Blisko 8 lat temu, 25 października 2015 roku w Polsce odbyły się wybory na swój sposób symboliczne – 2 dni później Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła, iż pierwszy raz w historii polskich wyborów parlamentarnych po 1989 roku jeden tylko komitet wyborczy zdobył poparcie pozwalające na samodzielne sformułowanie rządu. Był to komitet Prawa i Sprawiedliwości, partii powstałej w 2001 roku i od początku prowadzonej przez Jarosława Kaczyńskiego. Wspomniane wybory zapoczątkowały 8 lat rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy, w skład której weszły jeszcze Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry oraz Porozumienie (wcześniej Polska Razem) Jarosława Gowina. Po nieudanej próbie powrotu do władzy Platformy Obywatelskiej z 2019 roku, obraz polskiej sceny politycznej pierwszy raz od przełomowych wyborów, które to autor tekstu pozwolił sobie na początku przywołać, jawi się komentatorom i ekspertom jako wybitnie nieoczywisty, a co najciekawsze – mocno nieprzewidywalny. Wszystko dlatego, iż tylko nieco ponad pół roku dzieli wyborców od następnej wizyty w lokalu wyborczym, a zatem od momentu podjęcia jednej z ważniejszych decyzji, wypełniającej cykliczny, obywatelski obowiązek. Przede wszystkim jednak opozycyjny sen o strąceniu PiS z tronu przez 8 ostatnich lat nigdy nie wydawał się być tak realny jak teraz. Stąd też, zdaje się, warto pochylić się nad rzeczywistym stanem partii Jarosława Kaczyńskiego, któremu opozycja, z Donaldem Tuskiem na czele, coraz częściej wieszczy kapitulację[1].
Polityczne koszty inflacji
Punktem wyjścia do rozważań na temat kondycji obozu rządzącego w kontekście nadchodzących wyborów wypada uczynić najważniejsze niebezpieczeństwa, wynikające z błędów, popełnianych w ostatnich miesiącach. Należy bowiem pamiętać, że im bliżej oficjalnej kampanii wyborczej (ta według kodeksu wyborczego startuje 3 miesiące przed wyborami), tym większą wagę wyborcy przykładają do wszelkiego rodzaju afer, skandali, czy kolejnych niedogodności życia codziennego. Wydawałoby się, że na tę karuzelę zagrożeń pewnym krokiem i przed wszystkimi innymi, wsiąść powinna inflacja. Sytuacja wydaje się jednak o tyle ciekawa, że analiza uśrednionych sondaży największych pracowni jasno pokazuje, że spadek poparcia dla PiS, po największym skoku inflacyjnym na przełomie lutego i marca, został opóźniony[2]. Co więcej, w okresie od stycznia do kwietnia 2022 partia rządząca zanotowała jeden z najbardziej zauważalnych wzrostów deklarowanych wyborców w całej drugiej kadencji. Taki wynik to skutek tzw. efektu flagi, czyli sytuacji, w której okoliczności wewnątrzpaństwowe bądź zewnętrzne, czy nawet globalne, konsolidują obywateli wokół obecnych władz, zwiększając tym samym chwilowe poparcie rządu. Niezależnie bowiem od realnie prowadzonej polityki, władze w takich chwilach są przez społeczeństwo utożsamiane z narodową racją stanu, którą w sytuacjach kryzysowych zawsze jest obrona państwa. Po zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę i wybuchu wojny za wschodnią granicą Polski w sondażach obserwowano zatem rezultaty modelowego efektu flagi. Wyczekiwany na opozycji spadek notowań PiS przyszedł dopiero w drugiej połowie roku – Jarosław Kaczyński skończył go z 32-procentowym poparciem dla swojej partii, podczas gdy w kwietniu mógł świętować wynik 35-procentowy. Ów spadek w samej końcówce roku spowodowany był głównie obawami społecznymi przed wysokimi cenami węgla w obliczu zbliżającej się zimy, a więc sezonu grzewczego[3].
Nie samymi sondażami człowiek żyje (i dobrze)
Zarówno politycy, jak i główne media informacyjne w Polsce odznaczają się nieodpartą potrzebą zamawiania, a później prezentowania sondaży dotyczących najróżniejszych kwestii społecznopolitycznych. Obserwator polskiej sceny politycznej – gdyby miał taką ochotę – mógłby zatem co tydzień poddawać zgłębionej analizie kolejne wyniki deklarowanego poparcia partii. Z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładać też można, iż co tydzień dochodziłby do innych wniosków, w zależności od dostarczyciela danych sondażowych. Ten drobny i zapewne niezbyt śmieszny przytyk poruszający jedną z przywar polskiej polityki miał być jednak łącznikiem z konkluzją, iż pozornie (sondażowo) stabilny wizerunek obozu rządzącego na przestrzeni zeszłego roku, nieco wymija się z prawdziwymi problemami koalicji Jarosława Kaczyńskiego, które przy urnie wyborczej mogą być czynnikiem decydującym o utracie władzy.
Zasadniczym problemem Zjednoczonej Prawicy jest zupełnie jawny konflikt między Premierem Mateuszem Morawieckim a Ministrem Sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym jednocześnie – Zbigniewem Ziobrą. Nie miejsce to ani czas na zgłębianie genezy i jaskrawej historii owej relacji, przypomnieć jednak warto, iż osią sporu cały czas pozostaje relacja z Unią Europejską i sposób prowadzenia polityki rządu Morawieckiego w Brukseli. Jednak stan obserwowany obecnie to wynik eskalacji napięcia, spowodowanego Krajowym Planem Odbudowy i powiązaniem go z mechanizmem praworządności. Co ważne, to zaostrzenie retoryki na które zaczęli pozwalać sobie ludzie Solidarnej Polski – wcześniej monopol na bezpośrednią krytykę rządu miał tylko Ziobro (słynny miękiszon na stałe wpisał się do niepisanego słownika polskiej polityki[4]) – obecnie jednak nawet wiceminister klimatu Jacek Ozdoba może bez obaw o dymisję określić działania Rady Ministrów jako pasmo porażek[5]. O ile tylko medialne przepychanki słowne między poszczególnymi politykami Zjednoczonej Prawicy nie są na dłuższą metę aż tak destrukcyjne dla koalicji, o tyle otwarta i uzewnętrzniana niechęć do funduszy europejskich, prezentowana przez ziobrystów absolutnie kłóci się z oficjalnym przekazem PiS w tym temacie. Dla Kaczyńskiego obietnica otrzymania środków z Unii jest jedną z głównych nadziei wyborczych na utrzymanie władzy. Posłowie Solidarnej Polski zdają się jednak wystawiać tę nadzieję na próbę, porównując KPO do lichwy[6] (to Janusz Kowalski) i regularnie przedstawiając program jako co najmniej pakt z samym diabłem (to interpretacja autora). Co istotne, czas i intensywność konfliktu przekładają się na nastroje w klubie parlamentarnym PiS, w którym szeregowi posłowie czują coraz silniejszą presję samorządowców, powodowaną wyczekiwaniem na obiecywane fundusze[7]. Kiedy zatem wydawało się, że Mateusz Morawiecki wreszcie postawił na swoim i – co prawda nie bez problemów – ale przepchnął ustawę o Sądzie Najwyższym przez parlament, na horyzoncie pojawiła się kolejna, po opozycji i Solidarnej Polsce przeszkoda. Tym razem wybitnie nieoczywista, a mianowicie – prezydent. 10 lutego bowiem Andrzej Duda podjął decyzję o skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, celem określenia jej zgodności z ustawą zasadniczą[8]. Taki ruch prezydenta z pewnością opóźni wprowadzenie ustawy w życie, szczególnie biorąc pod uwagę trwający spór między samymi sędziami Trybunału, dotyczący kadencji Prezeski TK – Julii Przyłębskiej[9]. Przed PiS jawi się więc długa droga do otrzymania oficjalnej i wiążącej deklaracji UE odmrażającej pieniądze z KPO – deklaracji tak bardzo przecież potrzebnej, by nie powiedzieć kluczowej dla obozu władzy w kontekście kampanii wyborczej.
Willa plus, czyli co naprawdę grozi PiS?
Żeby jednak tę kampanię w ogóle poprowadzić potrzebna jest pełna mobilizacja struktur partyjnych na lokalnych szczeblach, które, gdzie jak gdzie, ale w PiS przed wszelkimi wyborami w ciągu ostatnich ośmiu lat zawsze stawały na wysokości zadania. Istota licznych i aktywnych działaczy najbardziej widoczna jest w mniejszych miastach i na wsiach, gdzie kampania w większym stopniu opiera się na widoczności kandydatów w przestrzeni publicznej (plakaty, aktywność w lokalnych środkach przekazu), a także – co bardzo ważne – na organizacji spotkań z politykami. Okres kampanijny to zatem duże wyzwanie dla, w zdecydowanej większości, zwykłych mieszkańców, którzy na co dzień pracują, zajmują się domem, wychowują dzieci, choć jednocześnie zobowiązują się do działania na rzecz partii. O tym wzmożonym wysiłku wypada powiedzieć z jednego powodu – lokalni działacze muszą mieć poczucie sensu ich zaangażowania i poświęcenia – innymi słowy, wierzyć w zwycięstwo. Wiarę taką trudno jednak umacniać w obliczu przekazów, jakie niesie za sobą choćby afera z Ministrem Edukacji, Przemysławem Czarnkiem w roli głównej, o utartej nazwie „Willa plus”[10]. Wydawać by się mogło, że wzburzenie komentatorów i opozycji już opadło, temat dotacji został również medialnie szeroko opisany. Widać też, że PiS – jak zwykle w takich sytuacjach – swojego ministra bronić będzie jak niepodległości, więc przed najbliższym posiedzeniem sejmu, gdzie posłowie mają głosować nad jego wotum nieufności, Czarnek spać może spokojnie[11]. Nie o hojnego szefa resortu edukacji tu jednak chodzi, a o wiadomość jaką dla działaczy PiS zdaje się być ten proceder.
Abstrahując od moralnej oceny działań ministra, przekaz, jaki dociera do lokalnych struktur partii to obraz panicznej i coraz bardziej desperackiej próby finansowego zabezpieczenia współpracowników na nadchodzące „chude lata”, z daleka od rządowych stołków czy posad w spółkach skarbu państwa. Takie działania, nawet pozornie wskazujące na przedwczesne pogodzenie się z porażką przez polityków pierwszego garnituru, stwarzają ogromne ryzyko demobilizacji osób związanych z partią na najniższych szczeblach w regionach. Mając więc w pamięci fakt, iż PiS, pod względem członków, jest drugą największą partią w Polsce[12] (wyprzedza ich tylko PSL, choć stosunek aktywnych członków zdaje się plasować PiS na 1. miejscu) należy stwierdzić, iż to właśnie postępująca stagnacja struktur jest największym zagrożeniem dla partii Kaczyńskiego przed jesiennymi wyborami.
Opozycja światełkiem w tunelu
Gdyby któryś z czytelników z opozycyjnym zacięciem planował po przeczytaniu powyższych stron popaść w hurraoptymizm i na najbliższe pół roku ugruntować swe przekonanie o zbliżającej się, nieuniknionej porażce obozu rządzącego, to autor czytanego tekstu za chwilę postara się owego czytelnika od takiego pomysłu odwieść. Co więcej – niemały udział w argumentacji wskazującej na mnogość szans na poprawę notowań PiS zapowiada się mieć właśnie sama opozycja.
Aby jednak chociaż z początku oszczędzić partie posłów zasiadających po przeciwnej stronie sali sejmowej niż PiS, warto zwrócić uwagę na czynnik niezależny od żadnej z opcji politycznych, a jednak wymiernie poprawiający sytuację partii rządzącej na wiosnę. Mowa tu o pogodzie, a konkretnie o bardzo łagodnej, kończącej się właśnie zimie, która oszczędziła domy Polaków przed mocniejszym dogrzewaniem. W PiS obawiano się bowiem, że wysokie ceny energii w połączeniu z mocno odczuwalnymi mrozami spowodują koszty, które zostaną w pamięci obywateli aż do jesiennych wyborów. Wydaje się, że była to największa obawa rządzących na koniec zeszłego roku, lecz można rzec, że matka natura okazała się być dla nich łaskawa. Poruszając temat ogrzewania polskich domów nie sposób jednak nie pochylić się nad kwestią węgla, którego zapasów w Polsce, według opozycji, miało podczas zimy zdecydowanie zabraknąć[13]. Patrząc więc z perspektywy, problem potencjalnego braku głównego surowca grzewczego w polskich domach – używając politycznej nomenklatury – został dość mocno przegrzany. Próby wzbudzania strachu w społeczeństwie forsowane przez opozycję zarówno w mediach społecznościowych, jak i w wypowiedziach publicznych osiągnęły naprawdę ogromną skalę. Przekaz polityków opozycji wyglądał więc mocno apokaliptycznie, momentami ocierając się
o istne wieszczenie końca świata, spowodowanego niezabezpieczeniem przez rząd odpowiedniej ilości węgla na nadchodzącą zimę. Tymczasem zdaje się, że Donald Tusk przelicytował, a PiS może odtrąbić sukces i dalej prowadzić narrację o trosce, jaką zawsze otacza Polki i Polaków.
Jednak największą przysługę partie opozycyjne wyświadczyły PiS kończącą się już (stan na końcówkę lutego) telenowelą o wspólnej liście wyborczej. Wzajemne rozgrywki Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, słowne utarczki Tuska i Szymona Hołowni, połączone z rozpaczliwym szukaniem sposobu na przeskoczenie progu wyborczego przez PSL i wewnętrznie podzieloną Lewicą, długo pozwalały Kaczyńskiemu na prowadzenie retoryki o niepoukładanej i chaotycznej opozycji. Wizja tak rozstrzelonego poglądowo rządu koalicyjnego była miesiącami wodą na młyn dla spin doktorów[14] Zjednoczonej Prawicy. W PiS zatem cały czas trzymają kciuki, aby temat możliwych koalicji przedwyborczych partii przeciwnych podtrzymywany był jak najdłużej.
Na koniec tego rozdziału warto także skierować uwagę na jeszcze jedną niepokojącą tendencję ostatnich tygodni po stronie opozycyjnej. 13 lutego ukazało się kolejne wydanie tygodnika „Newsweek” – gazety, swoją drogą, nie od dziś znanej ze swej przychylności dla Platformy Obywatelskiej. Tym razem jednak to nie stronniczość treści numeru okazała się szokująca, lecz teza postawiona w wywiadzie z byłym działaczem partii Jarosława Kaczyńskiego – Markiem Zagrobelnym, w której to rozmowie stwierdził, iż był świadkiem fałszowania wyborów przez członków korpusów ochrony wyborów z ramienia PiS w latach 2007 – 2014[15]. Bezkompromisowa pozostaje również okładka całego numeru, gdzie na tle palca z namalowanym krzyżykiem widnieje tytuł, zapowiadający jednocześnie wywiad Renaty Grochal „SFAŁSZOWANE WYBORY”. Pozostawiając na boku analizę samego tekstu, jego szkodliwość społeczną i bezpodstawność przedstawianych w nim twierdzeń, uwagę należałoby skierować na jego polityczne skutki. Publikacja „Newsweeka” bowiem wpisuje się w narrację, którą PO nieśmiało zaczęła wprowadzać do debaty kilka tygodni wcześniej, a jej wyraźnym symbolem było wystąpienie Donalda Tuska, w którym otwarcie przyznał, że „coraz bardziej uzasadnione są obawy, że PiS może sfałszować wybory”[16]. Cały czas nie do końca wiadomo, jaki efekt liberałowie chcą osiągnąć formułowaniem takiego przekazu. Całkiem pewny natomiast jest fakt, że wyborca zakładający możliwość fałszerstwa wyborów to wyborca zdemobilizowany. Jaki bowiem sens ma oddanie głosu, którego późniejsze losy są obwarowane ryzykiem nieważności lub, co gorsza, zniekształcenia? W całej tej sytuacji w PiS zacierają ręce, bo na każde oskarżenie o fałszerstwa wyborcze ma przygotowany arsenał odpowiedzi, jak chociażby prawie perfekcyjna zgodność badań exit poll z późniejszymi oficjalnymi wynikami czy spadająca z roku na rok ilość głosów nieważnych. Z kolei każda najmniejsza obawa wyborców opozycji przed oddaniem głosu to krok w stronę kolejnego triumfu obozu rządzącego.
Wiosenne przesilenie, lato czasem decyzji
O ile wspominany temat list opozycyjnych wydaje się powoli zmierzać ku ostatecznemu rozwiązaniu, o tyle kwestia wspólnej listy PiS i Solidarnej Polski wciąż pozostaje sprawą szeroko otwartą. Zdaje się, że znów o wszystkim zdecydują sondaże, jednak te bardziej reprezentatywne, czyli na nie mniej niż pół roku przed wyborami. Jeśli poparcie rządzących utrzyma się na obecnym poziomie (między 30% a 35%), sojusz z ziobrystami jest naturalnym wyborem Kaczyńskiego, gdyż taki wynik przy obecnym układzie partyjnym zostawia otwartą furtkę dla negocjacji z częścią Konfederacji, dających szansę na stworzenie rządu koalicyjnego. Gdyby jednak notowania PiS drastycznie spadły, a perspektywa utrzymania władzy ostatecznie została pogrzebana, wtedy dopiero należy spodziewać się definitywnego rozłamu na Zjednoczonej Prawicy. Modus operandi Jarosława Kaczyńskiego opiera się na otaczaniu się najbardziej zaufanymi i oddanymi osobami w czasach kryzysowych. Zerwanie koalicji z Solidarną Polską byłoby więc tego przejawem. Sam prezes miałby wtedy swobodę i spokój wewnątrz własnej partii podczas przygotowywania się do dawno niedoświadczanej roli opozycji. Solidarna Polska z kolei, przy takim scenariuszu – bez subwencji i wewnętrznie rozbita – z pewnością nie mogłaby liczyć na przekroczenie progu wyborczego. Na ostateczne decyzje z Nowogrodzkiej przyjdzie więc jeszcze poczekać: można przypuszczać, że finalny obraz Zjednoczonej Prawicy wyklaruje się w okresie wakacyjnym – w tym roku wyjątkowo gorącym również politycznie.
O tym jednak, jak PiS planuje rozgrywać całą kampanię – opinia publiczna przekona się dużo wcześniej. Można bezpiecznie założyć, że obecnie obserwowane działania partii Kaczyńskiego są pewnym zwiastunem tego, co nadchodzi. Przede wszystkim będzie to kampania przeciwko osobie, aniżeli partii. Chodzi oczywiście o Donalda Tuska, którego powrót do polskiej polityki i jednocześnie do PO, wymiernie pomógł liberałom wygrzebać się z głębokiego spadku poparcia.
W obliczu wojny w Ukrainie „anty-Tuskowy” przekaz PiS opierać będzie na przypominaniu umów zawieranych z Rosją za rządów Tuska, a jego archiwalne zdjęcia w towarzystwie Vladimira Putina coraz częściej zalewać będą ekrany telewizorów, wyświetlających kanały telewizji publicznej. Nowogrodzka nie oszczędzi również Rafała Trzaskowskiego, którego cały czas boi się po świetnym wyniku Prezydenta Warszawy w wyborach prezydenckich (krajowych), gdzie w drugiej turze o włos przegrał z Andrzejem Dudą. W połowie lutego niebywałe zasięgi internetowe odniosła kampania rozkręcona przez polityków PiS i Solidarnej Polski głosząca, jakoby Trzaskowski miał w planach nakładać restrykcyjne ograniczenia rocznej konsumpcji mięsa, zakupu nowych ubrań czy ilości przelotów samolotem. Okazało się, że nie chodzi o nic innego niż to, że Warszawa jedynie należy do międzynarodowej organizacji C40 Cities, która wydała raport zawierający, niezobowiązujące żadnego z podmiotów, rekomendacje w walce z katastrofą klimatyczną do 2030 roku[17]. Sprawa jednak została tak dobrze ograna, że w PO zapanowała panika, a sam Trzaskowski oficjalnie tłumaczył się z rekomendacji w nagrywanym z ratusza filmie, udostępnionym później we wszelkich kanałach społecznościowych prezydenta.
Poza oczywistą wojną ideologiczną, do której w kampaniach wyborczych PiS przyzwyczaja obywateli od lat, w tym roku sztab sięgnie zapewne po jeszcze jedną kartę, obecnie szczególnie oddziałującą społecznie – agresję rosyjską w Ukrainie. Karta ta jednak zdaje się być specjalna i grać nią można zarówno awersem, jak i rewersem. Wszystkim skonfundowanym autor spieszy z wyjaśnieniem. Z jednej strony bowiem, PiS poruszy nastroje patriotyczne i instynkty obronne – spodziewać się można zatem podkreślania wagi zwiększania ochrony granic Polski przed Rosją, a więc ruchów podobnych do ostatnich decyzji Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka o prewencyjnym rozmieszczeniu zapór antyczołgowych na granicy z Obwodem Kaliningradzkim[18]. Druga strona karty to z kolei wszelkie zagrywki wizerunkowe, związane z pomocą Ukrainie – w szczególności jednak wizyty rządowe w Kijowie i spotkania z Wołodymyrem Zełenskim. Wydarzenia takie stają się niepowtarzalną okazją choćby do zdjęcia z Prezydentem Ukrainy, które w tegorocznej kampanii wyborczej dla niektórych posłów może być na wagę złota.
W rocznicę rosyjskiego ataku, z delegacją Premiera Morawieckiego do Ukrainy zabrał się nawet były v-ce minister cyfryzacji (z rocznym stażem), a obecnie sekretarz stanu w KPRM[19], 32-letni Adam Andruszkiewicz.
Nadzieja jednak umiera ostatnia
Obraz rozpoczynającej się właśnie kampanii wyborczej jawi się więc jako rozpaczliwa, czasem dramatyczna, a jeszcze niekiedy brutalna i cyniczna walka Prawa i Sprawiedliwości o trzecią z rzędu kadencję. Działania te będą spotęgowane przez wewnętrzne konflikty, które wraz ze zbliżającym się terminem wyborów przybierać będą coraz to większe rozmiary. Stan wzajemnych powiązań na wszelkich szczeblach władzy oraz zależnych od niej spółkach skarbu państwa po ośmiu latach rządów PiS jest tak intensywny, że wydaje się, iż komentatorzy po cichu spodziewają się niespodziewanego. Emocje w partii, strukturach i wszelkich podmiotach związanych z Nowogrodzką będą bowiem tylko narastać, a wygląda na to, że nawet Jarosław Kaczyński traci siły i możliwości gaszenia kolejnych pożarów. Biada jednak wszystkim tym, którzy po ostatnich słabszych miesiącach rządzących zaczęli dzielić ministerialne stołki pośród posłów partii opozycyjnych. Zjednoczona Prawica tylko czeka na uśpienie czujności przeciwnika i jego zatracenie we własnej doskonałości.
Nie pierwszy już raz wygrałaby tym wybory.
- Money.pl, Donald Tusk do prezesa PiS-u: czas by podpisał pan akt kapitulacji i oddał pieniądze Polakom, https://www.money.pl/fundusze/donald-tusk-do-prezesa-pis-u-czas-by-podpisal-pan-akt-kapitulacji-i-oddal-pieniadze-polakom-6830697777924768a.html, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- https://ewybory.eu/sondaze/polska/, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- Urszula Lesman, To będzie ciężka zima. Prawie połowa Polaków nie ma żadnych zapasów węgla, https://energia.rp.pl/wegiel/art37061101-to-bedzie-ciezka-zima-prawie-polowa-polakow-nie-ma-zadnych-zapasow-wegla, [dostęp: 20.02.2023] ↑
- Onet.pl, Ziobro: w negocjacjach nie można być „miękiszonem”, https://wiadomosci.onet.pl/kraj/ziobro-
w-negocjacjach-nie-mozna-byc-miekiszonem/3rjr8lc, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- dorzeczy.pl, „Pasmo porażek”. Współpracownik Ziobry ocenia rząd Morawieckiego, https://dorzeczy.pl/o
pinie/375508/minister-jacek-ozdoba-o-rzadzie-mateusza-morawieckiegopasmo-porazek.html, [dostęp: 20.02.2023]. Ostatecznie Ozdoba stracił kompetencje w resorcie, formalnie pozostając ministrem i pobierając pensję. Wykonywanie obowiązków odzyskał po… 10 dniach. ↑
- Dorota Kuźnik, Kuriozalny wywód Kowalskiego o pieniądzach dla Polski. Wskazał, co trzeba zrobić z KPO, https://natemat.pl/454246,kowalski-o-kpo-to-lichwa-posel-chce-odejscia-polski-z-progamu, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- Wojciech Szacki, Morawiecki kontra Ziobro. Czy emocje wygrają z rozumem?, https://www.polityka.pl/t
ygodnikpolityka/kraj/2193264,1,morawiecki-kontra-ziobro-czy-emocje-wygraja-z-rozumem.read, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- rp.pl, Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję ws. ustawy o Sądzie Najwyższym, https://www.rp.pl/sady-
i-trybunaly/art37939481-prezydent-andrzej-duda-podjal-decyzje-ws-ustawy-o-sadzie-najwyzszym, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- Dominika Sitnicka, Co TK Julii Przyłębskiej zrobi z ustawą o SN? Z perspektywy PiS nie ma dobrego wyjścia z sytuacji, https://oko.press/tk-ustawa-o-sn-duda, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- Michał Danielewski, Willa plus jako opór wobec germanizacji? Był wóz Drzymały, są wille Czarnka [PRZEKAZY TYGODNIA], https://oko.press/byl-woz-drzymaly-sa-wille-czarnka-przekazy-tygodnia, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- rp.pl, Złożono wniosek o wotum nieufności wobec Czarnka. „Zabiera dzieciom, by dać kolegom”, https://www.rp.pl/polityka/art37913351-zlozono-wniosek-o-wotum-nieufnosci-wobec-czarnka-zabiera-dzieciom-by-dac-kolegom, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- Marcin Kozłowski, Zapytaliśmy partie o to, ilu mają członków. Liderem wciąż PSL, na podium też PiS i PO, https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ 7,114884,292 50249 ,zapytalismy-partie-o-to-ilu-ma
ja-czlonkow-liderem-wciaz-psl.html, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- money.pl, Tusk komentuje kryzys węglowy: to pokazuje, jak niezdarna jest ta władza, https://www.mo
ney.pl/gospodarka/tusk-komentuje-kryzys-weglowy-to-pokazuje-jak-niezdarna-jest-ta-wladza-6795649095973856a.html, [dostęp: 20.02.2023]. ↑
- spin doctor – osoba odpowiedzialna za wykreowanie dobrego wizerunku lub zwycięstwo w wyborach osoby publicznej (zwłaszcza polityka) lub partii, Słownik Języka Polskiego, https://sjp.pwn.
pl/slowniki/spin%20doctor.html ↑
- Renata Grochal, Były działacz PiS: Widziałem, jak PiS fałszuje wybory. Sam miałem wpływ na fałszowanie, https://www.newsweek.pl/polska/polityka/wybory-2023-widzialem-jak-pis-falszuje-wyb
ory-sam-mialem-wplyw-na-falszowanie/xsl71fj, [dostęp: 1.03.2023]. ↑
- tokfm.pl, Tusk zarzuca PiS-owi „gwałt na podstawowych zasadach demokracji”. Obawia się sfałszowania wyborów, https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,29402883,tusk-zarzuca-pis-gwalt-na-podstawowy
ch-zasadach-demokracji.html, [dostęp: 1.03.2023]. ↑
- Marcel Wandas, Trzaskowski odbierze ci auto i kotleta? Fantazje prawicy bez pokrycia w faktach, https://oko.press/c40-cities-trzaskowski, [dostęp: 1.03.2023]. ↑
- https://twitter.com/mblaszczak/status/1628753062310313984?s=49&t=1ZQMYUv5cRxTQDD
kYz_BJg, [dostęp: 1.03.2023]. ↑
- KPRM – Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. ↑