotną mają płacić media, które płacą już podatek CIT i VAT? Pewną podpowiedź możemy znaleźć na paskach w TVP Info: Koncerny medialne traktują Polskę jak kolonię czy Media nie chcą płacić na służbę zdrowia, media niepubliczne są więc antypolskie i nie liczą się ze zdrowiem Polaków. 2 miliardy rocznie na propagandę nie idą w las…

Przytoczona powyżej retoryka jest prezentowana, z jednej strony przez największe stacje telewizyjne i mainstreamowe prywatne media, z drugiej przez media publiczne przychylne władzy. Z zupełnie innej perspektywy, na propozycję wprowadzenia podatku reagują przedstawiciele lewicy, niekoniecznie ci zasiadający w ławach sejmowych. Piotr Ikonowicz 10 marca 2021 roku na swoim facebookowym profilu pisał:

Czy w wyniku wprowadzenia podatku od reklam jakieś medium prywatne przestanie istnieć? Zbankrutuje? Od dawna postulowałem, żeby wprowadzić akcyzę od reklam i za te pieniądze sfinansować pozarządowy, społeczny kanał telewizyjny. Skąd ta histeria? To już nie można się pospierać na argumenty? Nic tak nie pierze ludziom mózgów jak właśnie reklamy. Najlepiej, żeby ich nie było, albo żeby było ich jak najmniej. Ale jeżeli już muszą być to dobrze żebyśmy my, jako społeczeństwo też coś z tego mieli.[5]

Ale czy władzy naprawdę chodzi o to, byśmy z pieniędzy od reklamodawców, my jako społeczeństwo coś mieli? Jeżeli rządzący podeszliby do tego podatku uczciwie, to tak -prawdopodobnie dzięki kwotom z podatku od mediów, Polska mogłaby się stać bardziej przyjaznym miejscem. Jednak należy wziąć pod uwagę czynniki, które ograniczają zaufanie do Zjednoczonej Prawicy.

Wykupienie przez Orlen Polski Press, czyli jednej z największych grup wydawniczych w Polsce obrazuje chęć przejęcia kontroli władzy nad mediami. Przejęcie kontroli nad gazetami wydawanymi przez Polskę Press umożliwia dostęp do prawie 20 milionów odbiorców. Czy chodzi o wzmocnienie sprzedaży całej grupy Orlen? Czy może jednak o upolitycznienie tytułów? Jako czytelnicy tytułów wchodzących w skład Polska Press, szybko znajdziemy odpowiedź na te pytania. Znajdziemy je, o ile będziemy mieli dostęp do alternatywnych źródeł informacji, a w przypadku kontynuacji przejmowania przez spółki skarbu państwa mediów, pozostanie nam już tylko czujność. Nasza reakcja na zmianę retoryki w przejętych przez Orlen gazetach, zależy od wielu czynników. Zwłaszcza od stopnia naszego uprzywilejowania – edukacji, znajomości języków, możliwości wymiany poglądów, czasu, który możemy poświęcić na szukanie informacji. Dlatego tak ważne, byśmy wszyscy, niezależnie czy mieszkamy w Warszawie czy małej lubelskiej wsi, mieli dostęp do prawdy, płynącej z uczciwych kanałów, które szanują swoich odbiorców i pracowników.

Wielokrotnie słyszymy o naruszaniu praw pracowniczych osób zatrudnionych w mediach. Kamil Różalski w odpowiedzi na narrację TVN, nazywającego projekt ustawy haraczem, 26 lutego 2021 roku, na Facebooku opublikował post:

Z TVN byłem związany zawodowo od września 1997 roku, czyli od powstania stacji. Pracowałem przy największych produkcjach, przez lata przyczyniając się do jej rozwoju oraz obecnej pozycji na rynku.

Szantażem (tak jak wszyscy w dziale realizacji) zostałem zmuszony przez dyrektora do rozwiązania umowy za porozumieniem stron i od 1.01.2013 roku z pracownika stałem się współpracownikiem. Od tego momentu ja, moje koleżanki i koledzy byliśmy traktowani jak ludzie drugiej kategorii. Stawaliśmy się ofiarami mobbingu, współczesnego niewolnictwa, wykluczenia zawodowego, szantażu, odwetu. Byliśmy zmuszani przez pracodawcę do pracy po 16-17 godzin dziennie, w wyniku czego traciliśmy zdrowie. Orwellowska rzeczywistość stała się faktem w TVN SA. Nepotyzm, łapówki, łamanie prawa pracy, szantaż, poniżanie, łamanie RODO i inne patologie stały się chlebem powszednim w TVN. Nieprawdopodobnym jest to, że telewizja ta ma czelność pouczać innych w aspekcie etyki, sama nie przestrzegając u siebie podstawowych standardów i przepisów prawa.

Jeszcze niedawno w TVN SA zatrudnionych było niezgodnie z prawem pracy około 1800 osób. To ludzie bez prawa do emerytury, urlopu, ubezpieczenia zdrowotnego. To też ogromne pieniądze w nieodprowadzonych składkach do ZUS.

Grupa osób (której też jestem członkiem), zgodnie z procedurą informowała Discovery Inc. (właściciela TVN SA) o patologiach i łamaniu prawa. Co zrobili Amerykanie? Złamali procedury, które sami ustanowili. Naruszyli naszą anonimowość, narażając nas na działania odwetowe ze strony TVN (na które nawiasem mówiąc nie trzeba było długo czekać).

O łamaniu prawa, wprowadzaniu w błąd inwestorów, unikaniu płacenia podatków w Polsce, hipokryzji, podwójnych standardach stosowanych przez Discovery Inc. oraz TVN SA będziemy konsekwentnie informować prasę, tak by opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych, Polsce i niektórych krajach UE została rzetelnie poinformowana.[6]

Jak w takim razie odnieść się do moralnych wezwań TVN, który jest w powyższym poście oskarżany m.in. o łamanie prawa i unikanie płacenia podatków w Polsce? Dlaczego stacja uchodząca za demokratycznego zbawiciela narodu, nie szanuje części ze swoich pracowników. Osoby nie mające dostępu do tego typu informacji mogą powierzyć stacji całe swoje zaufanie i uznać ją za jedyny uczciwy kanał informacyjny. W powyższym przypadku widzimy, jak wielką moc ma wolność słowa, która umożliwiła Różalskiemu ujawnienie informacji, które przedstawiają prawdziwy obraz, tego co może dotykać pracowników medialnych gigantów.

Lewicowy aktywista Ben O’Connor o proteście mediów i burzy jaką rozpętała się przy okazji projektu nowego podatku pisze:

Zapamiętajcie ten dzień jako decydujący dla mediów, jakie znamy. Medialna oligarchia, która od lat tworzy oligopol w dostępie do informacji, właśnie pokazuje działanie wolnych mediów w praktyce. Ludzie, którzy zawodowo zajmowali się promocją neoliberalnej propagandy, ludzie, którzy ustami „ekspertów” ordynarnie kłamali, wieszcząc upadek polskiej gospodarki przy nawet najmniejszej próbie redystrybucji kapitału, właśnie blokują dostęp do informacji w imię własnego ekonomicznego interesu. Tak się w Polsce unika opodatkowania, tak nadużywa się władzy. Dosyć tej ściemy. Media w Polsce są skorumpowane, rządzi w nich kolesiostwo i propaganda. Nie tylko w TVP, w każdym większym koncernie medialnym. Wolne to są w Polsce media od mówienia prawdy i opodatkowania. Na tym się kończy nasza wolność mediów.[7]

Czy ten dzień faktycznie stał się decydujący? Być może doprowadził do jeszcze większego zirytowania ludzi rządami Prawa i Sprawiedliwości, ale na pewno warto przyjrzeć się zjawisku propagandy, nagminnie używanej przez wszystkich, wszędzie. Ograniczony dostęp do informacji, której media używają jak chcą i kiedy chcą tworzy bańki informacyjne, w których my, jako odbiorcy żyjemy. Wykorzystywanie przekazu politycznego, który zawsze jest przeciw jakiejś sprawie lub jakiemuś kandydatowi. W polskiej rzeczywistości ze świecą można szukać medium, które po prostu przekazywałoby informacje, takimi jakie one są. Wyeksponowana przez O’Connora neoliberalna retoryka również zdaje się zmonopolizowała największe polskie media, przez co zamknięci jesteśmy w dwóch bańkach – liberalnej po stronie TVN-u czy Onetu oraz stricte prorządowej jak w TVP i Polskim Radiu.

Prawdopodobnie to w Telewizji Publicznej proces fałszowania, ograniczania i manipulowania informacją jest, jak na tak dużą stację, najbardziej rozpowszechniony. Od 2015 roku publiczny kanał informacyjny przestał informować i stał się miejscem, poprzez które do głów widzów i czytelników wlewany jest przekaz mający na celu stworzyć jednostki, które zmuszane są do życia w wykreowanej sztucznie bańce informacyjnej, w której prawdziwe jest to, co przekazywane przez media. Dyskredytowani są wszyscy, którzy żyją i myślą inaczej. W artykułach dostępnych w internetowym wydaniu TVP trudno znaleźć merytoryczne treści. Manipulacja informacją, oszczerstwa i agresywna dyskredytacja przeciwników politycznych sprawia, że TVP stała się medium niewiarygodnym, a jego działania prowadzą do niszczenia ludzkich życiorysów. Politycy opozycji wielokrotnie wnioskowali o likwidację TVP Info. Czy stałoby się to faktem, w przypadku wygrania oponentów Zjednoczonej Prawicy? Telewizja od czasu swojego powstania miała wywoływać określone reakcje. Odkąd polityka okryła moc telewizji, radia i gazet posługuje się nimi nagminnie. Być może stopień upartyjnienia Telewizji Publicznej już nigdy się nie zmieni, będą zmieniać się jedynie politycy, którzy będą za nią odpowiadać. Podobna sytuacja kształtuje narrację mediów prywatnych, te zawsze opowiadają się za którąś ze stron. To od nas zależy, w jakim stopniu będziemy w stanie przebić się przez narzucony nam sposób interpretowania zjawisk zachodzących w Polsce i odróżnić fałsz od prawdy. W idealnym świecie, już w szkole uczylibyśmy się o dezinformacji. Póki co możemy jedynie z kłamstwem walczyć na własną rękę, sposobami, które znamy. Możemy też całkowicie odciąć się od mediów, prawdopodobnie wyszłoby to nam na zdrowie… Przede wszystkim jednak nie wierzmy narzuconym nam narracjom, szukajmy własnych.

  1. Polsatnews.pl, Bruksela: debata o wolności mediów w Polsce, Słowenii i na Węgrzech, <https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-03-10/bruksela-debata-w-wolnosci-mediow-w-polsce/>

  2. Czarno na białym, Szybka kariera „Człowieka Wolności”. „Szarża Daniela Obajtka w polskim biznesie”, < https://tvn24.pl/go/programy,7/czarno-na-bialym-odcinki,11367/odcinek-940,S00E940,461792>

  3. Ustawa o radiofonii i telewizji z dnia 29 grudnia 1992 r., Dz.U.2020.0.805, art. 21, ust.1.

  4. M. Kośka, Będzie podatek od mediów. Rząd ujawnił szczegóły, Money.pl, <https://www.money.pl/podatki/bedzie-podatek-od-mediow-rzad-ujawnil-szczegoly-6603923219282496a.html>

  5. P. Ikonowicz, < https://www.facebook.com/piotr.ikonowicz/posts/10218009969633143>

  6. K. Różalski, TVN S.A./DISCOVERY Inc. – ŁAMANIE PRAWA I PATOLOGIE <https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=713487165980477&id=100019576000947>

  7. Ben O’Connor, <https://www.facebook.com/bam.okomon/posts/3886945841366576>