Magia symboliki, czyli Konfederacji oblicze wyborcze

Grafika: Zofia Waga
Artykuł ukazał się w 13. numerze kwartalnika „Młodzi o Polityce”

Proces pisania rozległego analitycznie tekstu o Konfederacji w sierpniu, a więc w środku wakacji, przychodzi z niewątpliwym trudem. Jest to bowiem partia, która przyzwyczaiła obserwatorów sceny politycznej do swej buńczuczności, impertynencji i niebywałego momentami chojractwa. Obywatelsko-edukacyjne pobudki autora nakazują mu jednak poświęcić te kilka gorących wieczorów, aby wyborcy mogli otrzymać pełny obraz ugrupowania, które w ostatnich miesiącach zanotowało skokowy wzrost poparcia i od partii marginalizowanej (a często wyśmiewanej) przeszło drogę do tzw. mainstreamu politycznego. Co więcej, może dziś z optymizmem spoglądać na perspektywę walki o miejsce na podium w jesiennych zawodach wyborczych.

Konfederacja w ogromnym stopniu dociera do osób młodych, często niezainteresowanych polityką. Poniższy tekst, a więc ukazanie historii partii, jej działań w mijającej kadencji sejmu, ale także postulatów wyborczych i kandydatów może być swoistym orędziem w dyskusji z wyborcą, który, na pytanie o powód swojego poparcia dla skrajnej prawicy, użyje sakramentalnego argumentu o świetnym programie gospodarczym.

Libertariańska droga do sejmu

Mówiąc Konfederacja, większość jeszcze do niedawna myślała zapewne: Janusz Korwin Mikke. I słusznie, bowiem pomimo odświeżenia wizerunku partii przez jej nowego lidera, Mentzena, nie należy zapominać o przeszłości i korzeniach, z których owo ugrupowanie wyrasta. W imię obiektywizmu historycznego wypada więc zagłębić się chociaż na chwilę w dość odległe z dzisiejszej perspektywy dzieje polskiego konserwatywnego liberalizmu i libertarianizmu.

Był rok 1990, kiedy Korwin-Mikke rejestrował swoją pierwszą partię – Unię Polityki Realnej. Co ciekawe pomagali mu Stefan Kisielewski (znany kompozytor i prozaik), Stanisław Michalkiewicz, a nawet Ryszard Czarnecki (obecnie europoseł z ramienia PiS-u). Oczywiście Korwin karierę polityczną zaczął dużo wcześniej, bo w PRL-u. Mimo swego fundamentalnego antykomunizmu, podążał jednak własnymi drogami. Był ekscentryczny i zawsze przekonany o własnej racji. UPR zatem zdawała się być jego pierwszym poważnym projektem politycznym. Ideowo partia postulowała funkcjonowanie państwa minimum. Jego rola miała ograniczać się więc do zupełnie podstawowych zobowiązań wobec obywateli. Korwin zawsze uznawał wolność gospodarczą za największą świętość – nie inaczej sprawy miały się w UPR-ze. Partia do Sejmu weszła jednak tylko raz, w wyborach w 1991, kiedy to nie obowiązywał jeszcze próg wyborczy. Korwin zajął wtedy miejsce w ławach poselskich jeszcze z dwoma innymi posłami UPR. Pech chciał, że trafił na jedną z dwóch skróconych kadencji Sejmu w ciągu ostatnich 30 lat. W 1993 bowiem Prezydent Lech Wałęsa rozpisał nowe wybory, podczas których „zadebiutowały” wspomniane progi wyborcze – 5% dla partii i 8% dla koalicji. Tym samym Korwin zniknął z ław sejmowych na długie lata, a UPR już nigdy nie przekroczyła progu.

Po prawie dwóch dekadach i wielu turbulencjach politycznych po drodze, popularny „JKM” założył kolejną partię o równie dumnej nazwie – Wolność i Praworządność. W oryginalnym założeniu wytrwała jednak tylko rok i już w 2011 połączyła się z innymi byłymi działaczami UPR-u, do wyborów tym razem ruszając pod sztandarami Kongresu Nowej Prawicy. O ile w tych parlamentarnych KNP miał problem, aby zapełnić listy we wszystkich okręgach, o tyle w wyborach do Europarlamentu w 2014 osiągnął czwarty wynik w skali kraju i do Brukseli wysłał aż czterech eurodeputowanych. W gronie szczęśliwców znalazł się przede wszystkim Korwin-Mikke, ale w historii tej nie sposób pominąć postaci Stanisława Żółtka. Szerszej publice kojarzy się pewnie z debatą prezydencką w 2020 i słynnym, acz sarkastycznym postulatem programu „Menelowego+”. Dla niektórych zaskoczeniem może być więc fakt, iż 25 maja 2014 on także świętował swój nadchodzący wyjazd na zachód oraz zapewne przyszłą – i nie najniższą – emeryturę europoselską.

Ten niewątpliwy sukces nie przeszkodził jednak Korwin-Mikkemu, by już w styczniu 2015 założyć kolejną partię, której nazwa w pełnej krasie oddawała jego naturę – KORWiN. Po trzech latach iście donkichotowych prób kolejno w prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych wyborach, Korwin zmienił podejście i, zamiast zaczynać od nowa, wszedł w koalicję z Ruchem Narodowym, do której później dołączył jeszcze Grzegorz Braun[1]. Ruch ten okazał się być co najmniej dobrym zagraniem, ponieważ 13 października 2019 Konfederacja zdobyła 6,8% głosów i tym samym wprowadziła do Sejmu 11 posłów. Sam Korwin-Mikke mógł przekroczyć progi sali plenarnej pierwszy raz od prawie 26 lat.

Wieczór euforii

Moment ten należy jednak rozpatrywać raczej w kontekście początku końca Korwina jako lidera liberalnych konserwatystów. Możliwość zaistnienia na mównicy sejmowej czy w wywiadach z mediami zaczęła kreować nowych frontmenów Konfederacji. Z reprezentacji sejmowej z całą pewnością wyróżnić należy Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego z Ruchu Narodowego. Popularność zyskał też Konrad Berkowicz, poseł z Krakowa, który za Korwin-Mikkem wiernie podążał już od czasów UPR-u. Równolegle własną pozycję poza Sejmem zaczął budować Sławomir Mentzen. Ekonomista z Torunia, który na czas w mainstreamowych mediach liczyć nie mógł, do szerszej publiki zaczął docierać na Tik-Toku. W tym momencie należy jednak postawić trzykropek i pozostawić czytelników z obietnicą powrotu do omawiania libertariańskich kadr. Personalia Konfederacji są sprawą równie istotną, co niesłychanie ciekawą, niemniej w tym momencie wypada podsumować pierwszą jej kadencję w izbie niższej rodzimego parlamentu.

Partia chwali się przede wszystkim, że przez 4 lata nie poparła ani jednej ustawy podnoszącej podatki lub wprowadzającej nowe daniny. Posłowie mówią też o powołaniu nowych zespołów parlamentarnych, m.in. do spraw ochrony życia i rodziny, praw kierowców czy kultury posiadania broni. Co fascynujące, konfederaci utworzyli również zespół ds. opieki okołoporodowej, w którym zasiedli tylko jej przedstawiciele, a więc wyłącznie mężczyźni. Na stronie internetowej partii odnaleźć można także projekty ustaw zgłaszanych przez jej członków w mijającej kadencji Sejmu. W ogromnym stopniu dotyczyły one likwidacji lub znacznego obniżenia podatków. Konfederaci starali się też poszerzać dostęp do broni, walczyć o niczym nieskrępowaną wolność słowa w Internecie czy „dekomunizować wymiar sprawiedliwości”[2]. Szczycą się też składanymi wnioskami, przede wszystkim tymi o powołanie komisji śledczej ds. śmierci Andrzeja Leppera oraz o powołanie komisji śledczej, która miałaby badać nieprawidłowości w polityce energetycznej Polski.

Ciężko przypuszczać, by powyższymi dokonaniami którakolwiek z partii mogłaby przyciągać wyborców. Należy je jednak postrzegać jako symbole wartości i idei Konfederacji, która poprzez omawiane działania starała się przez 4 lata budować wizerunek partii ludzi trzeźwo myślących, z orzełkiem na sztandarze i różańcem w zaciśniętej pięści. Skrajna prawica najpierw wykorzystała pandemię COVID-19, która pozwoliła jej sformułować przekaz do wszystkich poszkodowanych konsekwencjami lockdownu i gwałtownie zatrzymanego życia społecznego. „Łowić” wyborców mogła też wśród zwolenników ruchów antyszczepionkowych. Następnie posłowie Konfederacji mieli okazję spełnić się w roli obrońców życia dzieci nienarodzonych i wartości katolickich, kiedy to w październiku 2020 Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie zaostrzające prawo aborcyjne w Polsce. Kilka miesięcy wcześniej wszyscy oni podpisali się pod wnioskiem o zmianę tzw. kompromisu. W końcu inwazja Rosji na Ukrainę otworzyła konfederatom furtkę do narracji antyukraińskiej i uderzenia w tony nacjonalistyczne. Taki to tryptyk namalowała Konfederacja w trakcie swojej pierwszej kadencji sejmowej.

„Partia karnawału”?

Do wyborów koalicja skrajnej prawicy idzie jednak z nieco inną maską. Jej założenia w dużej mierze opierają się na dwóch płaszczyznach: antysystemowości i apolityczności. I o ile pierwszy aspekt jest stałym elementem narracji kreowanej przez Konfederację, o tyle drugi jest cechą charakterystyczną dla nowego lidera – Sławomira Mentzena. Kiedy w lutym obierał stery koalicji, ta osiągała w sondażach około 7%. Wystarczyło 5 miesięcy, aby wynik prawie podwoić. Konfederacja nagle stała się obiektem szeroko zakrojonych analiz, komentarzy, a sam Mentzen brylował ciętym żartem i satyrą w social mediach. Skąd więc apolityczność? Nowy lider partii, odznaczający się ogromną rozpoznawalnością wśród młodych odżegnuje się od wszelkich porównań do wytrawnych polityków. Jest on przecież normalnym, trzeźwo myślącym chłopakiem, z którym aż żal nie pójść wieczorem na piwo. Piwo, które stało się kolejnym symbolem Konfederacji czasów Mentzena. W Polsce, w której w 2021 roku przeciętnie każdy pijący Polak spożywał 136 litrów piwa rocznie. W Polsce, która pod względem ilości konsumpcji piwa od lat pozostaje w ścisłej czołówce Europy[3]. W takiej Polsce piwo naturalnie skojarzone jest z normalnością i prostym życiem codziennym, ale także odpoczynkiem i dobrą zabawą. Taką partię wykreował Mentzen – partię dobrej zabawy lub, posługując się teorią Kastora Kużelewskiego, partię karnawału[4].

Picie piwa i rozrzucanie sztucznych banknotów na spotkaniach z fanami przy wybuchach sztucznych ogni rozbija się jednak o dotychczasowy imaż Konfederacji, prezentowany przez panów w idealnie skrojonych garniturach z nienagannie zawiązanymi krawatami, opowiadających o potrzebie obrony narodowych wartości. Również największa jak dotychczas (stan na pierwszy tydzień września) konwencja programowa partii z czerwca stylizowana była na amerykańskie imprezy wyborcze republikanów – duża sala, czerwony dywan i płachty z podobiznami polityków podwieszone pod sufit. Konfederacja zatem w sposób nieco pokraczny i momentami zabawny próbuje docierać do wielu różnych grup społecznych, w nosie mając podstawowe zasady decorum. Trudno się jednak tej taktyce dziwić, wszak główny slogan konfederatów, powtarzany jak mantra od wielu miesięcy, to postulat „wywrócenia stolika” wszystkim innym partiom. Nie do końca wiadomo, co w zasadzie ma owo hasło oznaczać, jasne jest natomiast, że wrzucają oni całą scenę polityczną do jednego worka. Ta zbieranina od Lewicy po PiS ma według nich stanowić stary, zdegenerowany układ – symbol systemu, z którym tak namiętnie chcą walczyć.

Szklana pogoda

O Konfederacji pisać można rozlegle i rzeczowo, z żartem i z najwyższą powagą. Jednocześnie wywołuje ona emocje skrajne: od uwielbienia młodych mężczyzn motywowanego poczuciem dostrzeżenia, po odrazę i pogardę wywołaną kolejnym jawnie rasistowskim czy homofobicznym postulatem. Jedno jest pewne – Konfederacji udało się nie podzielić losu ugrupowań nowych, o antysystemowym zacięciu i przetrwać pierwszą kadencję w Sejmie bez większych uszczerbków w organizmie partii. Problem w tym, że jej elektorat w dużym stopniu cały czas zdaje się być wielką, niezidentyfikowaną masą. Pozostaje ona aktywna w mediach społecznościowych, a po telefonie ankietera z sondażowni czasami jest w stanie zadeklarować swój głos na „Konfę”. Czy jednak wirtualni użytkownicy Tik-Toka, którzy dotychczas od polityki trzymali się z daleka, zamienią swoje deklaracje na krzyżyk na karcie wyborczej? Bardzo możliwe, że nie, a przecież wyborcom od lat zdemobilizowanym nie potrzeba wiele, żeby w październiku znaleźć kolejną wymówkę, by do urny nie ruszyć. I naprawdę może być nią chociażby niesprzyjająca pogoda. W takich okolicznościach Konfederacja raczej na dwucyfrowy wynik liczyć nie może, a to oznaczałoby, że wszelkie analizy ostatnich miesięcy o możliwych gambitach powyborczych Mentzena należy wsadzić między bajki. Tych około 20 potencjalnych posłów, przy obecnych prognozowanych wynikach reszty opozycji, daje Konfederacji guzik z pętelką.

  1. W styczniu 2019 Braun dołączał do Konfederacji razem ze swoim stowarzyszeniem Pobudka. Obecnie funkcjonująca w koalicji partia – Konfederacja Korony Polskiej – została założona przez niego dopiero rok później, gdy sam zasiadał już w Sejmie.

  2. Chodzi o Projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 30 listopada 2016 r. o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz niektórych innych ustaw, https://konfederacja.pl/app/uploads/Ustawa-ws.-dekomunizacji-polskiego-wymiaru-sprawiedliwosci.pdf, [dostęp: 27.08.2023].

  3. zob. Anna Klimkiewicz, Katarzyna Obłąkowska, Artur Bartosiewicz, Polska zalana piwem. Analiza ewolucji modelu spożycia alkoholu w Polsce – przyczyny i skutki. Raport, Instytut Jagielloński, Warszawa 2021, s. 8-11.

  4. Kastor Kużelewski jest analitykiem ds. politycznych w Polityce Insight. Od dłuższego czasu zajmuje się analizą Konfederacji.