Jaka będzie Unia Europejska w przyszłości? Pytanie to wydaje się na wskroś banalne. Stawianie go nie jest niczym odkrywczym, w pewnym sensie to obowiązek każdego i każdej europeisty, polityczki czy po prostu obywatela Unii Europejskiej. Jednakże szukanie na nie odpowiedzi nie jest proste, jednak jego waga zachęca wielu do podjęcia tego wyzwania. W ciągu ostatniego roku każdy z przedstawicieli państw Trójkąta Weimarskiego, czyli prezydent Francji – Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec – Olaf Scholz oraz premier Polski – Mateusz Morawiecki, wygłosił mowę, w której opowiadał, jak on widzi Unię Europejską, albo nawet szerzej, Europę, w przyszłości. Każda z tych historii jest wyjątkowa na swój sposób, niektóre wnioski się powtarzają, a niektóre sobie wręcz zaprzeczają, ale łączy je wszystkie chęć wprowadzenia reform mających skierować przyszłość Europy w lepszą stronę. Wydaje się, że cała trójka wzięła sobie do serca słowa Jacques’a Delorsa, przewodniczącego Komisji Europejskiej w latach 1985-1995, który stwierdził, że Europa jest niczym rower, musi posuwać się do przodu, inaczej się przewróci[1]. Sprawą otwartą jest jednak prędkość jazdy oraz kto będzie samym kolarzem i to właśnie w tej kwestii było najwięcej różnic wśród przywódców.
Czy chcemy, by wszyscy Europejczycy zapomnieli swoich języków i mówili w Volapuk?
Tym cytatem z wystąpienia premiera Polski Mateusza Morawieckiego można najlepiej oddać jego wydźwięk. Przemowa, wygłoszona na Uniwersytecie w Heidelbergu i opatrzona tytułem „Europa w historycznym punkcie zwrotnym”[2], była pełna wątpliwości, pewnego rodzaju niechęci czy dystansu wobec obecnie dziejących się zmian na Starym Kontynencie. Premier rozpoczął od pytania Czego historia Europy ucz nas dzisiaj?, po czym wspomniał o czarnych latach podziału, symbolizowanego przez żelazną kurtynę, nie omieszkał się również przypomnieć o reparacjach, o które rząd PiS ubiega się od Niemiec. Jednak skończywszy mówić o przeszłości, premier przeszedł do opisu swojej wizji Europy, wciąż bogatego w nawiązania do historii.
Premier argumentował o ważności państw narodowych na podstawie wojny w Ukrainie, twierdził, że by umierać za coś, trzeba w to silnie wierzyć, utożsamiać się z tym, a właśnie tą rzeczą są państwa narodowe, pełne historii naszych dziadków i babć. Wspomniał o Ukraińcach również walczących o przyszłość europejską dla swojego kraju, odrzucając w ten sposób rosyjskie zapędy do narzucenia na tamtych terenach własnej strefy wpływów. Myśląc o rozszerzeniu, którego Polska jest jednym z największych orędowników, należy myśleć o zmianach w systemie podejmowania decyzji przez unijne instytucje. Według Morawieckiego niezbędne jest ograniczenie zakresu decyzji głosowanych większością kwalifikowaną[3] na rzecz jednomyślności. Początkowo zmiana miałaby być na limity traktatowe, a w dalszej przyszłości zakładałaby zmienianie traktatów tak, by jak najwięcej decyzji zapadało jednomyślnie. Takie rozwiązanie z pewnością utrudniłoby skuteczne działanie, gdy Unia liczyłaby nawet 35 państw, bo tyle wynosi suma krajów obecnie bardziej lub mniej zainteresowanych członkostwem oraz członków wspólnoty. Dlatego też równolegle powinno się ograniczać zakres kompetencji wyłącznych instytucji unijnych na rzecz silnych państw narodowych. W ten sposób Unia Europejska nie dążyłaby do federalizacji, a właśnie odwrotnie – do decentralizacji (jak to nazywa Mateusz Morawiecki). Ten proces zmieniłby Unię z ważnego ośrodka wpływającego na państwa członkowskie na coś w rodzaju luźnej organizacji współpracy państw Europy. Premier argumentuje przy tym, że w historii wysiłki na rzecz stworzenia jednego ośrodka decyzyjnego mającego wpływ na cały kontynent nigdy nie kończyły się sukcesem. Dodał również, że przez brak legitymacji demokratycznej takich instytucji jak Komisja Europejska, jej prawo do rozstrzygania takich kwestii jak na przykład poziom praworządności w państwach członkowskich jest co najmniej wątpliwe. Według mówiącego, samo powoływanie się na europejskie wartości bez definiowania ich może być porównywalne tyranii, przy czym premier pominął fakt, że takowe wartości są wypisane w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej[4].
Zdaniem premiera jedynie Unia silnych państw jest w stanie stać się globalnym liderem. Za przykład podaje obecne działania w kontekście wojny w Ukrainie. To właśnie państwa członkowskie są głównym źródłem wsparcia dla walczących Ukraińców, dodał również, że wsparcie dla Polski płynące z Komisji Europejskiej przy przyjmowaniu milionów uchodźców było niewystarczające. Premier nie wspomniał jednak o żadnym z działań instytucji Unijnych takich jak chociażby refinansowanie zakupów broni z europejskiego funduszu na rzecz pokoju czy ułatwienie legalizacji pobytu dla uchodźców z Ukrainy na terenie całej wspólnoty.
W kontekście wojny premier dodał również, że obecny kryzys tylko potwierdza wiodącą rolę NATO jako gwaranta bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Sygnalizował, że o ile wzrost wydatków na obronność wśród państw członkowskich jest pożądana, to przenoszenie na UE kompetencji obronnych jest rzeczą zbędną.
Co ciekawe Mateusz Morawiecki zwrócił również uwagę na klasę średnią, nazywając właśnie ją siłą Europy, zauważając równocześnie, że nierówności w społeczeństwie wciąż rosną. Nawoływał do otwarcia się rynku na młodych, wskazując na wagę młodych rodzin w rozwoju państwa.
Na koniec premier zapytał Czy Europa może być great again?, nawiązując tym samym do sloganu wyborczego byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Mowa ta wydaje się być najbardziej sceptyczna wobec przyszłości projektu europejskiego, ale nawet mimo tego szef polskiego rządu nie przewidział nawet w jednym zdaniu końca Unii. Nie zmienia to jednak faktu, że większość tez wygłaszanych przez premiera Morawieckiego stoi w kontrze do tych pojawiających się w wystąpieniach Macrona i Scholza.
Unia jest marzeniem, ale marzyciele muszą być pragmatyczni, inaczej pozostaną z marzeniami innych
Przemówienie Macrona[5] wydaje się być odpowiedzią na argumenty polskiego premiera. Wygłoszone w Instytucie Nexus, mieszczącym się w Amsterdamie, było one opowieścią stąpającego po ziemi marzyciela. O ile to określenie może być wewnętrznie błędne, to właśnie taki wydźwięk miały słowa prezydenta Francji. Szczególnie że sam się podobnie określił, nazywając się pragmatycznym marzycielem.
Macrona z Morawieckim łączy poczucie potrzeby reformy Unii Europejskiej. Jednak prezydent Francji przyszłą wspólnotę widzi jako jeden blok ściśle współpracujących ze sobą państw, które przekazały wiele swoich dawnych prerogatyw na poziom unijny. Najważniejszym, a przynajmniej najczęściej wspominanym tematem, jest autonomia strategiczna. Idea będąca o zawsze przypisywana Francuzom, co przyznaje sam Macron, obecnie ma być coraz bardziej aktualna. Za przykład podaje pandemię, kiedy to nawet najbliżsi partnerzy handlowi Unii Europejskiej zamknęli swoje rynki, zostawiając wspólnotę bez niezbędnych w tamtym czasie produktów, które same nie były produkowane na Starym Kontynencie. Przewija się ona przez wszystkie pięć filarów, na których Macron oparł swoją wizję przyszłości Unii Europejskiej.
Jako pierwszą prezydent Francji wymienia głębszą integrację oraz konkurencyjność. Tylko silniejsza współpraca gospodarek UE, zniesienie wszelkich barier i różnic w regulacjach może pomóc w zwiększeniu produkcji i atrakcyjności Europy na globalnych rynkach. Tak by fundusze cyrkulowały po całej Unii, a przede wszystkim tych państwach, które są biedniejsze, zwiększając w ten sposób poziom inwestycji. W tym kontekście Emmanuel Macron podaje przykład lokowania oszczędności najbogatszych, które znajdują się na kontach w bogatych krajach wspólnoty.
Drugim filarem jest rozwój polityk industrialnych. Prezydent Francji rozumie przez to większą kontrolę nad tym, co produkujemy, ale też nad tym, kto posiada aktywa w naszych fabrykach. Temat ten według Macrona przez lata był tabu w Europie, która starała się być otwarta na wszelkiego rodzaju inwestycje. Jednak chęci osiągnięcia zeroemisyjności, jak i rozwoju technologii mikroprzekaźników wymaga od Europejczyków działań zwiększających autonomię kontynentu. Rozumiana ona jest jako niedopuszczanie obcego kapitału do inwestycji o znaczeniu strategicznym oraz tworzenie europejskich technologii w tych dziedzinach. Ma to być alternatywą do kupowania ich od Chin lub Stanów Zjednoczonych. Łączy się to z kolejnym filarem, którym jest ochrona naszych interesów. W tym punkcie prezydent Francji apeluje o zamknięcie Europy na inwestycje czynione właśnie przez obcy kapitał. Europa, walcząc ze skutkami kryzysu finansowego sprzed dekady, oddała wiele ważnych przedsiębiorstw w obce ręce, wówczas je prywatyzując. Prezydent Francji przestrzega przed powtórzeniem tego błędu. W tym kontekście ważna jest dyskusja na temat mediów społecznościowych, które będąc nieodzownym elementem wyrażania wolności słowa, jednocześnie tworzą zagrożenia dla użytkowników takie jak dezinformacja czy manipulacja dostępnymi danymi. Unia Europejska musi w tym zakresie działać, a Digital Services Act jest zaledwie pierwszym przystankiem w drodze do regulacji tej sfery życia[6].
Jako czwarty element swojej wizji Emmanuel Macron przedstawił wzajemność. Jest nią wymaganie od partnerów zewnętrznych przestrzegania tych samych norm, jakie istnieją wewnątrz Unii. Za pozytywny przykład takiego działania prezydent Francji podał umowę o wolnym handlu zawartą między wspólnotą a Nową Zelandią. Dzięki takim działaniom rodzimy przemysł nie traci na implementacji restrykcyjnych przepisów, a jednocześnie inne państwa podejmują podobne kroki. Ważne są również zmiany czynione na skutek polityki klimatycznej UE. Wymaganie przestrzegania celów zawartych w porozumieniach paryskich przybliży świat do realizacji ich. Dlatego wspólnota, podpisując przyszłe porozumienia handlowe, powinna uwzględniać te założenia.
Ostatnia część tej wizji to kooperacja rozumiana jako współpraca nie tylko państw członkowskich, ale wszystkich krajów w ramach multilateralnego porządku. W ten sposób Europa będzie mogła egzekwować przestrzeganie praw człowieka czy zasad demokratycznych.
Kończąc swoją wypowiedź, Emmanuel Macron przytoczył porównanie George’a Steinera. Sprowadził on Europę do kawiarni, które są miejscem wymiany myśli oraz rozmów o swojej kulturze i swoich językach, doceniając w ten sposób swoją różnorodność. Dlatego też integracja europejska nie jest zastąpieniem państw i kultury każdego z nich, a raczej uzupełnieniem oraz możliwością bliższego poznania innych. Słowa Macrona były niczym potwierdzenie, że bycie Europejczykiem nie wyklucza poczucia narodowej dumy ze swojego państwa, co jest pewnego rodzaju odpowiedzią na wątpliwości premiera Polski zawarte w jego przemówieniu.
Europa jest naszą przyszłością, a ta przyszłość jest w naszych rękach
Olaf Scholz za miejsce wygłoszenia swojej mowy wybrał Uniwersytet Karola w Pradze[7]. Kanclerz Niemiec w swoim przemówieniu przedstawił najwięcej szczegółowych rozwiązań spośród wszystkich liderów Trójkąta Weimarskiego, co jednak nie powinno dziwić, patrząc na kraj, jaki reprezentuje. Tezy przez niego głoszone często były pewnego rodzaju kompromisem między pomysłami Macrona i Morawieckiego. Tak było na przykład z jego wizją współpracy z NATO jako gwarantem bezpieczeństwa przy jednoczesnym zacieśnianiu więzi obronnych między krajami Europy, dając za przykład budowę wspólnej obrony przeciwlotniczej przez część państw. Mimo tego Scholzowi wciąż bliżej jest do wizji prezydenta Francji.
Kanclerz podkreślił, że polityka otwartych drzwi musi być kontynuowana, co powoduje, że pewnego dnia w Unii Europejskiej może być nawet 36 państw. Dlatego niezbędna jest reforma systemu podejmowania decyzji. Przy tak dużej liczbie członków, według Olafa Scholza, konsensus będzie coraz to trudniejszy do osiągnięcia, stąd też optuje za rozszerzeniem zakresu decyzji podejmowanych większością kwalifikowaną. Kanclerz jest świadom oporów niektórych państw członkowskich oraz strachu mniejszych krajów przed byciem przegłosowanym przez te większe. Dlatego proponuje, by początkowo z jednomyślności wyłączyć te obszary, co do których panuje ogólna zgoda jak na przykład prawa człowieka oraz sankcje. Ograniczenie zakresu działania zasady jednomyślności jest niezbędna, ma być krokiem ku silniejszej Unii Europejskiej w świecie. Decyzje byłyby podejmowane szybciej oraz w sposób bardziej stanowczy. Byłoby to wprowadzeniem nowego standardu na przykład w polityce zagranicznej wspólnoty. Jednak dla Olafa Scholza niezbędna jest reforma również pozostałych instytucji. Traktaty europejskie gwarantują każdemu państwu członkowskiemu jednego komisarza, jednak przy trzydziestu sześciu krajach taka liczba komisarzy może jedynie utrudnić funkcjonowanie unijnej egzekutywy. Dlatego też kanclerz proponuje, by w przyszłości dwóch komisarzy zajmowało się jedną dziedziną. Ma to zapobiec tworzeniu zbędnych dyrektoriatów generalnych, jednocześnie gwarantując wszystkim państwom członkowskim swojego komisarza. Natomiast reforma Parlamentu Europejskiego miałaby polegać na zapobiegnięciu powstania nadmiernie dużej instytucji przy jednoczesnym zagwarantowaniu wszystkim Europejczykom i Europejkom przedstawicielstwa.
Kanclerz Niemiec wspomniał również o wartości autonomii strategicznej, która potrzeba objawia się przede wszystkim w nadchodzących wyzwaniach. Są nimi produkcja chipów, digitalizacja oraz transformacja energetyczna. Podobnie jak Macron uważa, że europejskie firmy powinny być głównymi dostarczycielami technologii dla państw Europy, tak by uniezależnić się od dostaw z Chin lub Stanów Zjednoczonych. Jako przykład niezbędnych zmian wskazuje rozbudowę sieci ładowarek do samochodów elektrycznych, co nie powinno dziwić ze względu na rozmiar tej gałęzi przemysłu w Niemczech.
Dla Olafa Scholza ważna jest również regulacja migracji do Europy. Kanclerz jest świadom, że bez nowej siły roboczej system świadczeń społecznych w państwach członkowskich może być pod zbyt dużym obciążeniem. Dlatego też proponuje rozszerzenie ram legalnej migracji, jednocześnie kończąc tą nielegalną. Jednym z rozwiązań miałyby być porozumienia z państwami pochodzenia migrantów gwarantujące, że będą przyjmować swoich obywateli po wydaleniu ich z terenu Unii Europejskiej. Temat migracji jest nierozłączny z tematem strefy Schengen, dlatego też kanclerz powtórzył swoje poparcie dla akcesji Bułgarii, Rumunii oraz Chorwacji[8] do tego obszaru.
Swoje miejsce w przemowie znalazła również wspólna waluta. Olaf Scholz podkreślił jej znaczenie, zaznaczając ważność nieodwracalności przystąpienia do strefy euro, co jest warunkiem stabilności waluty. Jednocześnie zaapelował o poluzowanie zasad długu, tak by państwa o gorszej sytuacji gospodarczej mogły sobie pozwolić na kolejne pożyczki. W kontekście finansów podkreśl również wagę funduszu Next Generation EU, który jest kolejnym krokiem ku głębszej integracji wspólnoty.
Unia Europejska to również, a może przede wszystkim, wspólne wartości. Dlatego też ważna jest kontrola ich przestrzegania. Przegląd rządów prawa dokonywany przez Komisję Europejską jest, według kanclerza Niemiec, ważną częścią egzekwowania ich przestrzegania, jak również wartościowymi wskazaniami, w jaki sposób państwa członkowskie mogą zwiększać praworządność u siebie.
Kończąc swoje wystąpienie, Olaf Scholz stwierdził, że obywatele Unii Europejskiej oczekują większego działania wspólnoty między innymi w przeciwdziałaniu zmianom klimatu, zapewnieniu zdrowego jedzenia, stworzeniu bezpiecznych łańcuchów dostaw, jak i lepszej ochronie pracowników. Dlatego działania wspólnoty w tych obszarach powinny być koordynowane i zacieśniane.
Co łączy te trzy opowieści?
Mimo, że każdy z prelegentów w innych miejscach rozłożył akcenty, pojawiły się punkty wspólne pozwalające na stworzenie szkicu, pewnie nieidealnego, przyszłej Unii Europejskiej.
Z całą pewnością wojna w Ukrainie była pewnego rodzaju budzikiem dla Europy. Obnażyła ona niektóre słabości wspólnoty, jak na przykład zależność energetyczną czy lata rozbrojenia. Jednocześnie pokazała, że Europa wciąż pozostaje silna. Potrafi postawić się Rosji, dostarczając Ukraińcom broń oraz nakładając kolejne sankcje na agresora. W długofalowym kontekście obecnej wojny wydaje się, że na nowo rozbrzmiała dyskusja o poszerzeniu wspólnoty. Morawiecki, jak i Scholz zawarli w swoich wystąpieniach wątek rozszerzenia, mówiąc o liczącej ponad trzydziestu członków wspólnocie. Macron natomiast swoją metaforą o kawiarniach od Lizbony pod Odessę wskazał na gotowość przyjęcia przynajmniej Ukrainy do Unii Europejskiej.
Równie często pojawiała się teza o niezbędności zwiększenia bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Dotyczy to nie tylko wymiaru militarnego, wspominanego w kontekście większych wydatków państw Europy na obronność, jak również członkostwa w sojuszach, ale też sektora energetycznego oraz nowych technologii. Każdy z przywódców Trójkąta Weimarskiego zaznaczył, że nadchodzące wyzwania wymagają nowych rozwiązań od państw członkowskich oraz instytucji europejskich. Stąd tak ważne jest działanie w tym zakresie, będące pewnego rodzaju szansą na rozwój Starego Kontynentu.
Wspólnym postulatem jest stworzenie silniejszej Europy w świecie. Co prawda premier Polski rozumie ją inaczej niż kanclerz Niemiec oraz prezydent Francji, jednak sama idea większej obecności Europy w świecie, a co za tym idzie, większych jej wpływów, jest tożsama dla całej trójki. Multilateralizm jest dla przywódców wartością obecnego porządku światowego. Powinien być on broniony i rozwijany, bo tylko w ten sposób Europa będzie mogła znaleźć swoje miejsce na arenie międzynarodowej.
Prawdą jest, że wiele z postulatów się wyklucza lub przynajmniej częściowo wypacza. Jednakże warto zauważyć, że przywódcy reprezentujący różne państwa oraz grupy polityczne, od liberałów przez socjaldemokratów po konserwatystów, posiadają pewne wspólne elementy swoich pomysłów na przyszłość wspólnoty. Świadczy to, że sam projekt integracji europejskiej jest sukcesem. Nawet najbardziej sceptyczni nie optują za zakończeniem współpracy na poziomie europejskim, a nawet zapraszają kolejnych do wspólnoty. Popularne jest stwierdzenie, że integracja rozwija się falowo. Po okresach przestoju, jak na przykład kryzysie pustego krzesła, czasie eurosklerozy czy latach 90. po ratyfikacji Traktatu z Maastricht przychodziły kolejne skoki w integracji. Były nimi między innymi podpisanie traktatów rewizyjnych począwszy od tego z Amsterdamu czy przystąpienie pierwszych trzech nowych członków do Wspólnot Europejskich. Dlatego można z pewną dozą pewności stwierdzić, że nawet jeśli obecne inicjatywy głębszej integracji pozostaną bez odzewu, jak na przykład wnioski po Konferencji w Sprawie Przyszłości Europy, to w kolejnych latach pojawią się nowe, wprowadzone z sukcesem, pomysły. Pytaniem otwartym pozostaje tylko Jakie to pomysły będą?, a co za tym idzie, która z obecnie przedstawionych trzech wizji okaże się najbliższa przyszłości. Będzie to z pewnością ciekawy proces, angażujący każdego obywatela i obywatelkę Unii Europejskiej.
-
„Europe is like bicycle. It has to move forward. If it stops, it will fall over”. ↑
-
Europe at a historic turning point, https://www.gov.pl/web/primeminister/mateusz-morawiecki-at-heidelberg-university—europe-at-a-historic-turning-point [dostęp 29.05.20223]. ↑
-
Obecnie większość ta wynosi 55% głosów państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65% ludności Unii Europejskiej. ↑
-
Artykuł 2 Traktatu o Unii Europejskiej, https://arslege.pl/glowne-wartosci-unii/k78/a11010/ [dostęp:29.05.2023]. ↑
-
President sets out vision for European sovereignty, https://uk.ambafrance.org/President-sets-out-vision-for-European-sovereignty [dostęp: 29.05.2023]. ↑
-
Akt o usługach cyfrowych, https://commission.europa.eu/strategy-and-policy/priorities-2019-2024/europe-fit-digital-age/digital-services-act-ensuring-safe-and-accountable-online-environment_pl [dostęp: 29.05.2023]. ↑
-
Europe is our future, https://www.bundesregierung.de/breg-en/news/scholz-speech-prague-charles-university-2080752 [dostęp: 29.05.2023]. ↑
-
Przemowa była wygłoszona 29 sierpnia 2022 roku, kilka miesięcy przed tym, jak 1 stycznia 2023 Chorwacja przystąpiła do strefy Schengen, jednocześnie przyjmując euro. ↑