Czy wspólna Polska jeszcze bardziej nas podzieli?

Grafika: Karolina Jaworska

17 października Rafał Trzaskowski zainaugurował, odwlekane, powstanie nowego ruchu – Ruchu Wspólna Polska. Wyborcy Platformy Obywatelskiej długo czekali na to, aż energia rozbudzona podczas kampanii prezydenckiej zostanie w jakiś sposób spożytkowana. Wydaje się, że Trzaskowski zbyt długo zwlekał z ogłoszeniem nowej inicjatywy, ponieważ to wydarzenie przeszło bez większego echa, zwłaszcza w mediach. Czy więc Ruch Wspólna Polska ma realne szanse, by zmienić polską rzeczywistość?

Pierwsze pytanie jakie nasuwa się na myśl jest takie czy to odpowiedni czas na tworzenie nowego ruchu politycznego – Trzaskowski odpowiada na nie błyskawicznie: tak, ponieważ w sytuacji, kiedy władza nie radzi sobie z opanowaniem sytuacji, konieczna jest współpraca. Tylko czy ta współpraca będzie oparta wyłącznie na współdziałaniu opozycji z opozycją (z naciskiem na kooperację Koalicji Obywatelskiej z Koalicją Obywatelską)? Obawiam się, że tak, przede wszystkim biorąc pod uwagę to, jak bardzo zaszczuty został Rafał Trzaskowski w mediach publicznych – osobom oglądającym Wiadomości kojarzy się on ze wszystkim, co najgorsze. A Zjednoczona Prawica broni się rękami i nogami, by cokolwiek w czasie kryzysu, z którym się mierzymy, zrobić….

Drugą kwestią są zaangażowane osoby, z jednej strony mamy to być my – obywatele, a z drugiej, to związani z prezydentem Warszawy i Platformą Obywatelską samorządowcy. Prezydentka Gdańska – Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Białegostoku – Tadeusz Truskolaski, prezydent Sopotu Jacek Karnowski i wielu innych rozpoznawanych przez nas liderów miast. Samorządowcy, przeważnie lubiani i aktywni, są punktem łączącym lokalne wspólnoty, a właśnie o wspólnotę w ruchu Trzaskowskiego na pierwszy rzut oka chodzi. To dobry pomysł i w wielu miejscach punkt letniej kampanii prezydenckiej Trzaskowskiego. Generalnie cała inauguracja Ruchu przypominała rozpoczęcie wyścigu wyborczego – omówienie problemów, z którymi mierzy się nasze państwo, przedstawienie sojuszników, wskazanie obszarów, którymi ruch będzie się zajmował i prośba o zaangażowanie wolontariuszy i obywateli.

Punktami, które najbardziej przykuwały uwagę były: założenie związku zawodowego Nowa Solidarność, po to, aby m.in. zająć się problemem osób samozatrudnionych – przy tej okazji Trzaskowski połączył się z Henryką Krzywonos oraz rozmowa o kryzysie klimatycznym z nastolatką z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Nareszcie władza, mimo, że być może był to zabieg jedynie PR-owy, zaczyna otwierać się na młodych ludzi. Jeśli Trzaskowski „oswoi” związki zawodowe i młodych wyborców może stać się wizerunkową konkurencją dla KO i PiSu, za którymi ci właśnie wyborcy, delikatnie mówiąc, nie przepadają.

Niestety sobotnie wydarzenie nie było w pełni zadowalające odbiorcę. Rafał Trzaskowski momentami wyglądał jak pogodynka – stojąc na tle prostokątnej tablicy z miniaturami Polski. A jak wiemy wizerunek lidera jest dziś równie ważny, co jego pomysły. Jeszcze gorzej wypadli „obywatele” komentujący otaczającą nas rzeczywistość, wyuczonymi formułkami, które były tak nienaturalne, że momentami bawiły i przypominały sceny z mockumentów. Szkoda, bo Trzaskowski i jego „ludzie” mieli dużo czasu na dokładne przemyślenie i zaplanowanie tego wydarzenia w formie, która nie narazi nikogo na zakażenie koronawirusem.

Plusem mógł okazać się brak partyjnych sojuszników Trzaskowskiego – nie widać było Cezarego Tomczyka czy Borysa Budki. Jeśli prezydent Warszawy, a zarazem wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, w Ruchu Wspólna Polska odetnie się od partyjnych więzi, może wiele osiągnąć. Świeże powietrze, współpraca z samorządowcami i młodymi aktywistami może zwiastować przyszłe zmiany na polskiej scenie politycznej. Zwłaszcza, że na horyzoncie widać Ruch Polska2050 i Szymona Hołownię, który podobnie do Trzaskowskiego chce łączyć, a nie dzielić. Niestety efekt może być zupełnie odwrotny i zamiast nawzajem współpracować, Trzaskowski i Hołownia mogą walczyć o opozycyjny rząd dusz. Czy któremuś się to uda?

Kryzys związany z pandemią, zmiany klimatyczne, inna rzeczywistość ekonomiczna sprawia, że potrzebujemy prawdziwego lidera, a nie ruchów, które będą walczyć ze wszystkimi w imię jedności i współpracy. Trzymam kciuki za wspólną Polskę Trzaskowskiego, Hołowni, Czarzastego, Kosiniaka – Kamysza i Bodnara, bo tylko taka będzie w stanie odbudować się po niedemokratycznych rządach i tragedii pandemii.