
In memoriam Franciscus
Chcę być całkowicie szczery. Nic chcę niczego odjąć z mojego osobistego stosunku do Ojca Świętego Franciszka – relacji przez lata wystawianej na różne przemyślenia, próby i pytania. Nie był to, wbrew pozorom, człowiek prosty mentalnie.
Najdawniejszym wspomnieniem, od którego zaczyna się moja linearnie działająca pamięć jest śmierć Wielkiego Polaka – jak przywykło się określać jedynego naszego rodaka na Tronie Piotrowym. Wychowywałem się w kulcie Jana Pawła II. Dowodem niech będzie głęboki żal pięcioletniego chłopca z Gdańska, który nie mógł zrealizować swojej dziecięcej ambicji zobaczenia tego odzianego w biel papieża. To bolało, bo w kontrze do mojej Mamy i Babci (pielgrzymka do Rzymu i Castel Gandolfo) oraz Dziadka (spotkanie z polskimi marynarzami na Wybrzeżu Kości Słoniowej) ja nie mogłem już tego nadrobić. Dzieci nie trzymają jednak żalu zbyt długo. Mały Adrian szybko wybaczył sam sobie niewyrobienie się z czasem. Biskupem Rzymu w 2005 roku został Joseph Ratiznger, genialny teolog i akademik z Niemiec. Dla większości ludzi był po prostu „tym Niemcem”. Dla wielu w Polsce to wystarczające znamię ocenne wobec cudzoziemca, niemniej odnosiłem wrażenie, że poza tym nie ma szczególnie wielu uwag do tego intelektualisty. Od 2009 roku posługiwałem w swojej rodzinnej parafii w Gdańsku nad Motławą jako kolejno aspirant, ministrant, w końcu jak lektor. Zdobywanie kościelnego know-how nie polegało tylko na nauce ustawiania kielicha, sprawnego kolędowania czy techniki dzwonienia gongiem. Istotnym, choć biernym elementem było poznawanie stosunku zwykłych księży do swoich przełożonych. Benedykt XVI wypadał w tych opiniach bardzo wysoko. Z perspektywy czasu śmiem wątpić, czy zważano na jego imponujący dorobek intelektualny (z czasów gdy był Josephem Ratzingerem: Duch Liturgii – must have dla sympatyka tradycyjnego podejścia do spraw liturgicznych; Wprowadzenie w chrześcijaństwo – podstawa programowa dla studentów teologii; Raport o stanie wiary – celna refleksja w wywiadzie rzece o tym, co czeka Kościół katolicki w przyszłości, która właśnie powoli się dzieje). Papieże tworzą encykliki, adhortacje i motu propria, choć niestety nie są to wśród katolików najbardziej poczytne lektury. Benedykt wydał trzy encykliki z czego najważniejszą – moim zdaniem – jest Deus Caritas Est (Bóg jest miłością) ze stycznia 2006 roku. Papież, który z taką doniosłością podkreślał wagę miłości w życiu człowieka ochrzczonego, wykładał w pięknych, głęboko erudycyjnych słowach podstawowe prawdy – te, w które naprawdę powinien wierzyć lud Boży. Dobrotliwość Benedykta XVI nie miała jednak szansy przebić się do mas przez nieprzychylny mu wizerunek medialny: najpierw jako kardynała-inkwizytora, a później papieża-dogmatyka. Jego próby otwarcia szerszego dostępu do odprawiania mszy w nadzwyczajnym rycie rzymskim – tzw. msza przedsoborowa[1](motu proprio Summorum Pontificum z 2007 roku) – nieustępliwość w głoszeniu wyższości chrześcijaństwa nad innymi religiami (słynny wykład ratyzboński z 2006 roku), czy wreszcie eksponowanie liturgicznej estetyki (camauro, haftowane ornaty) potwierdzały – w oczach progresywnych komentatorów i niektórych wiernych – zachowawczy stosunek papieski do świata współczesnego. I to mimo tego, że Benedykt XVI realnie usiłował odświeżyć wizerunek papiestwa: zrezygnował z tiary w herbie, odrzucił tytuł Patriarchy Zachodu, a do Kolegium Kardynalskiego włączał również biskupów o liberalnej orientacji. Cieniem na jego pontyfikacie kładły się oczywiście różnorakie afery pedofilskie, coraz szerzej ujawniane, oraz kwestia zamętu w finansach Kurii Rzymskiej. O ile mamy konkretne dowody, że w kwestii nadużyć seksualnych Benedykt XVI działał z determinacją (ponad 400 księży usuniętych ze stanu kapłańskiego, osobiste spotkania z ofiarami, zaostrzenie prawa kanonicznego na podstawie swoich doświadczeń z czasów pontyfikatu Jana Pawła II), o tyle nie podołał reformie samej Kurii. Afera „Vatileaks” – czyli wyciek wrażliwych dokumentów przez kamerdynera papieskiego Paola Gabriela – odsłoniła skalę chaosu: frakcyjne konflikty, korupcję, nepotyzm i systemowy opór wobec zmian. Uderzyło to w Benedykta XVI na tyle mocno, że postanowił pójść za przykładem nieznanym Kościołowi od wieku XIII – zdecydował o abdykacji[2]. Pamiętam te wydarzenia z lutego 2013 roku. To był dla mnie rzeczywisty szok. Papież odlatujący helikopterem do rezydencji Castel Gandolfo, w celu umożliwienia Kolegium Kardynalskiemu wybór następcy, który poradzi sobie wyzwaniom Rzymu oraz świata – ten obraz pozostał w mojej głowie na zawsze.
Il Papa Francesco!
Konklawe odbywające się w marcu 2013 roku, zgromadziło 115 elektorów świadomych, że potrzebny jest kandydat diametralnie inny niż Benedykt. Rozumieli to zarówno konserwatywni, jak i liberalni kardynałowie. Szkopuł tkwił w tym, że każdy z tych obozów inaczej definiował „inność”. Ci pierwsi uznawali, że Ratzinger był zbyt koncyliacyjny, zbyt wycofany, działał z cienia i nie potrafił zbudować wokół swojego pontyfikatu przekonującej medialnej narracji. Progresywiści natomiast zarzucali znacznie poważniejsze sprawy ustępującemu papie[3] – jego monarchiczne wysublimowanie (w końcu papież stoi na czele państwa teokratycznego), wizerunek odległego od ludzkich spraw akademika, opieszałość w reagowaniu na skandale (Vatileaks chociażby) oraz brak empatii wobec grup będących cenzurowane w Kościele[4]. Obradujący kardynałowie zgodnie uznali, że następca Świętego Piotra musi być w pełni sił fizycznych, energiczny, mający ambicje gruntownej reformy Kurii Rzymskiej oraz potrafiący odpowiedzieć na gwałtownie zmieniający się społecznie świat. Niektórzy być może postrzegali to jako szerokie uchylenie drzwi dla postulatów zeświecczonego społeczeństwa zachodnioeuropejskiego. Europa na tym konklawe miała przewagę – na 115 elektorów, aż 60 pochodziło ze Starego Kontynentu. I nikt poważnie nie spodziewał się, że stery Kościoła mogą przejść w ręce nieeuropejskie. A jednak takie było pragnienie, zwłaszcza Ameryki Łacińskiej czy Afryki: Nie potrzebujemy papieża-doktrynera, potrzebujemy pasterza z zapachem owiec, który zna cierpienie ludzi[5]. Tym oczekiwaniom zadośćuczynił uczynił wybór metropolity Buenos Aires, kardynała Jorge Mario Bergoglia, urodzonego 17 grudnia 1936 roku w rodzinie włoskich emigrantów pochodzących z Piemontu (to powód, dla którego przyszły papież obok języków włoskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, angielskiego, francuskiego, portugalskiego znał i mało użyteczny piemoncki). Kardynał od 2001 roku, mianowany przez Jana Pawła II, był uważany za kandydata reformistycznego i prostodusznego. Z wykształcenia, obok typowego dla przedstawicieli duchowieństwa teologii i filozofii, posługiwał się także chemicznym. Jako książę Kościoła[6] znany był ze skromnego prowadzenia się i unikania korzystania z przysługujących mu przywilejów. Podkreślano, że jest w pełni samodzielny – rzadka cecha wśród wyższych oficjeli – nie potrzebował asystentów czy kapelanów do wykonywania typowych obowiązków codziennych. Jako włoski Latynos z takim podejściem do życia mógł być (i był) posądzany o sprzyjanie duchowi teologii wyzwolenia[7] zwalczanej przez bardziej konserwatywne kręgi kościelne obawiające się konotacji socjalistycznych i komunistycznych. Bergoglio jednakże związany był z innym ruchem – Communione e Liberazione. Jako jezuita rozwijał przede wszystkim duchowość ignacjańską – pokorną, posłuszną i kontemplacyjną, co być może tłumaczy jego niechęć do wykładania ultymatywnych orzeczeń i dogmatów. Zakładał, że ludziom należy pozostawiać rozeznanie własnych dróg życiowych. Taka postawa zjednywała mu autentyczną sympatię wiernych i części duchowieństwa, które wiedziało, że ma w nim swego pasterza, a nie sędziego. Miłosierdzie głupcze! – parafrazując Billa Clintona – to było hasło nowego papieża, który jako pierwszy spośród 266 biskupów rzymskich przyjął imię Franciszka. Gest wielce sugerujący, że wobec majestatu Benedykta XVI będzie to pontyfikat skromniejszy.
Prawie natychmiast zaczęto zestawiać dwóch papieży obok siebie, co oprócz obrócenia w niwecz starego żartu o tym, jak się witają wikariusze Chrystusa, zaczęło budzić niezdrowe oczekiwanie niechęci obu duchownych do siebie. Wiadomo było dzięki przeciekom[8], że podczas konklawe roku 2005, jednego z nielicznych, gdzie papabile[9] Ratzinger miał niemalże pewność elekcji, to kardynał Bergoglio stanął mu na najszybszej drodze do wyboru, skupiając wokół siebie niechętne konserwatywnemu Niemcowi eminencje. Choć Franciszek zapewniał o swoim wielkim szacunku dla Benedykta, który praktycznie cały swój żywot po abdykacji spędził w spokoju, powstrzymując się od komentowania poczynań następcy[10], to świat chciał odbierać ten stan jako pełen napięcia. Niech świadczy o tym chociażby hit Netflixa Dwaj Papieże (2019) z trzema nominacjami do Oscara (m. in. dla odgrywających role BXVI i FI rewelacyjnych Anthony’ego Hopkinsa i Jonathana Pryce’a), podkreślający oś sporu w patrzeniu na zadania teraźniejszego Kościoła.
Misericordia w sercu i na dłoni
Już sam początek pontyfikatu Franciszka świadczył o nadchodzącej zmianie wizerunku głowy Kościoła Katolickiego. Nowa dewiza papieska Miserando atque eligendo[11] świadczyła charakter pracy pastoralnej papieża, który skupił się na promocji tego, co zawsze było solą Kościoła – ubogich, skrzywdzonych, wykluczonych. W Wielki Czwartek 2013 roku Franciszek nawiedził rzymskie więzienie by dokonać obrzędu obmycia nóg. Dotychczas praktyka ta była „wykonywana” tylko na duchownych diecezji rzymskiej, tymczasem papież rozszerzył to nie tylko o laikat, ale także o wyznawców innych religii niż chrześcijańska. Pierwsza podróż papieska nie odbyła się na zaproszenie przywódców czy episkopatów państw, lecz na zatłoczoną śródziemnomorską Lampedusę, zmagającą się z kryzysem uchodźczym wywołanym przez tzw. Arabską Wiosnę. Migranci stali się szczególnie istotnym zagadnieniem w nauczaniu franciszkowym, co szło w poprzek tendencjom izolacjonistycznym, które po 2015 roku zaczęły dominować w dyskursie europejskim. By dać przykład hierarchom, a i w zgodzie z własnym stylem życia, wyprowadził się z Pałacu Apostolskiego do Domu Św. Marty, co wzbudziło uznanie milionów wiernych, przede wszystkim w krajach, w których wiodło się źle. Papież z faweli[12], jak nazwano Franciszka, gdy podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro w 2013 roku odwiedzał najuboższe miejsca najsłynniejszego brazylijskiego miasta, nosił się tak, jak żaden papież wcześniej. Czerwone pantofle zastąpił zwykłymi czarnymi butami; pektorał złocony – krzyżem bez złoceń; sutannę ze złotym wytłoczeniem – prostą białą. Za gestami szły też słowa zawarte w nauczaniu papieskim. Te można było scharakteryzować następująco: potępić grzech, ukochać grzesznika. Nieprzypadkowo mówi się, że chociaż JPII przypominał, w co chrześcijanin wierzy, BXVI nauczał, dlaczego chrześcijanin wierzy w to co wierzy, to dopiero Franciszek najlepiej pokazał, jak chrześcijanin ma realizować tą wiarę w życiu. Stąd tyle otwarcia na sprawy dotąd potajemnie chowane pod dywan lub pomijane zasłoną milczenia. Franciszkowi osoby LGBT+ mogą zawdzięczyć uznanie ich widoczności w ramach Kościoła i rozpoczęcie wspieranej przez Watykan dedykowanej działalności duszpasterskiej. Kim jestem by osądzać? można odczytywać jako słowa wsparcia dla ludzi o orientacji innej niż heteroseksualna, choć nie oznacza to zmiany nauczania Kościoła o związkach. Nie dla dyskryminacji – otworzyło to dialog w Kościele, którego celem miało być budowanie szacunku do każdego człowieka, bez naruszania zasad przekazanych w Nowym Testamencie. O regulowanych przez państwo związkach partnerskich wypowiedział się z aprobatą[13], lecz podkreślał, że nie mogą być traktowane jak małżeństwa, ponieważ sprzeciwia się to tradycyjnemu wymiarowi i funkcjom społeczno-religijnym. Zdecydowanie mocniejsze było jego stanowisko w sprawie przerywania ciąży. Aborcję przyrównał do wynajęcia płatnego zabójcy i przypomniał o niezmienności nauczania Kościoła (zdecydowanie wrogiego) w tej sprawie. Trudno się temu dziwić, gdyż czyn ten został napiętnowany już w najstarszych dokumentach kościelnych jak Didache (II wiek n.e.). Zmianą było jednak dopuszczenie, w ramach Roku Miłosierdzia (2015-2016, a potem już na stałe), do rozgrzeszania kobiet z dokonanej aborcji przez zwykłych księży, co wcześniej było zastrzeżone tylko dla biskupów – tak poważny grzech w doktrynie katolickiej to stanowi. Krok ten wzbudził wiele kontrowersji – obawiano się zmiękczenia zasad przez ułatwienie uzyskania rozgrzeszenia. Zwolennicy podkreślali, że jest to akt miłosierdzia Bożego i zachęty do godzenia się z Bogiem dla osób, które z powodu konieczności dramatycznych decyzji życiowych znalazły się poza Komunią. Innowacją wyraźnie akcentowaną w pontyfikacie Franciszka była odważniejsza krytyka kapitalizmu. Jako Latynos, Papież miał doświadczenie głębokich nierówności społecznych, nie do wyobrażenia z poziomu europejskiego zjadacza chleba. Adhortacja Evangelii Gaudium (2013) zawiera stwierdzenie, że tak zwana teoria skapywania nie jest gwarantką zapewnienia sprawiedliwości społecznej, a bogactwo nielicznych nie usprawiedliwia biedy licznych. Kontrą dla neoliberalnego, nieograniczonego wolnego rynku, stać się powinna w myśli Franciszka postawa solidarnościowa, dzięki której wypracowuje się dobro wspólne bez uszczerbku dla własności prywatnej. Z największym jednak entuzjastycznym odbiorem spotkała się papieska encyklika Laudato Si(2015), która stała się kościelnym manifestem walki o środowisko naturalne. Ochrona Ziemi i jej zasobów naturalnych, starania o odwrócenie niekorzystnych zmian klimatycznych, jak wskazywał Franciszek, była naczelnym zadaniem globalnej społeczności na teraz i następne lata. Papież podkreślał, że wszystkie wierzenia mają za cel ochronę stworzenia Bożego. Dobrze to rezonowało w kontekście chociażby porozumienia paryskiego na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych (2015).
Turbulencje papieskie
Wymienione powyżej działania można ocenić jako pozytywne i świadczące o miłosiernej stronie Franciszka. Nie uchronił się jednak od pewnych kontrowersji i kryzysów, które w każdym czasie uderzają czy to w Watykan, czy Kościół powszechny. Nie do wszystkiego Franciszek miał też po prostu talent. Jedną z pięt achillesowych pontyfikatu 266. papieża była dyplomacja. Największym zarzutem kierowanym do wikariusza Chrystusa był ten o nieumiejętność rozróżnienia ofiary od sprawcy w wojnie rosyjsko-ukraińskiej rozpoczętej w lutym 2022 roku. Wyjątkowo niesmaczne jawiły się nam słowa o odwadze w wywieszeniu białej flagi z marca 2024[14] czy wystąpienie papieskie do rosyjskiej młodzieży z sierpnia 2023 roku, gdzie padła zachęta do pamiętania o dziedzictwie „wielkiej Rosji”, rodem z czasów caratu Piotra I oraz Katarzyny II Wielkich[15]). Jednakże najszerszym echem odbiła się sugestia Franciszka, że za wybuch wojny odpowiedzialne jest szczekanie NATO pod drzwiami Rosji[16]. Nie muszę sobie wyobrażać, jak szczególnie podle z tymi słowami musieli czuć się liczni Ukraińcy wyznania katolickiego w rzymskim i bizantyńsko-ukraińskim obrządku. Z ich perspektywy musiało być to prawie równoznaczne ze zdradą tych prowadzących wojnę sprawiedliwą, bo obronną. Niestety, ale tutaj papież Franciszek po części podtrzymał niechlubną politykę Watykanu polegającą na pewnym specyficznym stosunku do Rosji, który sprowadza się do tego, by nie zadrażniać z nią stosunków. O ile w wieku XIX polityka zagraniczna Państwa Kościelnego w stosunku do niedźwiedzia miała za cel zachowanie pozytywnych stosunków z euroazjatyckim mocarstwem i ochronę przywilejów wiernych i Kościoła na jego terenie, to w drugiej połowie wieku XX i w XXI wieku celem takiego pobłażania jest już bardziej szczytny cel – ekumenizm. Jako największa cerkiew prawosławna, Patriarchat Moskiewski jest wyjątkowym szkodnikiem w spokojnym rozwoju ruchu ekumenicznego, od lat zwodząc Rzym w tej kwestii. Ściśle zblatowani z wolą Kremla, hierarchowie rosyjscy nie mają interesu w szerszym otwieraniu się na świat chrześcijański, woląc podtrzymywać status jedynego słusznego ośrodka religijnego. W tym aspekcie idą na żyletki chociażby z honorowym zwierzchnikiem prawosławia, patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I, którego autorytet rosyjska cerkiew nieustannie próbuje podkopywać. Sztandarowym przykładem machinacji Rosjan było zbojkotowanie prac Soboru Wszechprawosławnego zorganizowanego w czerwcu 2016 roku na Krecie. Z inspiracji rosyjskiej w ich ślady poszły trzy inne Kościoły prawosławne[17]. Franciszek licząc na możliwy postęp w budowaniu relacji z rosyjską cerkwią, unikał otwartego potępienia agresji Moskwy, choć i tak uraził patriarchę Cyryla, gdy w czerwcu 2022 roku przestrzegł go, by nie był ministrantem Putina[18].
Jakkolwiek postawa w relacji z Kremlem nie szkodzi interesowi katolików per se, to już pseudoporozumienie z chińskimi komunistami owszem. W tym celu należy wyjaśnić sytuację wiernych w Chinach. Oficjalnie zarejestrowany i otwarcie popierany przez władze jest Chińskie Stowarzyszenie Patriotyczne Katolików. Kościół „legalny” zdominowany jest więc przez grupę partyjniackich działaczy, których celem jest utrzymanie spacyfikowanych struktur. Kościół podziemny, wierny Stolicy Apostolskiej, działa natomiast nielegalnie, zaś wierni, podążający za klerem odmawiającym posłuszeństwa władzom chińskim, są szykanowani i prześladowani wraz z nim. Czołowym reprezentantem tej grupy jest chociażby kardynał Joseph Zen Ze-kiun. W 2018 roku staraniem sekretarza stanu, kardynała Pietro Parolina, Watykan podpisał z Pekinem umowę w sprawie mianowania biskupów katolickich na obszarze Państwa Środka i uznania zwierzchnictwa papieskiego nad ChSPK, która miała uzdrowić sytuację. Niestety, tak się nie stało. Dokument ten, choć dwukrotnie odnawiany nie jest traktowany poważnie przez stronę chińską, która w dalszym ciągu wyznacza swoich nominatów na biskupów, bez oglądania się na opinię papieża. Co więcej, wzbudził on poważny ferment wśród tych, którzy nie poszli na współpracę z reżimem komunistycznym. Wspomniany kardynał Joseph Zen Ze-kiun nazwał nawet porozumienie zdradą Jezusa. Franciszkański Watykan milczał lub bardzo cicho wstawiał się za prześladowanymi grupami w Chinach – mowa tu nie tylko o katolikach, ale na przykład pacyfikowanych w obozach koncentracyjnych muzułmańskich Ujgurach.
Jednakże na swoim koncie papież Franciszek miał też udane próby zaprowadzenia pokoju lub zbliżenia między wrogimi sobie stronami. Za największy sukces można uznać mediacje między komunistyczną Kubą a Stanami Zjednoczonymi z 2014 i 2015 roku, które zakończyły się normalizacją stosunków dyplomatycznych między nimi. Za pochwałę możemy uznać słowa kubańskiego lidera Raula Castro, który docenił wysiłki Franciszka na tyle, że zasugerował powrót na łono Kościoła Katolickiego w przyszłości[19]. Innym znanym działaniem Ojca Świętego była częściowo udana próba zaprowadzenia pokoju między młodym Sudanem Południowym a Republiką Środkowoafrykańską w 2019 roku. Cały świat w osłupieniu zobaczył wtedy głowę Państwa Watykańskiego całującą stopy notabli sudańskich, co miało wybitne znaczenie moralne dla procesu pokojowego. Inne próby godzenia stron, jak chociażby w Wenezueli, nie przyniosły efektów. Na plus można jednak uznać próby pogłębienia dialogu międzyreligijnego. Franciszek zasłynął tutaj porozumieniem z Abu Zabi z lutego 2019 roku. Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju i światowego i współistnienia podkreślał braterstwo między religiami abrahamowymi, potępiał przemoc religijną (istotny aspekt w czasie dogorywania terrorystów-islamistów z ISIS na Bliskim Wschodzie), uznawał wolność religijną za prawo naturalne i niezbywalne, głosił godność i zakaz uprzedmiotawiania kobiet, ochronę praw dziecka i manifestował braterstwo globalne. Choć w Polsce przeszedł bez większego odzewu, to akt ten stanowił mocny krok w kierunku bliższych relacji z islamem.
Koniec karnawału
Istotnym wewnętrznym problemem w Kościele Franciszka była jego niechętna postawa do duchownych i wiernych o wrażliwości tradycjonalistycznej oraz konserwatywnej. Z resztą z wzajemnością. Wybór na Ojca Świętego latynoskiego jezuity wzbudził obawy już w momencie samego błogosławieństwa Urbi et Orbi z dnia 13 marca 2013 roku, gdy Franciszek zaprezentował się w najskromniejszej wersji papieskiego stroju i przywitał się słowami Dobry wieczór, zamiast tradycyjnego Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Proboszczowski format biskupa Rzymu nie był w smak ludziom nastawionym na hierarchiczny i klerykalny charakter Kościoła, który z kolei absolutnie nie był po drodze papieżowi. Franciszek stopniowo ścinał tytularną nadbudowę likwidując chociażby nadawanie tytułów honorowych prałatów czy infułatów, co było pewną formą awansu i docenienia bardziej wyróżniających się księży. Ojciec Święty uważał to za element wychodzenia z kultury władzy na rzecz kultury służby. O ile nadawanie ich w przeszłości było nagminną praktyką, to przegięcie w drugą stronę zostało odczytane jako chęć rozmontowania ustalonego porządku i odcinanie się od dziedzictwa Kościoła.
Prawdziwe silne tarcia wywoływała jednak kwestia stosunku do nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego (VOM). W skrócie jest to przedsoborowa wersja mszy świętej, znana z dzieciństwa naszych dziadków, gdzie kapłan sprawował Ofiarę plecami do wiernych, nosił inne szaty liturgiczne, językiem liturgii była łacina, a kalendarz liturgiczny był znacznie bardziej zapełniony. Z racji na pewne piękno takiej formy Mszy, wycofanej po wejściu w życie nowego mszału Pawła VI z 1970 roku, część tradycyjnych katolików poczuła się zagubiona i nie potrafiła zaakceptować zmian, co zostało wykorzystane przez środowiska sedewakantystów, a później także przez zwolenników skonfliktowanego z Watykanem abp Marcela Lefebvre, znanego krytyka postanowień Soboru Watykańskiego II. By umożliwić cieszenie się taką formą Mszy, papież Jan Paweł II wydał list apostolski Ecclesia Dei (lipiec 1988) umożliwiający odprawianie takiej formy za zgodą biskupa-ordynariusza miejsca. Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum (lipiec 2007) jeszcze bardziej poluzował wymogi: każdy ksiądz miał prawo do sprawowania takiej wersji mszy. Po nastaniu pontyfikatu Franciszka nastąpił odwrót od tych korzystnych ustaleń. Zaangażowanie w msze „trydenckie” było niechętnie odbierane do czasu, gdy motu proprio Traditionis custodes (lipiec 2021) wprowadziło z powrotem wymóg zgody biskupiej oraz zaostrzało wymogi organizacyjne do tego stopnia, że znacząco zmniejszało to możliwości odprawiania takiej Mszy. W dalszej perspektywie, intencją papieża Franciszka było zaprzestanie jej sprawowania, co do reszty nastawiło wrogo do Ojca Świętego konserwatywnych biskupów i kardynałów, żywo związanych z tą tradycją. Znanymi polemistami tych kroków byli chociażby kardynałowie Raymond Burke, Gerhard Müller czy Robert Sarah.
Po elekcji, nowa ziemska głowa Kościoła Katolickiego zabrała się za kwestię, która tak mocno zaszkodziła jego poprzednikowi, czyli niemogącej się zreformować Kurii Rzymskiej. Już w kwietniu 2013 roku Franciszek zgromadził wokół siebie Radę Kardynałów – dziewięcioosobowy zespół doradców, którym powierzył wypracowanie nowego modelu zarządzania najważniejszym urzędem administracyjnym Państwa Watykańskiego. Działania zespołu oraz papieża miały za zadania: poszerzyć dostęp do urzędów kurialnych dla zwykłych księży, świeckich, a także kobiet; przebudować struktury dykasterii; dokonać reformy finansów watykańskich wraz z licznymi audytami i restrukturyzacjami; ustalić zasady etyki i przejrzystości pracowników kurialnych, zaostrzyć kary za korupcję. Zwieńczeniem prac była konstytucja apostolska Praedicate Evangelium z marca 2022 roku. Nowe prawo dało asumpt do zbudowania bardziej inkluzywnej i otwartej Kurii Rzymskiej. Jednocześnie było dopełnieniem ogólnego trendu umniejszania siły frakcji kurialnej – szczególnie samodzielnej i kierującej się własnymi interesami w Kościele. W tym aspekcie warto wspomnieć skandal z kardynałem Becciu, ostatecznie skazanym na karę 5,5 roku bezwzględnego więzienia i utratę praw do wzięcia udziału w konklawe. Kardynał Angelo Becciu został oskarżony o nepotyzm, nadużycie władzy i przekazywanie pieniędzy watykańskich na cele moralnie niegodziwe. Tropiący tę nieszczelność finansową papiestwa australijski kardynał George Pell, członek Rady Kardynałów, został oskarżony w Australii o pedofilię i po procesie skazany, co było mocno na rękę Becciu, który podobno miał zlecić dokonanie przelewu na rzecz oskarżycieli Pella. Koniec końców, Sąd Najwyższy Australii uchylił wyrok i uniewinnił Australijczyka ze względu na wycofanie zarzutów ze strony oskarżycieli. Sprawa Becciu pokazuje jak w soczewce, jaką poważną robotę musiał wykonać Franciszek, by zdusić takie przypadki w zarodku, a jednocześnie pozwala nam zrozumieć kapitulację Benedykta niebędącego w stanie dokonać przełamania tej patologii.
Rola Polski w życiu Franciszka
Jeszcze jedną kwestię warto omówić. Stosunek papieża z Argentyny do polskiego kościoła. Człowiek-symbol jakim był, jest i będzie Jan Paweł II, stanowił o obawie Franciszka o uznanie ze strony nadreprezentowanych w watykańskich strukturach polskich duchownych. Choć wielokrotnie podkreślał dokonania tego, który kreował jego samego kardynałem, to swoją postawą dawał znać, że jego pontyfikat jest inny niż Polaka. Stosunek do klerykalizmu był diametralnie różny. Krytyka ospałych duszpasterzy skupiających się na politykierstwie i szukaniu korzyści materialnych była dla części polskiego episkopatu niezwykle irytująca. Zdanie wyrażające Franciszkowy pogląd na ideową misję wspólnoty katolickiej: Wolę Kościół poturbowany, brudny i pobijany, który wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia i wygody przywiązania do własnego bezpieczeństwa delikatnie rzecz ujmując było pstryknięciem w nos dla naszego duchowieństwa. Reformy Franciszka takie jak chociażby kwestia komunii dla rozwodników czy błogosławieństwa poza rytuałem par homoseksualnych zostały z grubsza odrzucone lub niewdrożone do praktyki. Zgodnie KEP[20] i papież na pewno mówili w sprawie migrantów, choć głos polskich biskupów nie miał przełożenia na działania tak rządu PiS-u, jak i Koalicji 15 października. Nieśmiale wyrażane były myśli o tym, że ten pontyfikat należy przeczekać. 12 lat nie było jednak okresem krótkim i zdołało odcisnąć swój ślad w naszej strukturze kościelnej. Spadła liczba polskich kardynałów – z 8 w 2013 roku, do 5 w 2025 roku[21]. Nowe nominacje biskupie dały nadzieję na bardziej otwarty i racjonalny Kościół – abp Galbas w Warszawie, abp Ryś w Łodzi, abp Zieliński w Poznaniu. Skandale pedofilskie trawiące Kościół polski zaczęły być z większą determinacją tropione, choć droga do ich skutecznego wytępienia jest jeszcze daleka. Papież w 2021 roku wysłał do naszego kraju specjalnego wysłannika, Maltańczyka abp Charlesa Sciclunę, mającego zbadać samooczyszczanie się polskiego episkopatu. W tym czasie postępowaniem wyjaśniającym zostali objęci abp Głódź, bp Janiak czy bp Rakoczy. Widać więc, że Polska stanowiła raczej siedliszcze problemów papieża niż wsparcia dla pontyfikatu Franciszka. Niemniej widać było autentyczną radość podczas jego jedynej podróży apostolskiej do naszego kraju w lipcu 2016 z okazji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, czy licznej obecności polskich pielgrzymów na coniedzielnym Aniele Pańskim lub audiencjach generalnych. Na koniec warto zauważyć, że znaczącą dobroczynną funkcję powierzył ceremoniarzowi papieskiemu Konradowi Krajewskiemu, czyniąc go jałmużnikiem papieskim w 2013 roku. Funkcja ta zaliczająca się do tzw. rodziny papieskiej dawała bliski dostęp do Ojca Świętego. Panowie się dość mocno polubili, a wzorowe wywiązywanie się Krajewskiego z obowiązków zaowocowało ordynacją na biskupa w 2013 roku i kreacją kardynalską w 2018 roku. Śmierć Franciszka zastała polskiego purpurata na funkcji Prefekta Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia, nowo powołanej struktury administracyjnej mającej za swój cel właśnie pomoc materialną ubogim.
Spuścizna
Jorge Mario Bergoglio pozostawił po sobie Kościół bardziej wyczulony na ludzkie słabości, zagubienie czy zwątpienie. Za to jestem mu bardzo wdzięczny. Osobiście był poniekąd jak Elżbieta II, o której pisałem trzy lata temu – wierny modelowi przywództwa, który wyznawał całym sobą – słowem, myślą i uczynkiem. Nie uchronił się od decyzji trudnych, złych, niewłaściwych. Ale dla wielu chrześcijan, innowierców i niewierzących był człowiekiem prawdziwie autentycznym. Obdarzonym szczerym sercem, otwartym na tych, którzy mają w życiu naprawdę pod górkę. Stanowi to o doskonałym odczytaniu nauk Jezusa z Nazaretu, które zapragnął realizować do samego końca. Bogu niech będą dzięki!
[1] Według mszału papieża Jana XXIII z 1962 roku.
[2] Krok papieża Celestyna V (1294 r.)
[3] Wł. Il Papa – biskup Rzymu
[4] Rozwodnicy, aktywni homoseksualiści, progresywiści katoliccy itp.
[5] Można uznać to za nie wprost wyrażoną myśl przewodnią Franciszkowego pontyfikatu.
[6] Zwyczajowo mówi się tak o kardynałach.
[7] Nurt teologiczny rozwinięty w Ameryce Łacińskiej, interpretujący Ewangelię przez pryzmat walki z ubóstwem, niesprawiedliwością i uciskiem społecznym. Kładzie nacisk na praktykę i pracę u podstaw. Ruch o lewicowym kolorycie.
[8] Według Lucia Brunellego.
[9] „Wysoce” prawdopodobny faworyt do obsadzenia tronu piotrowego.
[10] Wyjątkiem możemy uznać dzieło popełnione wspólnie z kard. Robertem Sarahem Z głębi naszych serc (2020) czy O sensie wiary i teologii (2022).
[11] łac. Spojrzał z miłosierdziem i wybrał.
[12] Fawela – dzielnica nędzy w Brazylii.
[13] Stanowisko papieskie: https://tvn24.pl/swiat/papiez-franciszek-o-zwiazkach-partnerskich-osob-homoseksualnych-st4727521 [data dostępu: 09.05.2025].
[14] Papieska wypowiedź: https://www.rp.pl/kosciol/art39967691-papiez-mowil-o-wywieszeniu-bialej-flagi-przez-ukraine-watykan-tlumaczy-slowa-franciszka [data dostępu: 08.05.2025].
[15] Franciszek z marca 2024 roku: https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-z-rosja/news-papiez-do-rosyjskiej-mlodziezy-jestescie-spadkobiercami-wiel,nId,6990981 [data dostępu: 08.05.2025].
[16] Cytowana wielokrotnie wypowiedź: https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1247717%2Cpapiez-wyjasnil-slowa-o-szczekaniu-nato-uslyszal-od-jednego-z-szefow [data dostępu: 08.05.2025].
[17] Patriarchat Antiocheński, Gruziński i Bułgarski.
[18] Franciszek o Cyrylu: https://www.rp.pl/kosciol/art36229691-papiez-mowil-o-ministrancie-putina-rosyjska-cerkiew-prawoslawna-upomina-franciszka [data dostępu: 08.05.2025].
[19] O spotkaniu z kubańskim dyktatorem: https://wiadomosci.onet.pl/religia/watykan-papiez-franciszek-spotkal-sie-z-raulem-castro/713kbe [data dostępu: 08.05.2025].
[20] Konferencja Episkopatu Polski.
[21] Papież na pytanie, dlaczego nie promuje większej liczby Polaków w Kolegium Kardynalskim miał odrzec, że: Polska wystarczająco się już ich dorobiła na długie lata.