„Lex Tusk” – do Budapesztu przez Brześć

Ilustracja: Zuzanna Jacewicz

Kto w Polsce mieszka, ten w cyrku się nie śmieje. 29 maja 2023 roku Prezydent RP Andrzej Duda przekreślił szansę nas wszystkich na uczestnictwo w równych i sprawiedliwych wyborach. Wyborach demokratycznych. To kolejny dowód na to, że Duda nie stoi na straży konstytucji i porządku prawnego, a wykonuje jedynie wolę „naczelnika” z Nowogrodzkiej – Jarosława Kaczyńskiego. Co dla nas obywatelek i obywateli oznacza, że w Sejmie powstanie komisja śledcza badająca „wpływy rosyjskie” nazywana przez wielu „lex Tusk”?

Komisja ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce ma być organem administracji rządowej i prowadzić postępowania w celu wyjaśnienia przypadków funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim, działając na szkodę interesów RP, dokonywali czynności wymienionych szczegółowo w ustawie, m.in. czy podejmowano czynności urzędowe, wydawano decyzje administracyjne, zawierano umowy, wydawano pieniądze publiczne pod rosyjskim wpływem. Postępowania mogą dotyczyć także innych osób niebędących funkcjonariuszami publicznymi ani członkami kadry kierowniczej. Nikt z nas nie może być więc spokojny o swoje prawa i majątek, gdy obraduje sejm. Pojęcia pojawiąjące się w tekście ustawy są tak szerokie, że mogą być interpretowane zgodnie z życzeniem członków komisji. W XXI wieku w Polsce powróciły sądy inkwizycyjne. Biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek zahamowań polityków ugrupowań rządzących, nie wiemy czy podobne komisje śledcze nie powstaną, by z życia publicznego wykluczać przedsiębiorców, działaczy społecznych, nauczycieli czy dziennikarzy wolnych mediów. Władza staje się coraz bardziej nieobliczalna, a mechanizmy, które mają ochraniać obywatelki i obywateli przed jej wpływem przestają istnieć. Upolitycznione sądy, prokuratura, rzecznik praw dziecka, który będzie kontrolować szkoły, które zostały przez uczniów uznane za najbardziej przyjazne osobom LGBTQ+ – w starciu z państwem jesteśmy bezsilni.

Skojarzenia z rządami sanacji nasuwają się same – zwłaszcza jeśli pochylimy się nad historią procesów brzeskich. W 1931 roku w sądzie okręgowym w Warszawie rozpoczął się bezprecedensowy proces polityczny. Na ławie oskarżonych zasiedli więzieni wcześniej w twierdzy brzeskiej przywódcy antysanacyjnej opozycji, wśród nich trzykrotny premier Wincenty Witos. Jego i wielu byłych posłów oskarżono o przygotowanie zamachu stanu mającego na celu obalenie władzy. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Mimo to na początku 1932 r. zapadły wyroki skazujące – od trzech do półtora roku więzienia. Podczas procesów brzeskich światło dzienne ujrzały kompromitujące rząd metody walki z przeciwnikami politycznymi. Jak będzie teraz?      

Nowo powołana komisja śledcza powstaje po to, by wykluczyć z życia publicznego przeciwników partii. Ten skrajnie niekonstytucyjny organ przewiduje środki karne, które może w Polsce nakładać jedynie sąd. Ten prawny „potworek” jak wskazują prawnicy jest niezgodny z konstytucją aż w dwunastu punktach. Jesteśmy już do tego zresztą przyzwyczajeni.

Kolejne nasuwające się pytanie dotyczy prędkości z jaką prezydent zdecydował się podpisać tę ustawę. Partii rządzącej na pewno bardzo się spieszyło, być może za tym niespotykanym wcześniej prezydenckim tempem stoją obietnice złożone Dudzie – powszechnie mówi się o międzynarodowych ambicjach prezydenta. Pierwszy raport komisji ma pojawić się już 17 września, czyli miesiąc przed planowanymi wyborami parlamentarnymi. To dobry moment, by na dobre pozbyć się przeciwników. Pozbawienie możliwości pełnienia funkcji publicznych np. Donalda Tuska, może wzmocnić pozycję PiSu i dać partii większe szanse na zwycięstwo. Z drugiej zaś strony decyzja prezydenta zapadła tuż przed planowanym marszem 4 czerwca, kiedy to do Warszawy zjadą się setki tysięcy zwolenników demokratycznej opozycji. Podpisanie ustawy przez Dudę może zaostrzyć społeczne niezadowolenie i zmobilizować niezdecydowanych wyborców.

Prokuratura w normalnym trybie nie oskarża (prawdopodobnie nie posiada zatem dowodów) żadnego polskiego polityka, o współpracę z Rosją. Wszystkie najważniejsze organy państwa – prokuratura, służby specjalne, sądy – będą musiały udostępnić członkom komisji wszystkie, łącznie z zawierającymi informacje niejawne oraz tajemnice przedsiębiorstwa, materiały i dokumenty. Kompetencje komisji są bardzo rozległe. Katalog czynności jest tak szeroki i ogólny, że dotyczyć może właściwie każdego funkcjonariusza publicznego – ustawa przewiduje zbadanie czynności takich jak: zatrudnianie pracowników, negocjowanie umów międzynarodowych czy podejmowanie czynności urzędowe. Co ważne komisja nie będzie badać czy podjęte działania celowo, czy nieświadomie działały na rzecz rosyjskich wpływów. Stąd wniosek, że ustawa podpisana przez prezydenta to cynizm w niezwykłym wydaniu, działania czysto polityczne. Nikt prawdziwych wpływów rosyjskich badać nie będzie.

Jarosław Kaczyński zapowiedział, że będziemy mieć kiedyś w Warszawie Budapeszt. Jesteśmy na dobrej drodze. A z Budapesztu do Moskwy już niedaleko…