Dla tych, co wyszli na ulice
Opowiadając o niezwykle istotnej roli białoruskich kobiet w społecznym zrywie przeciwko reżimowi Łukaszenki w 2020 roku, należy podkreślić, że użycie słowa „rewolucja” w tytule jest celowe. Protesty z czasu po wyborach prezydenckich, które były brutalnie i krwawo pacyfikowane przez wojsko, większość Białorusinów i Białorusinek uważa za rewolucję, a sam rok traktuje jako okres przełomowy. Często ich życie dzieli się na to przed 2020 i po nim. Punkt w eliadowskim czasie świętym, gdzie dawny porządek stracił znaczenie, a nowy naznaczył najbliższe dzieje społeczeństwa. Dla wielu osób oznaczał on konieczność opuszczenia kraju, uchodźstwo polityczne, rozłąkę z rodziną, wybranie życia w innym państwie i “przeczekanie” niebezpieczeństwa — bez wiedzy, ile to będzie trwać. Postanowiłam sięgnąć po terminologię używaną przez osoby biorące udział w demonstracjach i ryzykujące własne zdrowie czy życie, by podkreślić ich znaczenie w historii Białorusi. Dedykuję ten tekst każdej osobie, która po dziewiątym sierpnia 2020 roku zdecydowała się wyjść na ulice miast i wsi, by podnieść głos przeciwko niesprawiedliwości, bezprawiu i przemocy. To właśnie te osoby, nierzadko anonimowe, są bohaterami i bohaterkami oraz zwiastunem białoruskiej wolności.
(Nie)wybory
Dla mnie sierpień 2020 roku nie zapowiadał się jakkolwiek szczególnie. Kończąc osiemnaście lat, przejmowałam się głównie niedawno rozpoczętą pandemią, przekładanymi wyborami w Polsce i swoją szkołą. W wakacje, po wyborach prezydenckich w Polsce, wyjechałam do Mińska, odwiedzić babcię. Dopiero na miejscu zorientowałam się, że na dniach tam również odbędą się wybory prezydenckie, więc poszłam wziąć w nich udział. Zagłosowałam na Swiatłanę Cichanouską.
To, co działo się w trakcie głosowania, przekraczało ludzkie pojęcie o sprawiedliwości. Zewsząd docierały informacje i plotki, że kogoś zatrzymano, że osoby wyznaczone do przyglądania się wyborom dostrzegały źle wydrukowane karty, a po zwróceniu na to uwagi wywożono je nie wiadomo gdzie oraz wiele więcej podobnych przekazów. Jedna z sąsiadek w naszym bloku wspomniała, że nagle straciła kontakt z wnuczką — młodą dziewczyną, która była w komisji i obserwowała wybory — żeby po dwóch dniach, gdy ta już wróciła do domu, dowiedzieć się, że została zatrzymana i ten czas spędziła w areszcie. Wyłapywanie ludzi i umieszczanie ich w odizolowanych miejscach to sposób działania chorego, mafijnego państwa, którym steruje bandyta pod wpływem Putina.
Dzisiaj, gdy mija ponad rok od eskalacji wojny w Ukrainie, można dokładniej przyjrzeć się charakterom przywódców wschodnich reżimów. Widać, że kolejne spotkania Łukaszenki i Putina przyjmują formę autoreklamy własnych militarnych działań i agresji wojennej. Nie do końca wiadomo, dla kogo prężą oni mięśnie – czy to próba utrzymania wiary tych ludzi z Rosji i Białorusi, którzy dalej uważają nieomylność swoich przywódców za pewnik, czy może zaimponowania pozostałym państwom i pokazania im, że bandyckie działania mają sens, a wszystko idzie zgodnie z planem. Ja dostrzegam w tym przede wszystkim próbę zapewnienia samych siebie, że mają rację i nie mają powodu do niepokoju. Nie chcą wierzyć nawet relacjom generałów Putina z pola walki, które pokazują, że rzeczywistość nie ma nic wspólnego z tym, co przywódca przygotował i obliczył w swojej głowie.
Łukaszenko natomiast cieszy się z uwagi zachodnich mediów, które się nim zainteresowały. Wreszcie jego konferencje prasowe, wypowiedzi i spotkania z Putinem są udostępniane oraz pokazywane w zagranicznych mediach. Nie, żeby wcześniej tak nie było, ale przez ostatnie dwa lata to nie on był na okładkach. Oczy były zwrócone — tak jak powinny — w stronę bohaterów i bohaterek rewolucji, jej symboli, a także ofiar reżimu łukaszenkowskiego.
Odpowiedź kobiet
Gdy w sierpniu 2020 r. protesty zaczęły przybierać na sile, rząd postanowił walczyć z jednym ze swoich dużych zagrożeń, czyli mężczyznami potencjalnie mogącymi spróbować siłowego przejęcia władzy i osądzenia dyktatora. W trakcie brutalnych pacyfikacji demonstracji większość mężczyzn została aresztowana, prędko skazana, po czym wielu odesłano do kolonii karnych i więzień. Jak to jest, gdy połowa społeczeństwa zostaje odizolowana? Przede wszystkim gaśnie rewolucja. Kiedy zadeptuje się poszczególne iskry, pożar łatwo zażegnać. Natomiast w Białorusi stała się rzecz zaskakująca – nagle kobiety przejęły ster i, wymyślając własne akcje, wprowadziły rewolucję na kolejny poziom. Przeciwko OMON-owcom, znanym z najbrutalniejszego obchodzenia się z demonstrującymi osobami, wyszły kobiety. W działaniach często podkreślały swoją wrażliwość i kobiecość. Oto one – drobniejsze od wielkich mężczyzn ubranych w czarne hełmy, mundury, z ogromnymi tarczami, pałkami i bronią palną. W tym okresie były alegorią całej Białorusi, która staje przeciwko człowiekowi, z którym, póki co, nie ma szans, ale pokazuje swoją odwagę i potrzebę wolności. „Guardian”, „New York Times” i „Deutsche Welle” opisywały wydarzenia w Białorusi jako m.in.: kobiecą rewolucję[1] czy kobiecą twarz protestów[2][3].
Wśród działań kobiet znalazły się takie akcje jak „pokojowy pochód kobiet”. Tysiące z nich maszerowało przez Mińsk w białych ubraniach, niosąc kwiaty i składając je w symbolicznych miejscach. Przed zgromadzeniem szeroko podkreślały, że wybór koloru i rekwizytu był pokierowany pokojowością ich działań — a ja uważam, że te działania mogły mieć drugie dno. Co jeśli wprowadziły one narrację o „delikatnych kobietach” nie z powodów genderowych i chęci przedstawiania siebie jako delikatne i wrażliwe, a raczej jako środek ostrożności, wytrącając broń z rąk reżimu. Bo kto chciałby oglądać, jak wielcy faceci piorą bezbronne kobiety? To byłoby już kompletną antyreklamą dla rządu Łukaszenki. Wymyśliły więc nie tylko motyw przewodni dla demonstracji, ale także wyprzedziły kolej wypadków, gdyby “prezydent” zdecydował się wysłać na nie wojsko. Wtedy sam zaszkodziłby sobie, bo przecież zdjęcia katowanych kobiet przez OMON-owców rozbiegłyby się po świecie w ciągu kilku minut, a Łukaszenko nie mógłby się już tłumaczyć obroną przed młodymi i niebezpiecznymi mężczyznami, którzy chcą zdestabilizować kraj (jak wynika z jego narracji). Jak wytłumaczyć atak na kobiety w białych ubraniach (na których krew byłaby szczególnie widoczna!) z kwiatami w rękach i dziećmi w wózkach? Podejrzewam zatem, że ktoś z otoczenia Łukaszenki dał mu radę, która mogła brzmieć podobnie do: Zostawże te kobiety, niech idą. Pochodzą dzień czy dwa i przestaną.
Ale one nie przestały. Ciągle pojawiały się nowe informacje o spotkaniach, przemarszach czy solidarnościowych demonstracjach pod aresztami, które co parę godzin wypluwały kolejnego skatowanego ojca, męża czy syna. Innym razem spontanicznie wywiązała się sytuacja, gdy kobiety stojące w letnich sukienkach, skonfrontowane z wielkimi OMON-owcami w mundurach wojskowych i kominiarkach na twarzy, po kolei podchodziły ich obejmować. Z wielkim hukiem zderzył się tu świat niezwykłej przemocy i brutalności z Białorusią — młodą płaczącą kobietą obejmującą to, co zostało z jej ojczyzny, próbując wypędzić całe zło i zachować ostatnie okruchy człowieczeństwa. Drobne i trzęsące się ręce w powiewających na wierze sukienkach na ramiączkach przytulały twarde pancerze mężczyzn, którzy torturowali ich najbliższych. Patrząc na zdjęcia z tych wydarzeń, można praktycznie usłyszeć szloch i niewypowiedziane pytania: Jak mogliście to zrobić naszym synom, braciom, mężom i ojcom? Jak możecie mu służyć? Ten obraz do dziś wydaje mi się być przykładem prawdziwie ludzkiej kruchości, a jednocześnie niewiarygodnej siły.
Jednak nie można się łudzić, że kobiece ruchy i protesty przeciwko reżimowi przeszły bez konsekwencji. Przeciwnie. Uczestniczki demonstracji zostały momentalnie uznane za kolejne źródło niebezpieczeństwa dla chwiejącego się reżimu. Rozpoczęto więc masowe rozpędzanie zgromadzeń. Wysłanniczka ONZ Anaïs Marin, która przyglądała się tym wydarzeniom, stworzyła raport dla Rady ds. Praw Człowieka z Walnego Zgromadzenia[4], gdzie przedstawiała przerażające statystyki. W okresie 9-12 sierpnia 2020 roku na terenie Białorusi zatrzymano od 500 do 700 kobiet, w tym dziewczynki i osoby starsze. W aresztach doznawały one najgorszych rodzajów upokorzenia i przemocy – od wchodzenia przez mężczyzn-strażników bez uprzedzenia do cel i odmawiania prawa do prywatności w trakcie korzystania z toalety, przez zrywanie ubrań i przeszukiwanie przy obecności innych strażników, po gwałty (w tym również przy użyciu pałek) i uderzanie po intymnych częściach ciała. Liczby są zatrważające: przynajmniej 143 kobiety (!!!) przyznały, że doznały wykorzystywania seksualnego przez strażników — a prawdziwa liczba takich przypadków jest pewnie znacznie wyższa. Trzeba głośno zaznaczyć: przemoc seksualna jest bronią używaną w trakcie wojen czy pacyfikowania rewolucji w państwie dyktatury.
Głos Białorusi zadaje trudne pytania
W okresie wyborów wyłoniły się kobiety-ikony, które dziś są twarzami walki o wolną Białoruś. Wyżej wspomniana Swiatłana Cichanouska kontynuuje działania polityczne na uchodźstwie i robi to z dużym powodzeniem. Spotkała się z obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych, Joe Bidenem, a także z Barackiem Obamą, Mateuszem Morawieckim, Olafem Scholzem i całym pocztem unijnych polityków i polityczek. Na spotkaniach podkreśla, że Białoruś potrzebuje międzynarodowego wsparcia w walce o wolność. Cichanouska postanowiła wystartować zamiast swojego męża — aresztowanego i skazanego na osiemnaście lat kolonii karnej po sfabrykowanych dowodach na podżeganie do nienawiści i organizowanie zamieszek. To typowy dla Łukaszenki zabieg pozbycia się kontrkandydatów. Inną osobą, której twarz zna cały świat jest Maria Kalesnikava, odpowiedzialna za prowadzenie kampanii wyborczej Swiatłany Cichanouskiej. Kalesnikava pomogła Cichanouskiej i za to znalazła się na czarnej liście. Tuż po „wygranych” przez Łukaszenkę wyborach próbowano pozbyć się wszystkich liderek opozycyjnych z kraju. O ile Swiatłana ze swoimi dziećmi została zmuszona do wyjazdu i opuściła kraj, rozpoczynając działania polityczne zagranicą, Kalesnikava, mimo że porwana i dowieziona przez najemników Łukaszenki do samej granicy z Ukrainą, porwała swój paszport, by zostać w kraju. Dziś, po półtora roku procesu sądowego, spędza swój drugi rok w kolonii karnej. Drugi z jedenastu. W międzyczasie wielokrotnie odmawiano jej prawa do prawnika, utrudniano rodzinie spotkanie się z nią, chorowała poważnie parę razy, a niedawno nieprzytomną przewieziono ją do szpitala i przeprowadzano resuscytację z powodu zatrzymania akcji serca. Dziś Kalesnikava czuje się lepiej, chociaż, znając warunki panujące w zakładach, jeszcze długo nie odzyska pełni sił — o ile w ogóle. Ta działaczka polityczna przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku przez 17 lat nauczała gry na flecie. Z wykształcenia jest muzyczką.
Od 2020 roku działalność kobiet sprowadziła się do podziemia lub na uchodźstwo. Europa przegapiła swój moment na wsparcie państwa europejskiego w krytycznym dla niego momencie ostatnich lat — zupełnie jak przegapiła go w 2014 roku, gdy Rosja rozpoczęła wojnę z Ukrainą, atakując i najeżdżając jej terytorium. Pozostaje tylko pytać: czy kiedykolwiek Europa nauczy się na swoich błędach? I czy musi być to okupione krwią niewinnych osób?
-
S. Walker, Belarus’s female revolution: how women rallied against Lukashenko, „The Guardian”, z 12 września 2020, https://www.theguardian.com/world/2020/sep/12/belaruss-female-revolution-how
-women-rallied-against-lukashenko, dostęp 13 lutego 2023. ↑
-
R. Breuer, Belarus: Women as the face of protest, „Deutsche Welle”, z 8 września 2021,
https://www.dw.com/en/belarus-women-as-the-drivers-of-protest/a-58796761, dostęp 13 lutego 2023. ↑ -
I. Nechepurenko, In Belarus, Women Led the Protests and Shattered Stereotypes, „The New York Times”, z 11 października 2020, https://www.nytimes.com/2020/10/11/world/europe/in-belarus-w
omen-led-the-protests-and-shattered-stereotypes.html, dostęp 13 lutego 2023. ↑
-
Anaïs Marin, Report of the Special Rapporteur on the situation of human rights in Belarus, United Nations. General Assembly. Human Rights Council, Nowy Jork 2021. ↑