Dom wszystkich – Europa. Etapy integracji

Ilustracja: …
Artykuł ukazał się w 16. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

Wojny nie można zakazać. Należy uczynić ją niemożliwą…

Pokój na świecie nie mógłby być zachowany bez twórczych wysiłków na miarę grożących mu niebezpieczeństw[1].

~ Robert Schuman, premier Francji, ojciec integracji europejskiej, sługa Boży

Integracja europejska. Wspaniała idea zakładająca, że Europa oparta na trzech kolumnach swego dziedzictwa – greckiej filozofii, rzymskiej jurystyki oraz judeochrześcijańskiej moralności i etyce – jest w stanie dać współczesnemu człowiekowi wspaniałą przystań w tym niebezpiecznym świecie. Jednakże zadanie to ma się realizować poprzez dobrowolne zrzeszenie się państw europejskich w wielkim projekcie, służącemu wzajemnemu rozwojowi, dobrobytowi i współpracy. Taką właśnie kreuje się Unia Europejska – zdecydowany ewenement w skali globalnej. Obiekt podziwu, zazdrości, krytyki. Sprawa najwyższej wagi dla licznych idealistów, wizjonerów ale też dla polityków, przedsiębiorców, uczonych. Dzisiaj widzimy jej wpływ na nasze życie, w Polsce szczególnie korzystny, jeśli tylko wyjdziemy na ulice naszych miast i będąc spostrzegawczymi, dopatrzymy się licznych inwestycji z unijnej kasy. Jak to się stało, że organizacja mająca swe brukselskie siedziby prawie 1160 kilometrów od polskiej stolicy, została częścią naszego życia? Pójdźmy dalej: jak to się stało, że podobne pytanie mogą podzielać przedstawiciele aż 26 innych krajów członkowskich? Odpowiedz była i jest rozłożona w czasie. Unia nie powstała od razu. Jej poprzedniczki zaś nie były w stanie zaabsorbować w pracę nad wspólnym jutrem od razu większości kontynentu. Integracja europejska wykuwała się bardzo powoli…

W 1945 roku Europa była ruiną. Nieistotnym było, czy zniszczenia będą odbudowywane dzięki reparacjom z niemieckich fabryk i przedsiębiorstw, czy z amerykańskiego wsparcia, które ostatecznie przybrało formę hojnego planu Marshalla. Kontynent nie przedstawiał potencjału z roku 1938, gospodarka była w powijakach, ubytek ludności, choć na zachodzie znacząco mniejszy niż na wschodzie, był dokuczliwy. Rany narodów obficie krwawiące nie zwiastowały ponadnarodowej zgody. Choć złożono włoski faszyzm i niemiecki nazizm do grobu, to łeb podnosiła ideologia komunistyczna, która zbierała kapitał wojenny w wielu krajach, przede wszystkim we Francji generała de Gaulle’a oraz, paradoksalnie zwycięskich, Włoszech[2]. Mimo faktycznego nieistnienia państwa niemieckiego (cztery strefy okupacyjne i wyłączność władzy wojskowej sił sprzymierzonych na ich terenie), Brytyjczycy oraz Francuzi na tyle bali się upadłego wroga, że 4 marca 1947 roku podpisali traktat z Dunkierki, będący pierwszym powojennym układem sojuszniczym, który mógł wyznaczyć dalszy charakter kierunku odbudowy Europy. Dołączenie Beneluksu do tego paktu, na mocy traktatu brukselskiego z marca 1948 roku, dało asumpt do powołania Unii Zachodniej, później znanej jako Zachodnioeuropejskiej. Jej z kolei zawdzięczamy stworzenie Korpusu Europejskiego[3], co podkreśla militarny charakter tego stowarzyszenia, daleki od integracji gospodarczej. Ta droga nie prowadziła do kompleksowej odbudowy kontynentu, wobec tego musimy się cofnąć na rozdroże.

Wzmożenie zimnej wojny między światem demokracji a obozem komunistycznym doprowadziło do zawieszenia zemsty na pokonanych Niemcach. Były one bowiem coraz mocniej potrzebne do budowy silnego systemu, który mógł dać odpór potencjalnemu uderzeniu Armii Radzieckiej i jej satelickich sojuszników oraz utrzymać europejską gospodarkę w stanie funkcjonalności. Alianci złączyli więc strefy okupacyjne w tak zwaną Trizonię (kwiecień 1949), która nie przetrwała długo, gdyż już we wrześniu tego samego roku proklamowano Republikę Federalną Niemiec ze stolicą w mało istotnym Bonn (celowy zabieg, mający podkreślać tymczasowość tego wyboru). Zreorganizowanie się Niemiec wymusiło kwestię uruchomienia debaty na temat kształtu powojennej demokratycznej Europy. Nastroje rewanżystowskie były wciąż dominującymi na kontynencie, mimo konieczności odłożenia tych emocji na bok wobec sowieckiego egzystencjalnego zagrożenia. Szczególnie Francja miała tutaj daleko idące plany dotyczące upokorzenia swego wschodniego sąsiada. Do tego miała służyć chociażby kwestia bogatego w węgiel niemieckojęzycznego okręgu Saary, któremu nie pozwolono na akces do RFN. Francuzi jeszcze w latach 50. XX wieku liczyli, że zdołają sfrancuzić lub przynajmniej przyłączyć go do IV Republiki. Tak się jednak nie stało. „Sabotaż” nastąpił z ich własnego grona. A sprawą, którą się posłużono, było między innymi owe czarne złoto.

9 maja 1950 roku, Paryż. Przy Quai d’Orsay, gdzie siedzibę ma MSZ Francji, jego szef, minister Robert Schumann, wraz z uznanym ekonomistą doby międzywojennej Jeanem Monnetem wygłaszają ważną deklarację. Wyrażają oni chęć przezwyciężenia odwiecznej wrogości między Niemcami a Francją poprzez zapewnienie wspólnej kontroli nad produkcją strategicznych materiałów, takich jak wspomniany węgiel oraz kluczowa dla przemysłu wojennego stal. Zgodnie z ich oświadczeniem wspólny interes gospodarczy miałby wykluczyć opłacalność potencjalnego konfliktu zbrojnego między interesariuszami. W tekście wyraźnie podkreślono odwołania do niestworzonej Federacji Europejskiej[4], a ponadto zaproszenie wystosowano także do krajów trzecich. Krok Schumanna istotnie dał iskrę nowej wizji Europy. Europa solidarna miała zastąpić Europę rywalizacji. W czerwcu 1950 roku sześć państw Zachodniej Europy na konferencji paryskiej zaakceptowało deklarację francuskiego ministra spraw zagranicznych. Wraz z założoną w 1949 roku Radą Europy, kładziono tym samym fundamenty kompleksowej koordynacji wysiłku na rzecz pokoju i dobrobytu.

18 kwietnia 1951 roku przygotowania wreszcie urzeczywistniły się w ponadnarodową organizację, której nazwa Europejska Wspólnota Węgla i Stali może budzić zdziwienie. Czy nie brzmi to jak rodzaj hobbystycznego kółka society? A jednak była to poprzedniczka Unii Europejskiej. Powstanie jednego organizmu nie blokowało rozszerzania dalszej współpracy. A istniał potencjał do dołożenia kolejnych kategorii w tej sprawie. Węgiel nie miał jeszcze nad sobą wyroku śmierci, ale rozumiano, że nie jest najlepszym i najtrwalszym surowcem energetycznym. Błyskawicznie rozwijała się wiedza w zakresie wykorzystywania przerażającego atomu. Rozumiano, że komponent bomb jądrowych może przysłużyć się pokojowemu zasilaniu energii elektrycznej, co zamierzano wykorzystać w służbie integracji europejskiej. Na konferencji messyńskiej (czerwiec 1955) dano zielone światło dla przyszłego powołania Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej. Jednak było to wciąż niewystarczające. Potencjał sześciu państw mógł być jeszcze bardziej zespolony. Na agendzie znalazła się kwestia doprowadzenia do powstania wspólnego rynku gospodarczego. Dla Niemiec i Beneluksu była to okazja do jeszcze lepszego rozruszania własnej ekonomii poprzez wzmożenie boomu inwestycyjnego. Francja miała opory ze względu na promowaną już od lat politykę protekcjonizmu. Pomysł jednak był zbyt kuszący i zbyt wpisujący się we francuską ideę integracyjną, aby odrzucać go w przedbiegach. Dlatego negocjowano kolejne rozwiązania mające na celu wzmocnienie tych organizacji poprzez ukonstytuowanie się stałego ciała przedstawicielskiego charakterze europejskim. Do konkluzji doszło w Rzymie, gdzie na Kapitolu 25 marca 1957 roku podpisano tzw. traktaty rzymskie powołujące Europejską Wspólnotę Gospodarczą oraz Euratom. Od tego momentu możemy mówić o Wspólnotach Europejskich, gdyż obok siebie funkcjonowały właśnie te trzy wielkie organizacje (EWWiS, EWG, Euratom), a przewidziano dla nich jeden quasi-parlament – Europejskie Zgromadzenie Parlamentarne. Dodatkowo od strony finansowej wspólne wysiłki miał wspierać Europejski Bank Inwestycyjny. Władzą w EWG miała być Komisja, której przydzielono wyłączną inicjatywę ustawodawczą. Czyż nie przypomina to dzisiejszej Komisji Europejskiej? Projekt Europejski stał się namacalny i co ważniejsze atrakcyjny. Korzyści z jego funkcjonowania, przede wszystkim z wolności handlu, budziły wielkie nadzieje na prosperitę w wolnej, demokratycznej części kontynentu.

Pierwsze rozszerzenie

…wiele aspektów brytyjskiej gospodarki od praktyk pracowniczych po rolnictwo, uczyniło Wielką Brytanię, niekompatybilną z Europą (…) w moim mniemaniu Brytyjczycy żywią głęboko zakorzenioną wrogość wobec wszelkich projektów paneuropejskich[5].

~ Charles de Gaulle, generał brygady, Szef Wolnej Francji, ojciec V Republiki, Prezydent Francji

Francuska dominacja we Wspólnotach Europejskich uwydatniała się bardzo wyraźnie, a w szczególności w relacjach z Wielką Brytanią. Kraj ten, straszliwie sfatygowany kryzysem sueskim, w przeciwieństwie do rządu paryskiego, zdecydował się na zgięcie karku wobec żądań wyrzeczenia się imperialnej polityki ze strony Waszyngtonu po klęsce interwencji w Suezie[6]. Reorientacja polityki w Londynie doprowadziła do wstrzymania się z akcesją do Wspólnot Europejskich w 1957 roku, o czym ich głowni konkurenci na kontynencie nie zapomnieli. Tymczasem do władzy nad Sekwaną doszedł mąż opatrznościowy z czasów II wojny, czyli wspomniany już przeze mnie wcześniej Charles de Gaulle. Wysuwał on znacznie więcej przeciwskazań do pchającej się od początku lat 60. XX wieku do Wspólnot Europejskich Wielkiej Brytanii. Sukces wspólnego projektu był już bowiem mierzalny, a jego rentowność okazała się niezwykle wysoka. Mierzący się z turbulencjami gospodarczymi Albion chciał więc dołączyć do tego prestiżowego klubu, jednak w 1961 roku Generał jako prezydent nowej, semi-prezydenckiej Francji postawił weto. Obawiał się głównie problemów z brytyjskim rolnictwem, które miało swój własny schemat działania, wypracowywany doświadczeniami izolacjonistycznymi okresu I i II-wojennego[7]. Ospały, melancholijny rynek rolny Francji byłby zagrożony zalewem towarów zza kanału La Manche. Dodatkowo Brytyjczycy mogli zagrozić tworzonej właśnie Wspólnej Polityce Rolnej, która miała koordynować wspólne wysiłki w dziedzinie rolnictwa państw-członkowskich Wspólnot. Wniosek brytyjski odrzucono, ale nie była to ich jedyna próba. Spróbowali ponownie w 1963 roku, jednak i wówczas De Gaulle odprawił Brytyjczyków z kwitkiem, zarzucając im bycie „koniem trojańskim” Ameryki w czysto europejskim projekcie integracyjnym[8]. W 1962 roku prośba o wpuszczenie na pokład EWG przybyła także nieoczekiwanie zza Pirenejów. Liberalizujący wówczas gospodarkę swego kraju do poziomu dającego drugi największy przyrost w skali świata caudillo Francisco Franco, liczył na podbicie statystyk jeszcze mocniej, właśnie poprzez otwarcie się na rynki europejskie. O ile spełniająca standardy Brytania miała zatarg tylko z Francją, tak wizja autokratycznej, nacjonalistycznej i antydemokratycznej Hiszpanii rządzonej przez dyktatora wzbudziła sprzeciw wszystkich członków EWG. Wniosek o dołączenie odrzucono w 1964 roku. Hiszpanii jeszcze przez ponad dekadę nikt na serio nie rozważał we Wspólnocie.

A inne kraje? W 1960 roku uformowała się EFTA, czyli Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu. Dzisiaj znane jest przede wszystkim z tego, że należą do niego tylko Szwajcaria, Lichtenstein, Norwegia oraz Islandia. Jednak wówczas krąg członków był zupełnie inny, bowiem do EFTA należały: Wielka Brytania, Dania, Irlandia, Austria, Szwecja, Norwegia, Portugalia i Szwajcaria. Układ o wolnym handlu miał nawet potencjał dorównania prestiżowi Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej, ale część z tych państw była jednak zainteresowana uczestniczeniem w kontynentalnym, bardziej wyrażającym idee integracyjne projekcie. Irlandia, Dania i Norwegia swój los wiązały z Wielką Brytanią, toteż rozczarowane po zawetowaniu przez Francję brytyjskiej kandydatury, wycofały one wnioski aplikacyjne. Lata 60. XX wieku zostały więc zmarnowane przez państwo, które było heroldem dobrej zmiany w poprzednim dziesięcioleciu. Rozumiano jednak, że postawy francuskiego prezydenta nie da się zmienić. Dopiero kiedy Charles de Gaulle ustąpił z prezydentury w roku 1969 nastąpił przełom – na poważnie zaczęto przygotowywać się na pierwsze rozszerzenie Wspólnot.

Wielka Brytania stanowiłaby najcenniejszy nabytek o gospodarce o wadze około 676 miliardów dolarów produktu krajowego brutto, przy potencjale 56 milionów obywateli[9]. Reszta kandydatur została daleko w tyle. Irlandia dopiero od końca lat 50. sukcesywnie przekształcała swoją wybitnie wielowiekową, rolną i uzależnioną od eksportu brytyjskiego malutką, biedną gospodarkę. Było oczywistością, że akcesja Wielkiej Brytanii jest konieczna dla dokonania tej irlandzkiej[10]. Z kolei Dania stanowiła podmiot o wysoce fachowej i efektywnej gospodarce rolnej – z małą wagą przemysłu, za to z pomysłem na innowacyjne pozyskiwanie energii wiatrowej i wodnej. Jej mała struktura nie byłaby obciążeniem dla Wspólnot. Do Europy ciągnęła też początkowo Norwegia, kraj mający szczęście odkryć na przełomie dekad na terenie swoich wód terytorialnych niesamowite pokłady ropy i gazu[11]. Owe surowce błyskawicznie podnosiły znaczenie tego dotychczas skromnego kraju skandynawskiego, znanego wcześniej raczej z połowu ryb.

Negocjacje akcesyjne szły w bardzo dobrym kierunku, gdyż gospodarki krajów aspirujących do członkostwa już wówczas były bardzo mocno dostosowane do handlu ze Wspólnotami. W 1972 roku państwa te były de facto gotowe do przystąpienia. 22 stycznia w Brukseli podpisano pierwszy traktat rozszerzający, które poszczególne państwa miały zatwierdzić w referendach lub decyzją parlamentów. Obawiano się reakcji ludu francuskiego, ale jak się okazało niepotrzebnie. Francuzi poparli przeważającą liczbą dwóch trzecich głosów akces Wielkiej Brytanii, swej odwiecznej rywalki, i jej towarzyszek. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, aż nadeszła przykra niespodzianka: referendum akcesyjne w Norwegii zakończyło się porażką i to z niewielką przewagą (53,5% do 46,5%). Norweski premier podał się do dymisji, lecz nie mogło to zmienić dyktatu Norwegów. W 1973 roku tylko trzy kraje dołączyły do europejskiej rodziny gospodarczej.

Autorytarny krach

Pamiętam jak przez mgłę, że w 1974 roku byłem w tłumie ludzi, którzy wyszli na ulice mojej rodzinnej Lizbony w Portugalii, świętując demokratyczną rewolucję i wolność. Tego samego uczucia radości doświadczyło to samo pokolenie w Hiszpanii i Grecji. (…) Kilka pokoleń Europejczyków wielokrotnie pokazało, że ich wybór Europy był również wyborem wolności[12].

~ José Manuel Barroso, premier Portugalii, szef Komisji Europejskiej

w latach 2004-2014

Według Samuela Huntingtona przełom lat 70. XX wieku zapoczątkował tzw. trzecią falę demokratyzacji. Z pewnością tę obserwację, graniczącą wręcz z absolutnym przekonaniem, musiał dostrzec na Starym Kontynencie[13]. Waliły się relikty niespokojnego okresu międzywojennego. Portugalia, po śmierci ociemniałego na stare lata Antoniego Salazara, katolickiego korporacjonisty i półdyktatora, doczekała się demokratycznej Rewolucji Goździków, która wywindowała do władzy proeuropejskich socjalistów. W sąsiedniej Hiszpanii zachodziły bardziej zniuansowane zmiany. Po II wojnie światowej dyktatura frankistowska zaczęła zatracać charakter militarny i przyznała królewskiej rodzinie Burbonów prawo do objęcia władzy po śmierci caudillo, który zastrzegł sobie dożywotnio funkcję regenta. Franco zaplanował utrzymanie reżimu autokratycznego z królem na czele. Nie docenił on jednak Juana Carlosa, który po śmierci leciwego dyktatora w 1975 roku, zgodnie z planem, objął tron Hiszpanii. Nieoczekiwanie nakazał demokratyzację państwa i trwał w tym postanowieniu, pomimo próby puczu, która została zorganizowana przez przerażonych obrotem spraw towarzyszy zmarłego generała. Po drugiej stronie Morza Śródziemnego do kresu doszła władza junty czarnych pułkowników, trzymających Grecję w garści w latach 1967-1974. Również tam rozpoczęły się przemiany demokratyczne. Grecy z racji na tempo radykalnych zmian (m.in. obalenie skompromitowanej monarchii i rozliczenia polityczne), mieli wyjątkowe nastawienie do Wspólnot. Już w 1975 złożyli oni wniosek akcesyjny, wykazując, że dołączenie do demokratycznych Wspólnot Europejskich będzie mieć kluczowe znaczenie w utwierdzeniu dokonywanych przemian w kraju. Hellada stanowiła ważny przykład państwa, które zwalczyło totalitarne ciągoty greckich komunistów podczas wojny domowej w latach 40[14]. Jednocześnie był to cenny sojusznik w ramach Paktu Północnoatlantyckiego, co dodatkowo przemawiało za grecką kandydaturą. Słabym punktem okazała się jednak kondycja greckiej gospodarki. Wysoce oparta na agrokulturze, bez żyznej ziemi, z wyjątkiem przemysłu stoczniowego i tytoniowego, nie miała czym się chwalić. Sam poziom zaradności zawodowej Greków, był co najmniej… ciekawy. Brak istotnych reform zatrudnienia i polityki społecznej miał się w przyszłości okazać fatalny dla kondycji kraju. Mimo tego zdecydowano się otworzyć drzwi dla tego państwa i 28 maja 1979 roku podpisano w Atenach traktat akcesyjny, który wszedł w życie 1 stycznia 1981 roku. Wspólnoty tym samym przyjęły na swój pokład pierwszy kraj o rysie prawosławnym, z innym alfabetem, nie mającym bezpośredniego połączenia lądowego z innym państwem EWG.

Równolegle do tych kroków toczyła się walka Iberii o zostanie częścią strefy wolnego handlu. Hiszpania i Portugalia razem stanowiły umiarkowanie pozytywne świadectwo transformacji ku demokracji. Obawiano się jednak wpływu hiszpańskiego rolnictwa na ustabilizowaną konkurencję na rynkach rolnych Italii i Francji. Negocjacje szły opornie, pomimo złożenia przez Hiszpanie wniosku w 1977 roku. Polityka wewnętrzna w kraju była wciąż niestabilna, co utrudniało przyjmowanie żądań Wspólnot w zakresie dostosowania hiszpańskiego rolnictwa, a zwłaszcza rybołówstwa. Rybacka flota pod czerwono-żółtą banderą była imponująca oraz imponująco drenowała akweny z owoców morza. Zażądano ograniczeń kwotowych. Spełnienie oczekiwań nie było proste wobec znacznego rozmiaru tej części gospodarki. W późniejszym traktacie z rządem madryckim aż 1/10 zawartości aktów prawnych została poświęcona temu zagadnieniu.

Portugalia, będąca członkiem założycielem EFTA, miała znacznie lepsze perspektywy na zostanie częścią Wspólnot Europejskich. Pomimo słabości gospodarki portugalskiej, reżim Estado Novo nie był uznawany w Europie za tak represyjny jak hiszpański. Mimo tego, dopiero w pierwszej połowie lat 70. dystans do EWG zaczął się zmniejszać dzięki podpisywanym umowom handlowym. Po sukcesie rewolucji goździków nic już nie mogło powstrzymać portugalskiej akcji, pozytywnie rozpatrzonej po złożonym przez rząd lizboński wniosku o członkostwo w 1977 roku. Rozpoczęte negocjacje miały potrwać do roku 1984.

Gdy uzyskano zgodę państw członkowskich na akcesję Iberii do Wspólnot, na drodze stanął najświeższy członek układu, czyli Grecja. Helleński rząd żądał uzyskania odpowiednich kwot w ramach Wspólnej Polityki Rolnej na doinwestowanie rolnictwa, co mogło zostać zaburzone przez obniżenie progu średniej zamożności po dołączeniu dwóch nowych państw[15]. Grecka akcja nie wzbudziła zachwytu w europejskich stolicach, gdyż uznano za nieczyste zagranie wetem w kwestiach finansowych. Opór Aten został przełamany po przekazaniu na cele rolnicze około 2 miliardów dolarów amerykańskich. Tym samym Wspólnoty przekroczyły Pireneje. 1986 rok zwiększył liczbę państw do legendarnej dwunastki.

Kierunek demokracja – integracja

Norweski model to integracja bez reprezentacji[16].

~ Ulf Sverdrup, Dyrektor Norweskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych

Następne rozszerzenie przypadło na czas powszechnego entuzjazmu po złamaniu klątwy dyktatu jałtańskiego. Oto bowiem blok sowiecki, odseparowywujący się od Zachodu wbrew woli obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej posypał się jak domek z kart dzięki wydarzeniom roku 1989. Napięcie polityczne i militarne opadło. Stary Kontynent wreszcie zaczynał oddychać dwoma płucami, choć na razie tylko jedno czyniło to pełnią swych sił. Lata 90. przyniosły nowe wyzwania, z którymi należało się zmierzyć w ramach Wspólnot Europejskich.

W czwartej dekadzie funkcjonowania europejskich instytucji było już jasne, że pierwotny model współpracy, mający chronić państwa europejskie przed wejściem na wojenną ścieżkę i poddać kontroli najbardziej strategiczne zasoby, okazał się być ze wszech miar udany. Także późniejsze inicjatywy zmierzające do usprawnienia swobód przemieszczania się, inwestowania kapitału, transferu usług i towarów integrowały je ze sobą w coraz mocniejszy związek ponadnarodowy. Parcie rządów i obywateli do przekształcenia najbardziej pozytywnego paktu gospodarczego w większy mechanizm społeczno-polityczny doprowadziło do uzgodnienia traktatu z Maastricht. Dokument podpisany 7 lutego 1992 roku, dawał absolutnie nowe, świeże tchnienie w ducha zjednoczonej Europy. Odtąd należy już mówić o trwającej po dziś dzień Unii Europejskiej, która miała znacznie dalej wytyczyć granice wspólnotowe. Polityki zagraniczna, gospodarcza, monetarna, bezpieczeństwa czy praw człowieka miały być koordynowane w ramach jednej instytucji ponadnarodowej. Traktat zapowiadał rewolucję zwłaszcza w zakresie waluty, od 1999 roku, wszystkie państwa miały pozbyć się swoich własnych narodowych, na rzecz jednego silnego euro. Z miejsca wysoka wartość nowego pieniądza, była gwarantowana na wszystkich rynkach światowych, rzucając wyzwanie kapitałowemu hegemonowi – dolarowi amerykańskiemu. Ale cofnijmy się do początku lat 90. Na półmetku znajdują się negocjacje w sprawie przyjęcia czterech nowych kandydatów. Są to państwa wysoce rozwinięte, stanowiące niezwykle cenny nabytek dla prosperującej Unii Europejskiej. Wymieńmy te kandydatury: Norwegia, Szwecja, Finlandia oraz Austria. Wszystkie, oprócz władz w Oslo, przez poprzednie lata trzymały się polityki ścisłej neutralności, unikając lub nawet nie mogąc bliżej związać się z Zachodem. W przypadku rządu w Helsinkach, było to spowodowane nie do końca dobrowolnym stowarzyszeniem z Radą Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, instrumentem Moskwy do wywierania nacisku ekonomicznego na swoją strefę wpływów[17]. Teraz, po zamknięciu etapu komunistycznego w dziejach kontynentu, państwa kandydujące mogły bez przeszkód dołączyć do zachodniego bloku. Państwa unijne były entuzjastycznie nastawione do tego rozszerzenia. Nowi członkowie posiadający bogate, zamożne społeczeństwo, z dużym budżetem gotowym zasilić wspólne składki, z uporządkowaną gospodarką i stabilną demokracją byliby wręcz idealni. Jednakże, gdy w 1994 roku doszło już do zwieńczenia procesu negocjacyjnego i nastąpił czas zatwierdzania woli parlamentów w referendach ogólnokrajowych, nastąpiło jedno istotne niespodziewane niepowodzenie. Naród norweski nie wyraził zgody na wstąpienie do Unii Europejskiej. 28 listopada krok ten poparło jedynie 47,8% głosujących. Tym samym Norwegia pozostała i pozostaje do dziś członkiem EFTA. Można powiedzieć, że Nordycy nie epatowali nadmiernym entuzjazmem, na co niewątpliwie miała wpływ długoletnia polityka neutralności – Szwedzi i Finowie poparli decyzję o dołączeniu do UE odpowiednio w 52,8% i 56,9% głosów, z godnym wspomnienia wyjątkiem wysp Alandzkich, niegdysiejszego przedmiotu sporu tych dwóch państw, gdzie ze względu na znaczącą autonomię, rząd helsiński musiał zorganizować odrębne głosowanie. Alandczycy okazali się euroentuzjastami – prawie 74% chciało do zjednoczonej Europy. Austriacy choć nastawieni proeuropejsko (diabelskie 66,6%) nie mogli się z nimi równać.

Rozszerzenie z roku 1995, doprowadziło do pewnych zmian w strukturze wewnętrznej Unii. Oto bowiem liczba członków wzrosła do 12, co oznaczało, że w liczącej dotychczas 18 członków Komisji Europejskiej przywileju posiadania aż dwóch komisarzy pozbawione zostały niektóre państwa członkowskie. Zwiększyło to poczucie wspólnotowości i rozszerzenia odpowiedzialności za losy projektu europejskiego na większą ilość krajów, a mniejsi uzyskali większe możliwości promowania swoich pomysłów i agendy. Blok nordycki, który wówczas się zawiązał, kładł znacznie większy nacisk na sprawy związane z prawami człowieka, prawami pracowniczymi oraz dyscypliną budżetową, co nie podobało się zwłaszcza państwom Południa Europy. Warto zauważyć, że dopiero w 1995 roku liczba gwiazd na fladze Unii Europejskiej pokryła się z sumą państw członkowskich, co zadaje kłam popularnej legendzie, że gwiazdy te miały cokolwiek wspólnego z sumą pierwszych uczestników Wspólnot Europejskich. Nowi gracze ponadto mieli znacznie bardziej przyjazny stosunek do dalszych rozszerzeń, co miało bardzo istotne znaczenie chociażby dla Polski.

Big Bang – Wielki Wybuch

Gdy kilka lat przed Okrągłym Stołem spotkaliśmy się z naszymi rozmówcami z Zachodniej Europy, w celu omówienia warunków umowy handlowej, szef naszej delegacji wzniósł toast za „przyszłą obecność Polski we Wspólnotach Europejskich”. Wszyscy zaniemówili… Po krótkiej chwili tamci wybuchli rzewnym śmiechem. Nikt z nich nie potraktował tych słów na poważnie. Nikt w to nie wierzył, że kiedykolwiek dokonamy przejścia naszego kraju do pełnej, wolnej demokracji wolnorynkowej. Marzenie jednak się spełniło[18]….

~ Jan Truszczyński, dyplomata, były stały przedstawiciel RP przy Unii Europejskiej w latach 1996-2001, były wiceminister spraw zagranicznych

Polska, Czechosłowacja i Węgry. Trzy najbardziej centralne państwa Europy. Ich liderzy Lech Wałęsa, Vaclav Havel oraz József Antall zawarli 15 lutego 1991 roku w historycznym mieście nad urokliwym Dunajem porozumienie, które pierwotnie nazwane Trójkątem, przeszło do historii jako Grupa Wyszehradzka. Organizacja mająca działać na rzecz bliskich relacji członków układu, miała jeszcze jeden kluczowy cel – koordynację współpracy w celu osiągnięcia wielkiego osiągnięcia. Tym marzeniem było dołączenie do Wspólnot Europejskich. Nie było tajemnicą, że obywatele państw oswobodzonych z reżimu komunistycznego, pragnęli stać się częścią demokratycznego, kapitalistycznego świata. Pytanie było inne: czy ten świat pragnął ich w swoich szeregach? Oficjalna odpowiedź była pozytywna, Europa powinna się integrować jeszcze bardziej. Projekt europejski nie był przecież skierowany przeciwko blokowi komunistycznemu, lecz powstał dla stymulowania dobrobytu, promocji wspólnych wartości i utrzymania pokoju na kontynencie. Niemniej, wyzwanie jakie stanęło przed oczami decydentów w Brukseli i innych stolicach państw europejskich, należących do Wspólnot Europejskich było przeolbrzymie. Kolejka chętnych do natychmiastowego wejścia w krąg przyszłej Unii Europejskiej, był doprawdy wielka. Oprócz Grupy Wyszehradzkiej, ubiegać się o to zamierzały Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Litwa, Łotwa czy Estonia. Wszystkie kraje były dotknięte skutkami obowiązywania przez lata gospodarki nakazowo-rozdzielczej, o niskich tradycjach demokratycznych, szalejących inflacjach walut narodowych, czy problemach z przestępczością zorganizowaną i korupcją. Na tym etapie przeciwnicy rozszerzenia mogliby stwierdzić, że nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Państwa te wymagały reform, które powinny przeprowadzać na własną rękę, co z pewnością zajmie im lata, jeśli nie dziesięciolecia, o ile w ogóle demokracje się nie załamią pod naporem gigantycznych problemów do rozwiązania. W taki oto sposób można było zamknąć kwestię rozszerzenia na wschód. Istniał jednak jeden bardzo istotny kontrargument, który obciążał takie myślenie wadą wybiórczości. Państwa zrzeszone we Wspólnotach, nie zaprotestowały, gdy Republika Federalna Niemiec wchłonęła Niemiecką Republikę Demokratyczną 3 października 1990, a oczywistym było, że nowe cztery landy niemieckie dzielą te same problemy co państwa byłego bloku wschodniego. Zjednoczone Niemcy stały się adwokatem sprawy rozszerzenia, zwłaszcza w kontekście Polski, z którą stanowić to miało część procesu pojednania, zapoczątkowanego już w 1965 roku poprzez list biskupów polskich do biskupów niemieckich, a podtrzymanego chociażby spotkaniem kanclerza Helmuta Kohla z premierem Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej. Jednakże nikt nie lekceważył wyzwań, które stały przed tym projektem. Rozumiano diametralną różnicę w dołączeniu państwa o słabej gospodarce (np. Irlandia 1973), ale zachowanych wartościach demokratycznych i prawidłowym modelu społeczno-ekonomicznym, a państwami przeżartymi czterema dekadami funkcjonowania realnego socjalizmu. Aby dołączyć do przekształcającej się Unii Europejskiej, gotowej na ambitne wyzwania, należało nałożyć wysoce wyśrubowane zobowiązania na kandydatów. Temu właśnie miały służyć tzw. kryteria kopenhaskie. Uchwalone na szczycie Rady Europejskiej w duńskiej stolicy w czerwcu 1993 roku dotyczyły warunków przystąpienia do UE, które należało spełnić. Proces postępów monitorowano na bieżąco i oceniano w corocznych raportach. Do kontrolowanych kryteriów zaliczono między innymi: silne demokratyczne instytucje, praworządność, gwarancję poszanowania praw człowieka i ochronę mniejszości (przede wszystkim wówczas narodowych i religijnych), funkcjonującą konkurencyjną gospodarkę wolnorynkową oraz zdolność do absorbcji prawa europejskiego jeszcze przed dołączeniem do Unii Europejskiej. Ostatnie żądanie, jak zauważyła późniejsza polska komisarz unijna prof. Danuta Hübner[19], było ewenementem, ponieważ wprost zażądano od rządów państw Europy Środkowej podporządkowania się unijnej legislacji bez możliwości wpływania na nią. Nie było jednak pola manewru, zdawano sobie sprawę z doniosłości chwili – przedstawiono pakiet, którego spełnienie otwierało furtkę do integracji europejskiej. Przystąpiono do prac w ustawodawstwach krajowych, co zajęło kandydatom prawie dekadę.

Także i stara Unia musiała się przygotować na to rozszerzenie, traktat z Maastricht choć innowacyjny, nie mógł wystarczyć. Dokonywane zmiany za pomocą układów z Amsterdamu (październik 1997) i sławnej Nicei (luty 2001) zwiększały znaczenie Parlamentu Europejskiego, jedynego wybieralnego przez obywateli ciała politycznego Unii oraz Trybunału Sprawiedliwości, któremu przydzielono kompetencje w zakresie rozpatrywania spraw związanych ze swobodą przepływu osób, migracji i azylu. Zapowiedziano zmianę ilości komisarzy unijnych tak, by każde państwo miało zagwarantowany jeden fotel w Komisji Europejskiej, choć określono, że docelowa liczba powinna być mniejsza niż łączna suma wszystkich państw należących do Unii. Będzie to kością niezgody w późniejszych latach[20]. Oszacowano także nowe kwoty posłów do Parlamentu Europejskiego po przyszłym rozszerzeniu. Wszystkie państwa członkowskie, z wyjątkiem Irlandii, za pierwszym razem uzyskały zatwierdzenie zmian traktatowych w krajowych referendach. Kandydaci, choć nie złożyli wówczas podpisów pod traktatami, mieli jednak zauważalny wpływ na ustalenia amsterdamskie i nicejskie. W międzyczasie zamykano kwestie negocjacyjne we wszystkich rozbieżnych zagadnieniach. Mniejsze kraje łatwiej godziły się na sugerowane rozwiązania gospodarczo-społeczne, Czechy, Węgry i Słowenia wyraźnie przodowały w załatwianiu spraw agendy. Polska stawiała zaś istotne żądania, dotyczące choćby obrotu ziemi, przepływu osób, czy Wspólnej Polityki Rolnej. Budziło to irytację państw regionu, ponieważ dobrze wiedziano, że piąte rozszerzenie nie dokona się bez udziału Rzeczypospolitej Polskiej, to zaś było wstrzymywane, ponieważ Polacy zacięcie walczyli o swoje interesy, czego apogeum były chwile pełne grozy podczas szczytu Rady w Kopenhadze w grudniu 2002 roku, gdy nieomal o włos zamknęliśmy sobie drogę do akcesji, kwotami mlecznymi[21]. Szczęśliwie 16 kwietnia 2003 roku zebrani w Atenach przedstawiciele państw kandydujących, złożyli swe podpisy pod gotowym traktatem akcesyjnym. Po serii referendów przeprowadzonych w 2003 roku grupa 8 państw będących jeszcze 15 lat wcześniej pod sowieckim butem, wraz z dwoma byłymi brytyjskimi posiadłościami na Morzu Śródziemnym, dołączyły 1 maja 2004 roku do Unii Europejskiej, wnosząc drugie płuco, mogące pracować pełnią swoich możliwości do wreszcie scalonego europejskiego układu oddechowego. Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Malta i Cypr znalazły się w zachodniej strefie dobrobytu, demokracji i praw człowieka. Nie dadzą sobie tego już wydrzeć, na złość wskrzeszającemu się autorytaryzmowi w moskiewskich gabinetach Kremla.

Bałkański kocioł jeszcze nie wykipiał

Wierzę, że drogi państw bałkańskich skrzyżują się w Unii Europejskiej[22].

~ Abdullah Gül, były premier i prezydent Republiki Tureckiej

Zabrakło w wyżej wspomnianej grupie dwóch nieszczęśników, którzy za wszelką cenę starali się zdążyć na rok 2004, bezskutecznie. To Rumunia i Bułgaria, które znacznie gorzej radziły sobie ze zwalczaniem przestępczości zorganizowanej, miażdzeniem praktyk korupcyjnych i uszanowaniem praw mniejszości etnicznych i narodowych. Z okien brukselskich, państwa te były szczególnie podejrzane pod kątem zdolności do reform. Wystarczy wspomnieć fakt, iż w Bukareszcie do roku 1996 dalej rządzili komuniści z ekipy dyktatora Nicolae Ceaușescu, choć doprowadzili do jego fizycznej likwidacji. W Bułgarii natomiast co ciekawe, doszło do jedynej w Europie sytuacji, że były monarcha został premierem republiki, co stało się doświadczeniem Symeona II Sakskoburggotskiego, choć to samo w sobie Bułgarom nie zaszkodziło. Problemem była istotna rozbieżność orientacji elity, która w Bułgarii wyjątkowo rusofilnie podchodziła do wielkiego słowiańskiego brata.

Rozwiązania z Nicei były przygotowane także na kolejne rozszerzenie i po zaakceptowaniu przez Radę Europejska gotowości tej dwójki, 25 kwietnia 2005 roku podpisano w Luksemburgu traktat akcesyjny. Jednakże były zastrzeżenia. Wobec trudności w zwalczaniu przemytu, nieszczelności granic i panoszenia się grup przestępczych, nie dano im szansy przystąpienia do układu z Schengen, pozwalający na swobodny ruch transgraniczny z innymi państwami Unii. Wizja przyjęcia euro, także została określona jako bardzo daleka. I tak pomimo członkostwa datowanego na 1 stycznia 2007 roku, Rumuni i Bułgarzy, mają wciąż pewne poczucie bycia obywatelami Unii drugiej kategorii. Bułgarskim wkładem jest pojawienie się także trzeciego alfabetu w dokumentach urzędowych – cyrylicy.

Inaczej jest z ostatnim chętnym, któremu udało się wejść na pokład europejskiego okrętu, czyli z Chorwacją. Kraj ten, po doświadczeniach bratobójczej wojny w Jugosławii chciał pójść za przykładem swojego bliskiego sąsiada Słowenii, która dawno obrała kurs na Brukselę. Jednakże autorytarny styl rządów chorwackiego bohatera narodowego i prezydenta Franjo Tuđmana, wykluczał aspirowanie do Unii w tym samym czasie co Polska oraz inne państwa postkomunistyczne. Status państwa kandydującego został Zagrzebiowi nadany dopiero w 2004 roku. Opinia publiczna w Chorwacji bardzo wspierała przystąpienie do UE z racji na pragnienie potwierdzenia przynależności do szeroko rozumianego Zachodu. Jednakże występowały liczne przesłanki działające negatywnie na chorwackie zdolności dołączenia do demokratycznego, praworządnego i pokojowego Zachodu[23]. Kością niezgody zwalniającą postępy negocjacyjne były spory graniczne, nawet z pokojowo nastawioną Słowenią. Dotyczyło to przede wszystkim granic morskich i linii brzegowej, którą Chorwacja ma naprawdę imponującą. Słoweńcom, mającym z kolei bardzo krótki dostęp do morza, mocno zależało na uregulowaniu po ich myśli rozgraniczenia w Zatoce Pirańskiej. Ponadto, opornie szła współpraca Zagrzebia z Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla byłej Jugosławii. Procesy ekstradycyjne chorwackich zbrodniarzy były bardzo rozwlekane w czasie, co budziło irytację Brukseli. Na dokładkę, Chorwaci tak jak i Polacy obawiali się masowego wykupu ziemi przez kapitał zagraniczny i osoby prywatne, w tym przypadku przez Włochów, których obawiano się z powodów historycznych (Istria i część Dalmacji). Po rozwiązaniu wszystkich sporów, 9 grudnia 2011 roku w Brukseli chorwacki prezydent i premier złożyli swoje podpisy pod traktatem akcesyjnym, który wszedł w życie 1 lipca 2013 roku, czyniąc Chorwację ostatnim przyjętym do Unii Europejskiej państwem.

Wyzwania dla naszej przyszłości

To może być moment zwrotny, który odwróci dynamikę europejskiej integracji. Ale może to być po prostu – w co chciałbym wierzyć – wypadek przy pracy, który czasem przydarza się demokracjom[24].

~ Adam Michnik, redaktor naczelny Gazety Wyborczej

Ostatnia wspólna pomyślna europejska inicjatywa reformująca traktaty, zrealizowała się 13 grudnia 2007 roku w klasztorze Hieronimitów, gdzie podpisano nowe porozumienie, od nazwy miasta goszczącego nazwanego Traktatem Lizbońskim. Jak łatwo policzyć, miało to miejsce blisko 17 lat temu. Wkrótce potem na Europę i Świat zaczęły spadać liczne katastrofy i kryzysy społeczno-gospodarcze, które paraliżowały zdolności Unii Europejskiej do reformowania się, wymuszając przejście w ustawiczne zarządzanie kryzysowe. Kolejno dotknęły nas światowy kryzys finansowy (szczyt w 2008-2009), kryzys zadłużenia w strefie euro, którego dramatyczny przebieg w Grecji doprowadził do pierwszego w historii najnowszej zdegradowania pozycji państwa z rozwiniętego do rozwijającego się. Niespotykany w swych rozmiarach od czasów powojennych ruch migracyjny wywołany skutkami Arabskiej Wiosny (po 2011 roku), islamskie ruchy fundamentalistyczne i organizacje terrorystyczne dokonujące zamachów w Europie. Imperializm rosyjski dokonujący bezpośrednich aktów agresji wobec swoich sąsiadów (Gruzja 2008, Ukraina 2014, 2022-) oraz prowadzący wojnę hybrydową wobec szeroko pojmowanego Zachodu. Nieszczęsne referendum brexitowe w Zjednoczonym Królestwie (23 VI 2016) skutkujące jedynym wystąpieniem państwa z Unii Europejskiej w historii czy dotkliwa pandemia COVID-19 (2020-2022). Decydenci w Europie nie byli i w dalszym ciągu nie są w stanie zaproponować i wprowadzić w życie rozsądnego planu naprawczego, który pomógłby narzucić Unii agendę na następne lata, pozwalając na efektywne rywalizowanie z USA, Chinami czy Indiami. Rozwój populizmu, często biorącego na celownik brukselską biurokrację, uniemożliwia partiom szeroko pojętego mainstreamu ambitne planowanie przyszłości, zmuszając je do częściowego przejmowania retoryki ugrupowań antyunijnych i eurosceptycznych, by w ten sposób utrzymać się przy władzy i minimalizować koszty zastoju integracyjnego Europy. A kandydatur do dołączenia do europejskiej lokomotywy jest jeszcze wiele, choć nie cieszą się one absolutnym poparciem społeczeństw państw europejskich. Z nadzieją wyczekujemy na moment, gdy dołączą do nas państwa takie jak Ukraina, Gruzja, Mołdawia, Bośnia i Hercegowina, Macedonia Północna, Albania czy Serbia. Niestety na ten moment stężenie napięcia światowego skutecznie wstrzymuje nasze marzenia o scalonej, demokratycznej, praworządnej i szanującej swoje tradycje Europie. Jednak patrzę w przyszłość optymistycznie. Po każdej przecież burzy wychodzi słońce. A nasze może być szczególnie piękne, gdy na ziemi pod nim będziemy zjednoczeni w różnorodności.

  1. Deklaracja Schumana – maj 1950 r.

  2. Powojnie. Włochy po II Wojnie Światowej. Komuniści na Półwyspie Apenińskim. 18% głosów w pierwszych wyborach. https://www.youtube.com/watch?v=RpF7S_2YiWI, [dostęp: 9 IV 2024].

  3. Statement on the establishment of a Franco-German European Army Corps (La Rochelle, 22 May 1992), https://www.cvce.eu/en/obj/statement_on_the_establishment_of_a_franco_german_european_army_corps_la_rochelle_22_may_1992-en-a1cbc2bd-51da-4ef8-b7e5-07b1bc86e978.html, [dostęp: 9 VI 2024].

  4. A także pomysłu Richarda Coudenhove-Kalergi o stworzeniu Unii Paneuropejskiej (Przyp. autora).

  5. „The Times” (15 stycznia 1963).

  6. Sensacje XX Wieku. Bitwa o Suez, https://www.youtube.com/watch?v=d59SPa1lvZw. [dostęp: 9 VI 2024].

  7. N. Davies, Wyspy. Historia. Wydawnictwo Znak. Kraków 2012.

  8. „The New York Times”, Great Britain looked to France like America’s Trojan Horse, https://www.nytimes.com/1970/05/03/archives/great-britain-looked-to-france-like-americas-trojan-horse-de-gaulle.html. [dostęp 9 VI 2024].

  9. House of Lords Library. https://lordslibrary.parliament.uk/the-uk-economy-in-the-1970s/. [dostęp 9 VI 2024].

  10. N. Davies. Wyspy. Historia. Wydawnictwo Znak. Kraków 2012.

  11. Powojnie. Jak Norwegia odkryła ropę i gaz? Historia bogatego kraju, który stał się jeszcze bogatszy. https://www.youtube.com/watch?v=jhux28_Aggw. [dostęp 9 VI 2024].

  12. José Manuel Barroso, Nobel Peace Prize Lecture of the European Union, https://www.nobelprize.org/prizes/peace/2012/eu/lecture/. [dostęp 9 VI 2024].

  13. I. Walendziak, M. Walczyk. Vademecum 2017 Wiedza o społeczeństwie Zakres rozszerzony. Operon. 2016.

  14. A. Radziwiłł, W. Roszkowski. Historia 1945-1990. Podręcznik dla szkół średnich. Wydawnictwo Naukowe PWN 1994.

  15. Miguel Santos Carrapatoso. „1985: Quando a Grécia exigiu mais dinheiro para aceitar Portugal na CEE. https://observador.pt/2015/02/20/1985-quando-grecia-exigiu-mais-dinheiro-para-aceitar-portugal-na-cee/. Data dostępu 9 VI 2024.

  16. U. Sverdrup. Lessons from the Norway-EU relationship, https://www.nupi.no/publikasjoner/cristin-pub/lessons-from-the-norway-eu-relationship. [dostęp: 9 VI 2024].

  17. Powojnie., Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Ekonomiczne kajdany Moskwy założone podbitym krajom., https://www.youtube.com/watch?v=M20FyL0bjSo&t=645s., [dostęp: 9 VI 2024].

  18. J. Truszczyński., Dwadzieścia lat później, czyli bilans członkostwa Polski w Unii Europejskiej., Akademia Vistula., 13 V 2024.

  19. W prywatnej rozmowie z autorem, (przyp. autora).

  20. K. Lankosz (red.), Traktat o Unii Europejskiej. Komentarz, Wydawnictwo C.H. Beck, Warszawa.

  21. Droga do Unii | Dudek o Historii., https://www.youtube.com/watch?v=a8Hrj36BkTI., [dostęp: 9 VI 2024].

  22. Interia.pl., Serbia i Turcja krytykują Unię Europejską, 23 czerwca 2010.

  23. Euractiv.com. Croatia sees breakthrough in EU talks. https://www.euractiv.com/section/justice-home-affairs/news/croatia-sees-breakthrough-in-eu-talks/. Data dostępu 9 VI 2024.

  24. A. Michnik. Brexit to zła wiadomość, Gazeta Wyborcza. https://wyborcza.pl/7,75968,20300042,brexit-to-zla-wiadomosc.html#ixzz4CfCbaJ5t. Data dostępu 9 VI 2024.