Nasz człowiek w pałacu. No właśnie, czyj?

Ilustracja: Nela Samolińska
Artykuł ukazał się w 18. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

Poza momentem, kiedy nowy prezydent mówi słowa przysięgi, później jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto[1] – tymi słowami w 2010 roku ówczesny premier Donald Tusk skwitował swoją decyzję o niepodjęciu startu w wyborach prezydenckich. Minęło 14 lat; szefem rządu znowu jest Tusk, a kolejna kampania o najwyższy urząd w państwie nabiera rozpędu.

Prosiaczek prezesa[2]

            Przed 10 laty był moment iluminacji, teraz są badania[3] – mówił na konferencji prasowej w połowie listopada prezes PiS, kilka dni po planowanej dacie przedstawienia kandydata partii na Prezydenta RP. Lubiącemu symbole Kaczyńskiemu nie udało się jednak dotrzymać terminu, kiedy to po równo 10 latach, 11 listopada 2024 roku, miał przedstawić następcę Andrzeja Dudy. Oświecony wówczas prezes, mimo początkowych wyrazów zwątpienia również w swoim środowisku, kilka miesięcy później udowodnił swój zmysł polityczny, wraz z triumfem relatywnie mało znanego europosła z Krakowa.

Trudność w podjęciu decyzji w październiku tak dała się we znaki, że nieoczekiwanie z wewnątrz partii wypłynął pomysł zorganizowania prawyborów. Tak szybko, jak został on przedstawiony, tak szybko został odrzucony przez kierownictwo[4], a sama zagrywka miała ponoć ukazać, kto chce sprzeciwić się woli prezesa. Poszukiwanie kandydata o podobnym profilu w tym roku trwało co najmniej kilka miesięcy, by w kluczowych fazach ograniczyć się do czterech nazwisk: Mariusza Błaszczaka, Tobiasza Bocheńskiego, Przemysława Czarnka i Karola Nawrockiego. Były minister obrony w tym gronie – wydawać by się mogło – miał najmniejsze szanse na zdobycie nominacji, jednak sam fakt rozważania jego kandydatury potwierdza, że lojalność wobec Jarosława Kaczyńskiego popłaca. Zresztą Błaszczak, jak nieoficjalnie informowały media, wczesną jesienią na kongresie PiS-u miał zostać ogłoszony następcą wieloletniego prezesa. Wówczas w konserwatywnym ugrupowaniu zaszły zmiany organizacyjne: licząc na wzmocnienie wizerunku[5], powołano m.in. Komitet Wykonawczy (jako organ dla członków z młodszego pokolenia) oraz doszło do fuzji z Suwerenną Polską – partią Zbigniewa Ziobry.

Niemniej, w przypadku wyboru na najwyższy urząd w państwie dochowanie wiary szefowi nie wystarcza. Pod koniec wakacji Jarosław Kaczyński zdradził, jakie kryteria będzie brał pod uwagę. Musi być młody, wysoki, okazały, przystojny. […] Musi mieć rodzinę. Najlepiej jakby znał dwa języki. […] Tak jak ten prawdopodobny przeciwnik w drugiej turze, musi być obyty międzynarodowo[6]. W konsekwencji Mariusz Błaszczak będzie musiał zadowolić się pozycją wiceprezesa partii i zarazem jej delfina, o czym w wywiadzie dla Radia Maryja były Wicepremier ds. Bezpieczeństwa również wspomniał. Z wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości jury brało też pod uwagę Tobiasza Bocheńskiego, ale także Przemysława Czarnka. Były minister edukacji i nauki jasno podkreślał brak zainteresowania prezydenturą, niemniej równocześnie wyrażał skłonność do podjęcia rękawicy[7]. Z kolei śledząc aktywność medialną europosła można wywnioskować, że ambicje związane z kandydowaniem nie były mu obce[8]. Bocheński był zdeterminowany do tego stopnia, iż wykorzystywany przez niego jeszcze kilka miesięcy temu argument o swojej bezpartyjności w wiosennej kampanii na urząd Prezydenta Warszawy zamienił na legitymację członkowską.

 

Bezpartyjny, bezstronny, bez zdania

            Jak się okazało przed weekendem 23-24 listopada, Łodzianin mocno przestrzelił. Kilka dni przed planowaną prezentacją kandydata stało się jasne, że rola ta przypadnie prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej, Karolowi Nawrockiemu. Jego przewagą nad innymi pretendentami miała być właśnie bezpartyjność, którą politycy PiS-u (i on sam) tłumaczą jako niezależność od kierownictwa jakiejkolwiek partii. Z szeregu przeprowadzonych badań dla Nowogrodzkiej miało wynikać, że największe szanse na wejście do drugiej tury oraz pokonanie w niej kandydata (najprawdopodobniej) strony rządzącej ma osoba właśnie o takich cechach. Podzielająca światopogląd i pozycje polityczne PiS-u, ale nieobarczona ośmioma latami samodzielnych rządów.

            Problem w przyjętej przez opozycyjną partię narracji jest to, że szef IPN-u de facto jest politycznie związany z ugrupowaniem Kaczyńskiego. W przeszłości pochodzący z Gdańska Nawrocki był radnym tego miasta z ramienia ugrupowania. Gdy w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę w kraju, zaproponowano mu stanowisko Dyrektora powstającego jeszcze za czasów PO-PSL Muzeum II Wojny Światowej. Z kolei w 2021 roku, kiedy to partia miała większość w Sejmie, ale kontrolę nad Senatem sprawowała opozycja, Jarosław Kaczyński poszedł na polityczny układ z Polskim Stronnictwem Ludowym. W zamian za poparcie PSL-u w izbie wyższej dla Karola Nawrockiego na funkcję szefa Instytutu Pamięci Narodowej, PiS zagłosowało za kandydatem partii Władysława Kosiniaka-Kamysza na Rzecznika Praw Obywatelskich, którym został prof. Marcin Wiącek.

            To właśnie również umiejętność obecnego prezesa IPN-u kokietowania innych stronnictw politycznych ma być jego atutem. Nawrocki, zawdzięczający swoją posadę politykom Ludowców, już na obecnie piastowanym stanowisku wysyła sygnały do sympatyków zielonej koniczyny poprzez dbanie o rozwój tradycji ruchu chłopskiego, z pamięcią o Wincentym Witosie na czele. Poza PSL-em, kandydat Prawa i Sprawiedliwości ma być strawny dla wyborców Konfederacji, z których część ma poglądy nacjonalistyczne. Nawrocki regularnie pojawia się na Marszach Niepodległości, a linia narracyjna obrana przez Instytut Pamięci Narodowej ma przypadać do gustu właśnie środowiskom prawicowo-tożsamościowym. O znajomościach szefa IPN-u nie wspominając[9].

            Gambit prezesa Kaczyńskiego obliczony jest także na inną istotną kwestię, a mianowicie wywołanie jak najmniejszego negatywnego efektu na atmosferę wewnątrz partii. Gdyby kandydatem miał zostać jeden z kilku najbardziej rozpoznawalnych działaczy Zjednoczonej Prawicy, nieuniknione byłyby wewnętrzne walki frakcyjne. Które zresztą (podobnie jak w latach 2015-2023) niejednokrotnie ujrzałyby światło dzienne, co mogłoby stanowić paliwo polityczne dla pozostałych przeciwników w wyścigu o Pałac Prezydencki. Mimo tego że Nawrocki – jako kandydat spoza partii – nie ma w niej swojego zaplecza, nie jest odpony na wrogie działania poszczególnych polityków. Dbają oni o swoje interesy, m.in. w kontekście nieuniknionej w przeciągu kilku lat zmiany na najwyższym szczeblu na Nowogrodzkiej. Udostępnienie dziennikarzom Onetu raportu o znajomościach szefa IPN-u jest jedną z zakulisowych rozgrywek politycznych przeciwko niemu. Na chwilę obecną nie jest jasne, czy działania poszczególnych frakcji w ugrupowaniu Kaczyńskiego osiągną sukces w postaci zmiany kandydata. Jak na razie w kampanię Nawrockiego nie jest chętna angażować się część prominentnych działaczy PiS-u, a postawę tę podzielają partyjne doły[10].

 

Bo czasy się (nie) zmieniły

            Inaczej niż Zjednoczona Prawica do wyborów wydaje się podejść Koalicja Obywatelska, która nie chowa partyjnego szyldu. Partia premiera Tuska, mimo różnych opinii na temat sprawczości Koalicji 15 Października, jako wiodąca siła w sondażach ma naturalnie największe szanse na wygraną. Sytuacja odwróciła się zatem w stosunku do tej z 2020 roku, kiedy urzędujący Andrzej Duda ubiegał się o reelekcję. Niemniej, Rafał Trzaskowski, tak samo jak kandydat popierany przez PiS, zdobył ponad 10 milionów głosów, o czym często wspominał na przestrzeni ostatnich 4 lat. Włodarz Warszawy wykorzystywał tę narrację do budowania swojej pozycji jako naturalnego pretendenta do walki o najwyższy urząd w państwie w kolejnych wyborach. A więc tych w 2025 roku.

            Mało kto pamięta, że w 2020 roku, z racji niezorganizowania wyborów przez władzę, wyznaczono kolejną datę na kilka tygodni później. To pozwoliło na wymianę kandydata w szeregach KO. Mało kto pamięta również, że pierwszą osobą wystawioną do walki o prezydenturę była Małgorzata Kidawa-Błońska. Jednakże ze względu na słabe sondaże wynikające z decyzji o bojkocie kampanii, podyktowanej wybuchem epidemii COVID-19, kandydatka ostatecznie wycofała się z wyścigu. Przedtem, tj. w 2019 roku, swoją nominację otrzymała po zorganizowanych prawyborach w Platformie Obywatelskiej, w których zmierzyła się z prezydentem Poznania, Jackiem Jaśkowiakiem.

            Największe ugrupowanie w obecnej koalicji rządzącej, mimo swoistej „naturalności” kandydatury Trzaskowskiego, w 2024 roku również zdecydowało się na organizację prawyborów. Powodów tej decyzji jest kilka. Najbardziej znaczący jest fakt, że w przeciągu ostatnich miesięcy prezydentowi Warszawy wyrósł konkurent. Mowa o Radosławie Sikorskim, który doświadczenie w prawyborach już ma: w 2010 roku konkurował o nominację PO z Bronisławem Komorowskim. W tym roku, na kilkanaście tygodni przed zapowiedzianym ogłoszeniem kandydata przez Tuska, minister spraw zagranicznych rozpoczął objazd po kraju oraz niespotykaną dotąd w jego przypadku ofensywę medialną.

Kolejnym powodem, na który publicznie zwracał uwagę Rafał Trzaskowski, jest zapewnienie finalnemu kandydatowi silnego mandatu. Tak też się stało – wiceprzewodniczący Platformy zdobył w głosowaniu prawie 75% poparcia, zaś szef MSZ niewiele ponad 25%. Na wynik, poza krótkim okresem kampanii wewnątrz partii, wpływ miało postanowienie o włączeniu pozostałych ugrupowań składowych KO, czyli Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej oraz Zielonych. Skąd taki wniosek? Stronnictwa te mają bardziej lewicowo-liberalny profil, któremu bardziej – w oczach ich członków – odpowiada Trzaskowski. Jednak jeśli wziąć pod uwagę wyniki tylko w PO, i jeżeli wierzyć w zakulisowe zapewnienia działaczy partii, różnica między pretendentami jest już niższa[11]. Przy tym trzeba zaznaczyć, że ideologicznie Radosław Sikorski nie odbiegał od swojego oponenta. Przy jednoczesnym podkreślaniu znaczenia wartości liberalnych, zaznaczał potrzebę wyjścia naprzeciw wrażliwości konserwatywnej[12]. Konserwatywnej w znaczeniu europejskim, bo minister opowiedział się zarówno za związkami partnerskimi, jak i legalizacją przerywania ciąży do 12. tygodnia. Tym samym Sikorskiego zdołały poprzeć postacie z dwóch skrajnie odmiennych stron – były prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz poseł Roman Giertych.

Błędem najdłużej sprawującego funkcję szefa MSZ było na pewno to, że nigdy nie próbował budować zaplecza wewnątrz Platformy. Sikorski, wydawać by się mogło, zawsze wolał pracę w zaciszu ministerialnych gabinetów, niż w siedzibie partii przy ulicy Wiejskiej. W przeciwieństwie do prezydenta Warszawy, który z racji pełnionego urzędu w parlamencie pojawia się rzadko, wykorzystywał potencjał będący pochodną jego wyniku z 2020 roku i od tamtej pory pracował na wzmacnianie swojej frakcji. Niemniej w potencjalnym scenariuszu, kiedy to Rafał Trzaskowski wygrywa głosowanie powszechne i zostaje Prezydentem RP, minister spraw zagranicznych może wykorzystać swoje poparcie w środku PO i zabiegać przy tym o zwolnioną pozycję człowieka nr 2 w partii. W takiej sytuacji Sikorski najskuteczniej skorzystałby ze swojej prawyborczej porażki[13].

 

Walka o trzecie miejsce

            Przyjmuje się, spoglądając na wyniki wyborów prezydenckich od upadku komunizmu, że w niemal każdym głosowaniu zostaje miejsce dla tzw. trzeciego kandydata. Z klucza partyjnego największe szanse na zostanie nim przypadają obecnemu marszałkowi Sejmu, a także współliderowi Konfederacji. Ten pierwszy, jeszcze jako gracz wchodzący do rozgrywki zza polityki, zdobył już 3. miejsce w 2020 roku, zyskując ponad 13% poparcia[14]. Dzisiaj Hołownia jest przewodniczącym swojej partii oraz drugą osobą w państwie. Trudne położenie marszałka wynika między innymi z badań opinii publicznej, w których nie wychodzi tak dobrze, jak przed czterema laty. Kolejnym powodem jest widoczna próba odrestaurowania strategii, która wówczas pozwoliła na uzyskanie pozycji na podium. Współlider Trzeciej Drogi jest jednocześnie jednym z czterech najważniejszych głosów w koalicji rządzącej, więc dużo trudniej jest mu się zdystansować od działań państwa i przedstawić jako ktoś spoza systemu. Hołownia także startuje przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, a to właśnie jemu Polska 2050 udzieliła poparcia w wyborach na Prezydenta Warszawy, w zamian za stanowisko wiceprezydenta. Nie uniknie więc pytań o to, czemu wsparł wcześniej kandydata KO.

            Jeżeli chodzi o Sławomira Mentzena, poseł Nowej Nadziei najwcześniej ze wszystkich obecnych pretendentów ogłosił swój start. Równocześnie rozpoczął on objazd po Polsce – na początku grudnia oznajmił, że odwiedził już kilkadziesiąt małych i dużych miejscowości[15]. Poza otwartymi wiecami, kampanię Mentzena charakteryzuje publikowanie skierowanych w swoich oponentów attack ads, znanych najbardziej z wyborczych zmagań w Stanach Zjednoczonych, gdzie są powszechne. Z sondaży poparcia wynika natomiast, że na razie on jako jedyny może realnie starać się o zdobycie trzeciego miejsca. Konfederacja bowiem nie ma negatywnych doświadczeń z rządzenia – jest jedynie ugrupowaniem opozycyjnym, co może pomóc w strofowaniu przeciwników z koalicji rządzącej. Kandydatura prezesa Nowej Nadziei odbiła się echem ze względu na decyzję Krzysztofa Bosaka o rezygnacji ze starania się o partyjną nominację. Według części komentatorów to właśnie wicemarszałek Sejmu miałby większe szanse w starciu o prezydenturę, co w nieoficjalnych rozmowach potwierdzać mieli nawet posłowie PiS[16]

Lewica w popłochu

Lewica jako ostatnia znacząca siła polityczna w Polsce ujawni nazwisko osoby z jej szeregów starającej się o urząd. Po różnych deklaracjach datę ogłoszenia przesunięto ze stycznia na połowę grudnia. Nie zmienia to jednak położenia partii, która co prawda zna już wszystkie nazwiska liczących się na chwilę obecną kandydatów, ale nadal pozostaje poobijana po wewnętrznych starciach. A takim niewątpliwie był długotrwały konflikt z Partią Razem, zwieńczony rozwodem i odejściem kilku członków z KPP Lewicy. Będą to zatem pierwsze wybory podzielonej lewicy po zawiązaniu sojuszu przez siły po lewej stronie sceny w 2019 roku.

Od miesięcy w przestrzeni medialnej do roli kandydatki przymierzane są ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat. Dziemianowicz-Bąk (nomen omen była działaczka Partii Razem), mimo publicznych zapewnień o poświęcaniu całej swojej uwagi pracom zarządzanego przez nią ministerstwa, jednocześnie nie kryje swoich starań, by regularnie o niej mówiono w dyskursie publicznym. Do takiego z pewnością należy próba wyemitowania spotów reklamujących wprowadzenie rządowego programu „Aktywny Rodzic”, a więc jednego ze sztandarowych konkretów KO przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Próba nieudana, bo kres jej postawił sam premier Tusk. W kuluarach wówczas panowało przekonanie, że wideo z Ministrą Rodziny w roli głównej przypominało to, co z publicznymi pieniędzmi robiło za swoich rządów Prawo i Sprawiedliwość, a więc promowanie swoich kandydatów na państwowe stanowiska[17].

Druga sondowana kandydatka na kandydatkę, Magdalena Biejat, ma za sobą tegoroczną porażkę w wyborach na Prezydenta m. st. Warszawy. Wówczas exit poll wykazywał jedynie kilkupunktową przewagę Tobiasza Bocheńskiego startującego z ramienia PiS nad kandydatką Lewicy i ruchów miejskich, co wskazywało na jej względny sukces. Jednak następnego dnia, po zliczeniu wszystkich głosów, przewaga byłego wojewody łódzkiego i mazowieckiego powiększyła się do kilkunastu punktów procentowych, zmywając uśmiech z twarzy progresywnych polityków. Podczas gdy słaby wynik Biejat przemawia na jej niekorzyść, asem w rękawie wicemarszałkini może być jej zdecydowana postawa w konflikcie na linii Nowa Lewica-Partia Razem. W rezultacie opuściła szeregi ugrupowania, któremu współprzewodniczyła od 2022 roku u boku Adriana Zandberga. Wraz z kilkoma innymi posłankami opowiedziała się za współpracą sił lewicowych w ramach rządu Koalicji 15 Października i pozostała w klubie parlamentarnym Lewicy. Na korzyść Biejat mogą przemówić również jej cechy osobiste i publiczny wizerunek, a także umiejętność szukania kompromisu między interesami poszczególnych lewicowych grup.

Była już działaczka Partii Razem będzie miała jednak za zadanie przyciągnąć wyborców nie tylko NL, ale również powalczyć o zawiedzionych zwolenników ostrzejszego kursu wobec Koalicji 15 Października (w obliczu spodziewanego startu Adriana Zandberga). Nie brakuje bowiem głosów krytyki odnośnie siły przebicia Lewicy w rządzie – w sprawach ochrony granicy (a tym samym przypadków naruszeń praw człowieka) czy składki zdrowotnej ugrupowanie wydaje się być jedynie w defensywie, nie mając zbytnio pomysłu na to, jak narzucić narrację wokół progresywnych postulatów. Magdalenę Biejat czekają również ostatnie wybory powszechne przed zmianą kierownictwa Nowej Lewicy, planowaną na drugą połowę 2025 roku[18].

Zmiana nieuchronna

            Analizując polską scenę polityczną pod koniec roku poprzedzającego głosowanie na głowę państwa, należy wziąć pod uwagę, że dotychczas znamy prawie wszystkich pretendentów (bo narazie to tylko panowie) z partii głównego nurtu. Nie jest jasne jednak, czy – od momentu zarządzenia wyborów w połowie stycznia do czasu rejestracji komitetów wyborczych w marcu – nie pojawi się kandydat spoza obecnego układu. Może to być, jak w 2015 i 2020, osoba z show-biznesu, popularna wśród społeczeństwa, szczególnie części niekoniecznie zainteresowanej polityką. Jednak, z racji drastycznej zmiany sytuacji geopolitycznej w przeciągu ostatnich 10 lat, spodziewać się można również osoby związanej z obronnością. Swego czasu media sondowały ewentualność kandydatury ppłk. Jacka Siewiery, obecnego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, związanego z prezydentem Andrzejem Dudą; mówiono również o gen. rez. Rajmundzie Andrzejczaku, byłym Szefie Sztabu Generalnego WP. Manewr z wojskową sylwetką może zadziałać szczególnie w razie pogorszenia sytuacji na froncie w Ukrainie lub gdyby społeczeństwo uznało, że żaden z obecnych kandydatów nie ma wystarczającego doświadczenia w sferze bezpieczeństwa.

            Kampania nie obejdzie się również bez wpływu na koalicję rządzącą. KO, Trzecia Droga i Lewica zdecydowały się wystawić własnych reprezentantów, co może mnożyć konflikty nawet w sytuacji, kiedy żaden/żadna z nich nie zasiada bezpośrednio w rządzie. Słaby wynik mniejszych koalicjantów może w dodatku skłonić partię premiera Tuska do renegocjacji umowy koalicyjnej bądź nawet, korzystając z momentum, rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Taki scenariusz jest również możliwy, gdyby to kandydat opozycji wyszedł zwycięsko ze starcia o Pałac Prezydencki, co uniemożliwiłoby dalsze rządzenie Koalicji 15 Października. Na chwilę obecną kampania wydaje się bardzo przewidywalna, ale jedyna lekcja, jaką można wyciągnąć z wyborów prezydenckich od 1990 roku, to że ich przebieg nigdy przewidywalny nie był.

[1] Tusk: póki jestem liderem zawsze mam rację, wprost.pl, https://www.wprost.pl/kraj/185847/tusk-poki-jestem-liderem-zawsze-mam-racje.html [dostęp: 24.11.2024].

[2] Termin po raz pierwszy użyty przez Annę Siewierską w jej artykule dla „Polityki”, jednocześnie posłużył za jego tytuł. Więcej: A. Siewierska, Prosiaczek prezesa, polityka.pl, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2276987,1,prosiaczek-prezesa.read [dostęp: 24.11.2024].

[3] M. Olech, „Przed 10 laty był moment iluminacji, teraz są badania”. Kaczyński sugeruje przedstawienie kandydata PiS przed konwencją KO, 300polityka.pl, https://300polityka.pl/live/2024/11/14/przed-10-laty-byl-moment-iluminacji-a-teraz-sa-badania-kaczynski-sugeruje-przedstawienie-kandydata-pis-przed-grudniowa-konwencja-ko/ [dostęp: 24.11.2024].

[4] Prawybory prezydenckie w PiS. Partia podjęła decyzję, Polska Agencja Prasowa, https://www.pap.pl/aktualnosci/prawybory-prezydenckie-w-pis-partia-podjela-decyzje [dostęp: 6.12.2024].

[5] J. Więcław, Wywiad prezesa Jarosława Kaczyńskiego dla Radia Maryja, radiomaryja.pl, https://www.radiomaryja.pl/informacje/wywiad-prezesa-jaroslawa-kaczynskiego-dla-radia-maryja-i-telewizji-trwam/ [dostęp: 6.12.2024].

[6] Ibidem.

[7] N. Nadolczak, R. Mazurek, Czarnek: Nie chcę kandydować na prezydenta, ale jeśli będzie trzeba, podejmę rękawicę, RMF24, https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/poranna-rozmowa/news-czarnek-nie-chce-kandydowac-na-prezydenta-ale-jesli-bedzie-t,nId,7849106#crp_state=1 [dostęp: 6.12.2024].

[8] A. Sucharska, PiS wybrało kandydata na prezydenta? Tajemniczy wpis polityka, polsatnews.pl, https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2024-11-14/pis-wybral-kandydata-na-prezydenta-tajemniczy-wpis-polityka/ [dostęp: 6.12.2024].

[9] OKOpress, „Kim jest Karol Nawrocki? Znajomości, IPN i nosze z Westerplatte, poglądy na aborcję”, YouTube, 5.12.2024, https://www.youtube.com/watch?v=-OOnJaoDi3E [dostęp: 6.12.2024].

[10] Stan Wyjątkowy, „Ostatnia szansa Trzaskowskiego. Ciemne strony Nawrockiego. CBA na tropie Kurskiego”, YouTube, 30.11.2024, https://www.youtube.com/watch?v=19Z3YKZ-3vY [dostęp: 6.12.2024].

[11] Stan Wyjątkowy, „Ostatnia szansa Trzaskowskiego…, op.cit.

[12] Kandydat idealny? „Tożsamość lewicowa, wrażliwość konserwatywna”, tvp.info, https://www.tvp.info/83418028/prawybory-w-ko-sikorski-polsce-potrzebna-wspolpraca-miedzy-tozsamoscia-lewicowa-a-wrazliwoscia-konserwatywna [dostęp: 6.12.2024].

[13] Stan Wyjątkowy, „Stan Wyjątkowy i Goście. Specwydanie o wyborach prezydenckich: Trzaskowski kontra Nawrocki”, YouTube, 30.11.2024, https://www.youtube.com/watch?v=Z_N-e2ZLnl8 [dostęp: 6.12.2024].

[14] Wyniki głosowania w pierwszej turze wyborów prezydenckich dnia 28 czerwca 2020 roku, Państwowa Komisja Wyborcza, https://prezydent20200628.pkw.gov.pl/prezydent20200628/pl/wyniki/1/pl [dostęp: 10.12.2024].

[15] Radio ZET, „Sławomir Mentzen: Mężczyzna musi czasem dać komuś w mordę”, YouTube, 5.12.2024, https://www.youtube.com/watch?v=uv0f1jIVBnc [dostęp: 6.12.2024].

[16] Stan Wyjątkowy, „Ostatnia szansa Trzaskowskiego…, op.cit.

[17] Donald Tusk zakazał emisji spotu. Kulisy wycofania klipu, który rozsierdził premiera, Onet Wiadomości, https://wiadomosci.onet.pl/kraj/spot-agnieszki-dziemianowicz-bak-rozsierdzil-premiera-kulisy-sprawy/03s2yd2 [dostęp: 6.12.2024].

[18] Polityka Insight, „Biejat na start | Nasłuch”, YouTube, 4.12.2024, https://www.youtube.com/watch?v=2YxF7C4igF0 [dostęp: 6.12.2024].